-Co to jest? –krzyknęłam ze łzami w oczach i gwałtownie
wstałam z miejsca wybiegając z klasy. Drzwi jednak za mną nie trzasnęły więc
ktoś musiał je zatrzymać. Poczułam delikatny uścisk na ramieniu a chwilę
później zostałam odwrócona. Był to nikt inny jak Luis, nie mogąc opanować
emocji wtuliłam się w niego jak małe dziecko pozwalając na to by łzy wypłynęły
mi strumieniem. Chłopak objął mnie gładząc mnie po plecach, próbował mnie uspokoić
co w zasadzie mu się udało bo już po chwili wytarłam łzy z policzków i
próbowałam się uśmiechnąć.
-Nie wiem Abbie, kto Ci to zrobił, ale obiecuję Ci, że się
tego dowiem, jasne? –spojrzał na mnie odgarniając kosmyki włosów, które co
chwile bezwładnie opadały na moją twarz. Pokiwałam głową ze zrozumieniem,
wiedząc, że nie jestem z tym sama, mam przyjaciół, którzy mnie na tyle znają,
że nie uwierzą, że to ja jestem na zdjęciu zupełnie goła. –Chcesz wrócić na
lekcje? –zapytał Luis uśmiechając się delikatnie.
-Powinniśmy- westchnęłam pod nosem. Byłam wdzięczna
chłopakowi, ze wybiegł za mną, że pozwolił na to bym wypłakała się w jego nowo
zakupioną koszulę czy za to, że obiecał się dowiedzieć kto to zrobił. Po kilku
minutach wróciliśmy do klasy, w której nie potrafiłam się skupić, każdy szept
rozpraszał mnie coraz bardziej, chciałam żeby ten dzień jak najszybciej się
kończył, żebym znalazła się w domu i w końcu mogła zapomnieć o tym co spotkało
mnie w szkole. Pragnęłam tylko zająć się przygotowaniami na dzisiejszą kolację,
na którą już zaprosiłam Nate’a. Pierwsza lekcja dłużyła się w nieskończoność,
nie mam pojęcia o czym ona była, nauczycielka nawet o nic mnie nie pytała,
chyba domyśliła się, że jestem w nienajlepszym stanie. Gdy tylko na korytarzu
rozbrzmiał się dzwonek wszyscy uczniowie ruszyli ku wyjściu a ja siedziałam w
ławce nie mogąc się ruszyć. Luis również nie podnosił się z krzesła czekając na
mnie cierpliwie, jednak nauczycielka kazała się pośpieszyć gdyż to też przerwa
dla niej i zamierza z niej skorzystać. Oboje wstaliśmy i wyszliśmy z
niewielkiej sali na przestrzenny korytarz pełen ludzi i zaczęło się to samo co
było w klasie kilkadziesiąt minut temu- tylko teraz trzy razy gorzej. Wszystkie
pary oczy zostały momentalnie skierowane na moją osobę, słychać było chichoty i
docinki dziewczyn, a ze strony chłopaków pogwizdywania i niemoralne propozycję.
Próbowałam skupić swoje myśli na czymś innym by nie wybuchnąć histerycznym
płaczem, jednak to było ciężkie wiedząc, że ludzie zobaczyli coś co nie jest w
zupełności prawdą, ba, tam jedynie co jest moje to twarz, wklejona do zdjęcia przedstawiającego
nagą mnie w szatni dla dziewczyn.
-Abbie- usłyszałam wołanie Nathan’a i oboje z Luis’em
odwróciliśmy się zatrzymując się. Brunet podbiegł przytulając mnie do siebie z
całych sił i gładząc moje włosy, w tym momencie moje emocje dały o sobie znać i
wszystkie łzy, które w sobie skrywałam –wypłynęły. –Zabije tego kto to zrobił,
obiecuję, że go zabiję- szepnął chłopak próbując mnie uspokoić, jednak te słowa
wcale nie dodawały mi otuchy. Chciałam po prostu wiedzieć kto mnie tak
nienawidzi, dlaczego akurat ja? –Wiesz kto to mógł zrobić? –Nate spojrzał na
mnie wycierając z policzków płynące łzy.
-Nie mam pojęcia, nikt nie przychodzi mi do głowy- wzruszyłam
bezradnie ramionami. Uniosłam głowę do góry nie widząc obok nas Luis’a,
rozejrzałam się dookoła w celu zlokalizowania chłopaka, jednak na korytarzu
było zbyt wiele ludzi by móc gdzieś go dostrzec.
-Jeśli chcesz możemy stąd wyjść i iść do mnie- zaproponował
chłopak a ja nie czekając dłużej zgodziłam się na jego propozycję.
Obudził mnie dźwięk sms’a, z początku byłam pewna, że to sen
jednak zaraz później usłyszałam jak coś upada z wielkim hukiem. Niechętnie
uchyliłam zaspane powieki zdając sobie sprawę, że spałam w salonie Nathan’a,
który właśnie wychylił się z kuchni.
-Obudziłem Cię? –zapytał zmartwiony zbierając coś z podłogi.
-Nie, nie, skąd –sięgnęłam po telefon widząc pięć
nieodczytanych sms’ów i kilka nieodebranych połączeń. Zaczęłam wszystkie
wiadomości odczytywać jedna po drugiej.
Lex: „Ab, gdzie jesteś?
Wszystko w porządku? Xoxo”
Luis: „Abbie, pewnie
poszłaś z Nathan’em bo jego w szkole też nie ma, mam nadzieję, że wszystko gra.
Trzymaj się”
Toby: „Ej mała,
obiecuję, że ten kto Ci to zrobił zginie śmiercią tragiczną. Buziaki od
SuperToby’ego.”
Aaron: „Ja pomogę
Toby’emu. Buziaki od SuperAaron’a”
Lex: „Jeśli chcesz
porozmawiać dzwoń, xoxo”
Wszystkie sms’y mimo mojego złego samopoczucia wywołały
uśmiech na mojej twarzy. Byłam każdemu z nich wdzięczna za to, że martwili się
o mnie wtedy gdy dla innych byłam zwykłym pośmiewiskiem. Połączenia były od
Lex, Luis i mamy, nie czekając dłużej wykręciłam numer do rodzicielki i już po
kilku sygnałach usłyszałam jej głos.
-Cześć kochanie, gdzie jesteś?
-U Nate’a dzisiaj kończyliśmy wcześniej lekcje, a dlaczego
pytasz? –odpowiedziałam unosząc się z miejsca i kierując się w stronę kuchni
gdzie przebywał chłopak.
-To o której będziecie na kolacji? –zapytała mama zaraz
później dodając: -Osiemnasta odpowiada?
-Myślę, że tak.
Przebierałam nogami siedząc w pokoju na łóżku- w spódniczce z
wysokim stanem i koszuli czarnej ze złotymi ćwiekami na kołnierzyku- i czekając
na dzwonek, który za dokładnie minutę powinien rozbrzmieć się po całej
powierzchni mojego domu i tak się stało. Krzyknęłam, że otworzę po czym
zbiegłam po schodach będąc w kilka sekund pod drzwiami. Poprawiłam włosy i
uchyliłam drzwi widząc za nimi Nate’a, który wyglądał niezwykle. Miał na sobie
czarne spodnie i granatową koszulę, włosy o dziwo ułożone a w powietrzu jak
zwykle czuć było zapach jego perfum. W jednej ręce trzymał dwa bukiety kwiatów
a w drugiej wino. Uśmiechnęłam się szeroko gestem ręki zapraszając go do środka.
-To dla Ciebie- wręczył mi niewielki bukiet czerwonych róż, w
które od razu wsadziłam nos napawając się ich cudownym zapachem. Podziękowałam
chłopakowi prowadząc go do salonu, w którym mama właśnie położyła ostatnie
talerze na stole. Chłopak ruszył w jej kierunku z zabójczym uśmiechem.
-Dzień dobry, jestem Nathan, a to dla Pani- uśmiechnął się
wyciągając w kierunku kobiety bukiet.
-O jezu, dziękuję bardzo.- mama uśmiechnęła się odbierając od
chłopaka kwiaty po czym również jak ja powąchała je uśmiechając się pod nosem.
–Siadajcie, ja zaraz wracam- rodzicielka zabrała również ode mnie bukiet i
pokierowała się w stronę kuchni.
-I jak wypadłem? –zapytał chłopak szczerząc swoje zęby,
jednak ja nie zdążyłam odpowiedzieć gdyż na schodach pojawił się mój ojciec.
Ruszył w stronę chłopaka wyciągając w jego kierunku dłoń.
-Jestem Frank tato Abbie- przedstawił się uśmiechając się
szeroko.
-Nathan, miło mi Pana poznać- brunet uścisnął delikatnie dłoń
mężczyzny po czym wręczył mu wino, które przez cały czas trzymał w rękach.
Ojciec podziękował czytają etykietę i po jego minie wywnioskowałam, że jest
naprawdę zaskoczony tym prezentem. Mama wróciła po kilku minutach dosiadając
się do nas i pozwalając na to byśmy zaczęli jeść.
-A więc chodzicie do tej samej szkoły, tak? –zapytał ojciec
przerywając krótką ciszę.
-Zgadza się- potwierdził Nate uśmiechając się przyjaźnie.
-Do jednej klasy?
-Niestety nie
-Nate nałóż sobie jeszcze, tak mało zjadłeś- mama wyciągnęła
w kierunku chłopaka talerz z dużą ilością przeróżnego mięsa.
-Nie, dziękuję, ja jestem już pełny- wyjaśnił chłopak
uśmiechając się szeroko do kobiety- ale muszę przyznać, że było naprawdę
przepyszne- dodał, a ja spojrzałam na mamę, która jak zwykle była zawstydzona
pochwałą swojej kuchni.
-Więc to ostatni Was rok w liceum, co później zamierzasz
robić Nathan? –ojciec cały czas o coś wypytywał nie dając spokoju chłopakowi,
który chyba wyczuł, że nieco mnie denerwuje gdyż pod stołem złapał mnie za rękę
delikatnie ją ściskając.
-Będę starał się o stypendium sportowe- odpowiedział chłopak
a ja dostrzegłam na twarzy ojca zaskoczenie. Frank będąc w liceum również tego
pragnął jednak on zafascynowany był piłką nożną, w którą był naprawdę dobry.
Dzięki niemu jego szkoła wygrywała wszystkie zawody, dostawali się na
mistrzostwa szkół i zawsze je wygrywali, jednak pech chciał, że ojciec dostał
kontuzji, która nie pozwoliła mu na dalsze granie w piłkę. Słyszałam, że przez
kilka lat nie mógł się z tym pogodzić, robił wszystko by wrócić, jednak nic nie
zdołał, jego kontuzja była zbyt poważna i tym oto sposobem został nudnym
prawnikiem. Słysząc rozmowę ojca z Nathan’em byłam pewna, że oboje się
polubili, a my wraz z mamą nie chcąc im przeszkadzać rozmowy na temat sportu
odeszłyśmy od stołu zabierając talerze i kierując się w stronę kuchni.
-Muszę przyznać, że to niesamowity chłopak- skomentowała
mama, kiedy właśnie chowałam brudne naczynia do zmywarki.
-Naprawdę? –spojrzałam na rodzicielkę uśmiechając się od ucha
do ucha.
-Tak kochanie i cieszę się, że znalazłaś kogoś takiego-
kobieta podeszła do mnie przytulając mnie do swojej piersi. Ojciec wraz z
Nate’em rozmawiali przez resztę wieczoru, każdy z nich miał wiele do
powiedzenie, ojciec radził a Nathan słuchał z zaciekawieniem jego rad i
opowiadań z młodzieńczych lat. My wraz z mamą od czasu do czasu coś
dopowiedziałyśmy, a tak to siedziałyśmy w kuchni sprzątając po kolacji i
deserze. Cieszyłam się, że rodzice polubili chłopaka i że on odwzajemniał ich
uczucia, przez moment mogłam się oderwać od wydarzeń związanych ze szkołą.
-Myślisz, że mnie polubili? –zapytał brunet kiedy właśnie staliśmy
przed domem i od kilku minut próbowaliśmy się pożegnać.
-Zdecydowanie- uśmiechnęłam się szeroko stojąc na progu od
drzwi tak by nie zamoczyć moich kapci w śniegu.
-Dobra, zmykaj do domu bo jest zimno. –chłopak nachylił się
nade mną całując mnie a zaraz później odchodząc. Wróciłam do domu dziękując
rodzicom za to, że dali chłopakowi szanse. Frank nie mógł wyjść z podziwu, że
tak młody chłopak potrafi tak mądrze się wypowiadać i tak bardzo kochać sport.
Mama za to była zachwycona, że jest strasznie przystojny i ciągle powtarzała,
że widać, że nie widzi świata poza mną, co wcale mi nie przeszkadza. Wzięłam
szybki prysznic i ze zmęczenia opadłam na łóżko od razu zasypiając.
Wstając oczywiście pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy
„cholera, znowu szkoła” wiedziałam, że z dnia na dzień ludzie nie przestaną
gadać o zdjęciu, które widziała cała szkoła, tak więc musiałam psychicznie
nastawić się na kolejne uwagi co do mojej osoby, na głupie docinki czy śmiechy
ze stron dziewczyn jak i chłopaków. Tym razem nie zamierzałam zwracać uwagi na
mój ubiór, gdyż wiedziałam, że tym sposobem będę jeszcze bardziej zauważalna a
tego miałam już wystarczająco dużo. Ubrałam zwykłe jeansy i szary wełniany
sweter, który kupiłam chyba rok temu na promocjach. Związałam włosy w
niedbałego koka i nałożyłam delikatny makijaż nie starając się by wyglądał
profesjonalnie jak zawsze.
-Cześć Abbie- usłyszałam głos Toby’ego a zaraz później
ujrzałam jego postać siadającą obok mnie. Wsiadł na przystanku oddalonym od
naszej szkoły o zaledwie trzy stację więc rzadko kiedy spotykaliśmy się w
pociągu, gdyż częściej chłopak chodził na nogach. –Zastanawiałem się co możemy
z chłopakami kupić Lex i doszedłem do wniosku, że przydałby się jej jakiś-
chłopak przerwał rozglądając się dookoła po czym nachylił się nade mną
szepcząc- no wiesz, jakiś wibrator- dodał uśmiechając się szeroko a ja jedynie
zmierzyłam go wzrokiem próbując powstrzymać się od śmiechu.
-Toby, myślisz, że to jej się przyda? –zakpiłam, wiedząc, że
dziewczyna może mieć każdego chłopaka o jakim nie zamarzy, ale tego chyba każdy
był świadom.
-Nie, ale na nic innego nie wpadłem- westchnął blondyn udając
załamanego. Ja sama nie wiedziałam co mogę kupić przyjaciółce, szczerze to
kompletnie zapomniałam o tym, że jutro idę na imprezę a wcale nie jestem na nią
gotowa.
-Kobieto dzwoniłam do Ciebie ze sto razy- krzyknęła
dziewczyna kiedy właśnie próbowałam niezauważona poruszać się po szkolnym
korytarzu, przyznam, że szło mi nawet nieźle, do czasu.
-Ciszej- wysyczałam odciągając przyjaciółkę i wchodząc z nią
do damskiej toalety. –O co chodzi?
-O nic, po prostu chciałam się jakoś z Tobą skontaktować, jak
się trzymasz? –zapytała przeglądając się w swoim lustrzanym odbiciu i co chwile
spoglądając na mnie.
-Daje radę chociaż bywało lepiej- wzruszyłam ramionami po
chwili odwracając się i widząc wychodzącą z kabiny toaletowej dziewczynę.
Zmierzyła jedynie mnie zabójczym wzrokiem i bez mycia rąk ulotniła się z
toalety.
-Nie masz podejrzeń do tego kto to mógł być? –dziewczyna
sprawdziła pozostałe kabiny, które okazały się być wolne i obie usiadłyśmy na
podłodze. –Nikt Ci nie groził? Nie kłóciłaś się z kimś ostatnio? Przecież nikt
bez powodu by tego nie robił.
-Nie mam pojęcia Lex, naprawdę- westchnęłam próbując
przypomnieć sobie ostatnie zdarzenia, jedynie z kim miałam konflikt to Filip,
ale przecież on jest tysiące kilometrów dalej, nie przyjechałby tu tylko po to
by sprzykrzyć mi życie. Drugą osobą może być… Mary, przecież ona mi groziła,
ona była zła za tą całą sytuację i to w końcu Nathan był jej chłopakiem zanim
związał się ze mną. –Mary- wyszeptałam jednak dziewczyna nie była w stanie mnie
dosłyszeć więc powtórzyłam wypowiedziane imię.
-Myślisz, ze była by do tego zdolna? –zapytała Lex unosząc
się z podłogi i spacerując od ściany do ściany.
-W końcu sama mówiła, że ze mną nie skończyła- nagle wszystko
układało się w jedność, nie chciała robić krzywdy Nathan’owi, skoncentrowała
się na mnie, robiła wszystko by mnie upokorzyć, by ludzie mnie znienawidzili a
ja w końcu się poddała, jednak nie zamierzałam tego robić za dużo bym straciła.
