Nate robił to co zwykle na domówkach, pracował- sprzedając
narkotyki. Nie wiedziałam dlaczego to robił, naprawdę byłam tego cholernie
ciekawa, jednak chłopak nigdy nie chciał na ten temat rozmawiać, w zasadzie
próbowałam tylko raz i skończyło się kłótnią. Rozumiem, że pieniądze zawsze się
przydadzą jednak Nathan’owi nigdy ich nie brakowało. Jego rodzice dobrze
zarabiali i nigdy mu nie odmówili nawet jeśli chodziło o dużą kwotę.
-Dzięki stary- odezwał się jeden z ciemnoskórych chłopaków,
którzy stali z brunetem po czym zniknęli gdzieś za rogiem jednego z pokoi.
-Znowu to robisz- powiedziałam i w tym momencie Nate odwrócił
się kręcąc głową, chyba nie był zadowolony, że to widziałam. Odciągnął mnie na
bok tak by muzyka była jedynie w tle naszej rozmowy.
-Abbie, mówiłem Ci, że to nic takiego- uśmiechnął się chłopak
całując mnie w usta.
-Nathan cholera, sprzedajesz narkotyki, jesteś dilerem i
chcesz mi powiedzieć, że to nic takiego? –krzyknęłam a brunet jedynie położył
dłoń na moich ustach nie pozwalając nic więcej mówić.
-Ciszej- szepnął mi do ucha rozglądając się dookoła. Wyrwałam
się z jego uścisku mając ochotę rzucić się na niego i kazać przestać mu to robić,
jednak moje słowa mogłyby wcale nie być takie groźne jakbym chciała.
-Mam być ciszej? Po co? Może załatwię Ci jakiś nowych kupców-
zapytałam ironicznie widząc jedynie lekkie zdenerwowanie na twarzy mojego
towarzysza.
-Chciałaś żebym przestał brać narkotyki, więc przestałem,
teraz będziesz kazała mi przestać je sprzedawać?- zapytał opierając się o
ścianę. Wyglądał jakby nie miał nic więcej do powiedzenia, jakby skończył
rozmowę ze mną nie chcąc słuchać mojej odpowiedzi.
-Dziwisz mi się? Nie chcę żeby ktoś kiedyś Cię wsypał i żebyś
skończył w więzieniu! Czy to takie dziwne? –krzyknęłam nie zwracając uwagi na
przechodzących obok nas ludzi.
-Tak dziwię się, bo w porównaniu do niektórych ja próbuję sam
na siebie zarabiać- odpowiedział oschłym głosem odpychając się nogą od ściany,
o którą przed chwilą się opierał. –I zrozum, że nie zmusisz mnie do tego bym
przestał to robić, jasne? –krzyknął a ja jedynie poczułam z jego ust alkohol,
którego musiał spożyć niemało. Spojrzałam na niego kręcą głową z
niedowierzaniem po czym oddaliłam się słysząc jedynie jak chłopak krzyknął
„Kurwa” a zaraz później uderzył pięścią w ścianę. Dlatego nie przepadałam za
takimi imprezami, wszyscy wtedy pili bez umiaru, a ja musiałam zawsze kłócić
się z Nathan’em, który po alkoholu staję się nieco agresywny, nie mam na myśli,
że budzi się w nim chęć bicia kogoś, nie, nie , nie taką agresje mam na myśli,
ale właśnie wtedy zazwyczaj się kłócimy- kiedy on jest pijany.
-Abbie mała Abbie- śpiewał Aaron, który właśnie zbiegał ze
schodów. Objął mnie w pasie i zaczął się kręcić wokół własnej osi. –Co się
stało małej Abbie? –zapytał stawiając mnie na ziemi i obejmując moją twarz w
swoich dłoniach.
-Nic, wszystko w porządku- uśmiechnęłam się do przyjaciela,
nie chcąc psuć mi świetnego humoru, który zyskał oczywiście dzięki alkoholowi.
-To dobrze, lepiej niech nikt nie krzywdzi mojej małe Abbie-
zaśmiał się chłopak zaraz później całując mnie w czółko i znikając gdzieś
pomiędzy ludźmi. Udałam się na górę gdzie było nieco mniej osób niż na dole,
jednak i tak ledwo dało się przejść. Od przyjścia nie widziałam Lex, która
chyba jednak zaprosiła nieco więcej osób niż miała planowane. Po minach
mijanych mnie ludzi wnioskowałam, że całkiem nieźle się bawili, każdy w ręku
miał jakiś trunek co chwile w nim zamaczając usta. W moim przypadku skończyło
się na połowie piwa, które i tak mi dzisiejszego dnia nie smakowało. Weszłam do
pokoju, w którym nikogo na moje szczęście nie było i położyłam się na łóżku
próbując nie wsłuchiwać się w muzykę, która nie dawała mi się skoncentrować.
Miałam ochotę leżeć i patrzeć w biały sufit, który wydawał się dość
interesujący jak na to, że jest tak pusty. Analizowałam każdy szczegół z
rozmowy z Nathan’em, która miała miejsce kilkanaście minut temu, jednak im
dłużej o tym myślałam tym bardziej byłam na niego zła. Po chwili usłyszałam
krzyki roznoszące się po całym domu i kilka osób naraz krzyczało „Policja”
zerwałam się z miejsca uchylając drzwi od pokoju i wychylając z niego głowę.
-Abbie szybko- krzyknął Nate, który akurat przebiegał
korytarzem po czym chwycił mnie za rękę i pociągnął za biegnącą przed nami
Lex. Dziewczyna podstawiła niewielki
stolik zaraz później stając na niego i otworzyła wejście na strych, z którego wysunęła
się drabina.
-Wchodźcie szybko- krzyknął Nate popędzając mnie i
dziewczynę, jednak Lex się nawet nie ruszyła.
-Wy idźcie, mnie i tak spiszą, w końcu to mój dom- westchnęła
dziewczyna pchając nas w stronę drabiny.
-Nie pozwolę na to, szybko wchodź, później coś wymyślimy-
krzyknął Nathan rozglądając się dookoła. Pełno osób przewijało się przez
korytarz szukając jakiejkolwiek kryjówki, gdyż szansa na zejście na dół była
minimalna zważając uwagę na fakt, że roiło się od policji, która za chwilę pewnie
i pojawi się na górze.
-Nate nie kłóć się ze mną, będą mnie szukać i w końcu znajdą,
więc proszę Was wchodźcie tam- krzyknęła zdenerwowana dziewczyna a ja weszłam
na drabinę czekając na ruch chłopaka.
-Trzymaj się Lex- krzyknęłam i szybko wbiegłam po drabinie a
zaraz za mną Nate. Pociągnęliśmy za sobą niewielkie drzwiczki z drabiną, po
której oboje przed chwilą wchodziliśmy. Na strychu było ciemno i duszno przez
co oddychanie przychodziło mi z niewielkim trudem. Usiadłam opierając się o
jedną ze ścian. Oboje milczeliśmy, nie przed obawą, że policja nas usłyszy i
złapie, bo było to mało prawdopodobne, lecz chyba, żadne z nas nie miało nic do
powiedzenia, przynajmniej z mojej strony tak było. Wyciągnęłam telefon i
napisałam sms’a „Gdzie jesteś?”
wysyłając go do Toby’ego, Aaron’a i Luis’a. Po chwili otrzymałam jedynie
odpowiedź od Luis’a:
„Siedzę z Aaron’em i dwoma innymi chłopakami w krzakach i
czekamy aż policja odjedzie. Nie wiem gdzie Toby.” Świetnie jeszcze tego
brakuję, żeby Toby się zgubił bądź został złapany przez policję, która łaskawa
na pewno dla niego nie będzie biorąc po uwagę fakt, że nie raz już został
spisany i wypuszczony tylko dlatego, że Aaron’a ojciec jest policjantem i
Toby’ego zna od dziecka.
-Jesteś zła? –odezwał się brunet siadając obok mnie.
Schowałam telefon do kieszeni patrząc przed siebie i rzucając krótkie „nie” w
kierunku chłopaka, który chyba zdał sobie sprawę, że jednak trochę jestem bo
westchnął głośno drapiąc się po głowie. –Nie uważasz, że ostatnimi czasami zbyt
często się kłócimy? –miał stuprocentową rację, sami szukamy sobie powodów do
kłótni, zamiast na spokojnie porozmawiać.
-Niestety tak- przygryzłam dolną wargę wpatrując się w
telefon trzymający w dłoniach.
-To przestańmy to robić- Nate przysunął się do mnie łapiąc
mnie za dłonie.
-Chciałabym, ale nie wiem czy damy radę- westchnęłam nie
spuszczając wzroku z naszych splecionych dłoni.
-Oczywiście, że damy, jak możesz w to wątpić?- brunet
ucałował moje dłonie swoimi delikatnymi ustami, uwielbiałam kiedy to robił,
szczególnie wtedy gdy moje ręce były zimne jakby świeżo wyciągnięte z lodówki.
–Rzucę to wszystko, przestanę sprzedawać narkotyki i wszystko się ułoży, możesz
mi zaufać- uśmiechnął się gładząc mnie opuszkiem kciuka po policzku.
-Ufam Ci- przysunęłam się do niego całując go i słysząc jak
sprzed domu odjeżdżając samochody.
Przysunęłam się nie wielkiego okna i wyjrzałam dyskretnie
widząc jak trzy radiowozy odjeżdżają.
-I co Lex? –wraz z Nathan’em widząc, ze policja odjechał
wybiegliśmy i znaleźliśmy dziewczynę siedzącą w salonie.
-Wypisali mi mandat i to wszystko- dziewczyna beztrosko
wzruszyła ramionami, to było w jej zwyczaju, nieprzejmowanie się takimi
sprawami, podziwiałam ją za to. Ja pewnie na jej miejscu płakałabym prosiła o
niewypisywanie mandatu, robiła wszystko by ta policja nawet tu nie przyjechała,
a dla dziewczyny liczyło się to by wszystko świetnie się bawili i tak było dla
tych którzy nie zostali zatrzymani i odwiezieni do domu. Nagle spod łóżka
wysunęła się ręka a ja widząc to odskoczyłam trzymając się kurczowo Nathan’a,
który zaśmiał się widząc jak Toby wyczołguje się śmiejąc się głośno.
-Już myślałem, że do jutra tu zostanę- jęknął chłopak wstając
i wytrzepując swoje ciuchy. –A gdzie reszta?
-W krzakach- zaśmiałam się i nie czekając dłużej zadzwoniłam
do Luis’a mówiąc mu, że mogą spokojnie do nas wracać.
Było koło trzeciej kiedy wraz z Nate’em wyszliśmy od
dziewczyny zostawiając ją z resztą przyjaciół. Byłam już tak zmęczona, że od
półgodziny siedziałam i jedynie przytakiwałam kiedy o coś mnie zapytano, nie
byłam w stanie skupić się na rozmowie przyjaciół gdyż zmęczenie wzięło górą i
moje oczy zamykały się mimowolnie. Nate uparł się, że mnie odprowadzi co w
zasadzie szło mi na rękę gdyż ulice o tej porze nie należą do najbezpieczniejszych.
Szliśmy wolno korzystając z dzisiejszej pogody, zazwyczaj w styczniu o tej
godzinie jest mróz a na dworze nie da się wytrzymać, jednak dzisiaj było
całkiem przyjemnie, a może to za sprawą tego, że ubrałam się ciepło, nie wiem,
ale świeże powietrze dobrze na mnie działało i zmęczenie stopniowo znikało.
Uwielbiałam spacerować, mogłam obserwować ludzi, okolicę a nawet przejeżdżające
samochody, których kierowcy zazwyczaj o tej porze przesadzali nieco z
prędkością. Po chwili usłyszałam dźwięk mojego telefonu sygnalizujący nową
wiadomość. Wyciągnęła go z kieszeni od kurtki i czytałam go trzy razy nie mogąc
uwierzyć własnym oczom. To nie może dziać się naprawdę.
-Co jest?- zapytał chłopak delikatnie się nachylając a ja
wyciągnęłam w jego kierunku telefon pozwalając mu na odczytania wiadomości.
-Podobali się niezapowiedziani goście? Ciekawe czy zdążyłaś
uciec J -
chłopak odczytał treść sms’a na głos po czym spojrzał na mnie kiedy stałam
wpatrzona w ziemie gdyż wciąż nie dochodziło do mnie to co właśnie
przeczytałam. Ktoś naprawdę chciał spaprać mi życie, jednak teraz nie tylko ja
bym była poszkodowana, ale i inne pięćdziesiąt osób, co nie dawało mi spokoju.
Rozumiem szafka czy zdjęcie, ale nasyłanie policji na imprezę Lex? To nie
krzywdziło tylko mnie, to krzywdziło jeszcze wiele innych niewinny osób. –To
jest chore- wysyczał chłopak przez zaciśnięte zęby po czym wyciągnął swój
telefon i spisał numer, do którego zaraz później próbował się dodzwonić, jednak
nic z tego, nikt nie raczył odebrać.
-Nie wiem już co mam z tym robić- powiedziałam opadając na
ławkę z bezradności. Może to jest dobry moment by podzielić się z chłopakiem
moimi podejrzeniami. –Chyba domyślam się kto za tym stoi- szepnęłam a brunet
zasiadł obok mnie przyglądając mi się uważnie. –Mary- spojrzałam na towarzysza
widząc lekkie zaskoczenie na jego twarzy, które jednak szybciej zniknęło niż
się pojawiło.
-Też o tym myślałem- odparł chłopak przyglądając się mojej
postaci. –Myślę, że możemy iść z tym numerem do ojca Aarona- zaproponował
chłopak, jednak ja nie chciałam tego wszystkim rozgłaszać, wolałam sama uporać
się z tym i odnaleźć osobę, która chce mi zrujnować życie.
-Dam sobie radę-odparłam patrząc się w dal gdzie co chwile
przejeżdżały samochody.
-Nie pozwolę by sprawy zaszły jeszcze dalej, tego już
wystarczająco za wiele- Nate złapał mnie za rękę delikatnie ją ściskając.-
Proszę Cię daj sobie pomóc.
Koocham to !
OdpowiedzUsuńu hu hu :P się porobiło! tak często dodajesz, że nie nadążam czytać ^_^ historia się rozkręca, ciekawe jakie będzie zakończenie ;) mam nadzieję, że nie zakończysz jednak blogowej kariery :)
OdpowiedzUsuńach, Nate jest taki słodki z tą swoją wielką miłością do Abbie :D
pozdrawiam :*
kocham jak dodajesz te posty tak często
OdpowiedzUsuńdilerka ?! Nie !
mam nadzieje , że wszystko się rozwiąże , a sprawcą nie będzie Mary :C
Mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni, a tajemnicza osoba nie zrujnuje życie Abbie..
OdpowiedzUsuńNate pokazał swoją twarz i w sumie myślę, że mimo wszystko sprzedaż narkotyków będzie dla niego ważniejsza niż Abbie, a ten jego tekst o zarabianiu pieniędzy na siebie mnie rozwalił.. też mi "odpowiedzialny" sposób na życie, pff... mam nadzieję, że Abbie nic się nie stanie, a może nas zaskoczysz, i to wcale nie będzie Mary? ;> akcja z policją bardzo fajna:)
OdpowiedzUsuń