środa, 2 maja 2012

#27.


-Zaczekaj- wybiegłam z pokoju podciągając zakolanówki, które z tego wszystkiego miałam już na łydkach. Chłopak albo nie słyszał moich błagań o zatrzymanie się, albo po prostu nie miał ochoty na słuchanie moich tłumaczeń, które nie miały najmniejszego sensu. -Filip!- krzyknęłam głośniej zbiegając ze schodów i nagle chłopak zatrzymał się na jednym ze schodków. Ledwo zdążyłam zahamować i zatrzymałam się na stopniu wyżej, czekając teraz tylko na to jak chłopak się odwróci. Po krótkiej chwili to zrobił a ja po tylu tygodniach znowu z nim stałam twarzą w twarz. Mogłam patrzeć na jego cudowne zielone tęczówki, obserwować jego miny, przyglądać się jego pełnym ustą. Jednak to nie było to samo, te oczy nie patrzyły na mnie tak zawsze, brakowało na jego twarzy śmiesznych min wysyłanych w moim kierunku, a na usta nawet nie byłam w stanie spojrzeć. -Chciałam tylko...- spojrzałam na niego a zaraz później spuściłam wzrok.

-Nie mów nic, wystarczy mi to co widziałem.- chłopak zrobił krok do tyłu i tym sposobem stał nieco dalej a za razem niżej niż ja.  -Ile to trwa co? -zapytał stawiając jedną stopę na wyższy schodek i delikatnie się pochylając. Czułam jego zapach perfum, te które kiedyś mu wybrałam. Miałam ochotę w tej chwili rzucić się w jego objęcia i nie puszczać go do póki ręce nie przestaną boleć mnie od przytulania. -No powiedz ile? Tydzień? Dwa? a może jeszcze dłużej? -wykrzyczał mi to prosto w twarz. Moje serce rozrywane było ze zbyt szybką prędkością, łzy spływały mi po policzkach, nie potrafiłam ich nawet kontrolować.- Masz rację, lepiej oszczędź mi tego.- chłopak odwrócił się i zbiegł ze schodów wyminając ludzi, którzy albo po nich schodzili albo wchodzili. Kiedy uniosłam głowę znad stóp ujrzałam stojącą na dole opartą o ścianę Mary, która kierowała w moim kierunku zabujczy uśmiech. Ze zmęczenia opadłam na schody kryjąc twarz w dłoniach. Pragnęłam teraz tylko tego by nadszedł już kolejny dzień, by ta nieszczęsna impreza się skończyła, by wszyscy stąd zniknęli a ja w końcu została sama z własnymi myślami. 
-Wszystko będzie dobrze- poczułam jak Nate obejmuje mnie ramieniem i pozwala na to bym łzami zamoczyła mu całe ramie. To wszystko jak dla mnie toczyło się w zbyt szybkim tempie, nie potrafiłam gonić tych spraw. Jeden problem się kończył a zaraz później zaczynał drugi, w przeciągu kilku miesięcy, moje życie zdążyło się już z kilka razy zmienić, zupełnie nie martwiąc się tym, że ja tak na prawdę tego nie chcę. Marzę jedynie o prowadzeniu spokojnego życia, wraz z przyjaciółmi, rodziną i kochającym chłopakiem, jednak zanim weszłam w drugi związek powinnam zakończyć pierwszy, to był mój największy błąd jaki w życiu mogłam popełnić. Zraniłam osobę, na której szczęściu mi bardzo zależało. Nagle muzyka przestała grać, albo ja się tak zamyśliłam, że już jej nie słyszę albo faktycznie ktoś ją wyłączył. Uniosłam się ze schodów, a zaraz za mną Nathan i wyjżałam do salonu, gdzie przy wierzy stał mój ojciec, a zaraz obok niego matka. 
-Impreza skończona, zapraszam wszystkich do wyjścia- krzyknął na całe gardło. Kilka osób zwróciło na niego uwagę, jednak nie bardzo przejeli się jego słowami. A ja stałam jak wryta, moje oczy jeszcze bardziej zaczęły napełniać się łzami, których byłam pewna, że już więcej nie dam rady wypłakać. -Do wyjścia, albo wezwę policję!- Frank ponowił próbę i w tym momencie wszyscy zaczęli kierować się ku drzwiom, krzycząc coś jeden przez drugiego. Odwróciłam się do Nate, delikatnie popędzając go by i on opuścił to pomieszczenie.
-Może zostanę z Tobą- spytał będąc już kilka stopni niżej i wciąz trzymając mi rękę. 
-Poradzę sobie, idź.- próbowałam się uśmiechnąć, jednak nie wychodziło mi to tak jak chciałam. Puściłam jego ręke i dostrzegłam, że dom już prawie świeci pustką. Jeszcze pojedyncze osoby pędziły do wyjścia, nawet nie rozglądając się na boki. Rodzice ruszyli ku mojej osobie, wolnym ale zdecydowanym krokiem aż w końcu stanęli przede mną, a raczej przed schodami na których stałam. Teraz miałam ochotę uciec, jak najdalej i jak najszybciej, jednak to było niemożliwe, jedynie gdzie mogłam uciec to na górę, zamknąć się w swoim pokoju i umrzeć w nim z głodu. 
-Co to ma być? Czy Ty już do końca zwariowałaś? -ojciec zaczął krzyczeć a matka stała tylko obok niego próbując go jakoś uspokoić, jednak on nie pozwolił na to, odpychając ją ręką. -Czekamy na Ciebie u Tommy'ego, dzwonimy bo się nie zjawiasz, odchodzimy od zmysłów, że coś Ci się stało, a ty jak gdyby nigdy nic urządzasz imprezę w naszym domu. Zobacz jak teraz to wszystko wygląda, zamieniłaś nasz dom w jakieś brudne gówno gdzie zbiera się młodzież, która nawet nie jest tego warta. Kim byli Ci ludzie? Znałaś chociaż połowę z nich? -ojciec krzyczał, pierwszy raz uniósł tak głos w moim kierunku, jeszcze nigdy w życiu nie słyszałam, żeby tak do mnie krzyczał. Owszem oberwało mi się pare razy, ale to były na prawdę bzdety, w porównaniu co teraz zrobiłam i zdawałam sobie z tego sprawę, jednak Frank'a nie to teraz obchodziło. Widziałam jak pojawiają mu się żyły na skroniach i szyji, jak pulsują ze złości, a moja matka stoi z założonymi dłoni i nie wie jak uspokoić swojego męża, jednak nawet mi to nie przeszkadza, nie dziwię się mu. Nie byłam pewna czy łzy wciąż spływają mi po policzkach, już przestawałam je czuć, żeby upewnić się wytarłam oba policzki, które były całe mokre. 
-Widze, że nie masz nam nic do powiedzenia. -ojciec chwycił za klucze, które leżały w koszyku tuż obok drzwi wyjściowych. - Wychodzimy wraz z mamą i wrócimy na dwie godziny, a dom ma być w takim stanie w jakim go zostawiliśmy wczoraj. -Oboje z rodziców wyszli trzaskając za sobą drzwiami. Opadłam z braku sił na schody ponieważ każda część mojego ciała odmawiała mi posłuszeństwa ,nie byłam świadoma co się ze mną dzieje. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, byłam pewna, że rodzice czegoś zapomnieli i zechcieli się po to wrócić, jednak już schodząc po schodach doszłam do wniosku, że mają klucze i mogliby sobie sami otworzyć. Kiedy uchyliłam drzwi dostrzegłam Nathan'a, zaskoczyła mnie jego osoba w tym momencie, gdyż dobrze wiedział jaką mam styuacje i jak ryzykował wróceniem tutaj. 
-Co Ty tutaj robisz? - spojrzałam na niego nie widząc czy cieszyć się, że przyszedł czy raczej niepokoić, że rodzice mogą w każdej chwili się wrócić.
-Gdy wyszedłem od Ciebie schowałem się w krzakach, słyszałem wszystko co Twoj ojciec mówił, bardzo mi przykro. -chłopak podszedł do mnie przytulając mnie z całej swojej siły, w końcu mogłam poczuć się bezpiecznie w ramionach o których teraz na prawdę marzyłam. - postanowiłem, ze gdy Twoi rodzice wyjdą ja wrócę i pomogę Ci z tym całym syfem. -czułam jak się uśmiecha, mimo, że nie mogłam tego dostrzeg. Pogładziłam go po plecach odsuwając się.
-Jesteś cudowny. -odsunęłam się by chłopak mógł wejść do środka a kiedy to uczynił ja zamknęłam za nim drzwi. 




-Abbie- usłyszałam głos dobiegający z dołu a zaraz za nim trzaśnięcie drzwi. Oboje z chłopakiem zerwaliśmy się z łóżka, na którym pięć minut wcześniej się położyliśmy zmęczeni kilkugodzinnym sprzątaniem. Popchałam chłopaka w stronę garderoby. 
-Musisz się schować, zabiją mnie jak Cie tu zobaczą. -popchnęłam go do garderoby zamykając za nim drzwi a zaraz później wskakując do łóżka i nakrywając się kołdrą po samą szyję. Słyszałam kroki, które zbliżały się do mojego pokoju, próbowałam wyrównać mój oddech co wcale nie było takie łatwe, dlatego szybko odwróciłam się w stronę ściany, by nikt niczego się nie domyślił. Drzwi się uchyliły, a światło z przed pokoju oświetliło kawałek mojego pokoju. Przypuszczam, że w drzwiach stał moj ojciec, gdyż tylko on w tej rodzinie puka i nawet nie czeka na odpowiedź tylko od razu wchodzi. Po chwili drzwi zostały zamknięte a chłopak wyleciał z mojej garderoby niczym z procy. 
-Ciszej- szepnęłam odwracając się z szerokim uśmiechem na twarzy. 
-Czy to znaczy, że mam wychodzić oknem? -chłopak odsłonił kawałem żaluzji i wyjżał w dół. -Bo to nie wróży nic dobrego. -pokręcił głową przenosząc wzrok na mnie, a ja tylko przesunełam się okrywając kołdrę. 
-Zostaniesz na noc, a rano się coś wymyśli. -mrugnęłam do niego oczkiem wtulając się w jego tors. 




-Musiałbym wracać do domu- pocałował mnie skroń a ja przeskoczyłam go wciągając na siebie krótkie dresowe spodenki. 
-Ciiii- uchyliłam delikatnie drzwi nasłuchując się jakichkolwiek dźwięków, jednak nic nie doszło do moich uszu. -Rodzice jeszcze śpią, więc szybko- machnęłam ręką próbując tym gestem pośpieszyć chłopaka, który ubrał na siebie swoją koszulke poprawił włosy w lustrze, które wisiało na jednej z moich ścian po czym oboje po cichu zeszliśmy po schodach. 
-Zobaczymy się później? -zbliżył się do mnie, jednak ja słysząc jakiś głos odwróciłam się by sprawdzić, czy przypakiem rodzice nie wstali. 
-Zadzwonie do Ciebie- pocałowałam chłopaka w usta i popchnęłam go przez próg zamykając za nim drzwi. 
-Kto to był? -usłyszałam głos ojca, który stał na górze i wychylał się przez barierkę. Aż podskoczyłam ze strachu, zacisnęłam zęby, próbują wytęrzyć mój mózg, który jednak rano nie sprawuje się najlepiej. 
-aaa-machnęłam ręką kierując się w stronę kuchni- chcieli przeprowadzić ankietę.- stuknęłam się dłonią w czoło, będąc już w kuchni. Ojciec dołączył do mnie siadając przy stole, co nie oznaczało niczego dobrego. Westchnęłam otwierając lodówkę, która świeciła pustkami. 
-Pamiętasz, kto przyjeżdża w poniedziałek? -usłyszałam zachrypnięty głos ojca. Dopiero po krótkiej chwili doszło do mnie o kogo może chodzić i byłam pewna, że chodzi własnie o nie o Michaline i Zosie. Przełknęłam głośno ślinę i pokiwałam głową,
-niestety tak- szepnęłam pod nosem, czego ojciec nawet nie był w stanie usłyszeć. Zabrałam sok pomarańczowy i pokierowałam się w stronę schodów, jednak nim postawiłam trzeci krok ojciec mnie zatrzymał 
-Co do wczorajszego wydarzenia.- przymrużyłam oczy będąc gotowa na najgorsze. 
-Od dziś chcę wiedzieć z kim i gdzie wychodzisz, chcę znać Twoje towarzystwo, bo jeśli Twoje życie ma wyglądać jak wczoraj to chyba będziemy musieli to inaczej załatwić.- ojciec był stanowczy co mi to w ogóle do niego nie pasowało. Odwróciłam się by móc spojrzeć na jego postać.
-Jak? Wyślecie mnie do szkoły z internatem? Czy zabronicie mi gdziekolwiek wychodzić. -parsknęłam pod nosem i nie chcąc prowadzić dalej tej rozmowy pokierowałam się na górę.
-Jeśli będzie trzeba, to tak zrobimy- krzyknął za mną ojciec, jednak ja udałam, że tego nie słyszę i zamknęłam za sobą drzwi od pokoju. 








JEZU, nie było mnie tu sto lat! Na śmierć zapomniałam o tym blogu, ostatnio mi się przypomniało wchodzę a tu miłe zaskoczenie, bo ponad 20 komentarzy do moderacji i wszystkie z zapytaniem, KIEDY KOLEJNY POST ;) to miłe wiedząc, że ktoś jeszcze wchodzi na tego blog. Uprzedzam, że ten odcinek pisałam na szybko, i muszę przyznać, że chyba wyszłam z wprawy, kolejne będą coraz lepsze, obiecuję. <3