-Dziaaaadek-
krzyknęłam widzą mężczyznę po siedemdziesiątce stojącego przy dużym czarnym
samochodzie. Podbiegłam do niego rzucając mu się na szyję a dziadek nie zrobił
nic innego jak objął mnie w pasie unosząc ku górze. Ucałował mnie a ja mogłam
znowu poczuć jego cudowny zapach płynu do prania, który nie zmieniał się od
kilkunastu lat.
-Moja mała
księżniczka - postawił mnie na ziemię przyglądając się mojej postaci z każdej
możliwej strony. –Tommy- wypowiedział imię mojego brata, który wraz z mamą i
ojciec doszli do nas odstawiając bagaże obok samochodu. Antoni przywitał się z
resztą i całą piątką wsiedliśmy do samochodu kierując się w stronę domu. Siedziałam
przy oknie obserwując Warszawę, która nie zmieniła się odkąd ostatni raz tu
byłam, czyli niecałe pięć miesięcy temu. Pogoda była taka o jakiej marzyłam w
święta, śnieg nie przestawał sypać z nieba mimo tego, że temperatura nie była
niska. Podczas drogi dziadek zadawał milion pytań a my z chęcią na nie
odpowiadaliśmy, jednak każde z nas wolało słychać jego opowiastek. Dziadek był
cudownym człowiekiem, z którym można porozmawiać na każdy wymarzony temat i
trzeba przyznać, że był najlepszy w przekazywaniu plotek, robił to lepiej niż
babcia, która tylko kazała mu przestawać gadać takie głupoty, które zawsze
okazywały się nieprawdą.
Dojechaliśmy w
niecałe dwadzieścia minut w domu była jedynie babcia i wujek Michał,
przywitałam się z nimi i ruszyłam na górę by zostawić swoje rzeczy w jednym z
pokoi gościnnych. Dom babci i dziadka był starym domem, mieszkali tu od ponad
czterdziestu lat jednak wszyscy się dziwili, że ten budynek jest tak wspaniale
urządzony i odremontowany dając mu co najwyżej piętnaście lat. To właśnie tutaj
moja mama wraz z Michałem się wychowali, moja rodzicielka urodziła się już
tutaj natomiast wujek miał dwa latka kiedy ich rodzice wykupili ten dom. Nie
był on duży jednak do tych najmniejszych też nie należał. Na dole znajdowała
się wielka kuchnia, w której najczęściej przesiadywała babcia gotując przysmaki
dla gości, którzy zjeżdżali się przynajmniej dwa razy w miesiącu. Średniej
wielkości salon z ogromnym stołem by cała rodzina mogła pomieścić się podczas
świąt. Niewielka łazienka a obok niej drzwi do gabinetu dziadka, z którego już
od kilku lat nie korzysta gdyż przeszedł na emeryturę. Długie schody prowadziły
na pierwsze piętro, na którym znajdowała się sypialnia dziadków i dwa pokoje
jeden należący do mojej mamy a drugi do wujka a na poddaszu do niedawna był
jeden wielki syf jednak pewnego lata mój ojciec wraz z Michałem postanowili to
odnowić i stary strych z kupą kurzu zmienił się na dwa niewielkie pokoje, w
którym w jednym z nich będę mieszkać przez dwa tygodnie wraz z Tommy’m a obok
nad Kacper i Olek.
Po zostawieniu rzeczy
na miejscu zeszłam do kuchni gdzie zastałam gotującą mamę i babcię. Zasiadłam
przy stole pytając czy nie pomóc im w czymś, jednak żadna z nich nie
potrzebowała mojej ręki.
-I jak kochanie
podoba Ci się w Londynie? –zapytała babcia, która właśnie skończyła lepić
uwielbiające przez wszystkich pierogi.
-Jest wspaniale, mam
super szkołę, do której nie mam daleko, mieszkamy na spokojnej dzielnicy i do
wszystkiego mamy blisko, tak więc oboje z Dziadkiem musicie nas odwiedzić-
uśmiechnęłam się bawiąc się telefonem, na którego wyświetlacz co chwile
spoglądałam i wyczekiwałam na sms’a od Nathan’a.
-Na pewno Was
odwiedzimy, może na ferie, ale wiesz jaki jest dziadek- babcia zaśmiała się a
wraz z nią mama, która wycierała umyte naczynia. –A chłopacy są jacyś fajni?
–zapytała babcia zaraz później puszczając do mnie oczko.
-Mamo- odezwała się
moja rodzicielka mierząc babcie wzrokiem.
-No co? Tylko pytam-
kobieta wzruszyła ramionami i rozwiązała fartuszek, który miała przywiązany na
wysokości bioder. Zaśmiałam się w kierunku babci, która zaraz później poprosiła
mnie bym poszła na ogródek zawołać facetów. Nie czekając dłużej wyszłam na
zewnątrz i udałam się w stronę garażu. Weszłam do środka widząc zagapionych w
maskę samochodu mojego ojca, wujka Michała i dziadka.
-Babcia mówi żebyście
przyszli na obiad- zakomunikowałam a Frank odpowiedział jedynie, że już idą.
Wzruszyłam ramionami opuszczając pomieszczenie i wyciągnęłam telefon z kieszeni
wybierając numer do brata. Po kilku sygnałach usłyszałam jego zdyszany głos po
drugiej stronie.
-Gdzie jesteś?-
zapytałam rozglądając się dookoła czy nie ma go przypadkiem niedaleko mnie.
-Właśnie wbiegłem do
autobusu, a co jest?
-Nic, po prostu się
zastanawiałam bo nagle zniknąłeś. Więc gdzie jedziesz?
-Do Karola, dzwonił
do mnie żeby się spotkać, Tobie też proponuję spotkanie z Julią czy
bliźniakami- odrzekł brat, a ja właśnie w tym momencie zaczęłam się nad tym
zastanawiać. Do tej pory nawet nie przyszło mi na myśl by się z nimi zobaczyć,
by umówić się na kawę czy cokolwiek, miałam przeczucie, że cała trójka ma do
mnie żal o to, że przestałam się odzywać o to, że tak bardzo zraniłam Filipa-
bo domyślam, że podzielił się z nimi przeżyciami z Londynu. Na obiedzie byłam
tylko ja z rodzicami, dziadkami i wujkiem, zazdrościłam kuzynom i bratu, że
mieli gdzie wyjść, z kim się spotykać i znaleźć sobie zajęcie na nudę. Koło
dwudziestej chłopacy wciąż nie wrócili, może tym lepiej chciałam spotkanie z
Kacper i Olkiem odłożyć na jak najpóźniej się da, najlepiej jakbyśmy zobaczyli
się dopiero przy stole wigilijnym. Położyłam się do łóżka i poddałam się
objęciom Morfeusza.
-Tommy- krzyknęłam
skacząc na brata, który spał kilka metrów dalej na łóżku przy ścianie. Chłopak
skrzywił się z bólu wydając przy tym cichy dźwięk- O której wczoraj wróciłeś?-
rozczochrałam jego włosy uśmiechając się szyderczo i skacząc po jego plecach.
-Złaź ze mnie-
mruknął pod nosem uderzając mnie w plecy, jednak na marne, nie dawałam za
wygraną.
-Nie śpimy, wstajemy!
–zaczęłam klepać brata w gołe plecy chcąc by w końcu się obudził. Było koło
trzynastej, od trzech godzin nie spałam i chodziłam po domu w tą i z powrotem.
Wszyscy gdzieś wybyli zostawiając tylko karteczkę, że wrócą koło piętnastej.
-Dobra, dobra już
wstaje, ale przestań po mnie skakać- krzyknął otwierając oczy. Zeszłam z brata
odsłaniając rolety i widząc za oknem pełno śniegu uśmiechnęłam się sama do
siebie. Tommy wstał z łóżka ubierając spodnie, które leżały obok niego po czym
ziewnął kilka razy mierząc mnie złowrogim wzrokiem. –I po co miałem wstać?
-W zasadzie to nie
wiem- wzruszyłam ramionami uśmiechając się szeroko w kierunku brata.
Wraz z Tommy’m
zrobiliśmy sobie śniadanie, które zjedliśmy przed telewizorem, rzadko kiedy
spędzaliśmy wspólnie dni, może właśnie dlatego tak bardzo mi zależało na tym by
w końcu wygramolił się z łóżka. Po śniadaniu ja wzięłam się za zmywanie naczyń
a brat zaczął przygotowywać eurobiznes, jednak nasza gra nie trwała długo, gdyż
po kilku kolejkach stwierdziliśmy, że nie ma sensu grać w dwójkę. Do Tommy’ego
zadzwonił telefon i wybył gdzieś pozostawiając mnie samą w domu. Ubrałam się i
wyszłam na spacer chcąc zaczerpnąć świeżego powietrza, które nie było zbyt
przyjemnie. Wiatr okropnie wiał, jedyny plus był taki, że podczas mojej
wędrówki z nieba nie spadł nawet jeden płatek śniegu, który mógłby zmoczyć moje
włosy. Pokierowałam się w stronę dzielnicy, na której kiedyś mieszkałam,
oczywiście idąc tam zastanawiałam się czy dobrze robię, w końcu w każdej chwili
mogę wpaść na znajomego, a nasze spotkanie wcale nie musi należeć do tych
najprzyjemniejszych. Rozglądałam się na boki, każdy metr z czasem wywoływał w
mojej głowie kolejne wspomnienia. Wielkie drzewo, na które wraz z przyjaciółmi
wspinaliśmy się i to właśnie tam złamałam moją nogę przez co przez kilka
miesięcy musiałam leżeć w łóżku, jednak nikt z bliskich o mnie nie zapomniał.
Co dzień obok mnie był albo Kuba albo Julia, Rafał też czasem wpadł, jednak
zawsze marudził, że nie potrafi długo wytrzymać w moim różowo-fioletowym
pokoju, więc nie prosiłam go o wizytę. Zatrzymałam się naprzeciwko białego domu
z czerwonym dachem i wielkim ogródkiem, z dobrze znanym mi garażem czy też
drzwiami wejściowymi, z których właśnie wybiegła dwójka małych dzieci, a zaraz
za nimi ojciec. Uśmiechnęłam się na sam widok, przypominając sobie po raz
kolejny moje lata w tym domu.
-Abbie?
–usłyszałam głos dobiegający zza moich pleców. Bałam się odwrócić, bałam się
nawet poruszyć jednak uczyniłam to stają twarzą w twarz z dobrze znaną mi osobą
5 rozdział na 444-days-in-hell.blogspot.com
OdpowiedzUsuńFilip?!
OdpowiedzUsuńAaaaa!
Kolejny, kolejny, kolejny odcinek!
dziękuję za opinię na moich blogu i zapraszam częściej mimo, że na razie mnie na nim nie będzie. przeczytałam kilka twoich rozdziałów i uważam, że są świetne. trzymaj tak dalej :)
OdpowiedzUsuńja chcę FILIPA !
OdpowiedzUsuńmam nadzieje , że to on ; o
czekam na next !
Zapraszam na nowy rozdział. :)
OdpowiedzUsuńhttp://najtrudnij-jest-zaczac-od-nawa.blogspot.com/2012/09/dwuuuuujka.html#comment-form
`Anonimka
Nie, tylko nie urwanie w takim momencie. Ehh, muszę powstrzymać swoją ciekawość na wodzy ;)
OdpowiedzUsuńRodzinny i przyjemny rozdział, pełen ciepła. Zazdroszczę Ci takiej łatwości w tworzeniu opisów...
Pisz szybko ;)
Pozdrawiam