niedziela, 27 listopada 2011
#26.
Nie wiem, która mogła być godzina kiedy w domu rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Właśnie stałam w samej bieliźnie przed garderobą i próbowałam wybrać odpowiedni strój na dzisiejszy dzień. Złapałam za ręcznik, którym owinęłam się i zbiegłam po schodach, krzycząc na całe gardło, że już idę. Gdy dobiegłam do drzwi nawet nie pomyślałam o tym by sprawdzić przez judasz, kto o tej porze dobija się do mojego domu. A gdyby tak to był złodziej? Nie byłabym w stanie się obronić, jestem tylko niewinną dziewczyną na dodatek nie do końca ubraną a w domu na pewno znalazło by się wiele cennych rzeczy. Albo gdyby był to gwałciciel? Wtedy byłoby jeszcze gorzej, nikt by mnie nie uratował bo nawet by nie słyszał mojego pisku, gdyż o tej porze zazwyczaj w sąsiednim domu nikogo nie ma. Jednak na szczęścia za drzwiami stał Toby, uśmiechnął się mierząc mnie wzrokiem i zabawnie poruszając brwiami.
-Ja to jednak wiem kiedy wpaść- mrugnął do mnie oczkiem, poprawiając skrzynię, którą trzymał w rękach. Wiedziałam, że przyjaciele przyniosą alkohol, ale czy Toby przypadkiem nie przesadza? Cała skrzynia piwa i jeszcze inne trunki, które trzyma w siatce w drugiej ręce.
-Dlaczego jesteś tak wcześnie? -stałam u progu drzwi zupełnie nie zwracając uwagi na to, że kilku chłopaków właśnie zatrzymało się po drugiej stronie ulicy i wpatrują się we mnie jak w obraz krzycząc coś, albo do mnie albo do siebie nawzajem.
-Pomyślałem, że wpadnę wcześniej i Ci pomogę. -wyszczerzył swoje zęby obracając się i gdy ujrzał chłopaków nie czekał dłużej tylko wepchał mnie do środka i zatrzasnął za nami drzwi.
-Daj mi pięc minut, ubiorę się i do Ciebie zejdę.- zaczęłam wycofywać się w stronę schodów, kiedy chłopak zmierzał do kuchni. Wbiegłam po schodach i zamknęłam się w pokoju wiedząc, że teraz podejmę najszybszą decyzję w moim życiu, decyzję co do stroju oczywiście. Wyciągnęłam z garderoby jeansowe krótkie spodenki i czarną, luźną koronkową bluzkę z długiej rękawem a do tego ubrałam czarne zakolanówki. Może nie był to odpowiedni strój na tą porę roku, jednak nie planowałam dzisiaj nigdzie wychodzić z domu a w pomieszczeniu jest dość wysoka temperatura. Zbiegłam po schodach i gdy dotarłam do kuchni na blacie leżało już wszystko co było potrzebne dzisiejszego dnia, oczywiście 3/4 blatu zajmował alkohol. Jedzenia też była masa, widocznie chłopak musiał coś jeszcze ze sobą przynieść, ponieważ ja nie przypominam sobie bym na zakupach kupiła tego aż tyle.
-Po co tyle tego wszystkiego? -spojrzałam na chłopaka, który był zbyt skoncentrowany na liczeniu butelek piwa. -Nie za dużo tego alkoholu? -zadałam kolejne pytanie przyglądając się temu wszystkiemu, to nie było na sześć osób, a na trzydzieści.
-Za dużo? -chłopak zaśmiał się przenosząc wzrok na mnie po czym podszedł do mnie i objał mnie ramieniem. -Obawiam się, że może braknąć.
-Żartujesz?
-No wiesz, nigdy nie wiadomo ile osób zdecyduje się przyjść- słysząc to niemal zakrztusiłam się własną śliną. Zrzuciłam z ramion rękę chłopaka po czym odsunęłam się krok i spojrzałam prosto na niego.
-Co masz na myśli?
-Zrobiłem wydarzenie na facebook'u i pozapraszałem kilka osób- Toby uśmiechnął się, jak to miał w zwyczaju po czym zabrał się za segregowanie jedzenia. -Myślisz, że ktoś jeszcze lubi octowe chipsy? Bo planowałem zostawić je tylko dla siebie. Pokręciłam tylko głową i szybkim krokiem udałam się do salonu, gdzie na stole leżał mój laptop. Otworzyłam go i pierwsze co to weszłam na facebook'a, nawet nie sprawdziłam nowości co zazwyczaj robiłam w pierwszej kolejności, od razu wzięłam się za szukanie wydarzenia na temat imprezy w moim domu. Szukanie było bardzo łatwe gdyż akurat ktoś z moich znajomych dołączył do tego. Klinkęłam i widząc liczbę osób, która zamierza przyjść niemal się przeraziłam.
-Kilka osób?- krzyknęłam, nie wierząc własnym oczom. W informacjach było napisane wszystko od deski do deski. Toby nie oszędził sobie oczywiście podkreślenia by brać swój alkohol i inne przydatne rzeczy, a na samym dole zamieszczony był adres mojego domu. - Sto czternaście osób?- zaczęłam zjeżdżać trochę niżej i czytać komentarze zostawiane przez osoby, których nie znałam nawet z widzenia. Zaczęłam czytać komentarze, których było sporo i co chwile dodawane zostawały kolejne.
"Zapowiada się odjechana impreza"
"To będzie domówka roku, załatwiłem wszystko co najlepsze"
"Już nie mogę się doczekać, na pewno będzie głośno po tej imprezie"
Po kilku przeczytanych komentarzach wolałam oszędzić swoich nerwów. U progu salonu zjawił się Toby z paczką pringelsów w ręce, niemalże uszy mu się trzęsły gdy kolejny chips lądował w jego buzi. Miałam ochotę teraz skoczyć na niego i go rozszarpać za to co zrobił i to jeszcze bez mojego pozwolenia. Ale co by mi to dało? Ludzie i tak by przyszli i tak, imprezy nie zdążę już odwołać gdyż dokładnie za 30 minut zaczną schodzić się przeróżne osoby, które za pewne pierwszy i ostatni raz będę wiedzieć na oczy. Zakneblowanie się w domu też nie jest rozwiązaniem gdyż wiem, że jak będą chciei to i tak wejdą, choćby mieli wybić okna.
-Co jest? -chłopak usiadł obok mnie przyglądając się ekranowi od laptopa.
-Sto czternaście osób, rozumiesz? -wskazałam chłopakowi palcem liczbę osób która ma przyjść na moją imprezę, a raczej imprezę Toby'ego gdyż to on ją zorganizował i to on pozapraszał te wszystkie osoby.
-O cholerka- chłopak nie mógł usiedzieć na miejscu, nosiło go z radości, której niestety ja nie mogłam podzielić.
-Oni mi zdemolują dom!-krzyknęłam na chłopaka, który z zapałem czytał komentarze i zupełnie nie zwracał uwagi na moją osobę, chcąc to zmienić zamknęłam mu laptopa przed nosem.
-Spokojnie, to będzie najlepsza impreza jaką mogłaś sobie wyobrazić.- chłopak poklepał mnie po plecach z szerokim uśmiechem na twarzy, który akurat w tym momencie denerwował mnie najbardziej. Wiedziałam, że to co on mówi to nie jest prawda, gdyż to w moim domu ma się odbyć impreza, na którą napaliło się tyle osób. Kiedy ja powinnam być w Liverpool, a tutaj proszę, urządzam sobie bez zgody rodziców imprezę, na którą wybiera się tyle osób, że nawet sobie nie potrafię tego wyobrazić.
-Toby kurwa, nie przesadzasz przypadkiem? -odsunęłam się od niego i teraz dopiero doszło do chłopaka, że na prawdę jestem wściekła. -To jest mój dom i to ja decyduję co w nim się będzie robić, a Ty jak gdyby nigdy nic spraszasz sobie znajomych i zamierzasz zrobić z tego domówkę, za którą później wszyscy Cie będą uwielbiać. -nie potrafiłam opanować tonu mojego głos, to coraz bardziej przypominało wrzask. W środku mnie się gotowało, miałam ochotę zacząć krzyczeć i pozrzucać wszystko ze stolika, który stał tuż obok mnie. Usłyszałam tylko jak chłopak przełyka ślinę i zaraz później zabiera się do odpowiedzi, jednak szybko zamknął buzię i wstał z kanapy. Krążąc w kółko, jakby szukał w głowie jakiegoś idealnego rozwiązania tej sytuacji.
-Przepraszam Cię, masz rację to było głupie z mojej strony. -chłopak zatrzymał się i wlepił wzrok w moją osobę.- ale co ja mogę teraz zrobić? - Toby usiadł na skraju kanapy na której spoczywałam.
-Odwołaj to jakoś.- wzruszyłam ramionami odsuwając się kawałek by mój towarzysz mógł wygodnie spocząć i by wspólnie wymyślić coś by odwołać nieplanowaną przeze mnie imprezę.
-Wiesz, że to jest nie możliwe?- te słowa mnie zdenerwowały jeszcze bardziej, jednak wiedziałam, że to powie, gdyż taka była prawda a ja zdawałam sobie z tego sprawę. Dokładnie za pół godziny zaczną się schodzić osoby, a my bezradnie siedzimy i główkujemy się jak to tego nie dopuścić. Jednak co może zrobić dwójka głupich siedemnastolatków w takiej sytuacji.
-Niestety wiem. -przełknęłam głośno ślinę wstając z kanapy i okrążając stół.- Trudno -westchnęłam zamykając laptopa i chowając go do jednej z szaf. -Odbędzie się ta impreza, jednak jeśli coś zginie z mojego domu Ty będziesz za to odpowiedzialny.
-Lex w końcu jesteś- rzuciłam się w ramiona przyjaciółki, kiedy własnie przechodziłam z salonu do kuchni. Przez dom przewijała się masa ludzi, których większości nie znałam, dlatego obecność dziewczyny tak mnie ucieszyła. Od dwóch godzin chodzę po domu i obserwuję jak ludzie się zachowują. Oczywiście Toby gdzieś przepadł, tylko raz pomógł mi gdy jakiś koleś zaczął wymiotować prosto na dywan w salonie, wyprowadziliśmy go i ślad po nim zaginął. Do Nathan'a dzwoniłam chyba z dziesięc razy, jednak on ani razu nie raczył odebrać. Aaron gdzieś zabawia się z jakimiś laskami, ostrzegłam go, że ma nie robić niczego niedozwolonego w moim domu gdyż źle się to dla niego skończy, oczywiście liczę na to, że wział sobie moje słowa do serca. Luis nie przyszedł gdyż wyjechał gdzieś z rodziną z czego nie jestem zadowolona ponieważ to on mógłby być osobą, która towarzyszyła by mi dzisiejszego dnia. -Widziałaś Nate'a?
-Dzwoniłam do niego z godzinę temu to mówił, że już u Ciebie jest. -dziewczyna zdziwiła się i chyba dopiero po fakcie ugryzła się w język. W mojej głowie zaczęły krążyć dziwne myśli, nie znałam aż tak dobrze Nathan'a i nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, jednak w tej chwili zabrakło mi jakiejkolwiek ochoty na bawienie się. Pokiwałam głową ze zrozumieniem i przeprosiłam przyjaciółkę tłumacząc się, że muszę kogoś znaleźć. Wyminęłam ją i zaczęłam przeciskać się przez grupkę ludzi, która stała w przejściu do kuchni. Gdy już się do niej docisnełam ujrzałam mojego chłopaka rozmawiającego z jakiś kolesiem, który dał mu pieniądze a ten w zamian za to wręczył mu woreczek z białym proszkiem. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę, wiedziałam, że Nate bierze narkotyki, gdyż widziałam to już nie raz, jednak od pewnego czasu tego nie robił i byłam przekonana, że przestał, a tutaj takie coś, na dodatek w moim domu. Kiedy chłopak od niego odszedł podeszłam do Nate i złapałam go za bluzę ciągnąc go na bok by nikt nie przysłuchiwał się naszej rozmowie.
-Co to miało być?- skinęłam głową na oddalającą się postać.
-Co? -albo udawał, że nie wie o co chodzi, albo nie uważał tego za coś dziwnego. Stał wyluzowany zupełnie nie przejmując się zdarzeniem, które miało przed chwilą miejsce i które spowodowało, że w środku mnie aż się gotowało.
-Jak to co?-wybuchnęłam nie potrafiąc opanować wszystkich swoich emocji.- Sprzedajesz narkotyki w moim domu! -krzyknęłam na niego i rozglądnęłam się dookoła sprawdzając czy nikt przypadkiem tego nie usłyszał, nie potrzebnie się denerwowałam, nawet jedna osoba nie zwróciła na to uwagi.
-Muszę jakoś zarabiać.- wysyczał mierząc mnie wzrokiem po czym przysunął się do mnie i musnął moje usta.
-Rób co chcesz, ale nie w moim domu.- odepchnęłam go i od nowa zaczęłam się przedzierać. W domu było niemalże siwo od dymu papierosowego, na podłodze walały się puszki i buletki od przeróżnych trunków. Co chwile spotykałam kogoś kto ledwo utrzymywał się na nogach i zaczynał zwierzać mi się ze swoicj problemów. Nagle zapragnęłam zapaść się pod ziemię i wyjść z niej dopiero jutro, byłam na tyle wkurzona, że zdołałabym teraz naskoczyć na każdego. Zachowanie Nate doprowadziło mnie do takiego stopnia, że nagle przestałam myśleć o tym, że mogą zdemolować mi dom, że Toby miał pilnować porządku a on w tym czasie zniknął gdzieś i ślad po nim zaginął. Kiedy przedarłam się przez tłum podchaczając się przy tym i prawie lądując na podłodze ujrzałam dobrze znaną mi osobę, której w tym momencie i w tym miejscu się nie spodziewałam.
-Co... -zawahałam się przełykając slinę i próbując się uśmiechnąć- Co Ty tu robisz?
-Witaj- to była Mary. Stała oparta o ścianę z papierosem w ręku, wyzywająco ubrana jak i pomalowana. Na jej buzi ukazał się cwaniacki uśmiech, którego muszę przyznać z reką na sercu się wystraszyłam. Zaśmiała się kpiąco odpychając się od ściany i przysuwając się do mnie. -Co ja tu robię? Wyobaź sobie, że doszła do mnie plotka na temat tego, że jesteś z moim chłopakiem, oczywiście nie uwierzyłam dopóki nie zobaczyłam tego na własne oczy. -zaciągnęła się papierosem a cały dym wypuściła mi prosto w twarz. To nie była ta sama Mary, którą znałam, była zupełnie inna.
-Mary to nie tak. -próbowałam się bronić, jednak ona weszła mi w zdanie.
-Nie chcę Cię słuchać, jesteś zwykłą szmatą, która wskakuje każdemu do łóżka, mając chłopaka, który z utęsknieniem czeka na nią.- zaśmiała mi się prosto w twarz. -Jaki on musi być głupi, że nie zauważa tego jaka dziwka z jego dziewczyny. -po tych słowach nie wytrzymałam i rzuciłam się za dziewczynę drapiąc ją w ramiona. Miałam ochotę wydrapać jej oczy, jednak ona była zbyt silna bym dała sobie radę, złapała mnie za włosy. Obie piszczałyśmy z bólu aż w pewnym momencie poczułam jak ktoś łapie mnie za biodra i pociąga w swoją stronę.
-Uspokójcie się!- był to dobrze znany mi, jak i Mary głos, głos który dział jak lekarstwo- Nate. Odsunął mnie po czym podszedł krok do przodu, tak bym stała za nim i by dziewczyna nie rzuciła się na mnie. - Mary, co Ty tu robisz? -głos chłopaka drżał, jednak był nadzwyczaj łagodny, co dziwne, gdyż nie była to wymarzona sytuacja.
-Jak mogłeś, jesteś cholernym dupkiem, nic nie wartym. A ja Cię kochałam, wszystko robiłam z myślą o Tobie- dziewczyna rzuciła się na niego z pięściami a on jedynie chwycił ją za nadgarski popychając się w stronę ściany.
-To Ty odeszłaś, nic nie mówiąc, co miałem zrobić? Czekać na Ciebie całą wieczność? Myślisz, że jak się czułem? -wykrzyczał jej prosto w twarz, dziewczynie napłynęły łzy do oczy, a ja stałam i patrzyłam się na przebieg akcji zupełnie nie widząc co powinnam zrobić, jak się zachować, ani co powiedzieć. Dziewczyna wychyliła się i spojrzała na mnie ze łzami w oczach, które z czasem zaczęły jej wypływać spływając po policzku.
-Nie powiedziałaś mu, siedziałaś cicho i czekałaś tylko na to aż o mnie zapomni, tak? -dziewczyna pokręciła głową i w tym momencie i moje oczy napełniły się łzami. Nate odwrócił się patrząc na mnie a zaraz później powrócił do postaci dziewczyny. Puścił jej ręce, odchodząć od niej na krok.
-Czego mi nie powiedziała? -nie chciałam tego słuchać, nie chciałam tu być.Wiedziałam, że wszystko się niszczy, że Nate mnie znienawidzi, że Mary ma ochotę mnie zabić, jednak moje ciało było zbyt ciężkie, nie potrafiłam poruszyć nogami.
-Mówiłam jej, że jadę przemyśleć, że wrócę, bo Cię kocham, a ona... -dziewczyna nie wytrzymała i wybuchnęła płaczem po czym wyminęła chłopaka podchodząc do mnie. -To jeszcze nie koniec.
Nathan podszedł do sciany i oparł się o nią czołem, wiedziałam, że jest wkurzony, że nie potrafi wytrzymać ze złości, że ma ochotę roznieść wszystko i wszystkich do okoła. Odwrócił się opierając się plecami o spoglądając na mnie.
-To prawda? -nie byłam w stanie nic odpowiedzieć, nic zrobić. To co Mary powiedziała to oczywiście była prawda, ale co ja mogłam teraz zrobić? Czułam, że wszystko się psuje, że nagle całe to życie w Londynie staje się najgorszym okresem mojego krótkiego istnienia, że nagle wszystko traci sens. Spuściłam jedynie wzrok, a Nate wyminął mnie kierując się schodami ku górze. Nie mogłam tego tak zostawić, musiałam coś zrobić, to wszystko nie mogło się tak skończyć. Choćby miał mnie nienawidzić, chciałam ostatni raz z nim porozmawiać, powiedzieć mu dlaczego go nie poinformowałam o rozmowie z Mary. Zapewnić go, że to wszystko było dla jego dobra. Ruszyłam z miejsca krzycząc na całe gardło jego imie, jednak on nawet nie reagował, ludzie schodzili mi z drogi rozglądając się za nami. Nathan wszedł do pokoju przed nosem zatrzaskując mi drzwi,w które prawie wleciałam. Stanęłam przed nimi biorąc głęboki oddech i naciskając klamkę. Weszłam do środka widząc postać chłopaka stojącą przed oknem i opierającą się o parapet. Zamknęłam za sobą drzwi, nabierając w sobie siły na wyduszenie z siebie chociaż jednego sensownego zdania.
-To nie tak jak myślisz. -wyszeptałam. Zero reakcji z jego strony. Zaczęłam małymi krokami podchodzić do niego, im byłam coraz bliżej tym bardziej pargnęłam paść mu w ramiona, powiedzieć jak bardzo mi na nim zależy. - Po prostu..- chwila zawahania, gdyż zobaczyłam jak się obraca po mału w moją stronę. Patrzył na mnie tymi wielkimi brązowymi oczami, nie był to ten wzrok, którym obdażał mnie codziennie. Był on pełen smutku i żalu. - Nie chciałam żebyś cierpiał, żebyś zamartwiał się i każdego dnia zastanawiał dlaczego Cię zostawiła, a mówiła, że Cię kocha. Wolałam żebyś zapomniał, a przynajmniej pogodził się z tym, żebyś nie obwiniał się, że coś źle zrobiłeś. -przerwałam kiedy podeszłam do niego już na odległość metra. Zastanowiłam się przez moment nad moimi słowami, które nie miały nawet odrobiny sensu. Mówiłam tylko by mówić, by chłopak w końcu zrozumiał, że zawsze zależało mi na jego szczęściu, na jego jak i na pozostałej grupie przyjaciół. - Myślałam, że tak będzie lepiej.- już się odwracałam by odejść, chciałam się poddać, zostawić go a później do końca życia żałować wszystkiego co zrobiłam, jednak Nate mi na to nie pozwolił. Złapał mnie za ręke i przyciągnął do siebie obejmując mnie swoimi ramionami. W tym momencie dostałam drugą szansę, szansę na lepsze jutro, pojutrze i na lepsze chwile w moim życiu. Słyszałam jak jego serce bije, moje też nie dawało o sobie zapomnieć, dzisiejszego dnia miało różne wahania, co chwile przyśpieszało. Chłopak odsunął się spoglądając w moje tęczówki i obejmując moją twarz dłońmi. Musnął moje usta, które jeszcze drżały z emocji. Nasz pocałunek przeobrażał się w coraz bardziej namiętniejszy. Zaczęliśmy się cofać do tyłu i kiedy poczułam za sobą łóżko opadłam na nie delikatnie a chłopak zaraz za mną, przykrywając mnie swoim ciałem. Czułam się wspaniale, pragnęłam żeby ten moment trwał wiecznie, kiedy jesteśmy tak blisko siebie i kiedy czuję się bezpieczna w jego ramionach. Jego dłonie mogą swobodnie błądzić po moim ciele a usta wpijać się w moje. W tym czasie nic mi zupełnie nie przeszkadza, nawet fakt, że jesteśmy w pokoju gościnnym gdzie łóżko jest przeznaczone dla dziecka w wieku dziesięciu lat. Muzyka gra głośno, że ledwo słychać własne myśli, a do pokoju w każdej chwili może ktoś wparować, jednak zupełnie nie miałam głowy by martwić się takimi drobiazgami, dopóki drzwi do pokoju się nie otworzyły. Odwróciłam tylko głowę, kiedy Nate właśnie całował moją szyję i niemalże zamarłam. Poczułam ból na całym ciele, dreszcze okryły moją skórę, nie potrafiłam się poruszyć nawet najdrobniejszą częścią mojego ciała byłam jak w paraliżu, a to wszystko dzięki osobie, którą zobaczyłam w drzwiach.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Czyzby Filip ?
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwoscia na kolejny ! ;*
JESTEŚ ZAJEBISTA ♥
OdpowiedzUsuńNie każ mi czekać długo na następny post, proszę ♥
Filip? :D
OdpowiedzUsuńaaa kocham <3
OdpowiedzUsuńkiedy kolejny rozdział ? : D.
OdpowiedzUsuńZajebistee ♥
uwielbiam ♥
OdpowiedzUsuńkiedy kolejny ?
dawaj jakiś następny rozdział :DDD
OdpowiedzUsuńcodziennie tu zaglądam z nadzieją że będzie :))
Uwielbiam :) czekam na kontynuację :D
OdpowiedzUsuńteż bym pomyślała, że Filip ;D
OdpowiedzUsuńNoooo, nie każ dłużej czekać!
<3
OH... kiedy następny ?!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w końcu dodasz kolejny rozdział, bo już się doczekać nie mogę. :) A rozdział super. !
OdpowiedzUsuńSuper. Tylko już się nie mogę doczekać na kolejny rozdział, mam nadzieję, że w końcu dodasz kolejny rozdział.:). Naprawdę masz talent :** O.
OdpowiedzUsuńJesteś super..
OdpowiedzUsuńDzisiaj przeczytałam całego bloga i muszę przyznać że jesteś świetna..
Tylko nie mogę się doczekać następnego ? Kiedy mogę się go spodziewać ?
Ona zobaczy Filipa ? ♥
kiedy kolejny rozdział??..;>..czekamy z niecierpliwością..:))
OdpowiedzUsuńpisz szybko..:D
OdpowiedzUsuńkiedy następny rozdział??;D
OdpowiedzUsuń