czwartek, 29 września 2011

#20.

Pokręciłam tylko głową nie będąc w stanie nic z siebie wydobyć, żadnego, nawet najmniej sensownego dźwięku, czułam tylko jak ręce pocą mi się z nerwów, a na dodatek trzymam w nich gorącą kawę, która im w tym pomaga. Czułam się okropnie, widząc w jakiej sytuacji teraz jestem a za razem zdając sobie sprawę, że teraz w świetle Nathan’a jestem dziewczyną, która wszystkim wskakuje do łóżka, zupełnie zapominając o tym, że kilkaset kilometrów dalej, czeka na nią chłopak, który oddałby za nią życie, a ona nawet nie potrafi tego docenić. Po krótkiej ciszy mój towarzysz wrócił na swoje miejsce, siadając bokiem by mieć na mnie dobry widok, po czym chwycił jedną z moich dłoni i objął ją swoimi. Przyznam, że jeszcze tego mi brakowało, nie dość, że moje ręce zostały ogrzane przez kawę, są całe spocone to jeszcze drżą.
-Powiedz mi jeśli to co się wydarzyło nic dla Ciebie nie znaczy- spojrzał mi w oczy, czego najbardziej się bałam i jeszcze zadał pytanie, którego się spodziewałam, ale nie sądziłam, że dojdzie do tego tak szybko, że w przeciągu kilku sekund będę musiała wymyśleć sensową odpowiedź, która za razem będzie szła w parze z prawdą. –No powiedz, wystarczy, że to powiesz, a ja odczepię się od Ciebie raz na zawsze- przygryzłam wargę, kiedy wypowiedział kolejne słowa, kiedy tak bardzo nalegał bym przyznała się do prawdy. – Chyba wiem, co oznacza to milczenie. –westchnął pod nosem, próbując się uśmiechnąć, jednak w żaden sposób mu się to nie udało. Puścił moją dłoń unosząc się z ławki i ostatni raz mierząc mnie wzrokiem po czym napięcie odwrócił się i zaczął kierować się w stronę hotelu, z którego wyszliśmy razem. Odprowadziłam wzrokiem jego ciało, szedł tak spokojnie, mimo tego, że wiedziałam, że w środku się gotuje ze złości, że ma ochotę zawrócić i wykrzyczeć mi prosto w twarz co o mnie sądzi, jednak mimo wszystko nie zrobił tego. Kiedy tylko zakręcił i straciłam go z pola widzenia skuliłam nogi pod brodę obejmując je rękoma i przymrużając delikatnie oczy. W głowie miałam natłok niepotrzebnych a za razem niezbędnych myśli, roiło się od bezsensownych pytań, na które nikt nie będzie wstanie mi odpowiedzieć. Większość myśli oczywiście związana była z Nathan’em i Filipem, kilkanaście razy pojawiało się w mojej głowie to samo pytanie „Co powinnam zrobić?”.
-Abbie- z moich myśli wyrwał mnie czyjś głos dochodzący z góry. Uniosłam głowę i dostrzegłam Toby’ego stojącego nade mną, który po chwili zajął miejsce obok. –Co tu robisz sama? Wszyscy są na ognisku- uśmiechnął się biorąc kubek z kawą, który stał obok mnie i upił z niego kilka łyków, które wcale nie potrafiły poprawić mi humoru, jak kiedyś.
-Wyszłam na spacer- uśmiechnęłam się do chłopaka, nie chcąc po sobie nic poznać, wiedziałam, że nie będzie zadawał niepotrzebnych pytań, to nie był typ człowieka, który interesował się życiem innych, żył z dnia na dzień i nie przejmował się niepotrzebnymi rzeczami. Wstał z ławki wyciągając dłoń w moim kierunku, na którą przeniosłam wzrok. –Chodź, nie będziesz siedzieć tu sama.- położyłam dłoń na jego, uśmiechając się szeroko. Była to osoba, która nawet jeśli nie zrobiła nic wielkiego, to potrafiła doprowadzić do uśmiechu na mojej twarzy. Miałam do Toby’ego jakieś szczególne zaufanie, wiedziałam, że jest on szczery i nigdy na nikogo nie powie złego słowa, choćby nie wiadomo co ta osoba zrobiła. A za razem potrafił bronić swoich przyjaciół, zrobiłby dla nich wszystko. –A tak w ogóle to widziałaś może Nathan’a? – chłopak spojrzał na mnie kiedy oboje kierowaliśmy się na teren hotelu, gdzie organizowane było ognisko dla naszej szkoły. Nie odpowiedziałam na pytanie chłopaka, tylko pokręciłam przecząco głową. Kiedy doszliśmy na miejsce, pierwsze co to chciałam znaleźć Lex, co wcale nie było łatwym zadaniem biorąc pod uwagę, że jest masa uczniów a w ciemności wszyscy wyglądając tak samo. Jedyne kogo dojrzałam to Luis’a z kilkoma chłopakami, który smażyli kiełbaski, trzymając je na długich patykach tuż nad ogniem. Nie chciałam im przeszkadzać, widziałam, że Luis czuje się w ich towarzystwie bardzo dobrze, a moja osoba może tylko wszystko zepsuć. Później dostrzegłam Aaron’a do którego właśnie podchodził Toby wraz z kilkoma chłopakami, których nawet nie kojarzyłam, jeden z nich wyciągnął coś z kieszeni dyskretnie wsuwając to w dłoń Toby’ego, jedynie mogłam domyślić się co to było, jednak nie powinnam się w to wtrącać, to nie moja sprawa. Po krótkiej chwili dostrzegłam Lex, która siedziała z innymi osobami przy stole i kiedy tylko mnie dostrzegła od razu zaczęła machać i wykrzykiwać moje imię. Pokręciłam głową, próbując dać jej do zrozumienia, że nie mam ochoty przebywać w tak licznym towarzystwie i chyba dobrze zrozumiała moją wiadomość bo zaprzestała tych czynności i uniosła się z miejsca kierując się w moją stronę.
-Gdzie byłaś? –stanęła naprzeciwko mnie. Czuć od niej było alkohol, co wcale mnie nie zdziwiło, za pewne większość zgromadzonych tutaj osób było już po zażyciu jakiegokolwiek trunku.
-Przeszłam się po okolicy- uśmiechnęłam się, wiedząc, że nie potrzebnie się tłumaczę ponieważ przyjaciółka przestała mnie słuchać, już wtedy kiedy brałam głęboki oddech i szykowałam się do odpowiedzi.
-Chodź do nas- skinęła głową na grupkę nastolatków, których nie do końca kojarzyłam, znałam może kilka osób, które uczęszczały ze mną na zajęcia.
-Nie, wiesz pójdę do pokoju, nie mam ochoty dzisiaj na siedzenie w towarzystwie- uśmiechnęłam się do dziewczyny, po czym wyminęłam ją gładząc wcześniej po ramieniu. Przeciskałam się przez tłum ludzi, by w końcu dojść do hotelu, w którym jak sądzę nie było nawet jednej żywej duszy. Jak słyszałam to tutaj na wycieczkach najlepiej jest w nocy, kiedy wszyscy mogą robić co chcą, a ja akurat dzisiaj nie mogę z tego skorzystać gdyż mój humor mógłby popsuć całą zabawę. Kiedy w końcu doszłam do budynku, który był moim celem, pchnęłam wielkie drzwi i znalazłam się w środku podchodząc do recepcji i prosząc o klucz do danego pokoju. Młody mężczyzna wręczył mi bez żadnych problemów to o co prosiłam po czym udałam się do windy, którą pojechałam na drugie piętro. Szłam wzdłuż korytarza i kiedy ujrzałam drzwi do pokoju Nathan’a zatrzymałam się przy nich. Nagle chciałam w nie zapukać, chciałam ujrzeć w nich chłopaka i powiedzieć mu co czuję, że tak naprawdę w jakimś stopniu nie żałuję tego co się stało. Nate był osobą, która bardzo dobrze mnie rozumiała, z którą spędziłam wspaniale czas. Jako jedyny potrafił mnie wysłuchać a później dać mi kilka dobrych rad, a za razem potrafił mnie denerwować jak nikt inny później słodko się tłumacząc. Rozśmieszał mnie swoim zachowaniem, do którego inni byli już przyzwyczajeni. Podsumowując był to wyjątkowy chłopak i chyba najbardziej lubiłam go ze wszystkich przyjaciół, jednak nie wiedziałam czy jest on dla mnie kimś więcej niż przyjacielem. Filipa znałam dłużej, wiedziałam o nim więcej, ale za razem był on dalej, nie mógł mnie przytulać kiedy tego potrzebowałam, nie mogłam patrzeć na jego uśmiech kiedy tylko chciałam, był zbyt daleko. Nagle drzwi od pokoju się otworzyły a ja cofnęłam się o krok. U progu stanął jakiś chłopak, najprawdopodobniej kolega z klasy Nate, uśmiechnął się do mnie.
-Szukasz kogoś albo czegoś konkretnego? –chłopak zmierzył mnie wzrokiem i nagle za jego plecami pojawił się Nathan, który gdy tylko mnie zobaczył odwrócił się i oddalił się, że nawet nie mogłam go widzieć. Pokręciłam tylko głową po czym udałam się wzdłuż korytarza. Kiedy doszłam do drzwi od mojego pokoju odwróciłam się by spojrzeć czy drzwi od pokoju przed którym przed chwilą stałam są nadal otwarte. Jednak tak nie było, na końcu korytarza dostrzegłam jedynie oddalającą się postać chłopaka, który otworzył mi drzwi.

Jakieś hałasy wyrwały mnie ze snu, ktoś znajdował się w moim pokoju. Uchyliłam powieki, w pierwszej chwili mój obraz był rozmazany i nie mogłam rozpoznać postaci, która przemieszcza się po pokoju. Dopiero po chwili rozpoznałam Nathan’a, który na rękach trzymał Lex. Zerwałam się z łóżka podchodząc do obojga przyjaciół, kiedy chłopak właśnie kładł ją na łóżko i nagrywał kołdrą.
-Co jej jest? – usiadłam obok przyjaciółki, która jęczała pod nosem, najwyraźniej z bólu, a raczej z tego powodu, że dostarczyła do swojego organizmu za dużo alkoholu, którego czuć było od niej na kilometr.
-To co widzisz, jest pijana. – chłopak nachylił się nad przyjaciółką po czym podciągnął jej kołdrę wyżej i poprawił jej opadające kosmyki włosów. – Jakby co to wiesz gdzie jest toaleta. –szepnął do dziewczyny, spoglądając kątem oka na mnie. Nie trwało to długo, ponieważ po chwili drzwi od pokoju zamykały się dzięki niemu. Zostawił mnie samą z pijaną przyjaciółką, która aż wyje z bólu, widocznie musiała pomieszać narkotyki z alkoholem.
-Będziesz wymiotować? – spojrzałam na przyjaciółkę, która tylko zerwała się z łóżka i popędziła do łazienki. Wróciłam na swoje miejsce zdając sobie sprawy, że i tak w niczym jej nie jestem w stanie pomóc. Po kilku minutach, a raczej kilkunastu pojawiła się z powrotem, wślizgując się do swojego łóżka.
-Lepiej? –spytałam a ona tylko pokiwała głową i odwróciła się w stronę ściany momentalnie zasypiają, mi nie pozostało nic innego jak pójście w jej ślady. Jednak oczywiście nie umiałam szybko zasnąć, gdyż miałam kolejny tego dnia natłok myśli, które nie pozwoliły mi na oddaniu się w objęcia Morfeusza.


-Otwórzcie te pieprzone drzwi! –ktoś od nieustannie dobijał się do naszego pokoju, kąpiąc w drzwi z całych sił. Spojrzałam na przyjaciółkę, która wciąż spała po czym zwlokłam się z łóżka rzucając krótkie „już idę” . Otworzyłam drzwi i nie patrząc nawet kto to jest, powróciłam na miejsce nakrywając się po uszy kołdrą i odwracając się plecami do drzwi, tak aby nikt nie przeszkadzał mi w kontynuacji snu.
-Abbie wstawaj- poczułam szturchanie w ramie, był to Luis, nie wiem, czego ode mnie chciał, ale ja nie zamierzałam dawać za wygraną. Mój organizm pragnie jeszcze kilku godzin snu, nie jest na tyle wypoczęty by cały dzień być w ruchu.

3 komentarze: