piątek, 5 sierpnia 2011

#16.




 -Gdzie wszyscy?- rozejrzałam się dookoła. Na moje oko było koło dwunastej, a ja dopiero wstałam. Wczorajszy dzień mnie wykończył, tylko gdy wróciliśmy wszyscy mimo tego, że robiło się już chłodniej popędziliśmy w stronę morza spędzając w nim dobre trzy godziny. Później zjedliśmy kolację i siedzieliśmy do czwartej nad ranem.
-Pojechali oddać rowery i deski- Luis siedział na piasku na kolanach trzymając deskę surfingową , którą smarował.. sama nie wiem co to jest, ale wygląda jak wazelina. 
 -Skąd to masz? -skinęłam głową na przedmiot, który on polerował. Podniósł wzrok na mnie uśmiechając się delikatnie.
-Wypożyczyłem, niedaleko jest budka z tego typu rzeczami- wstał z piachu wytrzepując swoje spodenki po czym ściągnął z siebie bluzkę.- Przebierz się w strój i pójdziemy popływać- zaproponował Luis, kolejny wspaniały pomysł, biorąc pod uwagę fakt, że mamy deskę, która nie potrafię się obsługiwać. Weszłam do namiotu wyciągając z torby któryś z kolei strój, nie wiem ile ich ze sobą zabrałam, ale dwa wciąż się suszą na naszym sznurku na pranie, gdzie są niemal wszystkie nasze ubrania i sznurek za niedługo będzie dosięgał piasku. Przebrałam się i wróciłam do chłopaka, który zmierzył mnie wzrokiem i ruszył w stronę morza nie pozostawiając mi innego wyboru, jak pójście za nim. Położył deskę na morzu i chwilę później wślizgnął się na nią siadając okrakiem.
-Chodź.-poklepał miejsce na przeciwko niego a ja nie czekając dłużej uczyniłam to do czego mnie zachęcił, odwracając się do niego plecami by pomóc mu przy wiosłowaniu, które wykonywał rękoma. Nie wiem gdzie płynęliśmy, ale było całkiem przyjemnie biorąc pod uwagę fakt, że na swoich plecach cały czas czułam jego oddech, a moja praca rękami była zupełnie nie potrzebna, gdyż chłopak nad wszystkim idealnie panował. Zatrzymaliśmy się po niedługim czasie, odwróciłam się do niego przodem, wychylając się by zobaczyć jak daleko jesteśmy. No ładnie, nie widać nawet brzegu, a co jeśli zaraz wypłynie wielki rekin i pożre nas w całości?
-Umiesz surfować? -spojrzał na mnie mrużąc przy tym oczy, na które świeciło słońce.
-Jasne, jestem zawodowcem w tej dziedzinie sportu- odparłam z entuzjazmem- Nie- dodałam pod nosem, spuszczając głowę. Zaśmiał się, podnosząc moją głowę za podbródek.
-Z chęcią bym Cię nauczył, ale nie ma warunków- rozejrzał się dookoła, faktycznie miał rację, nie było ani jeden fali, a jeśli już się jakaś napotkała to nie sięgała ona nawet metra. Wzruszyłam ramionami, udając zawiedzioną znowu opuściłam głowę pociągając nosem. - No już, nie ma smutasków- chłopak poklepał mnie po udzie, jednak ja nie chciałam tak szybko kończyć mojej gry aktorskiej i po raz kolejny pociągnęłam nosem a zaraz później poczułam na swojej twarzy wodny atak. Wytarłam mokrą twarz, spojrzałam złowrogo na chłopaka i nie czekając dłużej obdarowałam go tym samym, zamaczając dłoń w morzu i nabierając do niej jak najwięcej wody. Luis jednak zdążył odwrócić twarz i ucierpiały zaledwie jego włosy i ramię, czego nie mogłam przeboleć i powtórzyłam czynność, tym razem trafiając. Chłopak przysunął się do mnie łaskocząc mnie i tym samym chlapiąc mnie wodą ze swoich włosów. Nienawidziłam łaskotania, działało to na mnie jak płachta na byka, od razu rzucałam się kopiąc nogami i szczypiąc albo drapiąc napastnika, jednak tym razem nie była tak łatwo. Gdy tylko chciałam zaatakować Luis'a od razu przechyliłam się i wpadłam do wody zatapiając się a chwilę później wynurzając się i odgarniając wszystkie włosy które opadły mi na twarz.
