Kochani pragnę Was powiadomić, że na czas nieokreślony zawieszam tego bloga. Powód jest następujący: nie mam pomysłu na zakończenie, więc muszę się nad nim trochę dłużej zastanowić, jednak obiecuję, że postaram się zrobić to jak najszybciej, żebyście wiedzieli jak zakończy się historia Abbie.
Tymczasem zapraszam wszystkich na mojego nowego bloga z opowiadaniem,mam nadzieję, że mogę liczyć z Waszej strony na wsparcie i komentarze, które do tej pory zostawialiście tutaj :)
Już jutro zamierzam umieścić prolog, tak więc bądźcie przygotowani, obiecuję, że będzie jeszcze bardziej ciekawie niż tutaj :)
http://live-fast-dont-forget-us.blogspot.com/
wtorek, 25 września 2012
poniedziałek, 24 września 2012
#40.
Nate robił to co zwykle na domówkach, pracował- sprzedając
narkotyki. Nie wiedziałam dlaczego to robił, naprawdę byłam tego cholernie
ciekawa, jednak chłopak nigdy nie chciał na ten temat rozmawiać, w zasadzie
próbowałam tylko raz i skończyło się kłótnią. Rozumiem, że pieniądze zawsze się
przydadzą jednak Nathan’owi nigdy ich nie brakowało. Jego rodzice dobrze
zarabiali i nigdy mu nie odmówili nawet jeśli chodziło o dużą kwotę.
-Dzięki stary- odezwał się jeden z ciemnoskórych chłopaków,
którzy stali z brunetem po czym zniknęli gdzieś za rogiem jednego z pokoi.
-Znowu to robisz- powiedziałam i w tym momencie Nate odwrócił
się kręcąc głową, chyba nie był zadowolony, że to widziałam. Odciągnął mnie na
bok tak by muzyka była jedynie w tle naszej rozmowy.
-Abbie, mówiłem Ci, że to nic takiego- uśmiechnął się chłopak
całując mnie w usta.
-Nathan cholera, sprzedajesz narkotyki, jesteś dilerem i
chcesz mi powiedzieć, że to nic takiego? –krzyknęłam a brunet jedynie położył
dłoń na moich ustach nie pozwalając nic więcej mówić.
-Ciszej- szepnął mi do ucha rozglądając się dookoła. Wyrwałam
się z jego uścisku mając ochotę rzucić się na niego i kazać przestać mu to robić,
jednak moje słowa mogłyby wcale nie być takie groźne jakbym chciała.
-Mam być ciszej? Po co? Może załatwię Ci jakiś nowych kupców-
zapytałam ironicznie widząc jedynie lekkie zdenerwowanie na twarzy mojego
towarzysza.
-Chciałaś żebym przestał brać narkotyki, więc przestałem,
teraz będziesz kazała mi przestać je sprzedawać?- zapytał opierając się o
ścianę. Wyglądał jakby nie miał nic więcej do powiedzenia, jakby skończył
rozmowę ze mną nie chcąc słuchać mojej odpowiedzi.
-Dziwisz mi się? Nie chcę żeby ktoś kiedyś Cię wsypał i żebyś
skończył w więzieniu! Czy to takie dziwne? –krzyknęłam nie zwracając uwagi na
przechodzących obok nas ludzi.
-Tak dziwię się, bo w porównaniu do niektórych ja próbuję sam
na siebie zarabiać- odpowiedział oschłym głosem odpychając się nogą od ściany,
o którą przed chwilą się opierał. –I zrozum, że nie zmusisz mnie do tego bym
przestał to robić, jasne? –krzyknął a ja jedynie poczułam z jego ust alkohol,
którego musiał spożyć niemało. Spojrzałam na niego kręcą głową z
niedowierzaniem po czym oddaliłam się słysząc jedynie jak chłopak krzyknął
„Kurwa” a zaraz później uderzył pięścią w ścianę. Dlatego nie przepadałam za
takimi imprezami, wszyscy wtedy pili bez umiaru, a ja musiałam zawsze kłócić
się z Nathan’em, który po alkoholu staję się nieco agresywny, nie mam na myśli,
że budzi się w nim chęć bicia kogoś, nie, nie , nie taką agresje mam na myśli,
ale właśnie wtedy zazwyczaj się kłócimy- kiedy on jest pijany.
-Abbie mała Abbie- śpiewał Aaron, który właśnie zbiegał ze
schodów. Objął mnie w pasie i zaczął się kręcić wokół własnej osi. –Co się
stało małej Abbie? –zapytał stawiając mnie na ziemi i obejmując moją twarz w
swoich dłoniach.
-Nic, wszystko w porządku- uśmiechnęłam się do przyjaciela,
nie chcąc psuć mi świetnego humoru, który zyskał oczywiście dzięki alkoholowi.
-To dobrze, lepiej niech nikt nie krzywdzi mojej małe Abbie-
zaśmiał się chłopak zaraz później całując mnie w czółko i znikając gdzieś
pomiędzy ludźmi. Udałam się na górę gdzie było nieco mniej osób niż na dole,
jednak i tak ledwo dało się przejść. Od przyjścia nie widziałam Lex, która
chyba jednak zaprosiła nieco więcej osób niż miała planowane. Po minach
mijanych mnie ludzi wnioskowałam, że całkiem nieźle się bawili, każdy w ręku
miał jakiś trunek co chwile w nim zamaczając usta. W moim przypadku skończyło
się na połowie piwa, które i tak mi dzisiejszego dnia nie smakowało. Weszłam do
pokoju, w którym nikogo na moje szczęście nie było i położyłam się na łóżku
próbując nie wsłuchiwać się w muzykę, która nie dawała mi się skoncentrować.
Miałam ochotę leżeć i patrzeć w biały sufit, który wydawał się dość
interesujący jak na to, że jest tak pusty. Analizowałam każdy szczegół z
rozmowy z Nathan’em, która miała miejsce kilkanaście minut temu, jednak im
dłużej o tym myślałam tym bardziej byłam na niego zła. Po chwili usłyszałam
krzyki roznoszące się po całym domu i kilka osób naraz krzyczało „Policja”
zerwałam się z miejsca uchylając drzwi od pokoju i wychylając z niego głowę.
-Abbie szybko- krzyknął Nate, który akurat przebiegał
korytarzem po czym chwycił mnie za rękę i pociągnął za biegnącą przed nami
Lex. Dziewczyna podstawiła niewielki
stolik zaraz później stając na niego i otworzyła wejście na strych, z którego wysunęła
się drabina.
-Wchodźcie szybko- krzyknął Nate popędzając mnie i
dziewczynę, jednak Lex się nawet nie ruszyła.
-Wy idźcie, mnie i tak spiszą, w końcu to mój dom- westchnęła
dziewczyna pchając nas w stronę drabiny.
-Nie pozwolę na to, szybko wchodź, później coś wymyślimy-
krzyknął Nathan rozglądając się dookoła. Pełno osób przewijało się przez
korytarz szukając jakiejkolwiek kryjówki, gdyż szansa na zejście na dół była
minimalna zważając uwagę na fakt, że roiło się od policji, która za chwilę pewnie
i pojawi się na górze.
-Nate nie kłóć się ze mną, będą mnie szukać i w końcu znajdą,
więc proszę Was wchodźcie tam- krzyknęła zdenerwowana dziewczyna a ja weszłam
na drabinę czekając na ruch chłopaka.
-Trzymaj się Lex- krzyknęłam i szybko wbiegłam po drabinie a
zaraz za mną Nate. Pociągnęliśmy za sobą niewielkie drzwiczki z drabiną, po
której oboje przed chwilą wchodziliśmy. Na strychu było ciemno i duszno przez
co oddychanie przychodziło mi z niewielkim trudem. Usiadłam opierając się o
jedną ze ścian. Oboje milczeliśmy, nie przed obawą, że policja nas usłyszy i
złapie, bo było to mało prawdopodobne, lecz chyba, żadne z nas nie miało nic do
powiedzenia, przynajmniej z mojej strony tak było. Wyciągnęłam telefon i
napisałam sms’a „Gdzie jesteś?”
wysyłając go do Toby’ego, Aaron’a i Luis’a. Po chwili otrzymałam jedynie
odpowiedź od Luis’a:
„Siedzę z Aaron’em i dwoma innymi chłopakami w krzakach i
czekamy aż policja odjedzie. Nie wiem gdzie Toby.” Świetnie jeszcze tego
brakuję, żeby Toby się zgubił bądź został złapany przez policję, która łaskawa
na pewno dla niego nie będzie biorąc po uwagę fakt, że nie raz już został
spisany i wypuszczony tylko dlatego, że Aaron’a ojciec jest policjantem i
Toby’ego zna od dziecka.
-Jesteś zła? –odezwał się brunet siadając obok mnie.
Schowałam telefon do kieszeni patrząc przed siebie i rzucając krótkie „nie” w
kierunku chłopaka, który chyba zdał sobie sprawę, że jednak trochę jestem bo
westchnął głośno drapiąc się po głowie. –Nie uważasz, że ostatnimi czasami zbyt
często się kłócimy? –miał stuprocentową rację, sami szukamy sobie powodów do
kłótni, zamiast na spokojnie porozmawiać.
-Niestety tak- przygryzłam dolną wargę wpatrując się w
telefon trzymający w dłoniach.
-To przestańmy to robić- Nate przysunął się do mnie łapiąc
mnie za dłonie.
-Chciałabym, ale nie wiem czy damy radę- westchnęłam nie
spuszczając wzroku z naszych splecionych dłoni.
-Oczywiście, że damy, jak możesz w to wątpić?- brunet
ucałował moje dłonie swoimi delikatnymi ustami, uwielbiałam kiedy to robił,
szczególnie wtedy gdy moje ręce były zimne jakby świeżo wyciągnięte z lodówki.
–Rzucę to wszystko, przestanę sprzedawać narkotyki i wszystko się ułoży, możesz
mi zaufać- uśmiechnął się gładząc mnie opuszkiem kciuka po policzku.
-Ufam Ci- przysunęłam się do niego całując go i słysząc jak
sprzed domu odjeżdżając samochody.
Przysunęłam się nie wielkiego okna i wyjrzałam dyskretnie
widząc jak trzy radiowozy odjeżdżają.
-I co Lex? –wraz z Nathan’em widząc, ze policja odjechał
wybiegliśmy i znaleźliśmy dziewczynę siedzącą w salonie.
-Wypisali mi mandat i to wszystko- dziewczyna beztrosko
wzruszyła ramionami, to było w jej zwyczaju, nieprzejmowanie się takimi
sprawami, podziwiałam ją za to. Ja pewnie na jej miejscu płakałabym prosiła o
niewypisywanie mandatu, robiła wszystko by ta policja nawet tu nie przyjechała,
a dla dziewczyny liczyło się to by wszystko świetnie się bawili i tak było dla
tych którzy nie zostali zatrzymani i odwiezieni do domu. Nagle spod łóżka
wysunęła się ręka a ja widząc to odskoczyłam trzymając się kurczowo Nathan’a,
który zaśmiał się widząc jak Toby wyczołguje się śmiejąc się głośno.
-Już myślałem, że do jutra tu zostanę- jęknął chłopak wstając
i wytrzepując swoje ciuchy. –A gdzie reszta?
-W krzakach- zaśmiałam się i nie czekając dłużej zadzwoniłam
do Luis’a mówiąc mu, że mogą spokojnie do nas wracać.
Było koło trzeciej kiedy wraz z Nate’em wyszliśmy od
dziewczyny zostawiając ją z resztą przyjaciół. Byłam już tak zmęczona, że od
półgodziny siedziałam i jedynie przytakiwałam kiedy o coś mnie zapytano, nie
byłam w stanie skupić się na rozmowie przyjaciół gdyż zmęczenie wzięło górą i
moje oczy zamykały się mimowolnie. Nate uparł się, że mnie odprowadzi co w
zasadzie szło mi na rękę gdyż ulice o tej porze nie należą do najbezpieczniejszych.
Szliśmy wolno korzystając z dzisiejszej pogody, zazwyczaj w styczniu o tej
godzinie jest mróz a na dworze nie da się wytrzymać, jednak dzisiaj było
całkiem przyjemnie, a może to za sprawą tego, że ubrałam się ciepło, nie wiem,
ale świeże powietrze dobrze na mnie działało i zmęczenie stopniowo znikało.
Uwielbiałam spacerować, mogłam obserwować ludzi, okolicę a nawet przejeżdżające
samochody, których kierowcy zazwyczaj o tej porze przesadzali nieco z
prędkością. Po chwili usłyszałam dźwięk mojego telefonu sygnalizujący nową
wiadomość. Wyciągnęła go z kieszeni od kurtki i czytałam go trzy razy nie mogąc
uwierzyć własnym oczom. To nie może dziać się naprawdę.
-Co jest?- zapytał chłopak delikatnie się nachylając a ja
wyciągnęłam w jego kierunku telefon pozwalając mu na odczytania wiadomości.
-Podobali się niezapowiedziani goście? Ciekawe czy zdążyłaś
uciec J -
chłopak odczytał treść sms’a na głos po czym spojrzał na mnie kiedy stałam
wpatrzona w ziemie gdyż wciąż nie dochodziło do mnie to co właśnie
przeczytałam. Ktoś naprawdę chciał spaprać mi życie, jednak teraz nie tylko ja
bym była poszkodowana, ale i inne pięćdziesiąt osób, co nie dawało mi spokoju.
Rozumiem szafka czy zdjęcie, ale nasyłanie policji na imprezę Lex? To nie
krzywdziło tylko mnie, to krzywdziło jeszcze wiele innych niewinny osób. –To
jest chore- wysyczał chłopak przez zaciśnięte zęby po czym wyciągnął swój
telefon i spisał numer, do którego zaraz później próbował się dodzwonić, jednak
nic z tego, nikt nie raczył odebrać.
-Nie wiem już co mam z tym robić- powiedziałam opadając na
ławkę z bezradności. Może to jest dobry moment by podzielić się z chłopakiem
moimi podejrzeniami. –Chyba domyślam się kto za tym stoi- szepnęłam a brunet
zasiadł obok mnie przyglądając mi się uważnie. –Mary- spojrzałam na towarzysza
widząc lekkie zaskoczenie na jego twarzy, które jednak szybciej zniknęło niż
się pojawiło.
-Też o tym myślałem- odparł chłopak przyglądając się mojej
postaci. –Myślę, że możemy iść z tym numerem do ojca Aarona- zaproponował
chłopak, jednak ja nie chciałam tego wszystkim rozgłaszać, wolałam sama uporać
się z tym i odnaleźć osobę, która chce mi zrujnować życie.
-Dam sobie radę-odparłam patrząc się w dal gdzie co chwile
przejeżdżały samochody.
-Nie pozwolę by sprawy zaszły jeszcze dalej, tego już
wystarczająco za wiele- Nate złapał mnie za rękę delikatnie ją ściskając.-
Proszę Cię daj sobie pomóc.
niedziela, 23 września 2012
#39.
-Co to jest? –krzyknęłam ze łzami w oczach i gwałtownie
wstałam z miejsca wybiegając z klasy. Drzwi jednak za mną nie trzasnęły więc
ktoś musiał je zatrzymać. Poczułam delikatny uścisk na ramieniu a chwilę
później zostałam odwrócona. Był to nikt inny jak Luis, nie mogąc opanować
emocji wtuliłam się w niego jak małe dziecko pozwalając na to by łzy wypłynęły
mi strumieniem. Chłopak objął mnie gładząc mnie po plecach, próbował mnie uspokoić
co w zasadzie mu się udało bo już po chwili wytarłam łzy z policzków i
próbowałam się uśmiechnąć.
-Nie wiem Abbie, kto Ci to zrobił, ale obiecuję Ci, że się
tego dowiem, jasne? –spojrzał na mnie odgarniając kosmyki włosów, które co
chwile bezwładnie opadały na moją twarz. Pokiwałam głową ze zrozumieniem,
wiedząc, że nie jestem z tym sama, mam przyjaciół, którzy mnie na tyle znają,
że nie uwierzą, że to ja jestem na zdjęciu zupełnie goła. –Chcesz wrócić na
lekcje? –zapytał Luis uśmiechając się delikatnie.
-Powinniśmy- westchnęłam pod nosem. Byłam wdzięczna
chłopakowi, ze wybiegł za mną, że pozwolił na to bym wypłakała się w jego nowo
zakupioną koszulę czy za to, że obiecał się dowiedzieć kto to zrobił. Po kilku
minutach wróciliśmy do klasy, w której nie potrafiłam się skupić, każdy szept
rozpraszał mnie coraz bardziej, chciałam żeby ten dzień jak najszybciej się
kończył, żebym znalazła się w domu i w końcu mogła zapomnieć o tym co spotkało
mnie w szkole. Pragnęłam tylko zająć się przygotowaniami na dzisiejszą kolację,
na którą już zaprosiłam Nate’a. Pierwsza lekcja dłużyła się w nieskończoność,
nie mam pojęcia o czym ona była, nauczycielka nawet o nic mnie nie pytała,
chyba domyśliła się, że jestem w nienajlepszym stanie. Gdy tylko na korytarzu
rozbrzmiał się dzwonek wszyscy uczniowie ruszyli ku wyjściu a ja siedziałam w
ławce nie mogąc się ruszyć. Luis również nie podnosił się z krzesła czekając na
mnie cierpliwie, jednak nauczycielka kazała się pośpieszyć gdyż to też przerwa
dla niej i zamierza z niej skorzystać. Oboje wstaliśmy i wyszliśmy z
niewielkiej sali na przestrzenny korytarz pełen ludzi i zaczęło się to samo co
było w klasie kilkadziesiąt minut temu- tylko teraz trzy razy gorzej. Wszystkie
pary oczy zostały momentalnie skierowane na moją osobę, słychać było chichoty i
docinki dziewczyn, a ze strony chłopaków pogwizdywania i niemoralne propozycję.
Próbowałam skupić swoje myśli na czymś innym by nie wybuchnąć histerycznym
płaczem, jednak to było ciężkie wiedząc, że ludzie zobaczyli coś co nie jest w
zupełności prawdą, ba, tam jedynie co jest moje to twarz, wklejona do zdjęcia przedstawiającego
nagą mnie w szatni dla dziewczyn.
-Abbie- usłyszałam wołanie Nathan’a i oboje z Luis’em
odwróciliśmy się zatrzymując się. Brunet podbiegł przytulając mnie do siebie z
całych sił i gładząc moje włosy, w tym momencie moje emocje dały o sobie znać i
wszystkie łzy, które w sobie skrywałam –wypłynęły. –Zabije tego kto to zrobił,
obiecuję, że go zabiję- szepnął chłopak próbując mnie uspokoić, jednak te słowa
wcale nie dodawały mi otuchy. Chciałam po prostu wiedzieć kto mnie tak
nienawidzi, dlaczego akurat ja? –Wiesz kto to mógł zrobić? –Nate spojrzał na
mnie wycierając z policzków płynące łzy.
-Nie mam pojęcia, nikt nie przychodzi mi do głowy- wzruszyłam
bezradnie ramionami. Uniosłam głowę do góry nie widząc obok nas Luis’a,
rozejrzałam się dookoła w celu zlokalizowania chłopaka, jednak na korytarzu
było zbyt wiele ludzi by móc gdzieś go dostrzec.
-Jeśli chcesz możemy stąd wyjść i iść do mnie- zaproponował
chłopak a ja nie czekając dłużej zgodziłam się na jego propozycję.
Obudził mnie dźwięk sms’a, z początku byłam pewna, że to sen
jednak zaraz później usłyszałam jak coś upada z wielkim hukiem. Niechętnie
uchyliłam zaspane powieki zdając sobie sprawę, że spałam w salonie Nathan’a,
który właśnie wychylił się z kuchni.
-Obudziłem Cię? –zapytał zmartwiony zbierając coś z podłogi.
-Nie, nie, skąd –sięgnęłam po telefon widząc pięć
nieodczytanych sms’ów i kilka nieodebranych połączeń. Zaczęłam wszystkie
wiadomości odczytywać jedna po drugiej.
Lex: „Ab, gdzie jesteś?
Wszystko w porządku? Xoxo”
Luis: „Abbie, pewnie
poszłaś z Nathan’em bo jego w szkole też nie ma, mam nadzieję, że wszystko gra.
Trzymaj się”
Toby: „Ej mała,
obiecuję, że ten kto Ci to zrobił zginie śmiercią tragiczną. Buziaki od
SuperToby’ego.”
Aaron: „Ja pomogę
Toby’emu. Buziaki od SuperAaron’a”
Lex: „Jeśli chcesz
porozmawiać dzwoń, xoxo”
Wszystkie sms’y mimo mojego złego samopoczucia wywołały
uśmiech na mojej twarzy. Byłam każdemu z nich wdzięczna za to, że martwili się
o mnie wtedy gdy dla innych byłam zwykłym pośmiewiskiem. Połączenia były od
Lex, Luis i mamy, nie czekając dłużej wykręciłam numer do rodzicielki i już po
kilku sygnałach usłyszałam jej głos.
-Cześć kochanie, gdzie jesteś?
-U Nate’a dzisiaj kończyliśmy wcześniej lekcje, a dlaczego
pytasz? –odpowiedziałam unosząc się z miejsca i kierując się w stronę kuchni
gdzie przebywał chłopak.
-To o której będziecie na kolacji? –zapytała mama zaraz
później dodając: -Osiemnasta odpowiada?
-Myślę, że tak.
Przebierałam nogami siedząc w pokoju na łóżku- w spódniczce z
wysokim stanem i koszuli czarnej ze złotymi ćwiekami na kołnierzyku- i czekając
na dzwonek, który za dokładnie minutę powinien rozbrzmieć się po całej
powierzchni mojego domu i tak się stało. Krzyknęłam, że otworzę po czym
zbiegłam po schodach będąc w kilka sekund pod drzwiami. Poprawiłam włosy i
uchyliłam drzwi widząc za nimi Nate’a, który wyglądał niezwykle. Miał na sobie
czarne spodnie i granatową koszulę, włosy o dziwo ułożone a w powietrzu jak
zwykle czuć było zapach jego perfum. W jednej ręce trzymał dwa bukiety kwiatów
a w drugiej wino. Uśmiechnęłam się szeroko gestem ręki zapraszając go do środka.
-To dla Ciebie- wręczył mi niewielki bukiet czerwonych róż, w
które od razu wsadziłam nos napawając się ich cudownym zapachem. Podziękowałam
chłopakowi prowadząc go do salonu, w którym mama właśnie położyła ostatnie
talerze na stole. Chłopak ruszył w jej kierunku z zabójczym uśmiechem.
-Dzień dobry, jestem Nathan, a to dla Pani- uśmiechnął się
wyciągając w kierunku kobiety bukiet.
-O jezu, dziękuję bardzo.- mama uśmiechnęła się odbierając od
chłopaka kwiaty po czym również jak ja powąchała je uśmiechając się pod nosem.
–Siadajcie, ja zaraz wracam- rodzicielka zabrała również ode mnie bukiet i
pokierowała się w stronę kuchni.
-I jak wypadłem? –zapytał chłopak szczerząc swoje zęby,
jednak ja nie zdążyłam odpowiedzieć gdyż na schodach pojawił się mój ojciec.
Ruszył w stronę chłopaka wyciągając w jego kierunku dłoń.
-Jestem Frank tato Abbie- przedstawił się uśmiechając się
szeroko.
-Nathan, miło mi Pana poznać- brunet uścisnął delikatnie dłoń
mężczyzny po czym wręczył mu wino, które przez cały czas trzymał w rękach.
Ojciec podziękował czytają etykietę i po jego minie wywnioskowałam, że jest
naprawdę zaskoczony tym prezentem. Mama wróciła po kilku minutach dosiadając
się do nas i pozwalając na to byśmy zaczęli jeść.
-A więc chodzicie do tej samej szkoły, tak? –zapytał ojciec
przerywając krótką ciszę.
-Zgadza się- potwierdził Nate uśmiechając się przyjaźnie.
-Do jednej klasy?
-Niestety nie
-Nate nałóż sobie jeszcze, tak mało zjadłeś- mama wyciągnęła
w kierunku chłopaka talerz z dużą ilością przeróżnego mięsa.
-Nie, dziękuję, ja jestem już pełny- wyjaśnił chłopak
uśmiechając się szeroko do kobiety- ale muszę przyznać, że było naprawdę
przepyszne- dodał, a ja spojrzałam na mamę, która jak zwykle była zawstydzona
pochwałą swojej kuchni.
-Więc to ostatni Was rok w liceum, co później zamierzasz
robić Nathan? –ojciec cały czas o coś wypytywał nie dając spokoju chłopakowi,
który chyba wyczuł, że nieco mnie denerwuje gdyż pod stołem złapał mnie za rękę
delikatnie ją ściskając.
-Będę starał się o stypendium sportowe- odpowiedział chłopak
a ja dostrzegłam na twarzy ojca zaskoczenie. Frank będąc w liceum również tego
pragnął jednak on zafascynowany był piłką nożną, w którą był naprawdę dobry.
Dzięki niemu jego szkoła wygrywała wszystkie zawody, dostawali się na
mistrzostwa szkół i zawsze je wygrywali, jednak pech chciał, że ojciec dostał
kontuzji, która nie pozwoliła mu na dalsze granie w piłkę. Słyszałam, że przez
kilka lat nie mógł się z tym pogodzić, robił wszystko by wrócić, jednak nic nie
zdołał, jego kontuzja była zbyt poważna i tym oto sposobem został nudnym
prawnikiem. Słysząc rozmowę ojca z Nathan’em byłam pewna, że oboje się
polubili, a my wraz z mamą nie chcąc im przeszkadzać rozmowy na temat sportu
odeszłyśmy od stołu zabierając talerze i kierując się w stronę kuchni.
-Muszę przyznać, że to niesamowity chłopak- skomentowała
mama, kiedy właśnie chowałam brudne naczynia do zmywarki.
-Naprawdę? –spojrzałam na rodzicielkę uśmiechając się od ucha
do ucha.
-Tak kochanie i cieszę się, że znalazłaś kogoś takiego-
kobieta podeszła do mnie przytulając mnie do swojej piersi. Ojciec wraz z
Nate’em rozmawiali przez resztę wieczoru, każdy z nich miał wiele do
powiedzenie, ojciec radził a Nathan słuchał z zaciekawieniem jego rad i
opowiadań z młodzieńczych lat. My wraz z mamą od czasu do czasu coś
dopowiedziałyśmy, a tak to siedziałyśmy w kuchni sprzątając po kolacji i
deserze. Cieszyłam się, że rodzice polubili chłopaka i że on odwzajemniał ich
uczucia, przez moment mogłam się oderwać od wydarzeń związanych ze szkołą.
-Myślisz, że mnie polubili? –zapytał brunet kiedy właśnie staliśmy
przed domem i od kilku minut próbowaliśmy się pożegnać.
-Zdecydowanie- uśmiechnęłam się szeroko stojąc na progu od
drzwi tak by nie zamoczyć moich kapci w śniegu.
-Dobra, zmykaj do domu bo jest zimno. –chłopak nachylił się
nade mną całując mnie a zaraz później odchodząc. Wróciłam do domu dziękując
rodzicom za to, że dali chłopakowi szanse. Frank nie mógł wyjść z podziwu, że
tak młody chłopak potrafi tak mądrze się wypowiadać i tak bardzo kochać sport.
Mama za to była zachwycona, że jest strasznie przystojny i ciągle powtarzała,
że widać, że nie widzi świata poza mną, co wcale mi nie przeszkadza. Wzięłam
szybki prysznic i ze zmęczenia opadłam na łóżko od razu zasypiając.
Wstając oczywiście pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy
„cholera, znowu szkoła” wiedziałam, że z dnia na dzień ludzie nie przestaną
gadać o zdjęciu, które widziała cała szkoła, tak więc musiałam psychicznie
nastawić się na kolejne uwagi co do mojej osoby, na głupie docinki czy śmiechy
ze stron dziewczyn jak i chłopaków. Tym razem nie zamierzałam zwracać uwagi na
mój ubiór, gdyż wiedziałam, że tym sposobem będę jeszcze bardziej zauważalna a
tego miałam już wystarczająco dużo. Ubrałam zwykłe jeansy i szary wełniany
sweter, który kupiłam chyba rok temu na promocjach. Związałam włosy w
niedbałego koka i nałożyłam delikatny makijaż nie starając się by wyglądał
profesjonalnie jak zawsze.
-Cześć Abbie- usłyszałam głos Toby’ego a zaraz później
ujrzałam jego postać siadającą obok mnie. Wsiadł na przystanku oddalonym od
naszej szkoły o zaledwie trzy stację więc rzadko kiedy spotykaliśmy się w
pociągu, gdyż częściej chłopak chodził na nogach. –Zastanawiałem się co możemy
z chłopakami kupić Lex i doszedłem do wniosku, że przydałby się jej jakiś-
chłopak przerwał rozglądając się dookoła po czym nachylił się nade mną
szepcząc- no wiesz, jakiś wibrator- dodał uśmiechając się szeroko a ja jedynie
zmierzyłam go wzrokiem próbując powstrzymać się od śmiechu.
-Toby, myślisz, że to jej się przyda? –zakpiłam, wiedząc, że
dziewczyna może mieć każdego chłopaka o jakim nie zamarzy, ale tego chyba każdy
był świadom.
-Nie, ale na nic innego nie wpadłem- westchnął blondyn udając
załamanego. Ja sama nie wiedziałam co mogę kupić przyjaciółce, szczerze to
kompletnie zapomniałam o tym, że jutro idę na imprezę a wcale nie jestem na nią
gotowa.
-Kobieto dzwoniłam do Ciebie ze sto razy- krzyknęła
dziewczyna kiedy właśnie próbowałam niezauważona poruszać się po szkolnym
korytarzu, przyznam, że szło mi nawet nieźle, do czasu.
-Ciszej- wysyczałam odciągając przyjaciółkę i wchodząc z nią
do damskiej toalety. –O co chodzi?
-O nic, po prostu chciałam się jakoś z Tobą skontaktować, jak
się trzymasz? –zapytała przeglądając się w swoim lustrzanym odbiciu i co chwile
spoglądając na mnie.
-Daje radę chociaż bywało lepiej- wzruszyłam ramionami po
chwili odwracając się i widząc wychodzącą z kabiny toaletowej dziewczynę.
Zmierzyła jedynie mnie zabójczym wzrokiem i bez mycia rąk ulotniła się z
toalety.
-Nie masz podejrzeń do tego kto to mógł być? –dziewczyna
sprawdziła pozostałe kabiny, które okazały się być wolne i obie usiadłyśmy na
podłodze. –Nikt Ci nie groził? Nie kłóciłaś się z kimś ostatnio? Przecież nikt
bez powodu by tego nie robił.
-Nie mam pojęcia Lex, naprawdę- westchnęłam próbując
przypomnieć sobie ostatnie zdarzenia, jedynie z kim miałam konflikt to Filip,
ale przecież on jest tysiące kilometrów dalej, nie przyjechałby tu tylko po to
by sprzykrzyć mi życie. Drugą osobą może być… Mary, przecież ona mi groziła,
ona była zła za tą całą sytuację i to w końcu Nathan był jej chłopakiem zanim
związał się ze mną. –Mary- wyszeptałam jednak dziewczyna nie była w stanie mnie
dosłyszeć więc powtórzyłam wypowiedziane imię.
-Myślisz, ze była by do tego zdolna? –zapytała Lex unosząc
się z podłogi i spacerując od ściany do ściany.
-W końcu sama mówiła, że ze mną nie skończyła- nagle wszystko
układało się w jedność, nie chciała robić krzywdy Nathan’owi, skoncentrowała
się na mnie, robiła wszystko by mnie upokorzyć, by ludzie mnie znienawidzili a
ja w końcu się poddała, jednak nie zamierzałam tego robić za dużo bym straciła.
-Jeszcze raz wszystkiego najlepszego stara dupo- przytuliłam
do siebie przyjaciółkę wręczając jej prezent. Wczoraj chodziłam chyba z trzy
godziny po sklepach i szukałam czegoś odpowiedniego dla Lex, jednak nic mi do
niej nie pasowało, wydawało mi się, że wszystko ma, a to co widziałam w
sklepach nie ucieszy ją. Wracając zrezygnowana z ostatniej galerii ujrzałam
ulotkę, która przedstawiała nowo wybudowane spa, zapisałam sobie numer na
telefonie wiedząc, że to będzie najlepszy prezent dla przyjaciółki. Lex była
osobą, która całymi dnia i nocami mogła siedzieć w tego typu rzeczach, była
chyba w każdym możliwym salonie kosmetycznym, w każdym spa we wszystkich tego
typu miejscach, które zostały wybudowane w Londynie, a uwierzcie nie było tego
mało. Będąc w domu zadzwoniłam tam i zarezerwowałam miejsce na następny weekend
na nazwisko przyjaciółki. Kupiłam jeszcze jej kilka pierdoł, takie jak kosmetyki
czy biżuterie, gdyż dziewczyna miała na tego typu rzeczach bzika.
-Dziękuję jeszcze raz- zielonooka ucałowała mnie i zaprosiła
w głąb domu, który znałam bardzo dobrze. Muzyka rozbrzmiewała się zagłuszając
rozmowy ludzi, którzy świetnie się bawili i korzystali z wszelkich napoi jakie
zostały przygotowane specjalnie na ten dzień. Większość osób nie było z naszej
szkoły z czego się niezmierni cieszyłam, bo jeszcze tego by brakowało żebym
była wyśmiewana na urodzinach przyjaciółki.
-W końcu jesteś- usłyszałam głos Luis’a, który musiał się
nade mną nachylać bym cokolwiek usłyszała.
-A co? Jest aż tak źle?- spojrzałam na chłopaka uśmiechając
się i rozglądając się w celu zlokalizowania Nate’a.
-Już wynosiłem dwie nieźle pijane dziewczyny- westchnął
chłopak otwierając piwo i wyciągając je w moim kierunku.
-Bohater Luis zawsze w akcji- zaśmiałam się upijając kilka
łyków trunku po czym dostrzegłam Nathan’a stojącego niedaleko z kilkoma
chłopakami. Uśmiechnęłam się i przepraszając na chwilę Luis’a ruszyłam ku
niemu, jednak po drodze mój uśmiech z czasem schodził a gdy stanęłam za
chłopakiem, w środku mnie się gotowało.
Po pierwsze to chciałam Wam wszystkim podziękować za komentarze, które zostawiacie pod każdym moim postem, jestem Wam ogromnie wdzięczna gdyż Wasze słowa motywują mnie do dalszego pisania.
Po drugie, chciałam Was powiadomić, że za niedługo to opowiadanie będzie zakończone, jednak zacznę najprawdopodobniej nowe gdyż jakieś pomysły chodzą mi już po głowie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)