poniedziałek, 20 sierpnia 2012

#30.


"Bądź u mnie o 19, przygotowałem coś specjalnego. N"
Uśmiechnęłam się pod nosem rzucając telefon na łóżko. Ostatni dzień w szkole minął na prawdę szybko, nauczycielka z chemii zwolniła nas wcześniej do domów przez co miałam więcej czasu na przygotowanie się na dzisiejszy wieczór. Nie wiedziałam kompletnie co szykuje chłopak, więc nie byłam w stanie przewidzieć również tego jak powinnam się ubrać. Stałam już od półgodzinny przed garderobą, w której zrobiłam niezły bałagan przez swoje niezdecydowanie. Rodzice pozwolili mi wyjść na noc tylko dlatego, że skłamałam mówiąc, że muszę z koleżanką zrobić projekt na po świętach i chcemy go zrobić od razu by później nie zapomnieć.  Dobra muszę w końcu podjąć decyzję co do ubioru, za godzinę mam być u Nathan'a a jestem zupełnie nie gotowa. Wyciągnęłam z garderoby turkusową sukienkę sięgającą dużo przed kolana. Trudno najwyżej zmarznę, mam nadzieję, że warto się poświęcić w końcu ma być to coś "specjalnego".
-Mamo ja wychodzę- wślizgnęłam stopy w moje szare martensy i zarzuciłam na siebie czarny płaszczyk. Moja rodzicielka robiła właśnie kolację więc nawet nie zauważyła kiedy przemknęłam do przedpokoju, tym lepiej dla mnie, nie będzie mnie pytać po co się tak wystroiłam i wymalowałam.
-O której jutro będziesz?-krzyknęła mama kiedy właśnie otwierałam drzwi. Odpowiedziałam jej, że zadzwonię do niej jak będę wychodzić bo nie wiem, do której będziemy spać. Dojście do metra zajęło mi nieco więcej niż zawsze gdyż w połowie drogi złapał mnie deszcz i śnieg w jednym, przez co już nie wyglądałam tak dobrze jak w domu. Będąc już w podziemiach czułam jak z moich włosów kapie woda a makijaż spływa mi po policzkach. Wyciągnęłam lusterko z torebki i kiedy w nie spojrzałam omalże nie upuściła go z przerażenia. Wyglądałam gorzej niż mogłam sobie wyobrazić, na szczęście zawsze w pogotowiu mam nawilżające chusteczki, które tym razem odwaliły kawał dobrej roboty. Nie wyglądałam idealnie, ale na pewno lepiej niż kilka minut temu. Wsiadłam do pociągu zajmując jedno z miejsc siedzących i czekając aż nadejdzie stacja, na której to będę mogła opuścić to zatłoczone miejsce. Długo czekać nie muszę, kilka przystanków i byłam na miejscu. Zaczęłam  przepraszać wszystkich ludzi przeciskając się do wyjścia a kiedy opuściłam pojazd w końcu mogłam odetchnąć świeżym powietrzem. Przed domem Nate byłam trzy minuty wcześniej niż się umówiliśmy więc mogłam być z siebie na prawdę dumna. Zapukałam delikatnie jednak to nie wystarcza gdyż drzwi się nie otwierają, chyba powinnam użyć dzwonka. Nacisnęłam na niewielki biały przycisk i w końcu w drzwiach stanął chłopaka. Wyglądał zupełnie inaczej niż zawsze. Miał na sobie czarną koszulę wciągniętą w czarne spodnie a rękawy podwinięte do łokci. Jego włosy były staranie ułożone, jedynie co się nie zmieniło to jego szeroki uśmiech na twarzy. Dobrze wyczułam co do stroju, moja sukienka gdyby nie była taka mokra i wygnieciona wyglądałaby idealnie w połączeniu z chłopaka strojem.
-Jezu, jesteś cała mokra- jezu a Ty taki sexowny i podobny do Jason'a. Chyba ta druga część zdania nie jest odpowiednia i powinnam ją wyciąć, skąd w moich myślach Jason, przecież mam spędzić miły wieczór z własnym chłopakiem a w mojej głowie pojawia się nauczyciel. -Wejdź- chyba musiał mi przypomnieć, że powinnam to zrobić  bo kilkadziesiąt sekund stałam w bezruchu przed drzwiami. W końcu poruszyłam się i weszłam do środka ściągając ze stóp martensy i przemoczony płaszcz. -Skoczę na górę i przyniosę Ci coś na przebranie, ściągnij tą sukienkę i powieś w łazience- uśmiechnął się szeroko zaraz później znikając z mojego pola widzenia. Mam powiesić w łazience moją sukienkę? A które drzwi prowadzą do tego pomieszczenia? Jego dom jest ogromny, póki co stoję w holu a już wiem, że ten dom nie jest mały. Po prawej stronie znajduje się kuchnia bo wychylam się i to właśnie z niej czuję cudowny zapach. A po prawej salon bo widzę kanapę, a na przeciwko mnie schody na górę, więc ja się pytam gdzie jest łazienka?
-Abbie chodź na górę- słysze głos chłopaka dobiegający -jak na moje oko, a raczej ucho- z drugiego końca domu. Wbiegłam po schodach i znowu zagadka, w którą stronę iść? Prawo gdzie są chyba z trzy pary drzwi, czy może w ledwo gdzie jest... chwila, jedne drzwi, drugie, trzecie, aha! pięć par.
-W lewo ostatnie drzwi na końcu- Nate chyba czyta mi w myślach. Uśmiechnęłam się pod nosem i zmierzyłam w jego kierunku. Uchyliłam drzwi i w tym samym momencie zgubił moją szczękę, która upadła mi z wrażenia. Byłam w stanie wydobyć z siebie jedynie jedno słowo zachwytu "jezu". Pokój jest na moje oko trzy razy większy od mojego, samo łóżko pomieściłoby spokojnie trzy dorosłe osoby. Ale zaraz, zaraz, gdzie jest Nathan?
-Nate? -zawołałam a za chwile chłopak wyłonił się zza drzwi, których na pierwszy rzut oka nie widać, gdyż są identycznego koloru co ściany w pokoju, nie posiadają nawet klamki, więc tak one działają?
-Trzymaj- mój towarzysz rzucił mi koszulkę z jednej z grup koszykarskich. Nie interesuję się tym sportem, ale jak widać mój chłopak odwrotnie, jest zagorzałym fanem jakiejś amerykańskiej drużyny. Ześlizgnęłam z siebie sukienkę, na co Nate jedynie gwizdnął pod nosem. -Cholera, mój kurczak!- w pierwszej chwili nie zorientowałam się o co mu chodzi, dopiero kiedy wybiegł z pokoju i usłyszałam jak zeskakuje ze schodów zdałam sobie sprawę, że jego kurczak! Chyba się spalił, czuję to tutaj. Uśmiechnęłam się pod nosem ubierając bluzkę, która sięga mi w sam raz za tyłek. Po chwili do moich uszu dobiegł krzyk dochodzący z dołu, nie czekając dłużej zbiegłam po schodach udając się do kuchni, która robi na mnie podobne wrażenie co pokój Nathan'a. Ujrzałam chłopaka, który stał z rękawicami na rękach przy blacie kuchenny a przed nim naczynie ze spalonym kurczakiem. W pomieszczeniu unosił się dym, więc czym prędzej podeszłam do okna uchylając je.
-Wszystko ok?- spojrzałam na chłopaka, który wyglądał jakby modlił się do kurczaka. Uśmiechnęłam się pod nosem widząc jego załamaną minę.
-Ze mną czy z kurczakiem? -wyszczerzył swoje idealne zęby w ten zabójczy uśmiech. -To co pizza? -mrugnął do mnie oczkiem na co pokiwałam głową w zupełności zgadzając się na tę propozycję. Chłopak pozbył się kurczaka a zaraz później rękawic kuchennych, które kompletnie nie pasowały do jego stroju. Udaliśmy się do salonu gdzie Nate zabrał się za telefon i zamawianie pizzy, nie słuchałam jakie zamawia tylko rozglądałam się po wielkim pomieszczeniu. W jednej z wielkich gablot stały puchary, było ich więcej niż moich lakierów do paznokci a uwierzcie mam sporą kolekcję. Nim zdążyłam przeczytać za co one są usłyszałam za sobą głos:
-Mój ojciec w liceum i na studiach był kapitanem drużyny koszykarskiej, był najlepszy- ah tak, Nate coś kiedyś wspominał. Jego ojciec jest Amerykaninem, ale od urodzenia Nathan'a zamieszkał wraz z jego matką w Anglii.
-Stąd to zamiłowanie do koszykówki- odwróciłam się do niego a chłopak obdarował mnie jednym ze swoich uśmiechów. Podeszłam do komody, na której znajdowało się kilka ramek ze zdjęciami. Jedna z nich przykuła mój wzrok, obstawiam, że na zdjęciu jest nikt inny jak mój towarzysz. Siedzi goły w wannie, każdy by pomyślał, że normalne zdjęcie, wiele dzieci ma zdjęcia podczas kąpieli, jednak sęk w tym, że w wannie nie było nawet odrobiny wody. Spojrzałam na Nathan'a pytająco a on jedynie podszedł do komody kładąc ramkę tak by zdjęcie nie było widoczne.
-Nie pytaj- zaśmiał się odchodząc ode mnie i siadając na kanapie. Podniosłam ramkę kładąc ją tak jak ją zastałam po czym podeszłam do sofy i usiadłam na jej brzegu nachylając się nad chłopakiem.
-Pokażesz mi jakieś zdjęcia z dzieciństwa? -przymrużyłam oczy uśmiechając się uroczo do chłopaka, a przynajmniej próbowałam, chcąc jakoś go przekonać. W pierwszej chwili chłopak przecząco pokręcił głową, jednak widząc, że dotychczasowa mina nie schodzi z mojej twarzy westchnął głęboko unosząc się z kanapy. Zadowolona z rezultatów zajęłam jego miejsce czekając aż wróci. -Tylko się nie śmiej, niektóre są na prawdę upokarzające- ostrzegł Nathan siadając tuż obok mnie wraz z dwoma albumami. Zabrałam mu jeden kładąc go w połowie na mojej w połowie na jego nodze i nie czekając dłużej otworzyłam album na pierwszej stronie. Zdjęcie ze szpitala kiedy to mama tuż po porodzie dostaje swoje dziecko do rąk, oboje wyglądając niekorzystnie, bo chyba każdy z Was przyzna mi rację, że noworodki nie są za piękne. Pierwsze kilka stron są ze szpitala więc nic ciekawego, przewracam je szybko chcąc dojść do nieco ciekawszych zdjęć. W końcu trafiam na zdjęcie kiedy to mały Nathan siedzi w łóżeczku na oczach mając wielkie okulary przeciwsłoneczne a w ręku trzymając gazetę nie inną jak playboy. Odwróciłam się w jego stronę z uniesioną ku górze brwią.
-To wina mojego brata- wytłumaczył się chłopak szybko przewracając stronę. Zaśmiałam się pod nosem oglądając kolejne zdjęcia, jedno z nich przedstawiało dwu może trzyletniego Nate'a wraz z dziewczynką może w jego wieku, która płacze a chłopak obejmuje ją mocno całując w policzek. Znowu wybuchłam niekontrolowanym śmiechem.
-Widzę, że dziewczyny Cię uwielbiały- parsknęłam pod nosem. Przyglądając się fotografii z plaży jak Nathan zajada się czekoladą przez którą jego buzia jest cała umorusana, wyglądał na prawdę uroczo, prawie tak uroczo jak na zdjęciu gdzie ma opaskę i narysowane na policzkach rumieńce. Wybuchnęłam śmiechem wskazując na zdjęcie.
-Znowu sprawka mojego brata- wzdycha chłopak kiedy akurat w domu rozbrzmiał dźwięk dzwonka. -Pewnie pizza- Nathan udał się w stronę drzwi a ja zostałam sama z drugim albumem. Nie wiem czy chłopak dobrze mnie zrozumiał, ale prosiłam o zdjęcia z dzieciństwa, a drugi album niekoniecznie ukazuje małego Nate'a, a chłopaka już z liceum. Trudno może być i to, zobaczę jak się zmienił od pierwszej liceum. Zdjęcie z wycieczki klasowej, w pokoju z kumplami, nad wodą ze znajomymi, z Aaron'em i Toby'm a do tego wielką rybą, którą chyba udało im się złowić. Przeglądałam tak przypatrując się każdej fotografii z osobna aż w końcu doszłam do jednej, której chyba wolałam nie widzieć. Nathan i Mary, całujący się w szkole pod drzewem, pod którym zawsze siedzimy kiedy jest cieplej. Czasami zastanawiam się czy chłopak nadal czegoś nie czuje do tej dziewczyny, w końcu był z nią ponad rok, mają za sobą na pewno niezapomnianą przeszłość, wiele wspaniałych jak i tych mniej cudownych chwil. Zresztą podobnie jest ze mną i Filipem, w pewnym sensie wciąż jest w moim sercu, nie czuję do niego niczego związanego z miłością, ale wspomnień z nich nigdy nie usunę, nie jest to takie łatwe, a nawet jeśli by było nie chciałabym tego zrobić. Nathan wszedł do salonu z dwoma pizzami:
-Dałem mu napiwek a on jeszcze śmie narzekać, że to za mało, równie dobrze mógłby nic ode mnie nie dostać- poskarżył się chłopak, a ja jedynie zamknęłam album próbując uśmiechnąć się do niego. Nate podszedł do szklanych wielkich drzwi prowadzących na taras po czym jedną ręką je otworzył a drugą wciąż trzymał dwa opakowania naszej dzisiejszej kolacji. -Zjemy na dworze, co?- pokiwałam głową i uniosłam się z miejsca idąc za nim. Oboje usiedliśmy na wielkim hamaku nakrywając się kocami, które podał chłopak. Noc, a raczej późny wieczór był cudowny, na niebie zaczynały pojawiać się gwiazdy. Nigdy nie wiedziałam jak wygląda mały czy duży wóz, więc zazwyczaj liczyłam je i tym razem chciałam to zrobić jednak już po chwili pogubiłam się w tym i przestałam próbować po raz drugi. Oboje zajadaliśmy się całkiem niezłą pizzą, przez którą czułam, że jestem cała brudna. Chłopak po chwili uniósł się z miejsca i zniknął gdzieś za moimi plecami nie zorientowałabym się po co poszedł gdyby nagle ogród nie został oświetlony przez lampki postawione co kilka metrów. W tym momencie mogłam się dokładnie rozejrzeć i zacząć zachwycać się jak wielki może być ogród. Na przeciwko nas był ogromny basen, który potrafiłam dostrzec i bez oświetlenia, kilka metrów dalej stał grill i tego typu rzeczy a jeszcze dalej ogromna trampolina, która aż prosiła się, żeby po niej poskakać, nie musiała mnie namawiać. Może oczy zaświeciły się jak kryształy na jej widok, zerwałam się z miejsca i popędziłam w kierunku trampoliny, na którą żeby się dostać musiałam nieźle wysoko podnieść nogę, jednak to nie stanowiło problemu. Chłopak dołączył do mnie i oboje skakaliśmy niczym małe dzieci, które muszą się wyszaleć by szybko zasnąć. Nathan zaczął robić salta w powietrzu  a ja piszczałam żeby tylko na mnie nie upadł, za pierwszym razem zdążyłam uciec jednak za drugim było trochę gorzej i wylądował na mnie.
-Ała, złaź ze mnie!- krzyknęłam próbując go z siebie zrzucić jednak nie było to takie łatwe jak mi się wydawało. Nate oparł dłonie tuż obok mojej głowy i delikatnie się uniósł by móc na mnie spojrzeć, na moją twarz, na której właśnie pojawił się grymas z bólu. Podniósł się z miejsca łapiąc mnie za ręce i pomagając mi się unieść, chyba nie spodobał mu się wyraz mojej twarzy skoro tak szybko się pozbierał. Zaczęliśmy skakać trzymając się za ręce, do pewnego czasu łatwo było utrzymać równowagę, jednak kiedy nadepnęłam chłopakowi na stopę oboje znowu upadliśmy tym razem obok siebie. Leżąc tak, słychać było jedynie nasze głębokie oddechy, za nic w świecie nie chciałam przerywać tej chwili.
-Abbie- zaczął Nathan, który chyba nie potrafi się napawać spokojem.
-Hm? -odwróciłam się na bok by mieć na niego lepszy widok, chyba wpadł na ten sam pomysł to zrobił to w tym samym momencie delikatnie się uśmiechając.
-Kocham Cię- delikatnie szturchnął mnie palcem w nos. Czy ja dobrze słyszę? Nathan właśnie wyznał mi miłość, pierwszy raz odkąd jesteśmy razem, a jesteśmy już ponad trzy miesiące. Przysunęłam się do niego całując go w usta, mam nadzieję, że domyślił się o co mi chodzi, ten pocałunek miał oznaczać "ja Ciebie też". Poczułam miły uścisk w brzuchu, potrzebowałam tego, tych dwóch słów żeby mieć pewność, że komuś na mnie zależy.W tym momencie nie liczy się Jason, który przez chwilę zawrócił mi w głowie, nawet Filip, którego kochałam ponad wszystko zniknął z mojego serca, liczył się tylko Nate, którego mam przy sobie. -Pójdę po koce- chłopak zeskoczył z trampoliny zostawiając mnie na chwilę samą. Był grudzień więc na dworze nie było zbyt ciepło, jednak nie przeszkadzało mi to. Nim wyszliśmy na ogródek zdążyłam ubrać chłopaka dresowe spodnie i bluzę on również się przebrał tłumacząc się, że będzie mu nie wygodnie. Wzięłam kilka głębokich oddechów i zabrałam się za liczenie gwiazd, było ich znacznie więcej niż jakieś półgodziny temu, dlatego po dwudziestu stwierdziłam, że nie ma sensu bo i tak się nie doliczę wszystkich. -Chciałbym jutrzejszy dzień spędzić też tylko z Tobą, ale Lex z chłopakami już się wprosili na mini imprezę- mówiąc "mini" chłopak uniósł rękę pokazując palcami co ma na myśli. Było to na prawdę "mini" bo między jego palcem wskazującym a kciukiem była odległość zaledwie dwóch centymetrów, czyli nie takie mini jak impreza u mnie. -Chcą spędzić czas tylko w szóstkę, bez alkoholu i innych użytków- Nathan wywrócił oczami chyba sam nie wierząc, że to może się udać, chociaż muszę przyznać, że byłoby na prawdę miło.
 -Damy radę- uśmiechnęłam się wtulając się w jego tors i nakrywając się kocem po samą szyję.

-Abbie, Abbie- poczułam lekkie szturchanie w ramię. Przeciągnęłam się uchylając delikatnie oczy, nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam, ale na dworze było już na prawdę zimno a nade mną zobaczyłam jedynie Nathan'a trzymającego w ręku swoją poduszkę. -Chodź położymy się w domu, robi się zimno- wyciągnął dłoń w moim kierunku, którą od razu chwyciłam a drugą ręką zarzuciłam na siebie koc podobnie jak mój towarzysz. Weszliśmy do środka i udaliśmy się na górę, cały czas trzymałam chłopaka za rękę co chwile obijając się albo o ścianę albo o jakiś mebel, który stał mi na drodze. Kiedy znaleźliśmy się w jego pokoju niemalże padłam na jego łóżko nakrywając się kołdrą i odwracając się w stronę ściany, chłopak po chwili zrobił dokładnie to samo gdyż poczułam jak obejmuje mnie w pasie i całuje w ramie.

wtorek, 14 sierpnia 2012

#29.


Dwa tygodnie później

-Spotkamy się po szkole? -zapytał Nate, kiedy to właśnie staliśmy przy mojej szafce, w której zawzięcie szukałam zeszytu do historii, chyba faktycznie zostawiłam go w domu, ale co on by tam robił? Nie przypominam sobie żebym kiedykolwiek wynosiła go poza budynek tej szkoły. Wzruszyłam ramionami sama do siebie zdając sobie sprawę, że wcale nie jest on mi potrzebny do tego by przez całą lekcję słuchać nudnego gadania nauczyciela.
-Mam dzisiaj dodatkowe z biologii- uśmiechnęłam się do Nathan'a zatrzaskując metalowe drzwiczki od szafki i ruszając wzdłuż długiego korytarza.
-Abbie, od dwóch tygodni codziennie chodzisz na dodatkowe zajęcia z biologii, nie pamiętam kiedy ostatni raz się spotkaliśmy po szkole, gdzieś wyszliśmy czy cokolwiek- Nate złapał mnie za ramię odwracając w swoją stronę.
-Wczoraj byliśmy w sklepie razem- uśmiechnęłam się do niego. Chyba przesadza, przecież wiadome jest, że nie chce mieć jedyni na semestr więc staram się wszystko poprawić, a przy okazji trochę popatrzeć na Pana Smith'a, ale przecież nie przyznam się do tego własnemu chłopakowi.
-Abbie- powtórzył nieco bardziej stanowczym głosem i odciągnął mnie na bok, chyba tak jak ja miał dość obijających się o nas ludzi, którzy zmierzali szkolnym korytarzem. -Spotkaliśmy się tam przez przypadek, kupiliśmy co potrzebowaliśmy a Ty już zniknęłaś i tyle bylo z naszego spotkania- chłopak rozłożył ręcę chyba z bezradności. Pogłaskałam go po policzku uśmiechając się czule, przecież powinien zrozumieć moją sytuację, staram się jakoś wybrnąć z tej biologii, nie zamierzam tłumaczyć się rodzicom z jedynki na semestr.
-Zobaczysz, poprawię biologię i znowu będziemy się codziennie spotykać- po raz kolejny uśmiechnęłam się chcąc być wiarygodna co do moich słów, po czym pocałowałam chłopaka i już chciałam go wyminąć kiedy on złapał mnie za rękę przeszkadzając mi w tym.
-A co z pierścionkiem?
-Ach, nie mówiłam Ci? Znalazł się kilka dni temu-pogłaskałam go po ręce, którą mnie trzymał i kiedy jego uścisk się poluzował wyślizgnęłam swoją dłoń i ruszyłam ku klasie, w której miał odbyć się angielski, jeden z przedmiotów, na które nie chodzę z przymusu. Na zajęciach zazwyczaj jest na prawdę ciekawie, nauczyciel przygotowuje nam różnego typu zadania, które każdy uczeń wykonuje z chęcią. Weszłam do klasy jeszcze nie pełnej, to dobry znak, nie spóźniłam się. Zajęłam miejsce tuż obok Luis'a, który posłał mi raczej wymuszony uśmiech, jednak nie zamierzałam zadawać mu zbędnych pytać, gdyż zdawałam sobie sprawę, że każdy z moich przyjaciół przez ostatnie dwa tygodnie czuje się odrzucony przeze mnie. Jedynie Toby mnie rozumie, bo sam ma kilka zagrożeń i stara się wszystko jak najlepiej poprawić, Aaron również ma kilka jedynek, jednak on jest zupełnym przeciwieństwem, nie robi nic w kierunku zaliczenia, cóż jego problem.

-Jestem-weszłam do klasy z jednym zeszytem w ręku i długopisem, który schowałam w kieszeni od bluzy. Przy biurku siedział Pan Smith jak zwykle pochłonięty sprawdzaniem klasówek, tym razem nie zdołałam zobaczyć, której grupy, może dlatego, że nawet nie starałam się gdyż nie bardzo mnie to interesowało.
-Nawet nie spóźniona- nauczyciel uśmiechnął się szeroko zaraz później skinął głową bym zajęła miejsce. W klasie jak zwykle nie było nikogo innego poza mną, czy to dziwne? Raczej nie, chyba jestem jedyną osobą w tej szkole, która miała proponowaną jedynkę na semestr, to na prawdę dziwne, gdyż ten przedmiot jest łatwy a tym bardziej wtedy kiedy ma się go z takim nauczycielem jak Pan Smith. -Odrobiłaś pracę domową? -mężczyzna uniósł się z krzesła i podszedł do ławki znajdującej się obok mnie i zaraz później opierając się o nią pośladkami. Pokiwałam głową po czym otworzyłam zeszyt na zadaniu i wyciągnęłam go w stronę nauczyciela. -W porządku, dzisiaj chciałbym Cię gdzieś zabrać Abbie.


Niemalże wbiegłam do klasy dysząc ze zmęczenia, muszę przyznać, że moja kondycja nie jest już taka świetna jak kilka miesięcy temu, kiedy to codziennie wieczorem biegałam dla własnej siebie. Rozejrzałam się po klasie w celu zlokalizowania jakiegokolwiek miejsca, a kiedy mi się to udało zajęłam je i wyciągnęłam z torebki potrzebne do zajęć książki. Nie wiem czy Wam mówiłam, ale zdałam biologię na ocenę poprawną z tego jestem na prawdę zadowolona bo w zasadzie nie liczyłam aż na taką wysoką notę, a tutaj okazało się, że gdybym pracowała tak cały rok miałabym szanse na piątkę. Z Panem Smith'em spędzałam niemalże każde popołudnie rozwiązywaliśmy zadania, rozmawialiśmy na różne tematy związane z biologią jak i z normalnym życiem,  poznałam go od innej strony, nie od strony nauczyciela a człowieka bardzo podobnego do mnie, zbliżyliśmy się za co przez kilka dni nienawidziłam samą siebie, jednak z nikim o tym nie rozmawiałam, bo niby z kim? Moje rozmyślenia na temat Jasona-bo właśnie tak na imię miał Pan Smith- przeszkodziła nauczycielka wchodząca do klasy. Odwróciłam się do tyłu gdzie za mną siedziała Emily spojrzałam to raz na nią to raz na nauczycielkę, która próbowała przedrzeć się przez hałas panujący w pomieszczeniu.
-Nie mamy przypadkiem teraz biologii? -uniosłam delikatnie brew, dziewczyna pokiwała głową w zupełności się ze mną zgadzając jednak po jej minie wnioskowałam, że wcale nie jest lepiej poinformowana niż ja. Odwróciłam się czekając aż klasa w końcu zauważy kobietę i zechce się uspokoić-długo czekac nie musiałam. Chłopacy widząc kobietę od razu się uspokoili i zaczęli podziwiać jej urodę, była na prawdę ładna wyglądała na Hiszpankę.
-Jestem Waszą nową nauczycielką nazywam się Alexandra Lopez i od dziś to ja będę uczyć Was biologii, mam nadzieję, że szybko złapiemy kontakt- uśmiechnęła się szeroko coś tam jeszcze mówiąc, jednak zupełnie zaprzestałam jej słuchać kiedy tylko wspomniała o tym, że jest na zastępstwie. Coś musiało się stać, skoro Pan Smith nie pojawił się w szkole. Uniosłam rękę do góry pytając czy mogę skorzystać z toalety na co nauczycielka się zgodziła a ja niemalże wybiegłam z klasy, chciałam zadzwonić do Jason'a jednak coś mi mówiło, że nie powinnam robić tego tutaj, przez korytarz co chwile ktoś przechodził, albo uczeń albo nauczyciel, a nie chciałabym żeby zadne z tych osób słyszało, że rozmawiam z nauczycielem i to zwracając się do niego po imieniu. Dostrzegłam przy szafkach Lex, która ujrzała mnie w tym samym momencie i pomachała mi uśmiechając się szeroko. Nie czekając dłużej ruszyłam w jej kierunku, może ona będzie widziała coś na temat tego zastępstwa. Lex była jedną z tych dziewczyn, które pierwsze przyjmują wiadomości rozchodzące się po szkole czy to są plotki czy prawdziwe informacje.
-Wiesz, że jest zastępstwo za Pana Smith'a? -zmierzyłam przyjaciółkę wzrokiem, kiedy ona właśnie poprawiała włosy w niewielkim lusterku przywieszonym w wewnątrz jej szafki. Oderwała się od swojego zajęcia wlepiając we mnie swoje zielone oczy.
-Wyrzucili go, ponoć zaczął spotykać się po lekcjach z jakąś uczennicą i do czegoś między nimi doszło- to bzdura, miałam ochotę zaprzeczyć tym słową mimo tego, że było w nich trochę prawdy. Zdałam sobie sprawę, że chodzi o mnie, jednak moja przyjaciółka chyba nie brała mnie pod uwagę. Kilka razy spotykałam się z nim po lekcjach, pokazywał mi wiele rzeczy, zazwyczaj związanych z biologią, może nawet raz odwiedziłam jego mieszanie, ale tylko po to by mógł pokazać mi swój zbiór książek, które oboje kochamy czytać, przecież to nic złego. W zasadzie wszystko było w porządku, do dnia wczorajszego. Jason zabrał mnie nad morze, dogadywaliśmy się wspaniale na prawdę był idealnych słuchaczem mogłam mu wszystko powiedzieć i nie traktowałam go jak kogoś bliższego memu sercu, był on po prostu nauczycielem, który potrafił pokazać, że można traktować go jako przyjaciela, więc właśnie to robiłam. W pewnej chwili coś zaiskrzyło i on mnie pocałował, nie trwało to długo jednak odwzajemniłam jego pocałunek, bo która dziewczyna na moim miejscu by tego nie zrobiła? może jedynie Katie dziewczyna, z którą mam Hiszpański, nie zrobiłaby tego tylko dlatego, że jest po uszy zakochana w moim nowym chłopaku. Oczywiście ja również, kocham Nate ale to była chwila słabości, to nie ja to zrobiłam tylko Smith, nie trwało długo więc nie ma co zawracać sobie tym głowę, dla mnie nie znaczyło to nic. Jason po pocałunku, który ja przerwałam chciał wygłosić jakąś mowę jednak byłam zbyt zszokowana by tego słuchać i oznajmiłam, że powinnam już wracać.
-Jesteś tu? -Lex pomachała mi ręką przed oczami a kiedy mrugnęłam wyprostowała się zadowolona zamykając szafkę. -Widzimy się na lunchu- odwróciła się i ślad po niej zaginął. Kilka minut stałam tak nie wiedząc co ze sobą zrobić, bo jeśli ktoś widział mnie wtedy z Jason'em to mogę miec niezłe kłopoty, nie wspominając o tym co może czekać mojego nauczyciela, a raczej przeszłego nauczyciela.


-Jutro-poczułam delikatny pocałunek na mojej szyi-Mam-zaraz później po drugiej stronie szyi-Wolną-na lewym policzku-Chatę-na prawym policzku i ujrzałam siadającego tuż obok mnie Nathan'a. Uśmiechnęłam się do niego co on oczywiście odwzajemnił, z jego twarzy uśmiech nigdy nie znikał potrafił się uśmiechać całymi dniami, za co go kochałam, gdyż uwielbiałam gdy to robił. Jego oczy się przy tym zmniejszały a obok nich pojawiały się delikatny zmarszczki a na policzkach dołeczki, coś niesamowitego. -Czuj się zaproszona- dodał wyciągając z plecaka paczkę papierosów. Odpalił jednego zaciągając się nim i nawet nie przejmując się, że jakiś nauczyciel może go przyłapać przez co będzie miał spore kłopoty. Rozejrzałam się w celu zlokalizowania jakiejś osoby dorosłej jednak na dworze nikogo takiego nie było więc odetchnęłam z ulgą zamykając książkę do angielskiego.
-Postaram się przyjść- pocałowałam go w usta i kiedy się od niego odkleiłam obok nas siedziała już reszta przyjaciół. Nie pamiętam kiedy ostatnio wszyscy się spotkaliśmy, każdy z nas jest zajęty i ma swoje problemy na głowie. Lex obecnie zajmuję się jak to ona mówi swoim 'przyszłym chłopakiem', życzę jej szczęścia ale powinna zdać sobie sprawę, że to nie facet dla niej. Aaron codziennie zaraz po szkole znika na przeróżne imprezy przez co z dnia na dzień wygląda coraz gorzej, jednak on twierdzi, że to pomaga mu przetrwać. Toby stara się jak może by poprawić ostatnie zagrożenie, gdyż do końca tygodnia mają zostać wystawione oceny. Nate ma po szkole próby z chłopakami z zespołu i często ma spotykania ze swoimi stałymi kupcami-tak nadal sprzedaje narkotyki z czego nie jestem zadowolona, ale to postaram się wyjaśnić jutro jak będę u niego nocować. No i Luis z nim ostatnio najmniej spędzam czasu, chociaż kiedyś było zupełnie odwrotnie, tak na prawdę to nie wiem co on robi po zajęciach, zawsze mówi, że odbiera siostrę ze szkoły-mimo tego, że wciąż mieszka z Toby'm i musi z nią siedzieć do powrotu matki z pracy, jednak jeszcze kilka miesięcy temu nie miał tego problemu i siostrę odbierała sąsiadka.
-Zdaaałem- krzyknął Toby gdy tylko zajął miejsce i rzucił na stolik wszystkie książki, które przed chwilą miał w rękach.
-Chociaż jeden z nas- Aaron poklepał go po plecach szczerząc swoje zęby. Nie wiem z czego on jest taki dumny, ale nie zamierzam się wtrącać sam o to prosił.
-Wiecie, że jutro ostatni dzień idziemy do szkoły tuż przed feriami i świętami- dodała Lex, która chyba chciała zabłysnąć jednak jej się to nie udało. Wszyscy zmierzyli ją wzrokiem a miny każdego z nas oznaczały mniej więcej "no co Ty nie powiesz?". Dziewczyna pokręciła jedynie głową z szerokim uśmiechem. W szkole od tygodnia gadało się o feriach i nauczyciele i uczniowie nie mogli się doczekać by odpocząć od siebie a będziemy mieć na to całe trzy tygodnie. Wracamy po sylwestrze w nowym roku, który mam nadzieję będzie lepszy od poprzedniego. Nie wymyśliłam jeszcze żadnego postanowienia noworocznego, ale mam nadzieję, że kiedy to zrobię wytrwam w nim, a nie tak jak co roku poddam się po pierwszym tygodniu. Usłyszałam sygnał telefonu wszyscy prócz Nate złapaliśmy się za kieszeni w celu sprawdzenia komu przyszedł sms. Wyciągnęłam telefon widząc, że świeci się ekran uśmiechnęłam się unosząc sprzęt ku górze.
-Mój- wszyscy schowali swoje telefony skąd je wyciągnęli a ja wzięłam za odczytywanie wiadomości od nieznajomego numeru.
"Przepraszam, że zniknąłem, ale nie dałbym rady. Jason"
 Przełknęłam głośno ślinę dyskretnie unosząc wzrok na przyjaciół, czy aby nikt z nich nie podglądał i nie odczytał sms'a, którego raczej żadne z nich nie powinno zobaczyć. Schowałam telefon do torebki zastanawiając się co w tej sytuacji zrobić. Powinnam mu odpisać? ale co? za dużo mam pytań do niego a za mało środków na telefonie.
-Muszę uciekać- Nathan uniósł się z miejsca całując mnie przelotnie w czubek głowy. Wszyscy spojrzeli na niego pytającym wzrokiem, chyba jedynie ja tak nie zareagowałam zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, że zostały mu jeszcze jakieś trzy może dwie lekcje. -Muszę coś załatwić- wytłumaczył się chłopak nie czekając na zbędne pytania po czym zniknął z naszego pola widzenia a reszta przyjaciół wróciła do rozmowy na poprzedni temat, w którym nawet nie byłam stanie zabrać głosu.

sobota, 11 sierpnia 2012

#28.


-I jak w domu? -zapytała Lex siadając na przeciwko mnie i Nate kiedy to właśnie wszyscy na stołówce zajadali się lunchem. Jak w domu? Oprócz tego, że ojciec gdy tylko wstałam kazał mi od razu wracać do domu po szkole, mama powiedziała, że nie zdąży dziś ugotować obiadu, więc liczy, że ja to zrobię. A kiedy poprosiłam o pieniądze na lunch Frank niemalże wybuchnął mi śmiechem w twarz pytając czy nawet funt mi nie został z pieniędzy, które kilka dni temu mi zostawili. Podsumowując, marzyłam o tym by w końcu iść do szkoły i zostać w niej jak najdłużej się da.
-Daje radę- uśmiechnęłam się do przyjaciółki, zaraz później przenosząc wzrok na chłopaka, który chyba jako jedyny wiedział jak na prawdę mają się sprawy, nie chciałam wszystkich przyjaciół obarczać moimi problemami, więc każdemu odpowiadałam to samo 'daje rade', 'jest całkiem dobrze', 'bywało gorzej' chociaż wcale tak nie było, teraz jest gorzej niż mogłoby być. Dzwonek rozbrzmiał się w całej szkole, wszyscy zaczęli ślimaczym tempem odchodzić od stolików, odkładać tace na miejsce i niechętnie kierując się w stronę stali. Pożegnałam się z Lex i Nathan'em udając się na biologię, jeden z przedmiotów, który przyprawiał mnie o dreszcze. Powodem tego był fakt, że moja grupa na biologi liczyła siedemnaście osób w tym dwie dziewczyny razem ze mną, ale pocieszał mnie fakt, że nauczyciel byl na prawdę przystojny i od początku byłam jego ulubienicą co mi się spodobało.
Weszłam do sali jak zwykle spóźniona. Zazwyczaj byłam punktualna, ale jeśli chodziło o szkołę to nie potrafiłam się tego trzymać. W klasie panował niezły chaos. Pan Smith rozdawał właśnie martwe żaby, przez co uczniowie robili się niemalże podnieceni z dzisiejszego zadania, ze mną było natomiast odwrotnie. Liczyłam na to, że będę mogła podzielić swoje obrzydzenie z Emily jednak dzisiejszego dnia nie przyszła do szkoły, więc nie pozostało mi nic innego jak próbować powstrzymać się od wymiotów.
-Abbie- uśmiechnął się nauczyciel, wyglądał na prawdę świetnie. Trzy dniowy zarost, którego chłopcy w tej szkole mogliby mu go pozazdrościć. Błękitny koszula w kratkę wciągnięta do czarnych spodni i do tego czarny krawat, potrafił podkreślić swoje największe atuty. -Dołącz do Luis'a- Smith uśmiechnął się po czym skinął głową na mojego przyjaciela, który niemalże zachwycony przyglądał się martwej żabie leżącej na ławce. Przełknęłam ślinę podchodząc do niego i próbując nie patrzeć się w dół, by to zielone stworzenie nie przykuło mojego wzroku.
-Pozwolisz, że dzisiaj będę nieco mniej aktywna w zajęciach- uśmiechnęłam się do Luis'a po czym spojrzał na żabę chcąc mieć pewność, że chłopak wie o co mi chodzi. On z szerokim uśmiechem pokiwał głową i zaczął rozcinać zwierze przez co naszła mnie ochota na zwrócenie mojego lunchu. Usiadłam na krześle wyciągając świeżo wypożyczoną książkę z biblioteki, jak zwykle romantyczne przez którą później kilka tygodni nie będę umiała się pozbierać i na każdym kroku będę porównywać moje życie do bohaterki książki.
-Abbie, możesz podejść na chwilkę- usłyszałam łagodny głos mojego nauczyciela dobiegający z drugiego końca klasy. Odłożyłam książkę na róg ławki po czym zeskoczyłam z dość wysokiego krzesła i udałam się do Pana Smith'a, albo jestem nienormalna albo im bliżej jestem nauczyciela tym bardziej gorąco mi się robi, nie wiem czy reagują na niego tak wszystkie dziewczyny czy po prostu ja mam bzika na punkcie- na moje oko -mężczyzny mającego coś koło 25-27 lat. Stanęłam na przeciwko biurka próbując się uśmiechnąc, co jak dla mnie wyszło na prawdę świetnie. -Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale grozi Ci na semestr jedynka.

-Jedynka? Jak to możliwe, mówiłaś, że lubisz biologię- chyba nauczyciela, chciałam sprostować, jednak wolałam tego nie przyznawać Nathan'owi bo mogłoby się to dla mnie na prawdę źle skończyć. Zatrzymałam się tuż przed moim domem i zaczęłam szukać kluczy w torebce, której jak zwykle było wszystko prócz tego czego szukałam. Uniosłam wzrok na mojego towarzysza widząc, że jest zmartwiony moją sytuacją z biologii, ale przecież poprawię, poza tym jestem pewna, że Pan Smith nie będzie w stanie wystawić mi jedynki, za bardzo mnie lubi.
-Poprawię, o nic się nie martw- pocałowałam chłopaka w usta po czym otworzyłam bramę zaraz później ją zatrzaskując i będąc przy drzwiach odwróciłam się do tyłu machając Nate'owi na pożegnanie. Posłałam mu ostatniego całusa i weszłam do środka będąc zaskoczona, że drzwi są otwarte. I po co marnowałam te minuty na szukanie kluczy, skoro i tak mi się nie przydały. Wracając do faktu otwartych drzwi, albo mama jednak wcześniej wróciła, albo ojciec czegoś zapomniał z pracy i po prostu po to przyjechał, albo ostatni kto wychodził z domu nie zamknął go. Pokierowałam się na górę rozglądając się ostrożnie na boki, nie będąc pewna czy w domu nie ma nikogo obcego, zanim ruszyłam ku schodom wzięłam z przedpokoju łyżkę do butów, nie wiem czy byłabym się w stanie nią obronić, ale w jednym filmie mężczyzna nieźle oberwał czymś takim, więc może i mnie się uda. Będąc na górze ujrzałam uchylone drzwi w moim pokoju, wzięłam głęboki oddech i nie czekając dłużej pchnęłam drzwi wskakując do pokoju z wyciągniętą przed siebie łyżką. W pomieszczeniu nie było złodzieja, mordercy czy gwałciciela, na moim łózku siedział brat, na którego twarzy pojawiła się lekka mina zdziwienia zaraz później zmierzył mnie wzrokiem jak totalną psychopatkę.
-Dobrze się czujesz? -uśmiechnął się szeroko co odwzajemniłam rzucając gdzieś w kąt moje niedoszłe narzędzie zbrodni.
-Co Ty tutaj robisz? -podeszłam do Tommy'ego rzucając się w jego ramiona i ściskając go najmocniej jak tylko potrafiłam. Domyśliłam się, że przyjechał on przez rodziców, którzy za pewne po skończonej przez nich imprezie zadzwonili do niego i poprosiliby w wolnej chwili zajrzał i obbadał sprawę co do mojego zachowania, gdyż sami nie potrafią sobie ze mną poradzić a to właśnie z bratem najlepiej się dogaduję.
-Słyszałem o imprezie, w niezłe gówno się wpakowałaś- Tommy pokiwał głową opierając się o ściane a nogi kładąc na niewielką nocną szafkę za co miałam ochotę go palnąć jednak powstrzymałam się od bycia niegościnną. Może to dziwne, ale na prawdę dobrze się dogadywałam z moim bratem, jeszcze mieszkając w Polsce wszyscy zazdrościli mi takiego kontaktu z nim. Miałam pełno znajomych, którzy posiadali starsze rodzeństwo i żadne z nich nie potrafiło tak się dogadywać z nimi jak ja z Tommy'm. Wiadomo bywały dni kiedy się kłóciliśmy, kiedy mieliśmy się ochotę pozabijać, ale to zdarzało się bardzo rzadko, a nasza kłótnia zawsze kończyła się przeprosinami i gorącym uściskiem.
-Przepraszam, że nie przyjechałam- usiadłam po turecku na łóżku wlepiając wzrok w telefon, który zawsze obracałam w rękach w sytuacja kiedy było mi za bardzo wstyd by spojrzeć rozmówcy w twarz.
-Tu nie chodzi o mnie Abbie-brat nachyli się by móc zobaczyć moją twarz. Wiedziałam, że się o mnie martwi, zawsze to robił. Nawet kiedy wychodziłam na imprezy kazał mi na siebie uważać i nie robić żadnych głupstw, a kiedy już się w coś wpakowałam dzwoniłam do niego a on po mnie przyjeżdżał później kryjąc mnie przed rodzicami. -Tu chodzi o rodziców, na prawdę się na Tobie zawiedli- nie musiał tego mówić, zdawałam sobie z tego sprawę, niestety czasu nie mogę cofnąć, jedyne co mogę zrobić to postarać się odzyskać ich zaufanie,co może nie być wcale takie łatwe do zrobienia. Jestem jedynie nastolatką, która w życiu popałnili jeszcze nie jeden głupi błąd, którego będzie żałować przez długi okres, muszę się z tym nauczyć żyć, ale inni też powinni postarać się to zrozumieć, szczególnie moi rodzice, którzy w moim wieku nie należeli do najgrzeczniejszych. Weźmy mojego ojca, do dwudziestego drugiego roku życia mieszkał w Londynie, gdzie przyjechała moja mama na wakacje ze swoim narzeczonym. Poznała mojego ojca zakochali się, jak mówią od pierwszego wejrzenia. Moja matka zostawiła swojego narzeczonego i wraz z Frank'iego wyjechała do Polski gdzie się pobrali. Kiedy mój ojciec miał dwadzieścia dwa lata, a mama dziewiętnaście urodził się mój brat, a po czterech latach ja. Wracając do ich życia kiedy jeszcze się nie poznali i mieli po szesnaście -siedemnaście lat. Mój ojciec na swoje szesnaste urodziny zrobił sobie tatuaż na ramieniu, wytatuował sobie orła, rozumiecie? Orła, który jak się okazało nic dla niego nie znaczył. Na swoje siedemnaste urodziny przebił sobie ucho i wargę, a na osiemnaste kupił sobie motor i zaczął brać udział w nielegalnych wyścigach przez co trafił do więzienia i gdyby nie dziadek, który wpłacił kaucje zostałby tam jeszcze przez kilka lat. A moja mama? w moim wieku uciekła z domu ze swoim chłopakiem, wszyscy jej szukali, nawet policja. Wytatuowała sobie na plecach jego imię, czego do dziś nie rozumiem, na szczęście kiedy poznała mojego ojca usunęła ten tatuaż laserowo, dzięki Bogu. Więc przepraszam bardzo, ja zrobiłam jedną głupią imprezę i rodzice już robią wielkie HALO? -Wiesz, że zginęło kilka rzeczy?
-Co? Jakich rzeczy? -uniosłam wzrok nie bardzo wiedząc o co chodzi. Rodzice nic mi nie wspominali, że coś zostało skradzione. Może dlatego, że wcale z nimi nie rozmawiałam od czasu kiedy zostawili mnie samą.
-Wazon z dużego pokoju, ten który stał na komodzie, jego resztki znalezione zostały taty szufladzie na bieliznę. -Tommy zaczął wymieniać kilka rzeczy, o których nie miałam bladego pojęcia. Fakt nie dużo przebywałam w salonie, ale żeby nie wiedzieć co tam jest to chyba przesada, powinnam zdecydowanie częściej przesiadywać w domu. -A najgorsze jest to, że zginął również pierścionek po babci- gdy to usłyszałam uniosłam się z miejsca łapiąc się za głowę. Tego już za dużo, rozumiem jakiś głupi wazon, jakąś lampę z ikei, ale pierścionek? Jest on na prawdę wyjątkowy, przechodził od z pokolenia na pokolenie, zaczęło się od mojej prapraprababci jak dobrze pamiętam, każda kobieta w rodzinie na swoje osiemnaste urodziny dostawała go a później przekazywała go swojej córce i przeze mnie ta tradycja ma dobiec końca? Bo ktoś musiał ukraść akurat to.

-Mogłabym Pana prosić o małą przysługę? -Tommy wrócił do Liverpool'u wczoraj wieczorem, jak szybko przyjechał tak szybko wrócił, był zaledwie kilka godzin w Londynie po to by się ze mną zobaczyć i jak się domyślam postawić mnie do pionu. Wczorajszej nocy nie umiałam zasnąć, myślałam, zastanawiałam i głowiłam się, jak odzyskać pierścionek. Nie posiadałam nawet żadnego jego zdjęcia by móc popytać ludzi czy go widzieli, by móc wstawić zdjęcie na facebook'a czy na twitter'a. Dlatego właśnie z samego rana udałam się do pracowni biologicznej gdzie zastałam Pana Smith'a, dlaczego akurat on? Na szkolnym korytarzu roi się od jego prac, więc pomyślałam, że jak opiszę mu go to postara się go narysować żeby choć odrobinę przypominał od pierścionek należący do mojej mamy.
-Słucham Cię? -nauczyciel siedział przy biurku oderwał się od sprawdzania kartkówek, akurat z mojej grupy już chciałam go pytać czy dostałam coś lepszego niż jedynkę, jednak właśnie zdałam sobie sprawę po co tak na prawdę przyszłam.
-Byłby Pan w stanie narysować, naszkicować czy namalować, jak Pan woli, mi to na prawdę obojętne po prostu bardzo mi na tym zależy, a mianowicie zaginął pierścionek mojej mamy, jest on na prawdę cenny dla naszej rodziny przechodzi on z pokolenia na pokolenie a przez moją głupotę, czego nigdy sobie nie wybaczę...
-Pomogę Ci Abbie- Pan Smith przerwał mi, za co powinnam całować go po stopach bo zaczynałam gubić się we własnych słowach. Złapał mnie potworny ślinotok, nie zdarzało mi się to często, zazwyczaj wtedy kiedy za bardzo się denerwowałam, a właśnie teraz był takie moment. A tak w ogóle, czy on się zgodził? Czy nauczyciel własnie powiedział, że mi pozwoli?
-Jezu, na prawdę? -złączyłam moje dłonie krzyżując palce, przez co wyglądałam jakbym się modliła. -Dziękuję, na prawdę dziękuję. -zaczęłam kierować się do wyjścia, jednak po chwili usłyszałam kolejny raz głos nauczyciela.
-Abbie, ale zdajesz sobie sprawę, że ja nie wiem jak ten pierścionek wygląda i nie bardzo wiem od czego zacząć? -odwróciłam się widząc na Pana Smith buzi szeroki uśmiech, to był nauczyciel, który często, na prawdę często się uśmiechał, zazwyczaj ze swoich żartów, z których potrafiła śmiać się cała grupa, z wyjątkiem Matt'a, dla którego nic nie było nigdy śmieszne.
-Faktycznie, opiszę go Panu, mogę nawet teraz- już chciałam się za to zabrać, jednak przerwał mi dzwonek dobiegający z korytarza. Westchnęłam pod nosem wzruszając beznamiętnie ramionami. -To może na następnej przerwie? -spojrzałam na nauczyciela, który pokiwał głową. Uśmiechnęłam się i ruszylam ku wyjściu, jednak Smith po raz kolejny nie pozwolił mi na opuszczenie tej sali.
-Abbie, w zamian za to, proszę Cię, żebyś zaczęła chodzić na dodatkowe zajęcia, wiesz, że masz nie najlepszą sytuację. -jego głos był na prawdę łagodny a w głębi serca czułam, że jest on nauczycielem, któremu zależy żebym zdała do nastepnej klasy. Uśmiechnęłam się pod nosem po czym odwróciłam się do mężczyzny kiwając głową jako gest, że zgadzam się i opuściłam pomieszczenie jak najszybciej udając się do klasy, w której zaczęła się już matematyka.

















Znowu dodaję po stu latach, jestem ciekawa czy ktoś w ogóle to przeczyta, mam nadzieję, że tak i że się spodoba :)