-Jeszcze raz wszystkiego najlepszego stara dupo- przytuliłam
do siebie przyjaciółkę wręczając jej prezent. Wczoraj chodziłam chyba z trzy
godziny po sklepach i szukałam czegoś odpowiedniego dla Lex, jednak nic mi do
niej nie pasowało, wydawało mi się, że wszystko ma, a to co widziałam w
sklepach nie ucieszy ją. Wracając zrezygnowana z ostatniej galerii ujrzałam
ulotkę, która przedstawiała nowo wybudowane spa, zapisałam sobie numer na
telefonie wiedząc, że to będzie najlepszy prezent dla przyjaciółki. Lex była
osobą, która całymi dnia i nocami mogła siedzieć w tego typu rzeczach, była
chyba w każdym możliwym salonie kosmetycznym, w każdym spa we wszystkich tego
typu miejscach, które zostały wybudowane w Londynie, a uwierzcie nie było tego
mało. Będąc w domu zadzwoniłam tam i zarezerwowałam miejsce na następny weekend
na nazwisko przyjaciółki. Kupiłam jeszcze jej kilka pierdoł, takie jak kosmetyki
czy biżuterie, gdyż dziewczyna miała na tego typu rzeczach bzika.
-Dziękuję jeszcze raz- zielonooka ucałowała mnie i zaprosiła
w głąb domu, który znałam bardzo dobrze. Muzyka rozbrzmiewała się zagłuszając
rozmowy ludzi, którzy świetnie się bawili i korzystali z wszelkich napoi jakie
zostały przygotowane specjalnie na ten dzień. Większość osób nie było z naszej
szkoły z czego się niezmierni cieszyłam, bo jeszcze tego by brakowało żebym
była wyśmiewana na urodzinach przyjaciółki.
-W końcu jesteś- usłyszałam głos Luis’a, który musiał się
nade mną nachylać bym cokolwiek usłyszała.
-A co? Jest aż tak źle?- spojrzałam na chłopaka uśmiechając
się i rozglądając się w celu zlokalizowania Nate’a.
-Już wynosiłem dwie nieźle pijane dziewczyny- westchnął
chłopak otwierając piwo i wyciągając je w moim kierunku.
-Bohater Luis zawsze w akcji- zaśmiałam się upijając kilka
łyków trunku po czym dostrzegłam Nathan’a stojącego niedaleko z kilkoma
chłopakami. Uśmiechnęłam się i przepraszając na chwilę Luis’a ruszyłam ku
niemu, jednak po drodze mój uśmiech z czasem schodził a gdy stanęłam za
chłopakiem, w środku mnie się gotowało.
Po pierwsze to chciałam Wam wszystkim podziękować za komentarze, które zostawiacie pod każdym moim postem, jestem Wam ogromnie wdzięczna gdyż Wasze słowa motywują mnie do dalszego pisania.
Po drugie, chciałam Was powiadomić, że za niedługo to opowiadanie będzie zakończone, jednak zacznę najprawdopodobniej nowe gdyż jakieś pomysły chodzą mi już po głowie.
Ale świństwo. Ciekawe, czy to rzeczywiście Mary, ale prawdę powiedziawszy wydaje mi się, że to nie ona ;) Nic, wyjaśni się wkrótce.
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej Abbie przekonała się, że ma prawdziwych przyjaciół.
Oczywiście szkoda, że przerwałaś w takim momencie, to z resztą zaczyna wchodzić ci w krew ;) Musze chyba uzbroić się w cierpliwość.
Serdecznie pozdrawiam
Witaj, chciałabym zaprosić Cię na mój nowy blog, jest już pierwszy rozdział (: Mam nadzieję, że przeczytasz oraz skomentujesz! +Przepraszam za spam ! <:
OdpowiedzUsuńŚwietne !
OdpowiedzUsuńRewelacyjne ;*
OdpowiedzUsuńszkoda , że koniec :C
OdpowiedzUsuńale mam nadzieje , że twoje kolejne opowiadanie będzie tak samo ambitne ...
ostatnio twoje posty znacznie się różnią od tych pierwszych w których się tak zakochałam !
jednak czekam z niecierpliwością na następny !
ja też podejrzewam Mary, ale różnie może być.. nawet mi się szkoda zrobiło Abbie :D ale pomysł z tym wibratorem, myślałam, że padnę :D szkoda, że pomału kończysz, mam wciąż nadzieję, że Luis zakręci się bardziej koło Abbie :D
OdpowiedzUsuńSzkodaa, że końcówka już :c
OdpowiedzUsuńAle skoro chcesz pisać następne, to się bardzo cieszę! W końcu zakochałam się głównie w sposobie jakim piszesz :)
Co do postu, coś czuję, że Nathan napsocił ;>