poniedziałek, 17 września 2012

#34.



-Dziaaaadek- krzyknęłam widzą mężczyznę po siedemdziesiątce stojącego przy dużym czarnym samochodzie. Podbiegłam do niego rzucając mu się na szyję a dziadek nie zrobił nic innego jak objął mnie w pasie unosząc ku górze. Ucałował mnie a ja mogłam znowu poczuć jego cudowny zapach płynu do prania, który nie zmieniał się od kilkunastu lat.
-Moja mała księżniczka - postawił mnie na ziemię przyglądając się mojej postaci z każdej możliwej strony. –Tommy- wypowiedział imię mojego brata, który wraz z mamą i ojciec doszli do nas odstawiając bagaże obok samochodu. Antoni przywitał się z resztą i całą piątką wsiedliśmy do samochodu kierując się w stronę domu. Siedziałam przy oknie obserwując Warszawę, która nie zmieniła się odkąd ostatni raz tu byłam, czyli niecałe pięć miesięcy temu. Pogoda była taka o jakiej marzyłam w święta, śnieg nie przestawał sypać z nieba mimo tego, że temperatura nie była niska. Podczas drogi dziadek zadawał milion pytań a my z chęcią na nie odpowiadaliśmy, jednak każde z nas wolało słychać jego opowiastek. Dziadek był cudownym człowiekiem, z którym można porozmawiać na każdy wymarzony temat i trzeba przyznać, że był najlepszy w przekazywaniu plotek, robił to lepiej niż babcia, która tylko kazała mu przestawać gadać takie głupoty, które zawsze okazywały się nieprawdą.
Dojechaliśmy w niecałe dwadzieścia minut w domu była jedynie babcia i wujek Michał, przywitałam się z nimi i ruszyłam na górę by zostawić swoje rzeczy w jednym z pokoi gościnnych. Dom babci i dziadka był starym domem, mieszkali tu od ponad czterdziestu lat jednak wszyscy się dziwili, że ten budynek jest tak wspaniale urządzony i odremontowany dając mu co najwyżej piętnaście lat. To właśnie tutaj moja mama wraz z Michałem się wychowali, moja rodzicielka urodziła się już tutaj natomiast wujek miał dwa latka kiedy ich rodzice wykupili ten dom. Nie był on duży jednak do tych najmniejszych też nie należał. Na dole znajdowała się wielka kuchnia, w której najczęściej przesiadywała babcia gotując przysmaki dla gości, którzy zjeżdżali się przynajmniej dwa razy w miesiącu. Średniej wielkości salon z ogromnym stołem by cała rodzina mogła pomieścić się podczas świąt. Niewielka łazienka a obok niej drzwi do gabinetu dziadka, z którego już od kilku lat nie korzysta gdyż przeszedł na emeryturę. Długie schody prowadziły na pierwsze piętro, na którym znajdowała się sypialnia dziadków i dwa pokoje jeden należący do mojej mamy a drugi do wujka a na poddaszu do niedawna był jeden wielki syf jednak pewnego lata mój ojciec wraz z Michałem postanowili to odnowić i stary strych z kupą kurzu zmienił się na dwa niewielkie pokoje, w którym w jednym z nich będę mieszkać przez dwa tygodnie wraz z Tommy’m a obok nad Kacper i Olek.
Po zostawieniu rzeczy na miejscu zeszłam do kuchni gdzie zastałam gotującą mamę i babcię. Zasiadłam przy stole pytając czy nie pomóc im w czymś, jednak żadna z nich nie potrzebowała mojej ręki.
-I jak kochanie podoba Ci się w Londynie? –zapytała babcia, która właśnie skończyła lepić uwielbiające przez wszystkich pierogi.
-Jest wspaniale, mam super szkołę, do której nie mam daleko, mieszkamy na spokojnej dzielnicy i do wszystkiego mamy blisko, tak więc oboje z Dziadkiem musicie nas odwiedzić- uśmiechnęłam się bawiąc się telefonem, na którego wyświetlacz co chwile spoglądałam i wyczekiwałam na sms’a od Nathan’a.
-Na pewno Was odwiedzimy, może na ferie, ale wiesz jaki jest dziadek- babcia zaśmiała się a wraz z nią mama, która wycierała umyte naczynia. –A chłopacy są jacyś fajni? –zapytała babcia zaraz później puszczając do mnie oczko.
-Mamo- odezwała się moja rodzicielka mierząc babcie wzrokiem.
-No co? Tylko pytam- kobieta wzruszyła ramionami i rozwiązała fartuszek, który miała przywiązany na wysokości bioder. Zaśmiałam się w kierunku babci, która zaraz później poprosiła mnie bym poszła na ogródek zawołać facetów. Nie czekając dłużej wyszłam na zewnątrz i udałam się w stronę garażu. Weszłam do środka widząc zagapionych w maskę samochodu mojego ojca, wujka Michała i dziadka.
-Babcia mówi żebyście przyszli na obiad- zakomunikowałam a Frank odpowiedział jedynie, że już idą. Wzruszyłam ramionami opuszczając pomieszczenie i wyciągnęłam telefon z kieszeni wybierając numer do brata. Po kilku sygnałach usłyszałam jego zdyszany głos po drugiej stronie.
-Gdzie jesteś?- zapytałam rozglądając się dookoła czy nie ma go przypadkiem niedaleko mnie.
-Właśnie wbiegłem do autobusu, a co jest?
-Nic, po prostu się zastanawiałam bo nagle zniknąłeś. Więc gdzie jedziesz?
-Do Karola, dzwonił do mnie żeby się spotkać, Tobie też proponuję spotkanie z Julią czy bliźniakami- odrzekł brat, a ja właśnie w tym momencie zaczęłam się nad tym zastanawiać. Do tej pory nawet nie przyszło mi na myśl by się z nimi zobaczyć, by umówić się na kawę czy cokolwiek, miałam przeczucie, że cała trójka ma do mnie żal o to, że przestałam się odzywać o to, że tak bardzo zraniłam Filipa- bo domyślam, że podzielił się z nimi przeżyciami z Londynu. Na obiedzie byłam tylko ja z rodzicami, dziadkami i wujkiem, zazdrościłam kuzynom i bratu, że mieli gdzie wyjść, z kim się spotykać i znaleźć sobie zajęcie na nudę. Koło dwudziestej chłopacy wciąż nie wrócili, może tym lepiej chciałam spotkanie z Kacper i Olkiem odłożyć na jak najpóźniej się da, najlepiej jakbyśmy zobaczyli się dopiero przy stole wigilijnym. Położyłam się do łóżka i poddałam się objęciom Morfeusza.

-Tommy- krzyknęłam skacząc na brata, który spał kilka metrów dalej na łóżku przy ścianie. Chłopak skrzywił się z bólu wydając przy tym cichy dźwięk- O której wczoraj wróciłeś?- rozczochrałam jego włosy uśmiechając się szyderczo i skacząc po jego plecach.
-Złaź ze mnie- mruknął pod nosem uderzając mnie w plecy, jednak na marne, nie dawałam za wygraną.
-Nie śpimy, wstajemy! –zaczęłam klepać brata w gołe plecy chcąc by w końcu się obudził. Było koło trzynastej, od trzech godzin nie spałam i chodziłam po domu w tą i z powrotem. Wszyscy gdzieś wybyli zostawiając tylko karteczkę, że wrócą koło piętnastej.
-Dobra, dobra już wstaje, ale przestań po mnie skakać- krzyknął otwierając oczy. Zeszłam z brata odsłaniając rolety i widząc za oknem pełno śniegu uśmiechnęłam się sama do siebie. Tommy wstał z łóżka ubierając spodnie, które leżały obok niego po czym ziewnął kilka razy mierząc mnie złowrogim wzrokiem. –I po co miałem wstać?
-W zasadzie to nie wiem- wzruszyłam ramionami uśmiechając się szeroko w kierunku brata.

Wraz z Tommy’m zrobiliśmy sobie śniadanie, które zjedliśmy przed telewizorem, rzadko kiedy spędzaliśmy wspólnie dni, może właśnie dlatego tak bardzo mi zależało na tym by w końcu wygramolił się z łóżka. Po śniadaniu ja wzięłam się za zmywanie naczyń a brat zaczął przygotowywać eurobiznes, jednak nasza gra nie trwała długo, gdyż po kilku kolejkach stwierdziliśmy, że nie ma sensu grać w dwójkę. Do Tommy’ego zadzwonił telefon i wybył gdzieś pozostawiając mnie samą w domu. Ubrałam się i wyszłam na spacer chcąc zaczerpnąć świeżego powietrza, które nie było zbyt przyjemnie. Wiatr okropnie wiał, jedyny plus był taki, że podczas mojej wędrówki z nieba nie spadł nawet jeden płatek śniegu, który mógłby zmoczyć moje włosy. Pokierowałam się w stronę dzielnicy, na której kiedyś mieszkałam, oczywiście idąc tam zastanawiałam się czy dobrze robię, w końcu w każdej chwili mogę wpaść na znajomego, a nasze spotkanie wcale nie musi należeć do tych najprzyjemniejszych. Rozglądałam się na boki, każdy metr z czasem wywoływał w mojej głowie kolejne wspomnienia. Wielkie drzewo, na które wraz z przyjaciółmi wspinaliśmy się i to właśnie tam złamałam moją nogę przez co przez kilka miesięcy musiałam leżeć w łóżku, jednak nikt z bliskich o mnie nie zapomniał. Co dzień obok mnie był albo Kuba albo Julia, Rafał też czasem wpadł, jednak zawsze marudził, że nie potrafi długo wytrzymać w moim różowo-fioletowym pokoju, więc nie prosiłam go o wizytę. Zatrzymałam się naprzeciwko białego domu z czerwonym dachem i wielkim ogródkiem, z dobrze znanym mi garażem czy też drzwiami wejściowymi, z których właśnie wybiegła dwójka małych dzieci, a zaraz za nimi ojciec. Uśmiechnęłam się na sam widok, przypominając sobie po raz kolejny moje lata w tym domu.
-Abbie? –usłyszałam głos dobiegający zza moich pleców. Bałam się odwrócić, bałam się nawet poruszyć jednak uczyniłam to stają twarzą w twarz z dobrze znaną mi osobą

6 komentarzy:

  1. 5 rozdział na 444-days-in-hell.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Filip?!
    Aaaaa!
    Kolejny, kolejny, kolejny odcinek!

    OdpowiedzUsuń
  3. dziękuję za opinię na moich blogu i zapraszam częściej mimo, że na razie mnie na nim nie będzie. przeczytałam kilka twoich rozdziałów i uważam, że są świetne. trzymaj tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ja chcę FILIPA !
    mam nadzieje , że to on ; o
    czekam na next !

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na nowy rozdział. :)
    http://najtrudnij-jest-zaczac-od-nawa.blogspot.com/2012/09/dwuuuuujka.html#comment-form

    `Anonimka

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie, tylko nie urwanie w takim momencie. Ehh, muszę powstrzymać swoją ciekawość na wodzy ;)
    Rodzinny i przyjemny rozdział, pełen ciepła. Zazdroszczę Ci takiej łatwości w tworzeniu opisów...
    Pisz szybko ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń