niedziela, 27 listopada 2011

#26.



Nie wiem, która mogła być godzina kiedy w domu rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Właśnie stałam w samej bieliźnie przed garderobą i próbowałam wybrać odpowiedni strój na dzisiejszy dzień. Złapałam za ręcznik, którym owinęłam się i zbiegłam po schodach, krzycząc na całe gardło, że już idę. Gdy dobiegłam do drzwi nawet nie pomyślałam o tym by sprawdzić przez judasz, kto o tej porze dobija się do mojego domu. A gdyby tak to był złodziej? Nie byłabym w stanie się obronić, jestem tylko niewinną dziewczyną na dodatek nie do końca ubraną a w domu na pewno znalazło by się wiele cennych rzeczy. Albo gdyby był to gwałciciel? Wtedy byłoby jeszcze gorzej, nikt by mnie nie uratował bo nawet by nie słyszał mojego pisku, gdyż o tej porze zazwyczaj w sąsiednim domu nikogo nie ma. Jednak na szczęścia za drzwiami stał Toby, uśmiechnął się mierząc mnie wzrokiem i zabawnie poruszając brwiami.
-Ja to jednak wiem kiedy wpaść- mrugnął do mnie oczkiem, poprawiając skrzynię, którą trzymał w rękach. Wiedziałam, że przyjaciele przyniosą alkohol, ale czy Toby przypadkiem nie przesadza? Cała skrzynia piwa i jeszcze inne trunki, które trzyma w siatce w drugiej ręce. 
-Dlaczego jesteś tak wcześnie? -stałam u progu drzwi zupełnie nie zwracając uwagi na to, że kilku chłopaków właśnie zatrzymało się po drugiej stronie ulicy i wpatrują się we mnie jak w obraz krzycząc coś, albo do mnie albo do siebie nawzajem. 
-Pomyślałem, że wpadnę wcześniej i Ci pomogę. -wyszczerzył swoje zęby obracając się i gdy ujrzał chłopaków nie czekał dłużej tylko wepchał mnie do środka i zatrzasnął za nami drzwi.
-Daj mi pięc minut, ubiorę się i do Ciebie zejdę.- zaczęłam wycofywać się w stronę schodów, kiedy chłopak zmierzał do kuchni. Wbiegłam po schodach i zamknęłam się w pokoju wiedząc, że teraz podejmę najszybszą decyzję w moim życiu, decyzję co do stroju oczywiście. Wyciągnęłam z garderoby jeansowe krótkie spodenki i czarną, luźną koronkową bluzkę z długiej rękawem a do tego ubrałam czarne zakolanówki. Może nie był to odpowiedni strój na tą porę roku, jednak nie planowałam dzisiaj nigdzie wychodzić z domu a w pomieszczeniu jest dość wysoka temperatura. Zbiegłam po schodach i gdy dotarłam do kuchni na blacie leżało już wszystko co było potrzebne dzisiejszego dnia, oczywiście 3/4 blatu zajmował alkohol. Jedzenia też była masa, widocznie chłopak musiał coś jeszcze ze sobą przynieść, ponieważ ja nie przypominam sobie bym na zakupach kupiła tego aż tyle.
-Po co tyle tego wszystkiego? -spojrzałam na chłopaka, który był zbyt skoncentrowany na liczeniu butelek piwa. -Nie za dużo tego alkoholu? -zadałam kolejne pytanie przyglądając się temu wszystkiemu, to nie było na sześć osób, a na trzydzieści.  
-Za dużo? -chłopak zaśmiał się przenosząc wzrok na mnie po czym podszedł do mnie i objał mnie ramieniem. -Obawiam się, że może braknąć.
-Żartujesz?
-No wiesz, nigdy nie wiadomo ile osób zdecyduje się przyjść- słysząc to niemal zakrztusiłam się własną śliną. Zrzuciłam z ramion rękę chłopaka po czym odsunęłam się krok i spojrzałam prosto na niego.
 -Co masz na myśli? 
-Zrobiłem wydarzenie na facebook'u i pozapraszałem kilka osób- Toby uśmiechnął się, jak to miał w zwyczaju po czym zabrał się za segregowanie jedzenia. -Myślisz, że ktoś jeszcze lubi octowe chipsy? Bo planowałem zostawić je tylko dla siebie. Pokręciłam tylko głową i szybkim krokiem udałam się do salonu, gdzie na stole leżał mój laptop. Otworzyłam go i pierwsze co to weszłam na facebook'a, nawet nie sprawdziłam nowości co zazwyczaj robiłam w pierwszej kolejności, od razu wzięłam się za szukanie wydarzenia na temat imprezy w moim domu. Szukanie było bardzo łatwe gdyż akurat ktoś z moich znajomych dołączył do tego. Klinkęłam i widząc liczbę osób, która zamierza przyjść niemal się przeraziłam. 
-Kilka osób?- krzyknęłam, nie wierząc własnym oczom. W informacjach było napisane wszystko od deski do deski. Toby nie oszędził sobie oczywiście podkreślenia by brać swój alkohol i inne przydatne rzeczy, a na samym dole zamieszczony był adres mojego domu. - Sto czternaście osób?- zaczęłam zjeżdżać trochę niżej i czytać komentarze zostawiane przez osoby, których nie znałam nawet z widzenia. Zaczęłam czytać komentarze, których było sporo i co chwile dodawane zostawały kolejne. 


"Zapowiada się odjechana impreza" 


"To będzie domówka roku, załatwiłem wszystko co najlepsze" 


"Już nie mogę się doczekać, na pewno będzie głośno po tej imprezie" 


Po kilku przeczytanych komentarzach wolałam oszędzić swoich nerwów. U progu salonu zjawił się Toby z paczką pringelsów w ręce, niemalże uszy mu się trzęsły gdy kolejny chips lądował w jego buzi. Miałam ochotę teraz skoczyć na niego i go rozszarpać za to co zrobił i to jeszcze bez mojego pozwolenia. Ale co by mi to dało? Ludzie i tak by przyszli i tak, imprezy nie zdążę już odwołać gdyż dokładnie za 30 minut zaczną schodzić się przeróżne osoby, które za pewne pierwszy i ostatni raz będę wiedzieć na oczy. Zakneblowanie się w domu też nie jest rozwiązaniem gdyż wiem, że jak będą chciei to i tak wejdą, choćby mieli wybić okna. 
-Co jest? -chłopak usiadł obok mnie przyglądając się ekranowi od laptopa. 
-Sto czternaście osób, rozumiesz? -wskazałam chłopakowi palcem liczbę osób która ma przyjść na moją imprezę, a raczej imprezę Toby'ego gdyż to on ją zorganizował i to on pozapraszał te wszystkie osoby. 
-O cholerka- chłopak nie mógł usiedzieć na miejscu, nosiło go z radości, której niestety ja nie mogłam podzielić. 
-Oni mi zdemolują dom!-krzyknęłam na chłopaka, który z zapałem czytał komentarze i zupełnie nie zwracał uwagi na moją osobę, chcąc to zmienić zamknęłam mu laptopa przed nosem. 
-Spokojnie, to będzie najlepsza impreza jaką mogłaś sobie wyobrazić.- chłopak poklepał mnie po plecach z szerokim uśmiechem na twarzy, który akurat w tym momencie denerwował mnie najbardziej. Wiedziałam, że to co on mówi to nie jest prawda, gdyż to w moim domu ma się odbyć impreza, na którą napaliło się tyle osób. Kiedy ja powinnam być w Liverpool, a tutaj proszę, urządzam sobie bez zgody rodziców imprezę, na którą wybiera się tyle osób, że nawet sobie nie potrafię tego wyobrazić. 
-Toby kurwa, nie przesadzasz przypadkiem? -odsunęłam się od niego i teraz dopiero doszło do chłopaka, że na prawdę jestem wściekła. -To jest mój dom i to ja decyduję co w nim się będzie robić, a Ty jak gdyby nigdy nic spraszasz sobie znajomych i zamierzasz zrobić z tego domówkę, za którą później wszyscy Cie będą uwielbiać. -nie potrafiłam opanować tonu mojego głos, to coraz bardziej przypominało wrzask. W środku mnie się gotowało, miałam ochotę zacząć krzyczeć i pozrzucać wszystko ze stolika, który stał tuż obok mnie. Usłyszałam tylko jak chłopak przełyka ślinę i zaraz później zabiera się do odpowiedzi, jednak szybko zamknął buzię i wstał z kanapy. Krążąc w kółko, jakby szukał w głowie jakiegoś idealnego rozwiązania tej sytuacji.
-Przepraszam Cię, masz rację to było głupie z mojej strony. -chłopak zatrzymał się i wlepił wzrok w moją osobę.- ale co ja mogę teraz zrobić? - Toby usiadł na skraju kanapy na której spoczywałam.
-Odwołaj to jakoś.- wzruszyłam ramionami odsuwając się kawałek by mój towarzysz mógł wygodnie spocząć i by wspólnie wymyślić coś by odwołać nieplanowaną przeze mnie imprezę.
-Wiesz, że to jest nie możliwe?- te słowa mnie zdenerwowały jeszcze bardziej, jednak wiedziałam, że to powie, gdyż taka była prawda a ja zdawałam sobie z tego sprawę. Dokładnie za pół godziny zaczną się schodzić osoby, a my bezradnie siedzimy i główkujemy się jak to tego nie dopuścić. Jednak co może zrobić dwójka głupich siedemnastolatków w takiej sytuacji. 
-Niestety wiem. -przełknęłam głośno ślinę wstając z kanapy i okrążając stół.- Trudno -westchnęłam zamykając laptopa i chowając go do jednej z szaf. -Odbędzie się ta impreza, jednak jeśli coś zginie z mojego domu Ty będziesz za to odpowiedzialny.








-Lex w końcu jesteś- rzuciłam się w ramiona przyjaciółki, kiedy własnie przechodziłam z salonu do kuchni. Przez dom przewijała się masa ludzi, których większości nie znałam, dlatego obecność dziewczyny tak mnie ucieszyła. Od dwóch godzin chodzę po domu i obserwuję jak ludzie się zachowują. Oczywiście Toby gdzieś przepadł, tylko raz pomógł mi gdy jakiś koleś zaczął wymiotować prosto na dywan w salonie, wyprowadziliśmy go i ślad po nim zaginął. Do Nathan'a dzwoniłam chyba z dziesięc razy, jednak on ani razu nie raczył odebrać. Aaron gdzieś zabawia się z jakimiś laskami, ostrzegłam go, że ma nie robić niczego niedozwolonego w moim domu gdyż źle się to dla niego skończy, oczywiście liczę na to, że wział sobie moje słowa do serca. Luis nie przyszedł gdyż wyjechał gdzieś z rodziną z czego nie jestem zadowolona ponieważ to on mógłby być osobą, która towarzyszyła by mi dzisiejszego dnia. -Widziałaś Nate'a? 
-Dzwoniłam do niego z godzinę temu to mówił, że już u Ciebie jest. -dziewczyna zdziwiła się i chyba dopiero po fakcie ugryzła się w język. W mojej głowie zaczęły krążyć dziwne myśli, nie znałam aż tak dobrze Nathan'a i nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, jednak w tej chwili zabrakło mi jakiejkolwiek ochoty na bawienie się. Pokiwałam głową ze zrozumieniem i przeprosiłam przyjaciółkę tłumacząc się, że muszę kogoś znaleźć. Wyminęłam ją i zaczęłam przeciskać się przez grupkę ludzi, która stała w przejściu do kuchni. Gdy już się do niej docisnełam ujrzałam mojego chłopaka rozmawiającego z jakiś kolesiem, który dał mu pieniądze a ten w zamian za to wręczył mu woreczek z białym proszkiem. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę, wiedziałam, że Nate bierze narkotyki, gdyż widziałam to już nie raz, jednak od pewnego czasu tego nie robił i byłam przekonana, że przestał, a tutaj takie coś, na dodatek w moim domu. Kiedy chłopak od niego odszedł podeszłam do Nate i złapałam go za bluzę ciągnąc go na bok by nikt nie przysłuchiwał się naszej rozmowie. 
-Co to miało być?- skinęłam głową na oddalającą się postać. 
-Co? -albo udawał, że nie wie o co chodzi, albo nie uważał tego za coś dziwnego. Stał wyluzowany zupełnie nie przejmując się zdarzeniem, które miało przed chwilą miejsce i które spowodowało, że w środku mnie aż się gotowało.
-Jak to co?-wybuchnęłam nie potrafiąc opanować wszystkich swoich emocji.- Sprzedajesz narkotyki w moim domu! -krzyknęłam na niego i rozglądnęłam się dookoła sprawdzając czy nikt przypadkiem tego nie usłyszał, nie potrzebnie się denerwowałam, nawet jedna osoba nie zwróciła na to uwagi. 
-Muszę jakoś zarabiać.- wysyczał mierząc mnie wzrokiem po czym przysunął się do mnie i musnął moje usta.
-Rób co chcesz, ale nie w moim domu.- odepchnęłam go i od nowa zaczęłam się przedzierać. W domu było niemalże siwo od dymu papierosowego, na podłodze walały się puszki i buletki od przeróżnych trunków. Co chwile spotykałam kogoś kto ledwo utrzymywał się na nogach i zaczynał zwierzać mi się ze swoicj problemów. Nagle zapragnęłam zapaść się pod ziemię i wyjść z niej dopiero jutro, byłam na tyle wkurzona, że zdołałabym teraz naskoczyć na każdego. Zachowanie Nate doprowadziło mnie do takiego stopnia, że nagle przestałam myśleć o tym, że mogą zdemolować mi dom, że Toby miał pilnować porządku a on w tym czasie zniknął gdzieś i ślad po nim zaginął. Kiedy przedarłam się przez tłum podchaczając się przy tym i prawie lądując na podłodze ujrzałam dobrze znaną mi osobę, której w tym momencie i w tym miejscu się nie spodziewałam. 
-Co... -zawahałam się przełykając slinę i próbując się uśmiechnąć- Co Ty tu robisz? 
-Witaj- to była Mary. Stała oparta o ścianę z papierosem w ręku, wyzywająco ubrana jak i pomalowana. Na jej buzi ukazał się cwaniacki uśmiech, którego muszę przyznać z reką na sercu się wystraszyłam. Zaśmiała się kpiąco odpychając się od ściany i przysuwając się do mnie. -Co ja tu robię? Wyobaź sobie, że doszła do mnie plotka na temat tego, że jesteś z moim chłopakiem, oczywiście nie uwierzyłam dopóki nie zobaczyłam tego na własne oczy. -zaciągnęła się papierosem a cały dym wypuściła mi prosto w twarz. To nie była ta sama Mary, którą znałam, była zupełnie inna.
-Mary to nie tak. -próbowałam się bronić, jednak ona weszła mi w zdanie. 
-Nie chcę Cię słuchać, jesteś zwykłą szmatą, która wskakuje każdemu do łóżka, mając chłopaka, który z utęsknieniem czeka na nią.- zaśmiała mi się prosto w twarz. -Jaki on musi być głupi, że nie zauważa tego jaka dziwka z jego dziewczyny. -po tych słowach nie wytrzymałam i rzuciłam się za dziewczynę drapiąc ją w ramiona. Miałam ochotę wydrapać jej oczy, jednak ona była zbyt silna bym dała sobie radę, złapała mnie za włosy. Obie piszczałyśmy z bólu aż w pewnym momencie poczułam jak ktoś łapie mnie za biodra i pociąga w swoją stronę.
-Uspokójcie się!- był to dobrze znany mi, jak i Mary głos, głos który dział jak lekarstwo- Nate. Odsunął mnie po czym podszedł krok do przodu, tak bym stała za nim i by dziewczyna nie rzuciła się na mnie. - Mary, co Ty tu robisz? -głos chłopaka drżał, jednak był nadzwyczaj łagodny, co dziwne, gdyż nie była to wymarzona sytuacja. 
-Jak mogłeś, jesteś cholernym dupkiem, nic nie wartym. A ja Cię kochałam, wszystko robiłam z myślą o Tobie- dziewczyna rzuciła się na niego z pięściami a on jedynie chwycił ją za nadgarski popychając się w stronę ściany. 
-To Ty odeszłaś, nic nie mówiąc, co miałem zrobić? Czekać na Ciebie całą wieczność? Myślisz, że jak się czułem? -wykrzyczał jej prosto w twarz, dziewczynie napłynęły łzy do oczy, a ja stałam i patrzyłam się na przebieg akcji zupełnie nie widząc co powinnam zrobić, jak się zachować, ani co powiedzieć. Dziewczyna wychyliła się i spojrzała na mnie ze łzami w oczach, które z czasem zaczęły jej wypływać spływając po policzku. 
-Nie powiedziałaś mu, siedziałaś cicho i czekałaś tylko na to aż o mnie zapomni, tak? -dziewczyna pokręciła głową i w tym momencie i moje oczy napełniły się łzami. Nate odwrócił się patrząc na mnie a zaraz później powrócił do postaci dziewczyny. Puścił jej ręce, odchodząć od niej na krok. 
-Czego mi nie powiedziała? -nie chciałam tego słuchać, nie chciałam tu być.Wiedziałam, że wszystko się niszczy, że Nate mnie znienawidzi, że Mary ma ochotę mnie zabić, jednak moje ciało było zbyt ciężkie, nie potrafiłam poruszyć nogami. 
-Mówiłam jej, że jadę przemyśleć, że wrócę, bo Cię kocham, a ona... -dziewczyna nie wytrzymała i wybuchnęła płaczem po czym wyminęła chłopaka podchodząc do mnie. -To jeszcze nie koniec. 
Nathan podszedł do sciany i oparł się o nią czołem, wiedziałam, że jest wkurzony, że nie potrafi wytrzymać ze złości, że ma ochotę roznieść wszystko i wszystkich do okoła. Odwrócił się opierając się plecami o spoglądając na mnie. 
-To prawda? -nie byłam w stanie nic odpowiedzieć, nic zrobić. To co Mary powiedziała to oczywiście była prawda, ale co ja mogłam teraz zrobić? Czułam, że wszystko się psuje, że nagle całe to życie w Londynie staje się najgorszym okresem mojego krótkiego istnienia, że nagle wszystko traci sens. Spuściłam jedynie wzrok, a Nate wyminął mnie kierując się schodami ku górze. Nie mogłam tego tak zostawić, musiałam coś zrobić, to wszystko nie mogło się tak skończyć. Choćby miał mnie nienawidzić, chciałam ostatni raz z nim porozmawiać, powiedzieć mu dlaczego go nie poinformowałam o rozmowie z Mary. Zapewnić go, że to wszystko było dla jego dobra. Ruszyłam z miejsca krzycząc na całe gardło jego imie, jednak on nawet nie reagował, ludzie schodzili mi z drogi rozglądając się za nami. Nathan wszedł do pokoju przed nosem zatrzaskując mi drzwi,w  które prawie wleciałam. Stanęłam przed nimi biorąc głęboki oddech i naciskając klamkę. Weszłam do środka widząc postać chłopaka stojącą przed oknem i opierającą się o parapet. Zamknęłam za sobą drzwi, nabierając w sobie siły na wyduszenie z siebie chociaż jednego sensownego zdania. 
-To nie tak jak myślisz. -wyszeptałam. Zero reakcji z jego strony. Zaczęłam małymi krokami podchodzić do niego, im byłam coraz bliżej tym bardziej pargnęłam paść mu w ramiona, powiedzieć jak bardzo mi na nim zależy. - Po prostu..- chwila zawahania, gdyż zobaczyłam jak się obraca po mału w moją stronę. Patrzył na mnie tymi wielkimi brązowymi oczami, nie był to ten wzrok, którym obdażał mnie codziennie. Był on pełen smutku i żalu. - Nie chciałam żebyś cierpiał, żebyś zamartwiał się i każdego dnia zastanawiał dlaczego Cię zostawiła, a mówiła, że Cię kocha. Wolałam żebyś zapomniał, a przynajmniej pogodził się z tym, żebyś nie obwiniał się, że coś źle zrobiłeś. -przerwałam kiedy podeszłam do niego już na odległość metra. Zastanowiłam się przez moment nad moimi słowami, które nie miały nawet odrobiny sensu. Mówiłam tylko by mówić, by chłopak w końcu zrozumiał, że zawsze zależało  mi na jego szczęściu, na jego jak i na pozostałej grupie przyjaciół. - Myślałam, że tak będzie lepiej.- już się odwracałam by odejść, chciałam się poddać, zostawić go a później do końca życia żałować wszystkiego co zrobiłam, jednak Nate mi na to nie pozwolił. Złapał mnie za ręke i przyciągnął do siebie obejmując mnie swoimi ramionami. W tym momencie dostałam drugą szansę, szansę na lepsze jutro, pojutrze i na lepsze chwile w moim życiu. Słyszałam jak jego serce bije, moje też nie dawało o sobie zapomnieć, dzisiejszego dnia miało różne wahania, co chwile przyśpieszało. Chłopak odsunął się spoglądając w moje tęczówki i obejmując moją twarz dłońmi. Musnął moje usta, które jeszcze drżały z emocji. Nasz pocałunek przeobrażał się w coraz bardziej namiętniejszy. Zaczęliśmy się cofać do tyłu i kiedy poczułam za sobą łóżko opadłam na nie delikatnie a chłopak zaraz za mną, przykrywając mnie swoim ciałem. Czułam się wspaniale, pragnęłam żeby ten moment trwał wiecznie, kiedy jesteśmy tak blisko siebie i kiedy czuję się bezpieczna w jego ramionach. Jego dłonie mogą swobodnie błądzić po moim ciele a usta wpijać się w moje. W tym czasie nic mi zupełnie nie przeszkadza, nawet fakt, że jesteśmy w pokoju gościnnym gdzie łóżko jest przeznaczone dla dziecka w wieku dziesięciu lat. Muzyka gra głośno, że ledwo słychać własne myśli, a do pokoju w każdej chwili może ktoś wparować, jednak zupełnie nie miałam głowy by martwić się takimi drobiazgami, dopóki drzwi do pokoju się nie otworzyły. Odwróciłam tylko głowę, kiedy Nate właśnie całował moją szyję i niemalże zamarłam. Poczułam ból na całym ciele, dreszcze okryły moją skórę, nie potrafiłam się poruszyć nawet najdrobniejszą częścią mojego ciała byłam jak w paraliżu, a to wszystko dzięki osobie, którą zobaczyłam w drzwiach. 

czwartek, 24 listopada 2011

#25.



Budzik jak zwykle musiał wyrwać mnie ze wspaniałego snu, przez co miałam ochotę po prostu wziąć go i wyrzucić przez okno, póki nie doszło do mnie, że moim budzikiem jest mój telefon komórkowy i od razu wyrzuciłam tą myśl z mojej głowy. Nacisnęłam na ślepo jeden guzik na telefonie i dźwięk mojej ulubionej piosenki przestał roznosić się po powierzchni pokoju. Przeciągnęłam się i po chwili zmuszona byłam do wyjścia z łóżka. Wsunęłam stopy w pluszowe kapcie i zaspana chcąc udać się do mojej łazienki ujrzałam niewielką kartkę pod drzwiami od pokoju.


" Nie pożegnałem się ponieważ zbyt smacznie spałaś, widzimy się w sobotę. Trzymaj się. T"


Uśmiechnęłam się sama do siebie po czym odłożyłam papierek na szafkę i pokierowałam się do łazienki. Pierwsze co spojrzałam do łóżka i musiałam przyznać, że nie wyglądam najlepiej, ale to nic dziwnego. Od kąd mieszkam w Londynie, spotykają mnie rzeczy, przez które nie mogę się skoncentrować na własnym wyglądzie. Chodzę byle jak pomalowana, co dziennie związuję włosy w niedbałego koka i nawet przestałam się dobrze ubierać, może czas to zmienić? Tak, to najlepszy czas by poprawić to co jeszcze miesiąc temu było idealne, chyba powinnam zacząc od zmycia wczorajszego makijażu. Bez zastanowienia zamoczyłam twarz w ciepłej wodzie, a kiedy wszystko z niej spłynęło nałożyłam krem nawilżający. Pozostawiając go na kilka minut by cera choć trochę się poprawiła narzuciłam na siebie szlafrok i wyszłam z pokoju zbiegając po schodach. Zorientowałam się, że w domu nikogo nie było, weszłam do kuchni gdzie na stole leżała kolejna wiadomość do mnie.


"W sobotę o 8 masz pociąg prosto do Liverpool'u. Tu masz pieniądze. "


Podniosłam kartkę gniotąc ją w ręce, nie miałam najmniejszej ochoty na kolejny wyjazd, co chwile gdzieś jeździłam, a ja teraz pragnęłam posiedzieć w jednym miejscu, zakilmatyzować się w końcu w tym mieście, którego jeszcze prawie w ogóle nie znam. Wzięłam ze sobą pieniądze, które zostawili mi rodzice po czym wróciłam do pokoju. Zajrzałam do garderoby, z której wyciągnęłam leginsy szaro czarne we wzory i długi czarny sweter. Wygodnie i przynajmniej wyglądałam porządnie. Od chyba tygodnia nie zmieniałam spodni, jakoś w ogóle mi to nie przeszkadzało, co teraz uważam za dzwine. Wślizgnęłam stopy w czarne trampki converse i przeglądając się w lustrze, stwierdziłam, że wyglądam lepiej niż mogłam sobie wyobrazić. Wróciłam do łazienki i zrobiłam staranny makijaż rozpuszczając moje długie brązowe włosy.






-Cudownie dziś wyglądasz- poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu i całuje w szyje odgarniając kosmyki moich włosów. Odwróciłam się do chłopaka i widząc jego wygląd aż musiałam z zaskoczenia pomrugać kilkakrotnie oczami.
-Gorzej z Tobą- nie chciałam być nie miła, jednak to była prawda. -Widzę, że wczorajsza impreza u Toby'go udała się w stu procentach-uśmiechnęłam się do chłopaka, poprawiając mu stojące włosy, z którymi na tą chwilę nie dało się zrobić porządku.
-Powiedzmy-to chyba dziwne ,że im więcej spędzam czasu z Nate'm tym bardziej go uwielbiam, po dłuższej chwili muszę stwierdzić, że to nie jest dziwne, a raczej normalne i w zasadzie dobrze, że się tak dzieje. Na dzień dzisiejszy jest on najbliższym mi chłopakiem, rozumie mnie jak mało kto i ma wspaniałe poczucie humoru, przez który bardzo sobie punktuje. Mam nadzieję, że za kilka lat będę tak samo myśleć, że będziemy razem po sam grób, na początku tego nie pragnęłam, ale teraz gdy patrzę na jego uśmiech, na jego niedbałą fryzurę, to dochodzi do mnie, że jest on tylko mój i, że żadna dziewczyna nie ma prawa go dotknąć. - Abbie- w końcu dostrzegłam dłoń, która migała mi przed oczami. Potrząsnęłam głową próbując się ocknąć i powróciłam wzrokiem do mojego towarzysza. -Pytałem się co robimy dzisiaj po lekcjach- właśnie siedzieliśmy na jednym z parapetów szkolnych. Obserwowałam wszystkich uczniów jak i nauczycieli, większośc widziałam pierwszy raz, ale nie zaskoczyło mnie to,gdyż nie często siedziałam na przerwach w szkole a ona wcale nie należała do tych najmniejszych.
-Coś wymyślimy, po za tym jestem dzisiaj sama w domu tak więc -urwałam i spojrzałam na chłopaka poruszając brawiami po czym przysunęłam się do niego i nachyliłam do jego ucha. -Możesz wpaść na noc.
-Jesteście słodcy, ale dzwonek na lekcje już był -kiedy usłyszałam głos dobiegający zza moich pleców odwróciłam się powoli z zaciśniętymi oczami. Tą charakterystyczną barwę głosu można rozpoznać wszędzie,nie  był to nikt inny jak zastępna dyrektora. Oboje z Nate'em uśmiechnęliśmy się i zerwaliśmy się z miejsca. Moja klasa była na samym końcu korytarza, nawet nie zauważyłam kiedy mój towarzysz zniknął, za pewne wszedł już do swojej sali. Kiedy weszłam do klasy wszystkie wzroki skierowane zostały w moją stronę. Luis jedynie klepnął się w czoło, jednak ja nie potrafiłam odczytać jego gestu, ale widocznie to miała być jakaś wiadomość dla mnie. Spojrzałam na nauczycielkę, która zmierzyła mnie złowrogim wzrokiem.
-Proszę, kolejne spóźnienie, chyba będziesz musiała wybrać się do dyryktora.






-I co powiedział?-krzyknął Nathan z salonu, kiedy stałam w kuchni i próbowałam wymyślić coś na obiad.
-Że jeszcze jedno spóźnienie bądź ucieczka i będzie kontaktował się z rodzicami. -wyciągnęłam z lodówki lasagne, nie przepadałam za tym daniem, jednak nie wypada gościa poczęstować kanapką z serkiem topionym jak to mam w zwyczaju jeść na obiad, kolejce czy też śniadanie. Przeczytałam dokładnie na ile minut trzeba wstawić do piekarnika po czym uczyniłam to ustawiając na wyznaczoną temperaturę. Wyszłam z kuchni i kiedy pojawiłam się w salonie Nate siedział na kanapie ze stopami na stole a na nogach trzymał mojego laptopa bacznie się mu przyglądając. - Co robisz? -skierowałam pytanie do chłopaka i zaczęłam kręcić się po pomieszczeniu w poszukiwaniu pilota do telewizora. Chłopak nie odpowiedział mi tylko odłożył sprzęt na stół. Odwróciłam laptopa tak by móc zobaczyć co tam ujrzał, jednak ja tam nie widziałam nic interesującego czy też zaskakującego, był to po prostu mój profil na facebook'u, na którym prawie nic się nie działo od kilku tygodni. Jedynie kilka zaproszeń, wiadomości i powiedomień, których jak zwykle nie mam czasu sprawdzić.
-Rozmawiałaś z tym- chłopak uniósł brew po czym nachylił się nad stołem i odwrócił w swoją stronę laptopa dokładnie coś czytając.- Z Filipem? - spodziewałam się w końcu usłyszeć to pytanie, jednak nie teraz, nie w chwili gdy chciałam żeby wszystko wyglądało tak idealnie. Usiadłam na skraju jednej ze skórzanych kanap po czym wlepiłam wzrok w podłogę, zastanawiając się jak odpowiednio dobrać słowa, by nie zabrzmiało to tak, że nie jestem zdecydowana, tylko po prostu, że obawiam się tej rozmowy. Przełknęłam głośno ślinę i zdałam sobie sprawę, że to wcale nie jest takie łatwe, jak niektórym mogłoby się wydawać. Od początku wiedziałam, że zerwanie z Filipem będzie trudne, na pewno będzie domagał się wyjaśnień, a kiedy je usłyszy znienawidzi mnie a wraz z nim wszyscy znajomi z Polski, tak więc juz nigdy nie będę miała tam po co wracać. Nawet mój rodzony brat pytał mnie, czy związek z Nathan'em jest tego wszystkiego wart. Czy na prawdę jestem zdecydowana kończyć coś co trwa tak długo, rezygnować z dużej ilości zawsze wiernych mi przyjaciół, dla jednego chłopaka, który jak to Tommy twierdzi, zawrócił mi w głowie na kilka tygodnii. Może to dziwne, ale czuję, że to nie jest zauroczenie, to może być coś więcej co może trwać dłużej niż się spodziewam. A co do przyjaciół z Polski, to raczej oni pierwsi podjeli decyzję nie kontaktowania się, od kąd wyjechałam odezwała się do mnie dwa razy najlepsza przyjaciółka, z którą rozmowa nie trwała dłużej niż piętnaście minut i raz odezwał się przyjaciel, z którym przyjaźniłam się od podstawówki, a celem jego rozmowy ze mną było pochwalenie się, że jakaś dziewczyna zwróciła na niego uwagę, nawet nie pamiętam jak ona miała na imię.
-Zrobię to w najbliższym czasie- spojrzałam na chłopaka, który raczej nie był ustatyskcjonowany tą odpowiedzią, jednak na tę chwilę musiało mu to wystarczyć.- Obiecuję.
-Nie obiecuj jeśli nie jesteś tego pewna.- odrzekł chłopak i sięgnął po jedną z poduszek, którą położył sobie pod głowę.
-Jestem pewna, ponieważ chcę to zrobić, ale.. -zawahałam się błądząc wzrokiem po pokoju. Nawet dojrzałam pilot w miejscu gdzie przed chwilą znajdowała się poduszka, którą chłopak przygarnął.- ale to jest trudne.
-W porządku, rozumiem. -Nate pokiwał głową ze zrozumieniem, a przynajmniej ja tak to odebrałam, gdyż po chwili na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Z tej napiętej sytuacji wyrwał mnie głos dochodzący z pierkarnika sygnalizował on skończoną pracę. Wstałam z miejsca i od razu pokierowałam się do kuchni i otworzyłam piekarnik, z którego wydobyła się gorąca para, aż odsunęłam się na bezpieczną odległość. Podeszłam ponownie i wsadziłam ręcę by wyciągnąć potrawę i gdy tylko za to złapałam od razu odrzuciłam to na miejsce pisząc ze strachu. To nie było dobre posunięcie, dopiero po fakcie doszło do mnie, ze kto mądry wkłada ręce i zamierza wyciągnąc nagrzane jedzenie gołymi rękami. Do kuchni wbiegł chłopak patrząc na mnie a zaraz później na piekarnik.
-Nic Ci nie jest? -podszedł do mnie łapiąc mnie za nadgarski, moje dłonie było czerwone, a chłopak nic nie mówiąc pokierował się wraz ze mną do zlewu i wsadził moje dłonie pod kran włączając zimną wodę. -Chłodź je, a ja się tym zajmę. -uśmiechnął się po czym rozglądnął się po kuchni i gdy dostrzegł rękawice sięgnął po nie i ubrał na dłonie delikatnie wyciągając lasagne i kładąc je na blat.






-Na pewno chcesz oglądać akurat ten film? -około piętnastu minut wybierałam film, który będzie i mi i Nathan'owi pasował, było wiele propozycji z mojej strony i na wszystkie słyszałam te same słowa "może coś innego" albo " to już widziałem". Przy ostatnim zaproponowanym przeze mnie filmie odpowiedział to samo, jednak ja już się zdenerwowałam i rzuciłam wszystkie filmy na stół dając mu wolną rękę do wyboru. A to wcale nie jest łatwe znaleźć w tak wielkiej stercie filmów ten jeden jedyny, który będzie obojgu odpowiadał. Więc chłopak mi uległ i sięgnął po płytę, którą ostatnią mu zaproponowałam, czyli Paranormal activity. Od kilku miesięcy zabierałam się do tego by obejrzeć ten film, ponieważ na jego temat słyszałam same pozytywne komantarze, a minowicie, że jest najstraszniejszym horrorem, a ja właśnie tego szukałam. Uwielbiałam oglądać tego typu filmy, mieszkając w Polsce co tydzień wraz z moją najlepszą przyjaciółką spotykałyśmy się albo u mnie albo u niej, robiłyśmy wielką miskę popcornu i kładłyśmy się na łóżku z zapełem oglądając horror, który przez cały tydzień szukałyśmy w internecie, a , że większość horrorów została już przez nas oglądnięta musiałyśmy przekopać wszystkie możliwe strony aż w końcu znalazłyśmy to czego szukałyśmy.
-Jeśli się boisz możemy zdecydować się na jakąś kreskówkę.- zaśmiałam się wchodząc pod ciepłą kołdrę. Sięgnęłam po miskę z popcornem, która leżała na stoliku i położyłam ją na łóżku.
-Po prostu nie chcę później słyszeć, że nie potrafisz zasnąć bo.. -chłopak przerwał swoją wypowiedź i obrócił pudełko z płyty po czym przeczytał wszystko co znajdowało się z tyłu i powrócił do kontunuacji - boisz się, że ktoś nawiedzi Twój dom. -posłał mi szczery uśmiech, który ja tylko zignorowałam. Wsadził płytę do odtwarzacza dvd i zgasił światło po ciemku kierując się w stronę łóżka. Kiedy znalazł się tuż obok mnie nacisnął guzik play na pilocie.




Nie wiem która godzina była kiedy obudziłam się za pierwszym razem, ale na dworze już się rozjaśniało, czyli było może po piątej. Nate smacznie spał obok mnie, pogładziłam go po nagich plecach, wcale nie mają zamiaru go budzić, no, może przez głowe przeszła mi myśl jak to by było fajnie gdyby się obudził. Wyłączyłam jedynie telewizor, po czym przypomniałam sobie kilka scen z filmu i na moim ciele aż ze strachu pojawiły się dreszcze. Faktycznie, jeszcze nigdy nie widziałam tak okropnego filmu, ze strachu ściskałam aż kołdrę w dłoniach, co chwilę się nią zakrywając. Spojrzałam na mojego towarzysza, który uśmiechał się przez sen. Wtuliłam się w jego tors po czym zamknęłam oczy i nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudził mnie zapach, który dostawał się do mojego nosa od kilku minut. Przeciągnęłam się otwierając oczy i szukajac wzrokiem Nathan'a, ujrzałam go za szklanymi drzwiami prowadzącymi na balkon. Stał on przodem do barierki o którą opierał się rękoma w samych spodniach, z których jak zwykle wystawały mu bokserki i  co chwile zaciągał się papierosem. Wyszłam z łóżka i pokierowałam się na balkon, na który padały właśnie promienie listopadowego słońca. Podeszłam do chłopaka przytulając się do niego od tyłu. Nate odwrócił się wyrzucając przez balkon papierosa .
-Obudziłem Cię? -chłopak wychylił się by móc na mnie spojrzeć.
-Może w połowie się do tego przyczyniłeś, ale tym lepiej, nie chcę przespać całej soboty.- musnęłam jego usta po czym weszłam do środka. To nie był najlepszy pomysł, stanie na balkonie w krótkich spodenkach i bluzce na ramiączka, kiedy na dworze wieje silny wiatr i nawet piękne słońce nic nie pomaga. Chłopak usadł się za mną i gdy tylko wszedł do pokoju sięgnął po swoją koszulę w kartkę i ubrał na siebie zapinając guziki.
-Będę leciał, muszę coś załatwić. -podszedł do mnie i pocałował mnie kończąc zapinanie guzików.




Kiedy chłopak wyszedł, posprzątałam dom, który aż się prosił bym to zrobiła. Poszłam do łazienki z chęcią zrobienia sobie odświeżającej kąpieli. Odkręciłam kurek z ciepłą wodą i wrzuciłam do wanny kilka kulek do kąpieli. Zapaliłam pare świeczek, które zawsze stoją w łazience i nie czekając weszłam do środka zanurzając się w wodzie, która wciąz leciała z kranu. Przymrużyłam oczy pozwalając sobie na chwilę relaksu. Myślałam o wszystkim, o całym moim życiu, które w krótkim czasie uległo tak wielkiej zmianie. O moich planach na dzisiejszy dzień, na jutrzejszy i na całe życie. Co do dzisiejszego dnia... Moi rodzice za pewnie myślą, że siedzę teraz w pociągu i zmierzam ku Liverpool, jednak ja nie miałam najmniejszej ochoty na oglądanie ich obrażonych twarzy, na wyjaśnianie im dlaczego jest tak a nie inaczej, nie miałam ochoty wyciągać pierwsza do nich rękę. Chciałam spędzić te dwa dni bez nich, przemyśleć sobie kilka spraw związanych z moim już zupełnie innym życiu niż tym, które prowadziłam trzy lata temu. I uwierzyć, że za dwa dni ono znowu ulegnie pewnym zmianom, wprowadzą się do mnie dwie zupełnie obce dziewczyny, no, może nie tak zupełnie obce, jednak wcale tego nie chcę, a mimo wszystko będę musiała przez cały miesiąc dzielić z nimi kuchnię, salon a najgorsze jest to, że jedna z nich będzie uczęszczała ze mną to szkoły, i kto wie czy po raz drugi nie zrujnuje mi życia. Sięgnęłam po telefon i napisałam sms'a.


"Moi rodzice wyjechali na weekend, wpadaj do mnie o 18"


Wysłałam go do Aaron'a, Toby'go, Lex, Luis'a no i Nathan'a. Wiedziałam, że moja lodówka świeci pustką a jeśli zamierzam zrobić imprezę to należy to zmienić. Rodzice zostawili pieniądze na bilet, a ja zamierzam wykorzystać je zupełnie na inny cel.