piątek, 21 września 2012

#37.



 -Gdzie się wybierasz? –zapytał zaspanym głosem Nathan, leniwie przeciągając się na łóżku, na którym kilka minut temu leżałam i ja, jednak teraz moim zadaniem było znalezienie stanika, który jakby nagle wyparował.
-Mama pisała, że mam wracać bo muszę się spakować- wytłumaczyłam zatrzymując się na środku pokoju z bezradności. Albo ktoś w nocy wkradł się do naszego pokoju i zabrał moją własność, albo jestem ślepa, ale to niemożliwe, dobry wzrok odziedziczyłam po ojcu.- No cholera wyparował.
-Tego szukasz? –brunet pomachał moim czarnym stanikiem uśmiechając się szyderczo.
-Oddawaj- krzyknęłam rzucając się na łóżko i próbując wyrwać chłopakowi rzecz należącą tylko i wyłącznie do mnie.
 –Buzi i jest Twój- nie chcąc się z nim wykłócać ucałowałam jego pełne usta sięgając po stanik. Wślizgnęłam stopy w buty, które wczoraj nieźle mnie obtarły, jednak musiałam przeboleć i dojść cało na przystanek, który nie był wcale tak daleko.
-Będę uciekać- zarzuciłam torebkę na ramię nachylając się nad chłopakiem i całując go w policzek.
-O której masz samolot? –spytał przeciągając się na łóżku i poprawiając swoje rozczochrane włosy.
-O siedemnastej.

-Mam wrażenie jakbym czegoś zapomniała- powiedziała mama kiedy właśnie byliśmy w połowie drogi na lotnisko. Wszyscy jedynie zaśmiali się pod nosem zdając sobie sprawę, że mama zazwyczaj tak mówiła a jeszcze nigdy się nie zdarzyło by czegoś nie zabrała. Umówiłam się z Nathan’em, że napisze do mnie gdzie siedzi a ja pod pretekstem pójścia do łazienki odwiedzę go i ustalimy jak załatwić sprawę samolotu, w którym raczej chcielibyśmy siedzieć razem. Pożegnaliśmy się z dziadkiem i całą rodziną ruszyliśmy ku odprawie. Kolejek na szczęście nie było więc wszystko poszło sprawnie, zasiedliśmy w poczekalni oczekując naszego lotu. Rodzice o czymś rozmawiali, jednak nie byłam w stanie ich słuchać. Przebierałam nogami co chwile spoglądając na wyświetlacz telefonu, Tommy siedział obok mnie osunięty na krześle z opartą głową o ścianę i zamkniętymi oczami- w nocy musiał nieźle się wyszaleć. Po chwili dostałam wyczekiwaną wiadomość i uprzedziłam rodziców, że pójdę skorzystać z toalety. Na moje szczęście Nathan był całkiem blisko nas, ale mimo wszystko rodzice nie mieli jak nas ujrzeć gdyż siedzieliśmy za ścianą, o którą oni byli oparci.
-Kupiłem sobie sok- Nathan uniósł ku górze szklaną butelkę- Kubusz- dodał, a ja jedynie uśmiechnęłam się słysząc jego wymowę.
-Kubuś- poprawiłam, go a chłopak spróbował jeszcze raz jednak i tym razem mu nie wyszło.
-Nie ważne, w każdym bądź razie muszę przyznać, że jest naprawdę smaczny- uśmiechnął się wypijając do końca całą zawartość butelki.
-Nie, dziękuję Nate nie chciałam się napić- uśmiechnęłam się ironicznie widząc jak Kubuś ląduje w śmietniku.
-To dobrze, bo nie zamierzałem Ci nawet dawać- poczochrał moje długie włosy, a ja jedynie odsunęłam się by zaprzestał to robić.
-Wyobraź sobie, że zdążyłam zauważyć- uniosłam brew ku górze mierzą chłopaka wzrokiem.
-Kosztował całe cztery zlote- wyjaśnił chłopak, a ja po raz kolejny uśmiechnęłam się słysząc jak wypowiada polskie słowo. Nagle ni stąd ni zowąd obok nas pojawił się mój brat, spojrzałam to raz na niego to raz na Nate’a. Albo szykowały się kłopoty, albo Tommy będzie na tyle łaskawy, że nie zrobi mi afery przed chłopakiem. Wiedziałam, że brat nie lubił kiedy kłamałam rodziców, jednak nie wyobrażałam sobie im wyznać prawdy, tak po prostu miałabym podejść i powiedzieć „Mamo, tato, okłamywałam Was i nie dotrzymałam obietnicy, wciąż spotykam się z tymi znajomymi, z którymi nie powinnam”, nie tak nie mogłoby być. Otrzymałam od rodziców drugą szansę, czuję, że znowu mi zaczęli ufać, więc nagle nie mogę im się przyznać do kłamstwa, jednak wiem, że oszukiwanie ich też nie jest dobrą drogą, tym bardziej, że zazwyczaj zależało mi na tym by być w stosunku do nich szczera.
-Co Ty tu robisz? –uniosłam się z krzesła stając obok Tommy’ego, który był ode mnie o półtora głowy wyższy.
-Mógłbym o to samo zapytać Ciebie, ponoć poszłaś do toalety- wychylił się by spojrzeć na mojego towarzysza po czym powrócił wzrokiem do mojej osoby kręcą głową. –Oh Abbie, prosisz się o kłopoty.
-Nie mów nic rodzicom, proszę- spojrzałam na siedzącego obok Nathan’a, do którego uśmiechnęłam się nie chcąc pokazywać, że coś jest nie tak. –Wiesz, że będą źli.
-Nie zrobię tego, ale może Ty powinnaś w końcu powiedzieć całą prawdę.
-Przecież wiesz, że zabronili mi się z nim spotykać- szepnęłam do brata, jakby obawiając się, że Nate może usłyszeć, mimo, że i tak by nie zrozumiał. Podobnie było na sylwestrze, kiedy szliśmy i nagle zatrzymywali nas moi znajomi zaczynając ze mną rozmowę, z której Nathan nie zrozumiał ani słowa, przez co później musiałam mu wszystko opowiadać gdyż nie dałby mi spokoju.  
-Przekonaj ich- brat delikatnie poklepał mnie po ramieniu wymijając mnie i stając naprzeciw chłopaka. –Jestem Tommy brat Abbie- wyciągnął dłoń w kierunku bruneta, który uniósł się z miejsca po czym uściskał rękę chłopaka przedstawiając się z szerokim uśmiechem na twarzy. –Dobra zostawiam Was samych, ale nie zapomnij, że za- przerwał Tommy spoglądając na zegarek- dziesięć minut odlatujemy.
-Pamiętam, zaraz będę –podziękowałam bratu, który zaraz później zniknął z pola naszego widzenia.


-Idzie moja mama udawaj, że śpisz- szturchnęłam chłopaka łokciem a on momentalnie odwrócił twarz w stronę okna zamykając powieki. Nasz plan wypalił, z racji tego iż nie mieliśmy zarezerwowanych miejsc mogliśmy je sobie wybrać. Rodzice chcieli usiąść z przodu by później móc jak najszybciej opuścić pokład, natomiast ja oznajmiłam, że wolę zająć miejsce z tyłu by móc wszystko i wszystkich dokładnie widzieć- rodzice zgodzili się bez problemu. Zajęliśmy z Nathan’em miejsce na samym końcu samolotu ciesząc się swoim towarzystwem.
-Nie potrzebujesz czegoś Gabbie?- zapytała mama nachylając się nade mną a zaraz później spoglądając na chłopaka obok mnie. – Ten chłopak kogoś mi przypomina- mama przyjrzała się Nathan’owi, a ja szybko wstałam by zaprzestała to robić. Wiedziałam, że mogła go rozpoznać ze zdjęć, które mam powieszone w pokoju.
-Z chęcią zjadłabym kanapkę od babci- złapałam rodzicielkę pod ramię kierując się wraz z nią na przód samolotu. Przedostałyśmy się w końcu na miejsca, które zajmowane były przez moją rodzinę. Tommy uśmiechnął się do mnie za chwile odwracając się i szukając wzrokiem Nathan’a. Zabrałam od mamy dwie kanapki i ruszyłam do mojego towarzysza, który już z końca samolotu szczerzył się do mnie robiąc przy tym głupie miny. Przestałam na niego patrzeć wiedząc, że zaraz wybuchnę śmiechem i zaczęłam obserwować ludzi po prawej i po lewej stronie. Było ich pełno większość oczywiście to Polacy, jednak znalazł się nawet jakiś Hiszpan czy Niemiec- tak podsłuchałam rozmowę jednak ani z jednej ani z drugiej nic nie zrozumiałam. Opadłam na fotel obok chłopaka i wręczyłam mu jedną z kanapek.
-Dzięki GABBIE- wypowiedział głośniej moje przezwisko chcąc je podkreślić a ja jedynie wgryzłam się w kanapkę nie komentując tego. Chłopak nachylił się nad moim uchem szepcząc :
-Denerwuje mnie to dziecko- skinął głową na małego chłopczyka siedzącego przed nami, a raczej stojącego i wlepiającego wzrok w nasze osoby. Uśmiechnęłam się wycierając ucho, na które Nathan napluł. –No powiedz czy Cię to nie denerwuje- powtórzył brunet a ja drugi raz zmuszona zostałam do wytarcia ucha.- Nie denerwuje? –chłopak wychylił się a ja jedynie popchałam jego twarz odpowiadając:
-Póki co to Ty mnie denerwujesz plując na mnie- wytarłam się po raz kolejny a Nate  jedynie uśmiechnął się ukazując tym samym posiłek, który miał w swojej buzi. –Mówiłam Ci już, że jesteś obleśny? –zaśmiałam się a kiedy chłopak przysunął się do mnie odepchnęłam go odchylając się by być jak najdalej od niego.


-Sieeeeeeeeeeema!- krzyknął Toby rzucając się pomiędzy mnie a Nathan’a kiedy właśnie szliśmy szkolnym korytarzem rozmawiając o jakiś pierdołach. Objął nas całując najpierw mnie a zaraz później Nate’a w policzek. – Jak tam po sylwestrze misiaczki?- zapytał wychylając się w stronę bruneta- O staaaaaaary- odwrócił jego twarz przyglądając jej się uważnie- widzę, że ktoś Cię nie oszczędzał- zaśmiał się zaraz później patrząc na mnie- Abbie, czyżby Nathan Cię zdenerwował?-spojrzałam na chłopaka spod przymrużonych powiek z lekko przechyloną głową w bok.- Ok, już się nie odzywam- Toby uniósł ręce w geście obrony a następnie został staranowany przez Aaron’a, który rzucił się na niego od tyłu.
-Chłopie gdzieś Ty się podziewał? Szukałem Cię pół nocy- zapytał Toby zrzucając sobie chłopaka z pleców i tym sposobem zostaliśmy wraz z Nate’em od nich uwolnieni. Przeszliśmy wzdłuż korytarza, który jak zwykle był pełen nastolatków łażących w tę i z powrotem. Chłopak odprowadził mnie pod salę, w której miałam mieć hiszpański po czym sam udał się na swoje lekcje. Weszłam do klasy będąc w niej jedną z pierwszych. Tuż przy oknie w pierwszej ławce siedziała jedna dziewczyna, której nawet dobrze nie kojarzyłam i dwójka chłopaków czytająca artykuł w jakiejś gazecie. Zajęłam miejsce na końcu klasy wyciągając potrzebne książki i próbując skupić się na nauce na dzisiejszy sprawdzian.
-Buenos dias*- usłyszałam tuż obok mnie głos Luis’a. Uśmiechnęłam się do niego nic nie odpowiadając tylko czekając na kolejne jego słowa wypowiedziane w języku, który od zawsze uwielbiam. -Cómo está usted?*- zapytał chłopak jednak w tym momencie przerwał mu nauczyciel wchodząc do klasy i prosząc o ciszę. Lekcja zleciała w oka mgnieniu, kartkówka poszła mi całkiem nieźle jednak nie byłam z siebie zadowolona wiedząc, że będzie to przedmiot, na który się decyduję na maturę.
-Jak tam spędziliście sylwester? –zapytał Luis kiedy oboje wychodziliśmy z klasy kierując się na lunch, który mieliśmy zjeść wszyscy razem.
-Całkiem nieźle, chociaż tęskniłam za Londynem- uśmiechnęłam się do chłopaka, który dzisiejszego dnia wyglądał naprawdę bardzo dobrze. Miał na sobie granatowo-czerwoną koszulę w kratkę, czarne spodnie i granatowe converse, bodajże nowe bo jeszcze ich u niego nie widziałam. Jego włosy były starannie ułożone a z twarzy nie schodził uśmiech. –A jak twoje?
-Wspaniale, spędziłem je z rodziną- odpowiedział, a na jego twarzy po raz kolejny zagościł szeroki uśmiech od ucha do ucha, który nie trudno było odwzajemnić.
-Naprawdę? –cieszyłam się jego szczęściem tym bardziej, że od dłuższego czasu był skłócony z rodzicami i nie mieszkał z nimi od kilku miesięcy, co musiało być dla niego dołujące.
-Tak, chyba znowu będę mógł się do nich wprowadzić- chłopak otworzył drzwi do stołówki wpuszczając mnie przodem.


-Zdecydowałam się robić urodziny w domu, zaproszę tylko tych najbliższych znajomych, więc nie mam o co się martwić- od kilku minut siedząc przy stoliku całą szóstką rozmawialiśmy na temat urodzin Lex, które miały być w ten weekend. Dziewczyna co chwile zmieniała zdanie co do miejsca, jednak mam nadzieję, że tym razem była zdecydowana.
-Najbliższych, czyli ile? –zapytał Luis wgryzając się w zielone jabłko.
-Coś koło- dziewczyna zaczęła szukać czegoś w torebce klnąc przy tym pod nosem. W końcu wyciągnęła starannie włożoną kartkę, którą szybko rozwinęła- pięćdziesięciu osób- dodała uśmiechając się i zapisując na końcu listy dodatkowe kilka osób.
-To są Ci najbliżsi? –wzięłam kartkę do ręki czytając na głos nazwiska osób, których kompletnie nie znałam.
-McCall? –Nate powtórzył po mnie wyczytane nazwisko. –Przecież rozmawiałaś z nim może z dwa razy- zaśmiał się chłopak, który dość dobrze znał chłopaka, o którym była mowa. Słyszałam, że razem grali w koszykówkę, nadal to robią jednak nie często mają na to czas.
-To moja impreza więc ja decyduję kto na niej będzie, w każdej chwili mogę Was wykreślić- dziewczyna wyrwała mi kartkę z rąk próbując być poważna co nie wychodziło jej za dobrze.
-Mnie się podoba, mam nadzieję, że dziewczyn będzie dużo- zaśmiał się Aaron przerywając swoją rozmowę z Toby’m na temat nowej dziewczyny w szkole, która ponoć pochodziła z Czech i była nad wyraz piękną osobą.


-Idziemy? –zapytał Nate kiedy właśnie wychodziliśmy z klasy. Dzisiejszego dnia uparł się żeby odprowadzić mnie do domu, oczywiście jechać będziemy musieli metrem, gdyż spacer zająłby nam koło godziny, na co nie bardzo mam czas biorąc pod uwagę fakt, że obiecałam dzisiaj mamie, że pooglądam z nią film.
-Jeszcze tylko muszę iść do szafki zabrać książkę z hiszpańskiego- oboje pożegnaliśmy się z Luis’em, który nie chciał się z nami zabrać gdyż musiał wracać do domu i pokierowaliśmy się w stronę szafki. Będąc kilka metrów przed nią zauważyłam, że coś jest nie tak, przyśpieszyłam kroku i stanęłam zamurowana widząc czerwoną szafkę pomalowaną całą markerem. Spojrzałam na chłopaka nie bardzo wiedząc co jest grane po czym otworzyłam drzwi od szafki a z niej wypadła niewielka karteczka. Chłopak schylił się zaraz później podając mi ją. 



Buenos dias*- dzień dobry. 
Cómo está usted?* -Jak się miewasz? 


10 komentarzy:

  1. no weź ... mogłaś chociaż napisać , jaką treść zawierała owa karteczka :C

    OdpowiedzUsuń
  2. aj Luis mnie kręci xD ale chyba lubię go tak bardzo, że nie mam ochoty do końca, żeby był z Abbie, bo ona mnie wkurza, ale to już wiesz :D może weź wprowadź jakąś dziewczynę, którą Luis będzie zainteresowany i niech się zaprzyjaźni z Abbie i niech ona mu doradza w sprawie tej dziewczyny, bo on będzie w tamtą wpatrzony i wtedy Abbie zakocha się w Luisie i zacznie się zmieniać na bardziej odpowiedzialną i dojrzałą, bo będzie cierpieć, gdyż Luis będzie wpatrzony w inną :D och, jak ja bym chciała tak, ale to tylko moja sugestia, to przecież Ty piszesz to opowiadanie :) wydaje mi się jednak, że Luis powinien zapytać: Cómo estás? po prostu, bo jest to nieformalne, a przecież on się dobrze zna z Abbie.. bo Cómo estás usted? to formalne jest i bardziej mówi się to oficjalnie :D lubię się czepiać, wiem :P mam nadzieję, że to Ci nie przeszkadza.. dobrze piszesz, więc jest ok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. możesz mi odpisywać na komentarz u siebie, i tak tu zaglądam :) nie ma sensu żebyś specjalnie do mnie wpadała, by mi odpisywać :) wiesz, no ja lubię Luisa, spodobał mi się jego charakter, w dodatku hiszpańskie korzenie, a ja uwielbiam wszystko, co związane jest z Hiszpanią i tak dalej, a w październiku zaczynam takie studia nawet :) Abbie mi się nie podoba, ale wiesz, to dlatego, że ja już jestem stara, dwudziestka na karku :D więc dlatego lubię bardziej dojrzałe postacie, chociaż to dobrze, że nie idealizujesz.. ja przecież w swoim opowiadaniu też wsadziłam wiele wad w głównego bohatera :) komentuję, bo lubię, robię to szczerze, bo i po co inaczej :D podziwiam Cię, że dodajesz rozdziały niemal codziennie :) to dobrze, że wena Cię nie opuszcza.. rozumiem ten dylemat z bohaterami.. ja także sobie nie radzę jak mam ich aż za dużo, więc sama zdecydujesz, co i jak :)
      mogę wiedzieć ile masz lat?

      Usuń
    2. To nie problem wchodzić i odpisywać na Twoim blogu, ale w porządku będę robić to u siebie! :) Oczywiście podkreślam, że wciąż z utęsknieniem czekam na kolejny rozdział :) Na prawdę? Jezu, też uwielbiam Hiszpanie! Jestem w niej po uszy zakochana i gdy tylko słyszę hiszpański ciarki przechodzą mi po plecach! Marzę o pójściu na filologię hiszpańską, jednak nigdy nie uczyłam się tego języka i może być ciężko. Przyzna Ci, że na początku miałam powiązać Abbie z Luis'em, jednak nagle zmieniłam zdanie wiedząc, że będzie to zaskoczenie, gdyż to właśnie oni najlepiej się dogadywali :D Za niecałe dwa tygodnie skończę upragnioną osiemnastkę :D

      Usuń
    3. nic się nie martw i startuj na filologię hiszpańską! :D ja też się nigdy nie uczyłam hiszpańskiego :) jedynie sama dla siebie to robiłam, z filmów, seriali, piosenek, sportu itd. no i poszło :D znam wiele słów, bardzo dużo rozumiem, ale nigdy się nie uczyłam regułek itd. ciężko było dostać się na ten kierunek, musiałam podwyższać wyniki matury, ale spełniam swoje marzenia! nie wiem, jak będzie, cholernie się boję, ale tak kocham hiszpański, że nic mnie od niego nie odciągnie.. :)
      rozumiem, piszesz lekko i przyjemnie, więc jakakolwiek nie byłaby dalsza akcja to i tak będę się cieszyć :) ja dodaję rozdział raz na tydzień i mam nadzieję, że dalej utrzymam systematyczność :)
      no to wbijam do Ciebie na imprezę! :D "upragniona osiemnastka" bycie dorosłym to ponura rzeczywistość, a osiemnastka praktycznie nic nie zmienia, może tyle, że wreszcie można robić pewne rzeczy legalnie ;D

      Usuń
    4. a są jakieś wymagania co do przedmiotu dodatkowego? :) Jezu, znalazłam normalnie bratnią duszę! Wszyscy się mi dziwią, że jaram się Hiszpanią, ale Boże jak może być inaczej! Ten język, ten kraj, te przystojniaki! To pewnie nie muszę pytać czy oglądałaś może Trzy metry nad niebem i byłaś tak jak ja zafascynowana ich akcentem i językiem *__* ach, no to nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Zapraszam, zapraszam, drzwi stoją dla Ciebie otworem, będę miała się z kim zachwycać Hiszpanią :D Tak, zdaję sobie tego sprawę, ale wiesz, na osiemnaste dostaje się duuuuże prezenty, haha :D

      Usuń
    5. pisz na gg 21976323, będzie prościej się dogadać :)

      Usuń
  3. Co tam było napisane ? ; > kolejny, kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. ja też ostatnio zaczęłam jarać się hiszpańskim, Hiszpanią i hiszpanikami :D i u mnie się to zaczęło właśnie od Tres metros sobre el cielo! ^_^ hahaha xD ale zbieg okoliczności :P
    rozdział świetny, ciekawe co to za karteczka ;) błędów coraz mniej! ;] ogółem fajnie :)
    pozdrawiam i zapraszam jutro na nowy rozdział! jak ten czas szybko leci... ;*

    OdpowiedzUsuń