-Jesteś okropny!- krzyknęłam i złapałam się za mój brzuch, który musiał teraz na prawdę fatalnie wyglądać, biorąc pod uwagę fakt, że miałam delikatną skórę a chłopak nie obchodził się ze mną łagodnie. Chwyciłam go za nogę wciąż będąc w wodzie i pociągnęłam go z całej siły zrzucając go z deski. Na mojej twarzy od razu zagościł uśmiech do czasu do póki nie znalazłam się na ramionach chłopaka. - Luis, nie, proszę Cię nie- złapałam się za jego włosy, a chłopak jedynie przechylił głowę do tyłu by móc na mnie spojrzeć.
-O co mnie prosisz? - zapytał, jedną ręką trzymając moją nogą a drugą łaskocząc stopę.
-Puść mnieeeee - krzyknęłam nie mogąc powstrzymać się od śmiechu. Luis jednak zbyt dosłownie wziął sobie moje słowa do serca i po niedługiej chwili wrzucił mnie do wody, czego tak na prawdę nie chciałam bo nawet nie byłam na to przygotowana. Zanurzyłam się nabierając przy tym do buzi masę wody, której pozbyłam się zaraz po tym jak wypłynęłam. -Luis? -rozejrzałam się dookoła nie widząc nigdzie chłopaka.
-Tu jestem- usłyszałam głos zza pleców a zaraz później poczułam jak ktoś odwraca mnie, oczywiście nikt inny jak Luis. Gdy odwróciłam się dzieliło mnie zaledwie dwa, może trzy centymetry od chłopaka, nasze twarze były blisko, a wzroki się spotkały, przez co na moich policzkach z niewiadomych powodów ukazały się rumieńce. Chłopak przybliżył się do mnie i musnął moje usta, co przerobiło się w głębszy pocałunek, którego nie byłam sobie w stanie odmówić i odwzajemniłam go, jednak szybko się ocknęłam odsuwając się.
-Tak...- usłyszałam głos chłopaka, który właśnie łapał się za swoją głowę, ja chyba też powinnam to zrobić bo właśnie zdałam sobie sprawę do czego doszło, a doszło raczej do czegoś co było niestosowne i nie powinno się wydarzyć
-Chyba powinniśmy wracać. -uśmiechnęłam się nie mając nawet na to ochoty.
-Masz rację- przysunął do mnie deskę, na którą się wślizgnęłam a zaraz za mną zrobił to Luis , który zaczął wiosłować. Ja siedziałam jedynie jak zahipnotyzowana zastanawiając się jak mogło dojść do tego wszystkiego. Przecież istnieje jeszcze taka osoba na świecie jak Filip i oczywiście chcę żeby on istniał jak najdłużej, bo to on skradł moje serce. Nie zorientowałam się a już byliśmy na brzegu, gdzie była i reszta, każdy robił zupełnie co innego. Wyszłam z wody kierując się w stronę namiotów gdzie siedziała Lex.
-Twój telefon dzwonił chyba z siedem razy - poinformowała mnie a ja tylko skinęłam głową wchodząc do namiotu, z którego zabrałam telefon i ręcznik owijając się nim dookoła. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu i na nieodebrane połączenia, dwa od mamy a reszta od Filipa, wyłączyłam jedynie telefon. Nie wiem czemu to zrobiłam, ale to był mój pierwszy wybór, dopiero później doszłam do wniosku, że powinnam oddzwonić i do rodzicielki i do chłopaka, ale było za późno bo właśnie zostałam objęta przez któregoś z chłopaków, którym okazał się Toby.
-Moja piękna księżniczka, za którą się stęskniłem. -chłopak zaczął ze mną tańczyć, a raczej to on tańczył, próbując wczuć mnie w swoje ruchy. Uśmiechnęłam się jedynie pod nosem.
-Och księciu daj mi odpocząć. -powiedziałam zupełnie poważnie, a Toby puścił mnie po czym zrobił duży skłon wymachując przy tym ręką.
-Jak sobie księżniczka życzy- wskazał na pień, a ja skinęłam głową w ramach podziękowania i zasiadłam na miejscu, które mi pokazał.


                                                                                *


-Jutro idziemy na pożegnalną imprezę- zakomunikował Aaron, kiedy wszyscy siedzieliśmy na około ogniska popijając dzisiaj kupione piwo i zajadając się przeróżnymi smakołykami. Pokiwałam jedynie głową ze zrozumieniem, próbowałam unikać kontaktu wzrokowego z Luis'em, jednak muszę przyznać, że było trudno, gdyż w jakimś stopniu ciągnęło mnie do tego by spojrzeć na niego i dostrzec choć niewielki uśmiech na jego twarzy.
-Zapomniałbym- ni stąd ni zowąd krzyknął Nathan zrywając się z miejsca i wbiegając pod górkę, a znajdując się już na górze wyciągnął z samochodu coś na kształt gitary, dopiero kiedy był na dole byłam pewna, że to to o czym myślałam. Nie przypuszczałam, że może on grać na gitarze, co oczywiście mi się podobało.
-Co zagramy?- zapytałam chłopak kładąc sobie instrument na kolanach i czekając aż przyjaciele wybiorą piosenkę.
-The kooks- wszyscy powiedzieli chórkiem, prócz mnie, nie wiedziałam w jakiej muzyce gustują, jednak pozytywnie mnie zaskoczyli. -Seaside- dodali po chwili, również chórkiem, byli bardzo zgrani co do wyboru muzyki. Uśmiechnęłam się pod nosem, to była jedna z moich ulubionych piosenek i aktualnie pasowała do czego gdzie się znajdowaliśmy. Chłopak zaczął grać na gitarze a my nie czekając dłużej zaczęliśmy śpiewać w rytmie wydobywającej się muzyki ze strun. Szło nam idealnie do póki Toby nie zaczął wydziwiać i piszczeć na wszystkie możliwe sposoby, każdy aż zaprzestał śpiewu, łącznie z tym, że Nathan stracił rytm i jego muzyka już nie przypominała melodii z Seaside.
-Tooby- Lex szturchnęła go tak, że chłopak aż zachwiał się i spadł z pnia. 

Siedzieliśmy do około trzeciej, graliśmy przeróżne piosenki, większość znałam gdyż większość była The Kooks. Kiedy wszyscy pokierowali się do namiotów, ja zrobiłam to samo, jednak chwilę później go opuściłam, widząc, że i tak nie zasnę, a nie chciałam przeszkadzać Lex. Pokierowałam się wzdłuż brzegu, nie widząc nawet gdzie zmierzam, jednak nie oddaliłam się daleko, ponieważ dostrzegłam skały, na których zamierzałam zasiąść i tak zrobiłam. Wpatrywałam się w morze, szukając w nim odpowiedzi na dręczące mnie pytania, na pytania, które chodziły mi ciągle po głowie a ja nie potrafiłam znaleźć nawet sensownej odpowiedzi na jego z nich. 
-Zapomnijmy o tym- do moich uszu doszedł znany mi głos, głos Luis'a, który stał na piasku w samym spodenkach. 

                                                                                                                         

Ktoś mnie prosił bym dodała zdjęcia bohaterów, nie było łatwo znaleźć zdjęć idealnie ukazujących ludzi, których ja sobie wyobraziłam, ale postarałam się znaleźć, takie, które chociaż trochę są podobne do postaci, które ja wymyśliłam sobie w głowie. 


 Abbie. 


 Lex.


 Luis. 


 Toby.


 Nathan.


 Aaron. 

5 komentarzy:

  1. Genialne. ;D
    Toby to niezły świr ; D. haha
    Pisz dalej . ; **

    OdpowiedzUsuń
  2. no całkiem fajnie :) :*

    postaram się dodać dziś wieczorem albo jutro :)
    zapraszam też na drugiego bloga, gdzie 2 rozdział też dodam w ciągu najbliższych kilku dni ;)
    http://nadziejaumieraostatniaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. jakie ciacha ;PP

    nowa notka zapraszam :P

    OdpowiedzUsuń
  4. a Ty? Jaka jesteś Ty w tym opowiadaniu? Jak wszyscy to wszyscy ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. przepraszam, mój błąd. Jesteś tutaj. ;D
    A będą może jeszcze Ci, których nie ma po prostu na tej wyprawie? :> :)

    OdpowiedzUsuń