poniedziałek, 24 września 2012

#40.




Nate robił to co zwykle na domówkach, pracował- sprzedając narkotyki. Nie wiedziałam dlaczego to robił, naprawdę byłam tego cholernie ciekawa, jednak chłopak nigdy nie chciał na ten temat rozmawiać, w zasadzie próbowałam tylko raz i skończyło się kłótnią. Rozumiem, że pieniądze zawsze się przydadzą jednak Nathan’owi nigdy ich nie brakowało. Jego rodzice dobrze zarabiali i nigdy mu nie odmówili nawet jeśli chodziło o dużą kwotę.
-Dzięki stary- odezwał się jeden z ciemnoskórych chłopaków, którzy stali z brunetem po czym zniknęli gdzieś za rogiem jednego z pokoi.
-Znowu to robisz- powiedziałam i w tym momencie Nate odwrócił się kręcąc głową, chyba nie był zadowolony, że to widziałam. Odciągnął mnie na bok tak by muzyka była jedynie w tle naszej rozmowy.
-Abbie, mówiłem Ci, że to nic takiego- uśmiechnął się chłopak całując mnie w usta.
-Nathan cholera, sprzedajesz narkotyki, jesteś dilerem i chcesz mi powiedzieć, że to nic takiego? –krzyknęłam a brunet jedynie położył dłoń na moich ustach nie pozwalając nic więcej mówić.
-Ciszej- szepnął mi do ucha rozglądając się dookoła. Wyrwałam się z jego uścisku mając ochotę rzucić się na niego i kazać przestać mu to robić, jednak moje słowa mogłyby wcale nie być takie groźne jakbym chciała.
-Mam być ciszej? Po co? Może załatwię Ci jakiś nowych kupców- zapytałam ironicznie widząc jedynie lekkie zdenerwowanie na twarzy mojego towarzysza.
-Chciałaś żebym przestał brać narkotyki, więc przestałem, teraz będziesz kazała mi przestać je sprzedawać?- zapytał opierając się o ścianę. Wyglądał jakby nie miał nic więcej do powiedzenia, jakby skończył rozmowę ze mną nie chcąc słuchać mojej odpowiedzi.
-Dziwisz mi się? Nie chcę żeby ktoś kiedyś Cię wsypał i żebyś skończył w więzieniu! Czy to takie dziwne? –krzyknęłam nie zwracając uwagi na przechodzących obok nas ludzi.
-Tak dziwię się, bo w porównaniu do niektórych ja próbuję sam na siebie zarabiać- odpowiedział oschłym głosem odpychając się nogą od ściany, o którą przed chwilą się opierał. –I zrozum, że nie zmusisz mnie do tego bym przestał to robić, jasne? –krzyknął a ja jedynie poczułam z jego ust alkohol, którego musiał spożyć niemało. Spojrzałam na niego kręcą głową z niedowierzaniem po czym oddaliłam się słysząc jedynie jak chłopak krzyknął „Kurwa” a zaraz później uderzył pięścią w ścianę. Dlatego nie przepadałam za takimi imprezami, wszyscy wtedy pili bez umiaru, a ja musiałam zawsze kłócić się z Nathan’em, który po alkoholu staję się nieco agresywny, nie mam na myśli, że budzi się w nim chęć bicia kogoś, nie, nie , nie taką agresje mam na myśli, ale właśnie wtedy zazwyczaj się kłócimy- kiedy on jest pijany.

-Abbie mała Abbie- śpiewał Aaron, który właśnie zbiegał ze schodów. Objął mnie w pasie i zaczął się kręcić wokół własnej osi. –Co się stało małej Abbie? –zapytał stawiając mnie na ziemi i obejmując moją twarz w swoich dłoniach.
-Nic, wszystko w porządku- uśmiechnęłam się do przyjaciela, nie chcąc psuć mi świetnego humoru, który zyskał oczywiście dzięki alkoholowi.
-To dobrze, lepiej niech nikt nie krzywdzi mojej małe Abbie- zaśmiał się chłopak zaraz później całując mnie w czółko i znikając gdzieś pomiędzy ludźmi. Udałam się na górę gdzie było nieco mniej osób niż na dole, jednak i tak ledwo dało się przejść. Od przyjścia nie widziałam Lex, która chyba jednak zaprosiła nieco więcej osób niż miała planowane. Po minach mijanych mnie ludzi wnioskowałam, że całkiem nieźle się bawili, każdy w ręku miał jakiś trunek co chwile w nim zamaczając usta. W moim przypadku skończyło się na połowie piwa, które i tak mi dzisiejszego dnia nie smakowało. Weszłam do pokoju, w którym nikogo na moje szczęście nie było i położyłam się na łóżku próbując nie wsłuchiwać się w muzykę, która nie dawała mi się skoncentrować. Miałam ochotę leżeć i patrzeć w biały sufit, który wydawał się dość interesujący jak na to, że jest tak pusty. Analizowałam każdy szczegół z rozmowy z Nathan’em, która miała miejsce kilkanaście minut temu, jednak im dłużej o tym myślałam tym bardziej byłam na niego zła. Po chwili usłyszałam krzyki roznoszące się po całym domu i kilka osób naraz krzyczało „Policja” zerwałam się z miejsca uchylając drzwi od pokoju i wychylając z niego głowę.
-Abbie szybko- krzyknął Nate, który akurat przebiegał korytarzem po czym chwycił mnie za rękę i pociągnął za biegnącą przed nami Lex.  Dziewczyna podstawiła niewielki stolik zaraz później stając na niego i otworzyła wejście na strych, z którego wysunęła się drabina.
-Wchodźcie szybko- krzyknął Nate popędzając mnie i dziewczynę, jednak Lex się nawet nie ruszyła.
-Wy idźcie, mnie i tak spiszą, w końcu to mój dom- westchnęła dziewczyna pchając nas w stronę drabiny.
-Nie pozwolę na to, szybko wchodź, później coś wymyślimy- krzyknął Nathan rozglądając się dookoła. Pełno osób przewijało się przez korytarz szukając jakiejkolwiek kryjówki, gdyż szansa na zejście na dół była minimalna zważając uwagę na fakt, że roiło się od policji, która za chwilę pewnie i pojawi się na górze.
-Nate nie kłóć się ze mną, będą mnie szukać i w końcu znajdą, więc proszę Was wchodźcie tam- krzyknęła zdenerwowana dziewczyna a ja weszłam na drabinę czekając na ruch chłopaka.
-Trzymaj się Lex- krzyknęłam i szybko wbiegłam po drabinie a zaraz za mną Nate. Pociągnęliśmy za sobą niewielkie drzwiczki z drabiną, po której oboje przed chwilą wchodziliśmy. Na strychu było ciemno i duszno przez co oddychanie przychodziło mi z niewielkim trudem. Usiadłam opierając się o jedną ze ścian. Oboje milczeliśmy, nie przed obawą, że policja nas usłyszy i złapie, bo było to mało prawdopodobne, lecz chyba, żadne z nas nie miało nic do powiedzenia, przynajmniej z mojej strony tak było. Wyciągnęłam telefon i napisałam sms’a „Gdzie jesteś?” wysyłając go do Toby’ego, Aaron’a i Luis’a. Po chwili otrzymałam jedynie odpowiedź od Luis’a:
„Siedzę z Aaron’em i dwoma innymi chłopakami w krzakach i czekamy aż policja odjedzie. Nie wiem gdzie Toby.” Świetnie jeszcze tego brakuję, żeby Toby się zgubił bądź został złapany przez policję, która łaskawa na pewno dla niego nie będzie biorąc po uwagę fakt, że nie raz już został spisany i wypuszczony tylko dlatego, że Aaron’a ojciec jest policjantem i Toby’ego zna od dziecka.
-Jesteś zła? –odezwał się brunet siadając obok mnie. Schowałam telefon do kieszeni patrząc przed siebie i rzucając krótkie „nie” w kierunku chłopaka, który chyba zdał sobie sprawę, że jednak trochę jestem bo westchnął głośno drapiąc się po głowie. –Nie uważasz, że ostatnimi czasami zbyt często się kłócimy? –miał stuprocentową rację, sami szukamy sobie powodów do kłótni, zamiast na spokojnie porozmawiać.
-Niestety tak- przygryzłam dolną wargę wpatrując się w telefon trzymający w dłoniach.
-To przestańmy to robić- Nate przysunął się do mnie łapiąc mnie za dłonie.
-Chciałabym, ale nie wiem czy damy radę- westchnęłam nie spuszczając wzroku z naszych splecionych dłoni.
-Oczywiście, że damy, jak możesz w to wątpić?- brunet ucałował moje dłonie swoimi delikatnymi ustami, uwielbiałam kiedy to robił, szczególnie wtedy gdy moje ręce były zimne jakby świeżo wyciągnięte z lodówki. –Rzucę to wszystko, przestanę sprzedawać narkotyki i wszystko się ułoży, możesz mi zaufać- uśmiechnął się gładząc mnie opuszkiem kciuka po policzku.
-Ufam Ci- przysunęłam się do niego całując go i słysząc jak sprzed domu odjeżdżając samochody.
Przysunęłam się nie wielkiego okna i wyjrzałam dyskretnie widząc jak trzy radiowozy odjeżdżają.

-I co Lex? –wraz z Nathan’em widząc, ze policja odjechał wybiegliśmy i znaleźliśmy dziewczynę siedzącą w salonie.
-Wypisali mi mandat i to wszystko- dziewczyna beztrosko wzruszyła ramionami, to było w jej zwyczaju, nieprzejmowanie się takimi sprawami, podziwiałam ją za to. Ja pewnie na jej miejscu płakałabym prosiła o niewypisywanie mandatu, robiła wszystko by ta policja nawet tu nie przyjechała, a dla dziewczyny liczyło się to by wszystko świetnie się bawili i tak było dla tych którzy nie zostali zatrzymani i odwiezieni do domu. Nagle spod łóżka wysunęła się ręka a ja widząc to odskoczyłam trzymając się kurczowo Nathan’a, który zaśmiał się widząc jak Toby wyczołguje się śmiejąc się głośno.
-Już myślałem, że do jutra tu zostanę- jęknął chłopak wstając i wytrzepując swoje ciuchy. –A gdzie reszta?
-W krzakach- zaśmiałam się i nie czekając dłużej zadzwoniłam do Luis’a mówiąc mu, że mogą spokojnie do nas wracać.
Było koło trzeciej kiedy wraz z Nate’em wyszliśmy od dziewczyny zostawiając ją z resztą przyjaciół. Byłam już tak zmęczona, że od półgodziny siedziałam i jedynie przytakiwałam kiedy o coś mnie zapytano, nie byłam w stanie skupić się na rozmowie przyjaciół gdyż zmęczenie wzięło górą i moje oczy zamykały się mimowolnie. Nate uparł się, że mnie odprowadzi co w zasadzie szło mi na rękę gdyż ulice o tej porze nie należą do najbezpieczniejszych. Szliśmy wolno korzystając z dzisiejszej pogody, zazwyczaj w styczniu o tej godzinie jest mróz a na dworze nie da się wytrzymać, jednak dzisiaj było całkiem przyjemnie, a może to za sprawą tego, że ubrałam się ciepło, nie wiem, ale świeże powietrze dobrze na mnie działało i zmęczenie stopniowo znikało. Uwielbiałam spacerować, mogłam obserwować ludzi, okolicę a nawet przejeżdżające samochody, których kierowcy zazwyczaj o tej porze przesadzali nieco z prędkością. Po chwili usłyszałam dźwięk mojego telefonu sygnalizujący nową wiadomość. Wyciągnęła go z kieszeni od kurtki i czytałam go trzy razy nie mogąc uwierzyć własnym oczom. To nie może dziać się naprawdę.
-Co jest?- zapytał chłopak delikatnie się nachylając a ja wyciągnęłam w jego kierunku telefon pozwalając mu na odczytania wiadomości.



-Podobali się niezapowiedziani goście? Ciekawe czy zdążyłaś uciec J - chłopak odczytał treść sms’a na głos po czym spojrzał na mnie kiedy stałam wpatrzona w ziemie gdyż wciąż nie dochodziło do mnie to co właśnie przeczytałam. Ktoś naprawdę chciał spaprać mi życie, jednak teraz nie tylko ja bym była poszkodowana, ale i inne pięćdziesiąt osób, co nie dawało mi spokoju. Rozumiem szafka czy zdjęcie, ale nasyłanie policji na imprezę Lex? To nie krzywdziło tylko mnie, to krzywdziło jeszcze wiele innych niewinny osób. –To jest chore- wysyczał chłopak przez zaciśnięte zęby po czym wyciągnął swój telefon i spisał numer, do którego zaraz później próbował się dodzwonić, jednak nic z tego, nikt nie raczył odebrać.
-Nie wiem już co mam z tym robić- powiedziałam opadając na ławkę z bezradności. Może to jest dobry moment by podzielić się z chłopakiem moimi podejrzeniami. –Chyba domyślam się kto za tym stoi- szepnęłam a brunet zasiadł obok mnie przyglądając mi się uważnie. –Mary- spojrzałam na towarzysza widząc lekkie zaskoczenie na jego twarzy, które jednak szybciej zniknęło niż się pojawiło.
-Też o tym myślałem- odparł chłopak przyglądając się mojej postaci. –Myślę, że możemy iść z tym numerem do ojca Aarona- zaproponował chłopak, jednak ja nie chciałam tego wszystkim rozgłaszać, wolałam sama uporać się z tym i odnaleźć osobę, która chce mi zrujnować życie.
-Dam sobie radę-odparłam patrząc się w dal gdzie co chwile przejeżdżały samochody.
-Nie pozwolę by sprawy zaszły jeszcze dalej, tego już wystarczająco za wiele- Nate złapał mnie za rękę delikatnie ją ściskając.- Proszę Cię daj sobie pomóc.

5 komentarzy:

  1. u hu hu :P się porobiło! tak często dodajesz, że nie nadążam czytać ^_^ historia się rozkręca, ciekawe jakie będzie zakończenie ;) mam nadzieję, że nie zakończysz jednak blogowej kariery :)
    ach, Nate jest taki słodki z tą swoją wielką miłością do Abbie :D
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. kocham jak dodajesz te posty tak często
    dilerka ?! Nie !
    mam nadzieje , że wszystko się rozwiąże , a sprawcą nie będzie Mary :C

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni, a tajemnicza osoba nie zrujnuje życie Abbie..

    OdpowiedzUsuń
  4. Nate pokazał swoją twarz i w sumie myślę, że mimo wszystko sprzedaż narkotyków będzie dla niego ważniejsza niż Abbie, a ten jego tekst o zarabianiu pieniędzy na siebie mnie rozwalił.. też mi "odpowiedzialny" sposób na życie, pff... mam nadzieję, że Abbie nic się nie stanie, a może nas zaskoczysz, i to wcale nie będzie Mary? ;> akcja z policją bardzo fajna:)

    OdpowiedzUsuń