piątek, 14 października 2011

#21.


-Co robiłaś w nocy? –usłyszałam głos dobiegający zza pleców, odwróciłam się widząc Aaron’a w ręku trzymając papierosa, którym co chwila się zaciągał. Dobre pytanie mi zadał, spałam zaledwie kilka godzin, najpierw mnie obudziła Lex z Nathan’em, później nie umiałam zasnąć, a kiedy mi się to udało ciągle budziłam się i sprawdzałam co przyjaciółką, kiedy ona spała jak zabita. Tak więc ta noc na pewno nie należała do tych najlepszych w moim życiu. A teraz stoimy wszyscy przed hotelem i jeden z nauczycieli przedstawia nam plan dnia, oczywiście nie jest on w żadnym stopniu ciekawy, jedyne co mnie zainteresowało to to, że będzie dużo wolnego czasu, tak więc kolejne godziny na poukładanie mojego życia.
-Wydaje mi się, że spałam, chociaż nie jestem co do tego przekonana. –uśmiechnęłam się do towarzysza, który pogłaskał mnie po głowie i zaraz później ugiął się pod ciężarem Toby’ego, który niespodziewanie rzucił się na niego. Zaśmiałam się pod nosem widząc w oddali wychodzącą z hotelu Lex, nie wyglądała najlepiej, ale mimo wszystko lepiej niż ja.
-Co Wy wczoraj robiliście? –podeszłam do przyjaciółki, która łykała właśnie przeciwbólową tabletkę.
-Myślisz, że pamiętam? Łeb mi zaraz rozsadzi- złapała się za głową po czym usiadła na murku, zrobiłam to co ona. Znajdowaliśmy się daleko od naszej grupy, ale wiedziałyśmy, że bez nas nie pojadą, tak więc mogłyśmy spokojnie posiedzieć i odpocząć. – A jak znalazłam się w pokoju?
-Nate Cię przyniósł- uśmiechnęłam się do dziewczyny i w oddali ujrzałam właśnie chłopaka, o którym przed chwilą wspomniałam. Szedł sam, z plecakiem na ramionach i kapturze na głowie. Wyglądał jak zwykle wspaniale, jednak nieco inaczej. Nie szedł wraz z przyjaciółmi z papierosem w ręku i z ogromnym uśmiechem na twarzy. Spojrzał w naszą stronę, jednak bez jakiejkolwiek reakcji, od razu odwrócił wzrok i udał się do jednego z autokarów. Jeden autokar miał nas doprowadzić do luna parku, a drugi do Aquaparku, oczywiście ja wybrałam pierwszą opcję. Uwielbiałam wielkie luna parki, w których mogłam piszczeć do woli i nikt na mnie dziwnie nie patrzył. Natomiast w Aquaparku nie widziałam nic nadzwyczajnego, mnóstwo wody, kilka zjeżdżalni i na tym się kończy cała atrakcja. Pożegnałam się z przyjaciółką, która dokonała innego wyboru niż ja po czym udałam się do pojazdu. Weszłam do środka, rozglądając się za wolnym miejsce, na moje szczęście z grupy moich przyjaciół jechał również Luis i ku mojemu zaskoczeniu Nate, który gdy tylko mnie zobaczył odwrócił głowę w stronę szyby.
-Abbieeee! – usłyszałam wołanie przyjaciela, który machał mi z końca autokaru, denerwując tym samym ludzi, którzy również w nim przebywali. Przecisnęłam się na sam koniec po czym zajęłam miejsce przed chłopakami.
-Już myślałem, że wybierzesz Aquapark, ale gwarantuje Ci, że tutaj będzie lepiej- wyszczerzył się Luis, nie mogąc się doczekać aż autokar odjedzie i po chwili już byliśmy w drodze do wyznaczonego celu. Moje chęci nie były zbyt wielkie na bawienie się w tego typu miejscach, nie dzisiaj, nie w towarzystwie Nate’ana, który raczej nie życzy sobie tego by gdziekolwiek ze mną przebywać, dlatego tylko gdy wyjdziemy z autokaru postaram się ulotnić jak najdalej będę potrafiła. Usiądę sobie na odosobnionej ławce, o ile w ogóle taką będzie można znaleźć, założę słuchawki na uszy, wpuszczę ulubioną muzykę i tak spędzę kilka godzin w swoim towarzystwie ze swoimi myślami.
-Co jest z Nathan’em? –usłyszałam szept, który kierowany był wprost do mojego ucha. Obok mnie siedział Luis, który kątem oka spoglądał na siedzenie tuż za mną gdzie spoczywał Nate ze słuchawkami w uszach.
-Nie wiem- wzruszyłam ramionami, próbując wymigać się od odpowiedzi co muszę przyznać nie było łatwe, nie jeśli rozmawiało się z Luis’em, który od człowieka potrafi wyciągnąć dosłownie wszystko, nawet największy sekret.
-Wieeeesz – chłopak mimo wszystko próbował swoich sił i chciał żebym w końcu wszystko mu wyjaśniła, jednak ja zdawałam sobie sprawę, że to nie jest najlepszy moment i odpowiednie miejsce do tego by opowiadać mu wszystko od początku. Na szczęście nauczyciel uratował mnie od tego i zakomunikował na cały autokar, że już dojeżdżamy i wszyscy mamy się zacząć zbierać.



-O siedemnastej wszyscy spotykamy się przy autokarze, nie chce żadnych spóźnień bo będziecie wracać na piechotę do hotelu.- ogłosił jeden z nauczyciele i kiedy powiedział co miał powiedzieć wszyscy rozeszli się na boki. W tłumie próbowałam zgubić Nate i Luis’a co mi się udało, jednak sama nie wiem czy tak do końca tego chciałam. Z jednej strony to był lepszy pomysł, jednak jakby nie patrzeć lubię tego typu rozrywki a sama na pewno nie będę się tak świetnie bawić jakbym bawiła się z przyjaciółmi. Po krótkiej chwili znalazłam ławkę a wcześniej kupiłam sobie watę cukrową, żeby choć trochę poprawić sobie humor. Oczywiście nic z tego nie wyszło, wata cukrowa to nie był dobry pomysł, gdyż połowę wyrzuciłam do kosza, nie smakowała mi tak jak myślałam. Rozglądałam się dookoła obserwując bawiących się ludzi, jedni piszczeli mi za plecami będąc na diabelskim młynie, inni świetnie bawili się na zwykłych karuzelach, a inni po prostu w swoim towarzystwie. Wyciągnęłam książkę z torebki i starałam się zapomnieć o tym gdzie się znajdują wczytując się w literki, co nie było takie łatwe. Nie potrafiłam się skupić, niby czytałam a nawet nie wiem co. Po chwili ktoś usiadł obok mnie na ławce, nie przeniosłabym nawet wzroku na tą osobę, gdyby jej perfumy mi kogoś nie przypominały. Zerknęłam kątem oka i ku mojemu zdziwieniu ujrzałam Nathan’a.
-Co czytasz?- chyba się przesłyszałam. Spojrzałam na niego kątem oka, jego wzrok był skierowany na wprost, więc ja uczyniłam to samo nie chcąc wścibsko wpatrywać się w jego osobę.
-Nic interesującego. –spojrzałam na okładkę po czym schowałam książkę do torebki. Co ja mogłam czytać? Oczywiście, że książkę o miłości. –A gdzie Luis?
-Poszedł do kolegów z Waszej klasy – odparł obojętnie. Chyba sama nie dziwię się Luis’owi, że to zrobił, wiedziałam, że zabawa w tym luna parku nie będzie udana, jeśli będzie się spędzało czas ze mną bądź z Nathan’em. Pokiwałam jedynie głową, jak zwykle nie widząc co powiedzieć. – Chcesz spędzić te kilka godzin, siedząc na ławce i wpatrując się w świetnie bawiących się ludzi? –poczułam na sobie wzrok mojego towarzysza, jakby z całych sił starał się przeczytać w moich myślach, zanim zdążę odpowiedzieć mu na to pytanie. Jednak chyba jego próby poszły na marne, ponieważ z niecierpliwością czekał na moją odpowiedź.
-Nie mam dzisiaj ochoty na zabawy. –wzruszyłam ramionami, nie spoglądając na chłopaka. Mierzyłam wzrokiem każdego przechodzącego człowieka, od stóp do głów, próbowałam zgadnąć kim on może być, co robi w życiu, czy ma żonę a może kochankę, albo jest wolnym człowiekiem, jednak nikt nie był w stanie powiedzieć czy dobrze obstawiam i czy chociaż trochę w moim ciele jest z wróżki.
-Nie żartuj. –Nate zerwał się z ławki stając naprzeciwko mnie, dzięki czemu zasłonił mi widok na ludzi. Podniosłam wzrok na jego twarz. Mimo, że miał podkrażone oczy od niewyspania i jego włosy stały na każdą stronę to i tak wyglądał cudownie, jego ciemne oczy pod wpływem słońca były jeszcze cudowniejsze. –Chodź- wyciągnął rękę w moim kierunku, widziałam, że ten ruch był niepewny i nawet dobrze przez niego nie przemyślany, jednak mimo wszystko położyłam dłoń na jego a on uścisnął ją pomagając mi wstać z ławki.


-Patrz jak przez Ciebie wyglądam- zaczęłam marudzić, gdy tylko opuściliśmy górkę na której zjeżdżano, na dupie, na plecach czy brzuchu, a ona cała była wysmarowana błotem. Trzeba przyznać, że było to najlepsze w tym wesołym miasteczku, jednak gdyby nie namowa Nathan’a nigdy bym się nie odważyła tam iść. Ja w przeciwieństwie do niego zdawałam sobie sprawę jak to się skończy, a mianowicie będziemy wyglądać tak jak wyglądamy, czyli od stóp do głów cali z błota.
-Przeze mnie, taak? –spojrzał na mnie rozglądając się dookoła i po chwili poczułam jedynie jak ciągnie mnie w stronę niewielkiej budki, do której wchodzi się po to by zrobić sobie zdjęcia. Jednak to nie był najlepszy pomysł, nie kiedy jesteśmy cali brązowi, moje włosy są sklejone i jest w nich pełno siana. Chłopak wrzucił pieniążka do automatu i nawet nie zdążyłam zareagować a zdjęcia zaczęły się robić. Mój towarzysz robił najgłupsze miny a zanim ja zareagowałam to zrobiło się ostatnie zdjęcie, na które Nate przygotował coś specjalnego, a mianowicie pocałował mnie, czego zupełnie się nie spodziewałam. Zdjęcia wyszły z automatu a ja siedziałam jak słup, nie widząc co mam z sobą zrobić. Chłopak wyciągnął je śmiejąc się pod nosem, a ja jedynie zerknęłam kątem oka.
-Całkiem ładnie wyszłaś na tych zdjęciach- zaśmiał się na cały głos wychodząc z budki. Miał rację, po prostu wyglądałam cudownie, biorąc po uwagę mój wygląd jak i to, że z czterach na pięć zdjęć wyglądam tak samo, czyli siedzę i cieszę. Po chwili wyszłam za moim towarzyszem, który stał i przypatrywał się zdjęciom. Podeszłam do niego a on wręczył mi cztery pierwsze zdjęcia.
-Te dla Ciebie, a to dla mnie –uśmiechnął się chowając do portfela zdjęcie, gdzie jesteśmy chyba zbyt blisko siebie. Westchnęłam pod nosem, dobrze, że na moich zdjęciach chociaż on wygląda normalnie.


-Która godzina? –spojrzałam na chłopaka, kiedy zmęczeni szliśmy w poszukiwaniu jakiejkolwiek ławki. Oboje jedliśmy frytki, które kupiliśmy w budce z Fast food’ami. Nie widząc reakcji ze strony chłopaka, wyciągnęłam telefon z kieszeni zatrzymując się gwałtownie i pomału z przerażeniem podnosząc głowę . – o cholera, mamy pięć minut! –krzyknęłam a chłopak wyrzucił swoje frytki do kosza i łapiąc mnie za rękę ruszył jak z procy w stronę wyjścia. Biegliśmy ile sił w nogach, co chwile z mojej paczki wypadały kolejne frytki, dlatego po chwili wyrzuciłam je w krzaki, zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, że zaśmiecam tak cudowne miejsce. Kilka razy zgubiliśmy się, nie wiedząc gdzie jesteśmy, aż w końcu dotarliśmy na parking, na którym nie było ani jednego autokaru.
-Zajebiście- krzyknął chłopak kopiąc kamyk, który odbił się o szybę jednego z samochodów tym samym włączając w nim alarm.
-Kretynie! – szturchnęłam go i obje znowu ruszyliśmy w biegu, próbując uciec jak najdalej by właściciel samochodu nie był w stanie nas dojrzeć. Po chwili znaleźliśmy się gdzieś, gdzie żadne z nas jeszcze nigdy nie było. Opadłam na ziemie nie mając już nawet sił utrzymać się na nogach, za dużo biegania jak dla mnie. Mój towarzysz rozglądał się dookoła, nie wiem po co, przecież odjechali, bez nas. Myślałam, że nauczyciel sobie żartuje, jednak widocznie tak nie było, zostawili dwójkę nastolatków samych w mieście, którego żadne z nich nie zna.
-Wstawaj, musimy iść, póki jeszcze jest widno- zarządził chłopak, jednak teraz nie miałam ochoty na słuchanie jego rad. Wystarczy, że uległam jego namową na zaliczenie jednej z karuzeli, mimo, że mówiłam, mu, że nie zdążymy na zbiórkę on mnie zapewniał, że damy radę. Jak widać, wiedziałam lepiej. –No dalej.- próbował mnie popędzić, jednak to nic nie dawało, nadal siedziałam i skubałam trawę, która gryzła mnie po gołych nogach. –O co tym razem chodzi? –zatrzymał się i spojrzał na mnie, czułam jego wzrok przeszywający moje ciało. Podszedł do mnie, widziałam jedynie jego białe trampki.
-Nie mam sił na błądzenie, nie lepiej po prostu zadzwonić po kogoś?- w końcu uniosłam wzrok i spojrzałam na twarz chłopaka, który była oświetlona przez zachodzące słońce.
-Okej, proszę dzwoń- wzruszyła ramionami i oparł się pośladkami o niewielkie murek. Zmierzyłam go wzrokiem, nie widząc dlaczego to ja mam to zrobić, jednak nie pozostało mi nic innego i wyciągnęłam telefon z kieszeni. Na ekranie pokazał mi się jedynie komunikat, że mam słabą baterię. Przeklęłam pod nosem, jednak nie chciałam dać po sobie poznać, że coś jest nie tak i wybrałam numer do Luis’a. On był najbardziej rozgarnięty ze wszystkich przyjaciół i to on w tej sytuacji mógł nam najbardziej pomóc.
-Luis, musisz nam pomóc- odezwałam się gdy tylko usłyszałam głos po drugiej stronie. Później był już tylko jeden sygnał i mój telefon padł. Spojrzałam na ekran z wściekłością naciskając guziki klawiatury, nic nie dało, po prostu jak na złość musiał w najmniej odpowiednim momencie się rozładować.
-No, pięknie, to co? Idziemy? –chłopak odepchnął się od murka.



-A tak w ogóle to czemu Ty nie mogłeś zadzwonić?- spojrzałam na chłopaka, kiedy byliśmy już w połowie drogi. Co chwile zatrzymywaliśmy się i pytaliśmy ludzi o drogę do hotelu, w którym się zatrzymaliśmy. Na dworze robiło się już coraz ciemniej i na domiar tego coraz ciężej było znaleźć osobę, która potrafiłaby nam pomóc, jednak od ostatniej kobiety dowiedzieliśmy się, że jesteśmy już niedaleko. Próbowała nam wytłumaczyć jak dojść, jednak nic nie pomogło, po kilku zakrętach znowu musieliśmy pytać o drogę.
-Nie wziąłem telefonu z hotelu. –chłopak spojrzał na mnie. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, próbując jakoś się ogrzać, jednak nikt nie dało. Wiatr wciąż przyprawiał mnie o ciarki, które wcale nie były mile widziane na moim ciele. Po chwili poczułam jak Nate kładzie mi swoją bluzę na ramionach.
-Nie wygłupiaj się, zmarzniesz.- próbowałam ściągnąć z siebie okrycie, jednak chłopak mi w tym przeszkodził obejmując mnie ramieniem.
-O mnie się nie martw- uśmiechnął się, a ja w oddali ujrzałam nasz hotel, przed którym stało pełno ludzi, z początku nie rozpoznałam nikogo, dopiero kiedy podeszliśmy bliżej rozpoznałam, że są to nasi przyjaciele, wychowawca i dyrektor.
-Natee, Abbie- usłyszałam krzyk Lex, która zaraz później podbiegła do nas i rzuciła się niczym stęskniona matka, która nie widziała swoich dzieci kilka dobrych tygodni. Zdałam sobie sprawę, że chyba zaczynali się o nas martwić. Może nie nauczyciele, ale nasi znajomi.
-To była dla Was lekcja, że więcej nie należy się spóźniać.- rzekł wychowawca mojej klasy, który zaraz później zniknął za drzwiami hotelu. Miałam ochotę rzucić się na niego i rozszarpać go na kawałki. Kto to widział żeby zostawiać dwójkę siedemnastolatków, samych w nieznanym im miejscu i z dala od miejsca zakwaterowania.
-Proszę rozejść się do pokoi.- zarządził dyrektor, który podążył w stronę hotelu a zaraz za nimi cała reszta. Jedynie ja stałam jak słup stoli nie mogąc ruszyć z miejsca, jakby nagle moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Nie miałam sił na nic, nawet na wyduszenie z siebie słowa. Przetarłam oczy, które piekły mnie ze zmęczenia.
-Idziesz?- usłyszałam głos Lex, która zatrzymała się by poczekać na mnie. Ruszyłam z miejsca nie chcąc by dziewczyna straciła cierpliwość po czym obie udałyśmy się do pokoju. Oczywiście dopiero gdy ściągałam ze stóp trampki, zorientowałam się, że mam na sobie bluzę chłopaka. Powinnam ją teraz iść oddać? Czy może raczej powinnam zrobić to jutro? Sama nie wiedziałam, niby to nic takiego, ale może właśnie w tym momencie jest ona mu potrzebna, a ja już ściągnęłam buty, z drugiej strony jakby nie patrzeć to gdyby jej potrzebował sam by po nią przyszedł. Odłożyłam bluzę na fotel postanawiając, że oddam ją jutro z samego rana. Wzięłam piżamę i pokierowałam się do łazienki, moja towarzyszka jeszcze nie dotarła do pokoju. Jak szłyśmy powiedziała, że wstąpi na chwile do Toby’ego i Aaron’a, za pewne się zasiedziała albo w ogóle tam nie dotarła tylko zahaczyła o zupełnie inny pokój. Kiedy woda oblała moje nagie ciało poczułam jak wszystkie mięśnie zaczynają się rozluźniać a myśli uciekając z mojej głowy pozostawiając ją pustą. Mogłabym tak stać w nieskończoność, jednak ktoś musiał mi w tym przeszkodzić natarczywie pukając w drzwi do pokoju. Chwyciłam jedynie ręcznik oplatając go dookoła ciała po czym uchyliłam drzwi chadzając za nimi i wychylając jedynie głowę.
-Możemy porozmawiać? – nienawidziłam tego pytania, za każdym razem kiedy je słyszałam moje ciało ogarniało nieprzyjemny dreszcz. Pokiwałam głową uchylając szerzej drzwi i wpuszczając Luis’a do środka.
-Daj mi pięć minut. –uśmiechnęłam się, mierząc swoją postać wzrokiem po czym zniknęłam za drzwiami łazienki. O czym on może chcieć porozmawiać? I to teraz? To musi być coś co nie może czekać, bo kto o drugiej w nocy przychodzi i prosi o rozmowę i to w takie sposób. Ubrałam na siebie krótkie dresowe spodenki i zwykłą białą bokserkę po czym upuściłam pomieszczenie.
-Słucham Cię- zaczęłam porządkować ubrania, które walały się po pokoju, oczywiście większość z nich była moja, jednak nie można powiedzieć, że sama je rozwaliłam. Oczywiście pomogła mi w tym Lex, która koniecznie chciała coś ode mnie pożyczyć, sama nie wiedząc czego jej potrzeba.
-Ale wolałbym żebyś usiadła. – i teraz poczułam, że to nie będzie zwykła rozmowa. Chłopak naprawdę wyglądał poważnie i nawet na minutę nie spuścił ze mnie wzroku.

6 komentarzy: