-Kto to zrobił? –zapytałam zdając sobie sprawy, że brunet nie
jest w stanie odpowiedzieć mi na to pytanie. Przyglądnęłam się drzwiom szafki
próbując to zmazać jednak pocieranie palcem w tym przypadku nie wystarczyło.
-Nie mam pojęcia, ale nie martw się, zaraz to zmyjemy- objął
mnie chłopak całując w głowę a zaraz później tłumacząc, że pójdzie do portiera
po jakieś środki do czyszczenia. Zostałam sama stojąc i wpatrując się w
niewielką kartkę znajdującą się w moich dłoniach. Kto mógł mi to zrobić? Kto
tak bardzo mnie nienawidził? Po chwili obok mnie pojawił się Nate ze ścierką i
jakimś preparatem w rękach, którym psiknął na szafkę i zaczął wycierać. Marker
schodził strasznie ciężko jednak chłopak się z tym uporał za co byłam mu
naprawdę wdzięczna gdyż ja bym nie miała do tego tyle cierpliwości.
-I po sprawie- uśmiechnął się do mnie i oboje ruszyliśmy by
oddać portierowi jego należność po czym udaliśmy się na metro. Przez całą drogę
myślałam kto mógł być taki bezczelny, niby to tylko szafka, jednak fakt, że
ktoś mnie nienawidził nie dawał mi spokoju. Pociąg zjawił się szybko, oboje
wsiedliśmy do niego zajmując wolne miejsca.
-Chłopacy pytali mnie czy składamy się z nimi na prezent dla
Lex, co o tym myślisz? –zapytał Nate, kiedy właśnie skoncentrowana byłam na
obserwowaniu chłopaka i dziewczyny na moje oko siedemnaście lat, a na jej
kolanach siedzącego małego chłopca, który za wszelką cenę chciał przeszkodzić w
rozmowie pary. Skakał, płakał, wiercił się a żadne z nich nie zwracało na niego
uwagi będąc skupionym tylko i wyłącznie na sobie.
-Ty się z nimi składaj, ja wymyślę coś sama- odwróciłam się
do mojego towarzysza widząc, że za nim siedzi Jason przełknęłam ślinę nie chcąc
by mnie zobaczył. Skuliłam się tak by jak najmniej rzucać się w oczy.
-Co jest? –zapytał chłopak odwracając się i rozglądając się
na boki. Na moje szczęście nie kojarzył on Jason’a, gdyż biologię miał z innym
nauczycielem.
-Nic, nic, wszystko w porządku- uśmiechnęłam się czując jak
serce zaczyna mi mocniej bić. Obliczyłam szybko w głowie ile jeszcze stacji.
Cholera siedem. Nagle zobaczyłam, że Jason unosi się z miejsca i widząc mnie
jego reakcja jest podobna do mojej-zaskoczenie, jednak zaraz później uśmiechnął
się jednak nie na długo gdyż właśnie w tej chwili Nate nachylił się by skraść
mi pocałunek. Uśmiech z twarzy mężczyzny zniknął momentalnie, a zaraz później
wyszedł z pociągu. Przez okno dostrzegłam jedynie jego oddalającą się sylwetkę.
Czułam się dziwnie, może właśnie dlatego, że nie odpisałam mu na sms’a, może
dlatego, że nie pożegnał się wyjeżdżając- co nawet nie wiem czy było prawdą, a
może dlatego, że w końcu był moim nauczycielem, jednego byłam pewna- nie mogę
zaprzątać nim sobie teraz głowy, Londyn jest wielki za pewne nie wpadnę już
więcej na niego. Próbowałam skupić swoje myśli na czymś innym, chciałam słuchać
Nathan’a, który z entuzjazmem opowiadał o swoich osiągnięciach w kosza, jednak
za nic w świecie nie potrafiłam wsłuchać się w jego słowa, które jakby jedynie
odbijały się o moje uszy i wylatywała rozsypując się w powietrzu. A jeśli to
Jason pomalował moją szafkę? Jeśli mści się na mnie za to, że go prowokowałam-
mimo tego, że wcale nie chciałam tego robić. Nie, to na pewno nie on, jest zbyt
dojrzały by robić tak dziecinne rzeczy.
-Abbie, wysiadamy- chłopak pociągnął mnie za rękę przez co
omal nie upuściłam torebki z rąk. Wyszliśmy z podziemi i pokierowaliśmy się w
stronę mojej dzielnicy.
-Nathan kochasz mnie? –zatrzymałam się a wraz ze mną chłopak,
który odwrócił się obdarowując mnie zaskoczonym spojrzeniem.
-Oczywiście, dlaczego pytasz?- uśmiechnęłam się szeroko, poprawiając
torebkę na ramieniu po czym podeszłam chłopaka od tyłu i wskoczyłam mu na plecy
obejmując jego szyję.
-To zanieść mnie na baranach- ucałowałam chłopaka w głowę
czując jak łapie mnie za nogi.
-Może kiedyś Ty byś mnie ponosiła, co? –chłopak odchylił
głowę do tyłu spoglądając na mnie.
-Dobra, puść mnie- rozluźniłam swój uścisk zaraz później
czując grunt pod nogami. Odwróciłam się tyłem do chłopaka nachylając się lekko.
–Wskakuj.
-Jesteś pewna? –spytał brunet i nim zdążyłam odpowiedzieć
oboje wylądowaliśmy na ziemi śmiejąc się. –Uważam, że to był kiepski pomysł-
skomentował chłopak wstając ze śniegu i podając mi dłoń, którą bez
zastanowienia chwyciłam.
-Serio? –zapytałam ironicznie otrzepując się ze śniegu. –Może
jakbyś trochę schudł to coś by z tego wyszło- zaśmiałam się poprawiając czapkę.
Do domu doszliśmy w jakieś półgodziny, gdyż robiliśmy mnóstwo
rzeczy, które nie zawsze kończyły się dobrze. Weźmy na przykład zjeżdżanie ze
zjeżdżalni dla dzieci góra do siedmiu lat. Nathan zdecydował się z niej
zjechać, ledwo usiadł i już nie mógł się ruszyć, zaklinował się i jeszcze
dopadł go atak śmiechu przez co ciężej było mu się wydostać. Huśtaliśmy się na
jednej huśtawce, ja siedząc chłopakowi na kolanach przez co było jeszcze więcej
frajdy, jednak szybko się skończyło gdyż oboje wylądowaliśmy na ziemi. Przy
Nathan’ie czuję się czasami jak dziecko, robimy rzeczy, na które nawet w tym
wieku bym nie wpadła, zachowujemy się jakby na świecie nie było nikogo innego
poza nami i chyba właśnie to sprawia, że kocham jego towarzystwo, że w każdej
chwili mogę wziąć telefon i zadzwonić do niego.
Kiedy poproszę o spotkanie on za piętnaście minut jest niedaleko mojego
domu i już po chwili mogę czuć jego bliskość, jego szerokie ramiona obejmujące
moje kruche ciało. Jego zapach działa na mnie uspakajająco, mogłabym dniami i
nocami wdychać woń jego perfum, którą tak uwielbiam. A kiedy rozstaję się z nim
już myślę o następnym dniu, o tym jak bardzo znowu chciałabym go zobaczyć,
powiedzieć mu co czuję, jak wiele dla mnie znaczy i jak straszne jest to kiedy
rozstajemy się nawet na kilka godzin. To
chyba właśnie nazywa się miłość, zrobiłabym dla niego wszystko nawet jeśli
niosłoby to złe konsekwencje. Dlatego zdecydowałam się powiedzieć rodzicom o
nim i o reszcie moich przyjaciół.
-Możemy porozmawiać?- weszłam do sypialni rodziców. Było koło
północy, a ja od godziny leżałam na swoim łóżku zastanawiając się jak zacząć
rozmowę. Nie wymyśliłam nic sensownego, dlatego postanowiłam iść i
spontanicznie wypowiadać słowa, które przyjdą mi na myśl.
-Oczywiście- odparła mama odkładając książkę na szafkę nocną
a ojciec przyciszył telewizor by móc mnie lepiej słyszeć.
-O co chodzi? –zapytał po chwili tato kurcząc nogi tak by
było na łóżku miejsce i dla mnie. Usiadłam na rogu biorąc głęboki oddech i
czując, że w mojej głowie jest kompletna pustka.
-Jest pewna sprawa- zaczęłam czując, że ręce mi się pocą a
głos zaczyna się łamać, już chciałam kontynuować jednak przerwał mi Frank.
-Za pewne chodzi o tego chłopaka, z którym się spotykasz-
rzekł ojciec zbijając mnie tymi słowami z tropu. Skąd on wiedział, że spotykam
się z Nathan’em? To raczej niemożliwe, żeby mnie widzieli z nim, zawsze
wybierałam miejsca takie, które przez moich rodziców raczej często nie są
odwiedzane.
-Skąd wiecie? –spytałam przenosząc wzrok to raz na mamę to
raz na tatę.
-Oh Abbie, nie jesteśmy ani głupi ani ślepi- odpowiedział, a
po chwili ujrzałam na jego twarzy delikatny uśmiech. –Wiemy już o tym od dawna,
od tej nieszczęsnej imprezy, która urządziłaś w naszym domu. Widziałem jak
pewien brunet wymyka się po kryjomu z naszego domu. Jestem wręcz pewien, że
kilka razy był u nas gdyż często w salonie zostawiałaś dwie szklanki, co
oznaczało, że miałaś gościa. –wytłumaczył ojciec przerywając na chwilę i kiedy
już otwierałam usta by coś z siebie wydusić on zaczął kontynuować- Kilka razy
widziałem Was pod drzewem naprzeciwko domu, poza tym od niedawna promieniejesz,
uśmiech nie schodzi Ci z twarzy, nie chcieliśmy Ci tego mówić dopóki Ty nie
zdecydujesz się nas powiadomić o zaistniałej sytuacji. –słowa ojca naprawdę mnie zaskoczyły,
słuchałam go nie mogąc uwierzyć, że jego ton jest taki łagodny. Nie krzyczy,
nie denerwuje się, tylko rozmawia ze mną jak ojciec z jego ukochaną córeczką, a
mama siedzi z uśmiechem na twarzy potakując głową.
-Czyli nie jesteście źli? –spojrzałam na rodziców, którzy
wymienili się szybkimi spojrzeniami.
-Nie skarbie, masz prawo umawiania się z kim chcesz,
wierzymy, że jest to godny Ciebie chłopak i że Cię nie skrzywdzi- wyjaśniła
rodzicielka uśmiechając się promiennie.
-A jeśli Cię skrzywdzi to- ojciec nie dokończył gdyż w słowo
weszła mu mama.
-Frank- kobieta złapała mężczyznę za rękę uśmiechając się
porozumiewawczo.
-Mogłabyś go zaprosić do nas na obiad, na przykład jutro?-
zaproponowała Karolina a ja rzuciłam się pomiędzy nich przytulając się mocno do
obojga z rodziców.
-Jesteście cudowni, kocham Was! –krzyknęłam zaraz później
zrywając się z łóżka i obiecując, że jutro zaproszę chłopaka na wspólny obiad.
Ruszyłam ku drzwiom i kiedy położyłam rękę na klamce usłyszałam głos ojca:
-A co do sexu- zaczął Frank i po raz kolejny przerwała mu
mama.
-Frank- powiedziała bardziej stanowczo lustrując go
piorunującym wzrokiem.
-Co? Chcę żeby moja córka miała jakieś pojęcie na temat
antykoncepcji- wytłumaczył się ojciec, a ja już chciałam odpowiadać jednak
rodzicielka uprzedziła mnie pozwalając mi wyjść z pokoju. Uśmiechnęłam się do
nich i opuściłam pomieszczenie czując ulgę na sercu, od razu chwyciłam za
telefon i napisałam bratu sms’a opisując szczegółowo całą sytuację sprzed kilku
minut.
Weszłam do szkoły, a raczej wbiegłam cała zdyszana kierując
się do tablicy gdzie wisiał plan lekcji. Klasa sto pięć, super, jeszcze
czekając mnie długie schody. Kiedy w końcu wpadłam do klasy wszystkie wzroki
skierowane zostały w moim kierunku. Przeprosiłam za spóźnienie, a w klasie
słychać było jedynie szepty. Usiadłam obok Luis’a, którego mina nie należała do
tych najlepszych. Rozglądnęłam się po klasie widząc, że wszyscy wciąż się
patrzą, chłopacy głupio pogwizdują a dziewczyny szepczą sobie na ucho śmiejąc
się pod nosami. Spojrzałam na przyjaciela chcąc by wytłumaczył mi o co chodzi,
jestem brudna? Czy może tragicznie dziś wyglądam?
-Luis o co chodzi? –szepnęłam do chłopaka nie chcąc
przeszkadzać nauczycielce w lekcji.
-Tylko się nie przejmuj to na pewno da się jakoś wytłumaczyć-
szepnął chłopak a ja nie czekając dłużej wyrwałam mu telefon z ręki i
zaniemówiłam. Szczęka opadła mi z zaskoczenia, telefon aż wypadł mi z ręki a
śmiechy i szepty nagle zaczęły być coraz głośniejsze. Czułam jakby świat
wirował dookoła mnie, jakbym zaraz miała upaść i już nigdy więcej się nie
podnieść. –To pewnie pomyłka- Luis położył dłoń na moim ramieniu chcąc mnie
uspokoić, jednak to wcale nie pomogło.
uuu... co się stało? co Luis jej pokazał? aj zaciekawiłam się ;D rodzice jaka odważna rozmowa, chociaż ojcowie to raczej sobie nie wyobrażają aby ktoś tknął ich córeczki :D powinnaś napisać "seksu" a nie "sexu" :) używamy naszego kochanego polskiego języka, a nie angielskich mieszanek :D
OdpowiedzUsuńaaa i jeszcze jedno, jest coś takiego jak "wzroki" któryś raz to u Ciebie widzę :) ale jest to rzeczownik niepoliczalny i raczej nie powinno się od niego tworzyć liczby mnogiej.. jest to oczywiście dopuszczalne, ale brzydko wygląda :D
OdpowiedzUsuńaż się boje dowiedzieć co tam jest :C
OdpowiedzUsuńZapewne jakieś zdjęcie, fotoszop czy może coś z tym nieszczęsnym nauczycielem biologii? ;> Jestem bardzo ciekawa !
OdpowiedzUsuńZapraszam na rozdział czternasty http://nakrawedziprzyjazni.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńco było napisane na szafce?
OdpowiedzUsuńi znów zagadka na sam koniec rozdziału ;) a właśnie! co było na szafce? ciekawe kto to wszystko robi... czyżby może Mary? hmmm
OdpowiedzUsuńi jestem za Carlą, 'wzroki' są dziwne ^_^ lepiej spojrzenia ;) brzmią bardziej naturalnie
u mnie nowy wczoraj dodałam :P więc zapraszam i pozdrawiam :*
Szafka była po prostu cała pomalowana markerem, nic na niej nie było napisane :)
Usuńw odpowiedzi na koment to swego rodzaju odpowiedź masz w poprzednim rozdziale, Iza mówiła o tym że był w jej życiu ktoś kto ją wykorzystywał i okłamywał, wiem że to dosyć lakoniczna odpowiedź, ale w najbliższym czasie innej niestety nie planowałam :( może za kilka rozdziałów, czyli jak teraz coś napiszę :P bo na razie w zapasie rozdziałów które mam to nie ma odpowiedzi :P wybacz :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :*