czwartek, 29 września 2011

#20.

Pokręciłam tylko głową nie będąc w stanie nic z siebie wydobyć, żadnego, nawet najmniej sensownego dźwięku, czułam tylko jak ręce pocą mi się z nerwów, a na dodatek trzymam w nich gorącą kawę, która im w tym pomaga. Czułam się okropnie, widząc w jakiej sytuacji teraz jestem a za razem zdając sobie sprawę, że teraz w świetle Nathan’a jestem dziewczyną, która wszystkim wskakuje do łóżka, zupełnie zapominając o tym, że kilkaset kilometrów dalej, czeka na nią chłopak, który oddałby za nią życie, a ona nawet nie potrafi tego docenić. Po krótkiej ciszy mój towarzysz wrócił na swoje miejsce, siadając bokiem by mieć na mnie dobry widok, po czym chwycił jedną z moich dłoni i objął ją swoimi. Przyznam, że jeszcze tego mi brakowało, nie dość, że moje ręce zostały ogrzane przez kawę, są całe spocone to jeszcze drżą.
-Powiedz mi jeśli to co się wydarzyło nic dla Ciebie nie znaczy- spojrzał mi w oczy, czego najbardziej się bałam i jeszcze zadał pytanie, którego się spodziewałam, ale nie sądziłam, że dojdzie do tego tak szybko, że w przeciągu kilku sekund będę musiała wymyśleć sensową odpowiedź, która za razem będzie szła w parze z prawdą. –No powiedz, wystarczy, że to powiesz, a ja odczepię się od Ciebie raz na zawsze- przygryzłam wargę, kiedy wypowiedział kolejne słowa, kiedy tak bardzo nalegał bym przyznała się do prawdy. – Chyba wiem, co oznacza to milczenie. –westchnął pod nosem, próbując się uśmiechnąć, jednak w żaden sposób mu się to nie udało. Puścił moją dłoń unosząc się z ławki i ostatni raz mierząc mnie wzrokiem po czym napięcie odwrócił się i zaczął kierować się w stronę hotelu, z którego wyszliśmy razem. Odprowadziłam wzrokiem jego ciało, szedł tak spokojnie, mimo tego, że wiedziałam, że w środku się gotuje ze złości, że ma ochotę zawrócić i wykrzyczeć mi prosto w twarz co o mnie sądzi, jednak mimo wszystko nie zrobił tego. Kiedy tylko zakręcił i straciłam go z pola widzenia skuliłam nogi pod brodę obejmując je rękoma i przymrużając delikatnie oczy. W głowie miałam natłok niepotrzebnych a za razem niezbędnych myśli, roiło się od bezsensownych pytań, na które nikt nie będzie wstanie mi odpowiedzieć. Większość myśli oczywiście związana była z Nathan’em i Filipem, kilkanaście razy pojawiało się w mojej głowie to samo pytanie „Co powinnam zrobić?”.
-Abbie- z moich myśli wyrwał mnie czyjś głos dochodzący z góry. Uniosłam głowę i dostrzegłam Toby’ego stojącego nade mną, który po chwili zajął miejsce obok. –Co tu robisz sama? Wszyscy są na ognisku- uśmiechnął się biorąc kubek z kawą, który stał obok mnie i upił z niego kilka łyków, które wcale nie potrafiły poprawić mi humoru, jak kiedyś.
-Wyszłam na spacer- uśmiechnęłam się do chłopaka, nie chcąc po sobie nic poznać, wiedziałam, że nie będzie zadawał niepotrzebnych pytań, to nie był typ człowieka, który interesował się życiem innych, żył z dnia na dzień i nie przejmował się niepotrzebnymi rzeczami. Wstał z ławki wyciągając dłoń w moim kierunku, na którą przeniosłam wzrok. –Chodź, nie będziesz siedzieć tu sama.- położyłam dłoń na jego, uśmiechając się szeroko. Była to osoba, która nawet jeśli nie zrobiła nic wielkiego, to potrafiła doprowadzić do uśmiechu na mojej twarzy. Miałam do Toby’ego jakieś szczególne zaufanie, wiedziałam, że jest on szczery i nigdy na nikogo nie powie złego słowa, choćby nie wiadomo co ta osoba zrobiła. A za razem potrafił bronić swoich przyjaciół, zrobiłby dla nich wszystko. –A tak w ogóle to widziałaś może Nathan’a? – chłopak spojrzał na mnie kiedy oboje kierowaliśmy się na teren hotelu, gdzie organizowane było ognisko dla naszej szkoły. Nie odpowiedziałam na pytanie chłopaka, tylko pokręciłam przecząco głową. Kiedy doszliśmy na miejsce, pierwsze co to chciałam znaleźć Lex, co wcale nie było łatwym zadaniem biorąc pod uwagę, że jest masa uczniów a w ciemności wszyscy wyglądając tak samo. Jedyne kogo dojrzałam to Luis’a z kilkoma chłopakami, który smażyli kiełbaski, trzymając je na długich patykach tuż nad ogniem. Nie chciałam im przeszkadzać, widziałam, że Luis czuje się w ich towarzystwie bardzo dobrze, a moja osoba może tylko wszystko zepsuć. Później dostrzegłam Aaron’a do którego właśnie podchodził Toby wraz z kilkoma chłopakami, których nawet nie kojarzyłam, jeden z nich wyciągnął coś z kieszeni dyskretnie wsuwając to w dłoń Toby’ego, jedynie mogłam domyślić się co to było, jednak nie powinnam się w to wtrącać, to nie moja sprawa. Po krótkiej chwili dostrzegłam Lex, która siedziała z innymi osobami przy stole i kiedy tylko mnie dostrzegła od razu zaczęła machać i wykrzykiwać moje imię. Pokręciłam głową, próbując dać jej do zrozumienia, że nie mam ochoty przebywać w tak licznym towarzystwie i chyba dobrze zrozumiała moją wiadomość bo zaprzestała tych czynności i uniosła się z miejsca kierując się w moją stronę.
-Gdzie byłaś? –stanęła naprzeciwko mnie. Czuć od niej było alkohol, co wcale mnie nie zdziwiło, za pewne większość zgromadzonych tutaj osób było już po zażyciu jakiegokolwiek trunku.
-Przeszłam się po okolicy- uśmiechnęłam się, wiedząc, że nie potrzebnie się tłumaczę ponieważ przyjaciółka przestała mnie słuchać, już wtedy kiedy brałam głęboki oddech i szykowałam się do odpowiedzi.
-Chodź do nas- skinęła głową na grupkę nastolatków, których nie do końca kojarzyłam, znałam może kilka osób, które uczęszczały ze mną na zajęcia.
-Nie, wiesz pójdę do pokoju, nie mam ochoty dzisiaj na siedzenie w towarzystwie- uśmiechnęłam się do dziewczyny, po czym wyminęłam ją gładząc wcześniej po ramieniu. Przeciskałam się przez tłum ludzi, by w końcu dojść do hotelu, w którym jak sądzę nie było nawet jednej żywej duszy. Jak słyszałam to tutaj na wycieczkach najlepiej jest w nocy, kiedy wszyscy mogą robić co chcą, a ja akurat dzisiaj nie mogę z tego skorzystać gdyż mój humor mógłby popsuć całą zabawę. Kiedy w końcu doszłam do budynku, który był moim celem, pchnęłam wielkie drzwi i znalazłam się w środku podchodząc do recepcji i prosząc o klucz do danego pokoju. Młody mężczyzna wręczył mi bez żadnych problemów to o co prosiłam po czym udałam się do windy, którą pojechałam na drugie piętro. Szłam wzdłuż korytarza i kiedy ujrzałam drzwi do pokoju Nathan’a zatrzymałam się przy nich. Nagle chciałam w nie zapukać, chciałam ujrzeć w nich chłopaka i powiedzieć mu co czuję, że tak naprawdę w jakimś stopniu nie żałuję tego co się stało. Nate był osobą, która bardzo dobrze mnie rozumiała, z którą spędziłam wspaniale czas. Jako jedyny potrafił mnie wysłuchać a później dać mi kilka dobrych rad, a za razem potrafił mnie denerwować jak nikt inny później słodko się tłumacząc. Rozśmieszał mnie swoim zachowaniem, do którego inni byli już przyzwyczajeni. Podsumowując był to wyjątkowy chłopak i chyba najbardziej lubiłam go ze wszystkich przyjaciół, jednak nie wiedziałam czy jest on dla mnie kimś więcej niż przyjacielem. Filipa znałam dłużej, wiedziałam o nim więcej, ale za razem był on dalej, nie mógł mnie przytulać kiedy tego potrzebowałam, nie mogłam patrzeć na jego uśmiech kiedy tylko chciałam, był zbyt daleko. Nagle drzwi od pokoju się otworzyły a ja cofnęłam się o krok. U progu stanął jakiś chłopak, najprawdopodobniej kolega z klasy Nate, uśmiechnął się do mnie.
-Szukasz kogoś albo czegoś konkretnego? –chłopak zmierzył mnie wzrokiem i nagle za jego plecami pojawił się Nathan, który gdy tylko mnie zobaczył odwrócił się i oddalił się, że nawet nie mogłam go widzieć. Pokręciłam tylko głową po czym udałam się wzdłuż korytarza. Kiedy doszłam do drzwi od mojego pokoju odwróciłam się by spojrzeć czy drzwi od pokoju przed którym przed chwilą stałam są nadal otwarte. Jednak tak nie było, na końcu korytarza dostrzegłam jedynie oddalającą się postać chłopaka, który otworzył mi drzwi.

Jakieś hałasy wyrwały mnie ze snu, ktoś znajdował się w moim pokoju. Uchyliłam powieki, w pierwszej chwili mój obraz był rozmazany i nie mogłam rozpoznać postaci, która przemieszcza się po pokoju. Dopiero po chwili rozpoznałam Nathan’a, który na rękach trzymał Lex. Zerwałam się z łóżka podchodząc do obojga przyjaciół, kiedy chłopak właśnie kładł ją na łóżko i nagrywał kołdrą.
-Co jej jest? – usiadłam obok przyjaciółki, która jęczała pod nosem, najwyraźniej z bólu, a raczej z tego powodu, że dostarczyła do swojego organizmu za dużo alkoholu, którego czuć było od niej na kilometr.
-To co widzisz, jest pijana. – chłopak nachylił się nad przyjaciółką po czym podciągnął jej kołdrę wyżej i poprawił jej opadające kosmyki włosów. – Jakby co to wiesz gdzie jest toaleta. –szepnął do dziewczyny, spoglądając kątem oka na mnie. Nie trwało to długo, ponieważ po chwili drzwi od pokoju zamykały się dzięki niemu. Zostawił mnie samą z pijaną przyjaciółką, która aż wyje z bólu, widocznie musiała pomieszać narkotyki z alkoholem.
-Będziesz wymiotować? – spojrzałam na przyjaciółkę, która tylko zerwała się z łóżka i popędziła do łazienki. Wróciłam na swoje miejsce zdając sobie sprawy, że i tak w niczym jej nie jestem w stanie pomóc. Po kilku minutach, a raczej kilkunastu pojawiła się z powrotem, wślizgując się do swojego łóżka.
-Lepiej? –spytałam a ona tylko pokiwała głową i odwróciła się w stronę ściany momentalnie zasypiają, mi nie pozostało nic innego jak pójście w jej ślady. Jednak oczywiście nie umiałam szybko zasnąć, gdyż miałam kolejny tego dnia natłok myśli, które nie pozwoliły mi na oddaniu się w objęcia Morfeusza.


-Otwórzcie te pieprzone drzwi! –ktoś od nieustannie dobijał się do naszego pokoju, kąpiąc w drzwi z całych sił. Spojrzałam na przyjaciółkę, która wciąż spała po czym zwlokłam się z łóżka rzucając krótkie „już idę” . Otworzyłam drzwi i nie patrząc nawet kto to jest, powróciłam na miejsce nakrywając się po uszy kołdrą i odwracając się plecami do drzwi, tak aby nikt nie przeszkadzał mi w kontynuacji snu.
-Abbie wstawaj- poczułam szturchanie w ramie, był to Luis, nie wiem, czego ode mnie chciał, ale ja nie zamierzałam dawać za wygraną. Mój organizm pragnie jeszcze kilku godzin snu, nie jest na tyle wypoczęty by cały dzień być w ruchu.

sobota, 10 września 2011

#19.

-Tato pamiętasz o mojej szkolnej wycieczce do Birmingham? -weszłam do kuchni, gdzie ojciec właśnie gotował jeden ze swoich specjałów czyli spaghetti, którego tak bardzo nienawidziłam. Frank pokręcił jedynie głową, nie przenosząc nawet na mnie wzroku, tylko czekając na więcej informacji, które miałby mu przypomnieć sytuację kiedy go o czymkolwiek informowałam. Oczywiście o wyciecze przypomniałam sobie dopiero wczoraj, a wcześniej nie wspominałam rodzicom, bo nie miałam kiedy. -Okey, zapomniałam Ci powiedzieć, ale do jutra trzeba wpłacać pieniądze- wskoczyłam na blat, jednak widząc jakim wzrokiem mierzy mnie mój ojciec od razu z niego zeskoczyłam opierając się o niego. 

-A kiedy jest ta wycieczka? -mieszał sos, który wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć w powietrze dlatego wolałam się odsunąć na bezpieczną odległość.

-Jutro- zacisnęłam mocno usta i przymrużyłam oczy, czekając na najgorsze. Jedyne co zdołałam dojrzeć to jego zniesmaczoną minę kiedy próbował swojego specjału.

-Ile?- zaczął dodawać jakieś składniki do sosu, którego ja na tą chwilę bym nie wzięła do buzi.

-100 funtów, z tym, że muszę jeszcze jakoś wytrzymać te trzy dni to po moich obliczeniach wyszło, że potrzebuję 200 funtów. -uśmiechnęłam się do niej, a ojciec jedynie skinął głową na portfel, który leżał na szafce, niedaleko mnie. Ucałował jego policzek, po czym wzięłam odliczoną sumę z jego portfela i powędrowałam na górę do swojego pokoju. Na wycieczkę jadą wszystkie pierwsze klasy, a było ich trzy, więc po moich skromnych obliczeniach nastolatków powinno być koło siedemdziesięciu, z tym, że pewnie dużo osób nie będzie jechać. Z mojej nielicznej grupki znajomych na szczęście jadą wszyscy, nie wiem czy ta wycieczka to najlepszy pomysł, jednak strach pomyśleć, że miałabym trzy dni siedzieć w domu, zamiast dobrze bawić się ze znajomymi.







-Klasa dziennikarska i artystyczna do pierwszego autobusu, reszta do drugiego- krzyknął dyrektor szkoły. Młody, przystojny Włoch o imieniu Carlo, którego każdy uczeń uwielbiał. Przeklęłam pod nosem, wiedząc, że będę z Nate'em w autobusie. Od dwóch dni nie zamieniłam z nim ani jednego słowa, jednak pocieszał mnie fakt, że będzie taki ktoś jak Lex i, że będę mogła przynajmniej z kimś porozmawiać a nie siedzieć z głową w oknie. Pokierowaliśmy się do autokaru, w którym większość miejsc była już zajęta. Naprzodzie siedzieli kujony, którzy muszą rozmawiać z nauczycielami podczas drogi. Z tyłu siedziały jakieś laski, które aż z wrażenia piszczały, jednak nie wiem czym się tak jarały. Więc nam nie pozostało nic innego jak usiąść, pośrodku. Usiadłam przy oknie, obok mnie Lex, a za nami Luis z Nathan'em. Gdy ruszyliśmy Lex, zaczęła mi odpowiadać o chłopaku, którego poznała ostatnio na imprezie, opisywała jego wygląd z każdym, nawet najdrobniejszym szczegółem, słuchałam ją tylko jedynym uchem, a drugim przysłuchiwałam się rozmowie dziewczyn przed nami. Nie wiem dokładnie o czym rozmawiały, ale chciałam to wiedzieć, gdyż z jednej z ust padło imię Abbie i obie się odwróciły mierząc mnie wzrokiem.

-Abbie, słuchasz mnie? -dziewczyna pomachała mi rękom przed oczami, na co ja nawet nie zareagowałam, dopiero kiedy szturchnęłam mnie w ramie oprzytomniałam.

-Przepraszam, jestem zmęczona -uśmiechnęłam się delikatnie widząc kątem oka Nate'a, który wpatruje się we mnie zupełnie nie słuchając Luis'a, który ma tak wiele mu do powiedzenia. Po chwili obok siedzenia Lex ujrzałam postać Nathan'a i już wiedziałam, że powinnam się bać. Dziewczyna odwróciła się mierząc chłopaka wzrokiem.

-Lex, zamienimy się na chwile miejscami? -przełknęłam głośno ślinę, próbując się porozumieć z przyjaciółką, jednak było za późno bo  dziewczyna z szerokim uśmiechem wstała z miejsca i zajęła siedzenie dalej, tuż obok Luis'a. Kiedy Nate spoczął na fotelu ja jedynie odwróciłam głowę w stronę okna, nie chciałam z nim rozmawiać, a tym bardziej nie w autokarze, gdzie przed nami siedzą dziewczyny, które mają idealnie wytężony słucha a za nami dwójka przyjaciół w tym jedno z nich zupełnie nie wie o tym co się wydarzyło.

-Chciałbym z Tobą porozmawiać- wyszeptał chłopak, odwróciłam głowę w jego stronę.

-Teraz? -parsknęłam pod nosem, mierząc złowrogim wzrokiem dwie dziewczyny, które odwróciły się gdy tylko usłyszały głos Nathan'a.

-Raczej nie.- nie brzmiało to zbyt pewnie, jednak wiedziałam, że mój towarzysz zdaje sobie sprawę, że to nie jest najlepsza pora i miejsce na rozmowę.  Uśmiechnęłam się tylko po czym założyłam słuchawki na uszy i przymrużyłam oczy chcąc odpłynąć i poddać się w objęcia Morfeusza.







-Biorę łóżko przy oknie!- krzyknęłam wbiegając do pokoju a tuż za mną moja towarzyszka Lex. Rzuciłam się na łóżko, widząc, że dziewczyna robi to samo, tylko na łóżko po drugiej stronie. Luis i jakiś niby nasz kolega z klasy, którego ani trochę nie kojarzyłam pomogli mi i Lex z naszymi bagażami i kiedy wnieśli je do naszego pokoju zaraz poźniej ślad po nich zaginął.

-W nocy jest impreza, na którą oczywiście idziemy po kryjomu- usłyszałam głos przyjaciółki, która zawzięcie szukała czegoś w swojej walizce. Westchnęłam głośno, widząc jak kończą się moje imprezy.

-Chyba zostanę w hotelu, nie mam ochoty na imprezy- wywróciłam oczami podnosząc się z łóżka i wyciągając z walizki książkę, która uniosłam  ku górze- Zostanę z tym- uśmiechnęłam się do Lex, wiedziałam, że nie będzie mnie przekonywać, nie była typem człowieka, która za wszelką cenę chciał postawić na swoim.

-Wiesz co- zaczęła dziewczyna, która rozejrzała się po pokoju w celu upewnienia się, że na pewno jesteśmy w nim same po czym zajęła miejsce tuż obok mnie. -Dzwoniła do mnie wczoraj Mary- powiedziała szeptem, a moje serce zaczęło wariować nie wiadomo dlaczego. Może dlatego, że przespałam się z jej chłopakiem, a wcześniej zwierzała mi się jak bardzo go kocha. - Jest w Irlandii u ojca, zostaje tam do końca liceum- przygryzłam dolną wargę i nerwowa zaczęłam strzelać palcami u dłoni. -Co Ci?- Lex spojrzała na mnie, już chciałam jej powiedzieć wszystko, czułam, że powinnam to zrobić, powinnam się wygadać ludziom, którym ufam, jednak wiedziałam, że to nie jest dobry pomysł. Mary jest jej bliższa niż ja, osoba, którą zna kilka tygodni.

-Pójdę się przejść- uśmiechnęłam się wstając z łóżka i wychodząc z pokoju. Kiedy tylko zamknęłam za sobą drzwi od razu ześlizgnęłam się po ścianie, chowając głowę w kolanach. Przed oczami pojawiały mi się poszczególne obrazy z nocy, w której zdradziłam Filipa, zaraz później przypomniała mi się po raz kolejny w przeciągu pięciu minut rozmowa z Mary, kiedy płakała mi nad uchem, zadając masę pytań a następnego dnia zniknęła. Później dzień w wesołym miasteczku, spędzony z Nate'em.

-Abbie- usłyszałam łagodny głos dochodzący z góry. Był to Nathan, rozpoznam ten głos wszędzie i jego czerwone conversy. Uniosłam głowę, mierząc go wcześniej wzrokiem. Kucnął przede mną kładąc swoje dłonie na moich kolanach. -Dobrze się czujesz? -zacisnęłam usta, próbując nie wybuchnąć płaczem, ostatnimi czasami wychodziło mi to. Co chwile zbierało mi się na płacz, czy jechałam metrem, czy jadłam obiad z rodziną, czy też siedziałam na lekcji. Miałam ochotę płakać cały dzień. -Wstań z podłogi- chłopak złapał mnie za dłonie i pomógł mi się podnieść z ziemi. Oparłam się o ścianę czując, że nogi same mi się uginają. -Chodź- uśmiechnął się pod nosem obejmując mnie swoim męskim ramieniem ruszył w stronę długiego korytarzu.





-Cafe latte?- zapytał Nate, kiedy właśnie zatrzymaliśmy się przed starbucks’em, do którego szliśmy może z dziesięć minut. W drodze, żadne z nas nie wydusiło z siebie nawet jednego słowa, zupełnie nic. Słyszałam jedynie jego ciężki oddech, którego jeszcze nigdy tak dokładnie nie słyszałem. Nawet samochody nie była w stanie tego zagłuszyć, a może to dlatego, że szliśmy objęci, zupełnie nie przejmując się tym, że na ulicy spotykamy wiele osób z naszej szkoły, którzy również wybrali się na spacer po okolicy. Słysząc pytanie chłopaka pokiwałam głową po czym usiadłam na pobliskiej ławce.

-Cafe latte dla Ciebie- wyciągnął kawę w moim kierunku a ja podziękowałam mu uśmiechem od razu zamaczając usta w ciepłym napoju. Nate usiadł obok mnie ze swoim kubkiem kawy po czym zsunął się delikatnie na ławce kładąc głowę na oparciu i przyglądając mi się kiedy to właśnie piana od kawy zostawia ślad tuż nad moimi wargami. - Jesteś na mnie zła?- odwróciłam się delikatnie tak by móc usiąść na ławce po turecku po czym położyłam kawę tuż obok mnie.

-Oczywiście, że nie- pokręciłam głową, próbując się uśmiechnąć, jednak nie wyszło to tak jak chciałam. - Po prostu to co się stało diametralnie przewróciło mój świat do góry nogami- spojrzałam na chłopaka a zaraz później przeniosłam wzrok na swoje dłonie, w których zaczęłam przewracać telefon, wcześniej wyciągając go z kieszeni od bluzy.

-Rozumiem, ale czy nie moglibyśmy spróbować? Dać sobie szanse? - uniósł się, przysuwając się bliżej mnie i kładąc dłoń na moim kolanie, które zaczął gładzić opuszkiem kciuka. Przełknęłam głośno ślinę, miałabym zakończyć związek z Filipem i dać szansę Nathan'owi? Z jednej strony chciałabym tego, wiedziałam, że prędzej czy później będę musiała Filipowi powiedzieć prawdę, a wtedy to już będzie koniec, ale czy chciałam robić to teraz? Lubię Nate'a nawet bardzo, ale czy na tyle by rezygnować z prawdziwej miłości?

-A co z Filipem? -spojrzałam na chłopaka, na którego twarzy pojawiło się zmieszanie- A Mary?

-Mary odeszła, nie ma już jej i nigdy nie będzie- chłopak odwrócił się raczej zdenerwowany tym, że wspomniałam o osobie, którą darzył ogromnym uczuciem. -A kim jest Filip? -jego wzrok powrócił na moją twarz, a mi momentalnie zrobiło się gorąco. Czy on? Nathan Berck nie wie, że mam chłopaka? Że jestem w nim po uszy zakochana, a przynajmniej tak mi się wydaje. Przełknęłam głośno ślinę, on na prawdę nie wiedział. Zacisnęłam mocno usta nie potrafiąc wydusić z siebie ani jednego sensownego zdania. -Zadałem Ci pytanie- pochylił się by móc spojrzeć w moje oczy, które w tym momencie były skupione na czymś zupełnie innym.

-To mój chłopak- wyszeptałam, i nagle zrozumiałam, że to zdanie przyszło mi z trudem, jakbym wcale nie chciała się do tego przyznawać, jakbym oddaliła się z Filipem na odległość, której nawet nie można policzyć, jakby było ona wielka, przed góry, morze, lasy i wszystko dookoła, jakbym miała się już z nim więcej nie zobaczyć.

-Wow- pomrugał kilkukrotnie oczami, niedowierzając w moje słowa, które raczej zdziwiły go bo aż wyprostował się a zaraz później wstał z ławki i zaczął nerwowo krążyć z jednego punku do drugiego i tak w kółko. - Wie o tym co się wydarzyło?