Ujrzałam przed sobą
przyjaciółkę.
-Julia- wyszeptałam
przez zaciśnięte gardło a dziewczyna jedynie podbiegła do mnie rzucając mi się
na szyję. Przytuliłam ją będąc zaskoczona jej entuzjastyczną reakcją.
-Kiedy przyjechałaś?
–rzuciła odklejając się ode mnie i mierząc mnie wzrokiem z góry na dół.
-Wczoraj
-I nie zamierzałaś
się odezwać? –pociągnęła nosem zaraz później naciągając czapkę na uszy. –Nie
ważne- machnęła ręką biorąc mnie pod ramie. –Cieszę się, że na Ciebie wpadłam.
–dodała i obie ruszyłyśmy nawet nie zdając sobie sprawy dokąd zmierzamy.
Uwielbiałam Julie za to, że było w niej tyle energii, że nigdy się nie obrażała
i że mimo wszystko kochała Cię za to jaka jesteś. Udałyśmy się do kawiarni, w
której przed moją wyprowadzką często bywałyśmy. Opowiadałam jej o moim życiu w
Londynie kilka szczegółów pomijając, brunetka mówiła o sobie o naszych
znajomych zupełnie nie pytając ani nie wspominając o Filipie, za co byłam jej
naprawdę wdzięczna. Dowiedziałam się kilku rzeczy na temat bliźniaków. Rafał
bez zmian co miesiąc miał nową dziewczynę, a Kuba został cholernie zraniony
przez Gośkę- tę przez którą się tak zmienił i stracił z nami kontakt,
wspominałam Wam. Chciałam się z nim spotkać zobaczyć jak się trzyma, ujrzeć
jego cudowny uśmiech, jednak wiedziałam, że wciąż przyjaźni się z Filipem i
może nie mieć ochoty na moją wizytę.
-Tęsknię za Tobą
Abbie- szepnęła przyjaciółka kiedy obie sączyłyśmy gorące latte siedzą na
jednej z fioletowych kanap w kawiarni tuż przy naszej dzielnicy.
-A myślisz, że ja
nie? Brakuje mi Ciebie jak nikogo innego- westchnęłam spoglądając na
przyjaciółkę.
-Musimy to nadrobić!
Śpij dzisiaj u mnie, zróbmy w jedną noc to co robiłyśmy przez całe nasze życie-
zaproponowała zadowolona brunetka a ja nie mając wyboru przystałam na jej
propozycję. Chciałam tego, chciałam znowu poczuć się jak kilka miesięcy temu,
mimo, że mam nowych przyjaciół i chłopaka, to tęsknie za tymi, którzy znają mnie
od małego, którzy widzieli mnie w okularach korekcyjnych, którzy siedzieli przy
mnie podczas złamania nogi, którzy bawili się ze mną w chowanego i dzwonili do
domofonów przypadkowym ludziom.
Wróciłam do domu koło
osiemnastej wszyscy siedzieli w salonie. Tommy’ego nie było a kuzyni ponoć byli
w swoim pokoju, dlatego wchodząc na górę robiłam to najciszej jak potrafię
jednak nie wyszło mi to tak jak chciałam. Schody skrzypiały za każdy razem gdy
postawiłam na nich stopę. Uchyliłam drzwi od mojego pokoju i będąc w nim
odetchnęłam z ulgą. Spakowałam do torebki piżamę i szczoteczkę do zębów.
-Abbie- usłyszałam
głos Kacpra kiedy zamykałam drzwi do pokoju. Przymrużyłam oczy i zacisnęłam
usta odwracając się w jego kierunku. –Nie przytulisz się do kuzyna? –wyciągnął
ręce w moim kierunku a ja jedynie zmierzyłam go wzrokiem kiwając przecząco
głową.
-Ani mi się śni-
uśmiechnęłam się ironicznie i ruszyłam chcąc opuścić już dom. Wyminęłam
blondyna, jednak on zdążył mnie chwycić za rękę odwracając w swoją stronę.
-No nie mów, że po
tylu latach będziemy się wciąż kłócić. –parsknął ironicznym śmiechem szatyn, a
ja jedynie wyrwałam się z jego uścisku.
-Nie, po prostu mam
zamiar Was unikać aż do waszego wyjazdu- odwróciłam się i zbiegłam po schodach
będąc z siebie dumna, że postawiłam się kuzynowi. Nie zależało mi na
poprawianiu naszych relacji, nie
potrzebuje jego w moim życiu i może to wydaję się nieco dziwne, gdyż w końcu to
moja rodzina, ale uwierzcie, nie chcielibyście mieć z kimś takim do czynienia.
-To co teraz?
–zapytałam zdyszana i zmarznięta wchodząc do pokoju zaraz za przyjaciółką. Jej
biało niebieski pokój nie zmienił się nic odkąd byłam tu pięć miesięcy temu. W
ramkach wciąż stały nasze wspólne zdjęcia, na tablicy korkowej było powieszone
bilety z kin, z podróży i wiele innych rzeczy a większość z nich była związana
ze mną. Było koło północy, właśnie skończyłyśmy lepić bałwana na ogródków i
jesteśmy po tragicznej bitwie na śnieżki. Wspólna kąpiel w strojach z wielką
ilością piany również była przez co narobiłyśmy niezłego syfu w łazience.
Babeczki też zdążyłyśmy zrobić, jednak tym razem nie wyszły nam takie wspaniałe
jak ostatnio.
-Pamiętasz domek na
drzewie?- Julia mrugnęła do mnie oczkiem rozbierając się ze spodni i bluzy,
które miała podobnie przemoknięte jak ja. Przebrałyśmy się w suche i jak
najgrubsze ciuchy po czym udałyśmy się na wyznaczone przez brunetkę miejsce.
Domek robili nam nasi ojcowie kiedy miałyśmy po sześć lat, musiałyśmy się
nieźle naprosić jednak ulegli nam i spełnili naszą prośbę. Pamiętam, że wtedy
przez cały tydzień spałyśmy tam i nie mogłyśmy wyjść z podziwu i zachwytu,
wszystkie koleżanki w przedszkolu zazdrościły nam i chciały się z nami
zaprzyjaźnić, jednak tylko my miałyśmy tam wstęp i kilka razy pozwoliłyśmy też
Kubie i Rafałowi.
-O Boże nie
wiedziałam, że tutaj jest tak mało miejsca- zaśmiałam się siadając skulona w
domku, z którym wiążę masę wspomnień. Julia odchyliła jedną z desek i
wyciągnęła spod niej niewielkie drewniane pudełeczko, uśmiechnęłam się na sam
jego widok.
-Pamiętasz?- zapytała
dziewczyna kładąc je pomiędzy nami i otwierając je delikatnie. Pewnego lata
kiedy miałyśmy po dziewięć lat byłyśmy skazane na spędzenie osobno całych
wakacje, Julia została wysłana przez rodziców na kolonie a ja jak zwykle do
dziadków. Obie bardzo to przeżywałyśmy gdyż nie chciałyśmy zostać rozdzielone
na całe dwa miesiące, jednak tak musiało stać. Dwa dni przed moim wyjazdem
spotykałyśmy się i obiecałyśmy sobie, że to są pierwsze i jedyne spędzone
osobno wakacje. Znalazłyśmy pudełko na strychu, do którego każda z nas miała
wsadzić coś co jest dla niej najważniejsze. Julia wsadziła nasze wspólne
zdjęcie a ja bransoletkę, którą od niej dostałam. Obiecałyśmy sobie, że nigdy
tego nie wyciągniemy i tak zrobiłyśmy, właśnie teraz był pierwszy raz kiedy to
otworzyłyśmy.
-Jak mogłabym
zapomnieć- uśmiechnęłam się biorąc do ręki nasze wspólne zdjęcie
przedstawiające dwie dziewczynki w basenie na jednym materacu. Uśmiechy od ucha
do ucha, identyczne stroje kąpielowe i identycznie związane włosy- dwie prawdziwe
przyjaciółki. Spędziłyśmy z dwie godziny w domku na drzewie, wspominałyśmy
czasy z przedszkola, ze szkoły, obgadywałyśmy starych znajomych, śmiałyśmy się
z głupich rzeczy, które kiedyś zrobiłyśmy, aż w końcu zaczęło nam się robić
zimno i postanowiłyśmy wracać do domu. Na sam koniec wspaniałego wieczoru
włączyłyśmy sobie horror i położyłyśmy się w łóżku z babeczkami i gorącym
kakao.
Święta zleciały w oka
mgnieniu, muszę przyznać, że mimo towarzystwa moich kuzynów były one udane.
Byli oni z nami tylko trzy dni, przez które spotkałam się z nimi może z trzy
razy, co mi w zupełności nie przeszkadzało.
Prezenty każdy dostał wspaniałe i na wszystkich twarzach gościły
szerokie uśmiechy, a teraz zbliżał się sylwester. Przez ponad tydzień odkąd
jestem w Polsce rozmawiałam z Nathan’em dwa razy, opowiadał jak spędził te
święta a później ja mu mówiłam o moich, jednak za każdym razem coś albo ktoś
nam przerywał, więc ustaliliśmy, że będziemy po prostu pisać sms’y a resztę
opowiemy sobie jak się spotykamy, czyli drugiego stycznia. Kuby, Rafała i
Filipa nie spotkałam ani razu gdyż prosiłam Julię by nic nie wspominała, że
przyjechałam, nie pytała dlaczego za co byłam jej ogromnie wdzięczna ponieważ
sama nie znałam odpowiedzi na to pytanie. Zostało kilka godzin na przywitanie
nowego roku. Sylwester na którego nawet nie zamierzałam się wybierać.
Zaplanowałam sobie, że posiedzę sama w domu pooglądam kilka filmów i zaraz po
północy udam się do łóżka i zasnę zupełnie nie traktując wyjątkowo tego dnia,
jednak moje plany zepsuła Julia każąc mi wybić sobie to z głowy. Prosiłam,
mówiłam, chcąc być stanowcza i za każdym razem dodawałam, że przecież będzie
tam Filip i może się do nie najlepiej skończyć, jednak Julia była zbyt uparta.
„Będziemy się świetnie bawić, a Filipa wcale spotykać nie musimy” chciałabym
żeby tak było.
-Abbie jesteś
gotowa?- zapytał dziadek wchodząc do pokoju kiedy właśnie stałam przed lustrem
przyglądając się swojemu odbiciowi. Miałam na sobie krótką czarną sukienkę
obcisłą na piersiach a później nieco luźniejszą, wybierałam ją na szybkiego
jednak muszę przyznać, że dokonałam świetnego wyboru. –Wyglądasz wspaniale-
dodał dziadek podchodząc do mnie i przytulając mnie do siebie. Uśmiechnęłam się
dziękując mu i chwaląc jego wygląd po czym wraz z nim zeszliśmy na dół gdzie
wszyscy byli gotowi do wyjścia. Ruszyliśmy ku sali, na której mieliśmy się
świetnie bawić w gronie najlepszych znajomych. W drodze szłam sama
zastanawiając się co zrobić i co powiedzieć kiedy spotkam Filipa, jednak nic
ciekawego nie przychodziło mi do głowy, miałam w niej kompletną pustkę i
jedynie mogłam prosić moje szare komórki by w końcu zaczęły działać. Weszliśmy
do pomieszczenia, w którym była masa osób wszyscy już dobrze się bawili,
westchnęłam głęboko oznajmiając, że pójdę znaleźć Julię. Przeciskałam się przez
tłum ludzi ze spuszczoną głową nie chcąc zostać przez nikogo rozpoznana. Nagle
poczułam jak ktoś mnie łapie i zasłania mi oczy swoimi dłońmi. Dotknęłam ich i
z uśmiechem wypowiedziałam imię osoby, która mogła mi to zrobić.
-Aż tak bardzo mam
charakterystyczne dłonie- Julia spojrzała na swoje ręce zaraz później
wzruszając ramionami i ciągnąc mnie gdzieś za sobą. Stanęłyśmy z boku a ona
zaczęła podziwiać mój strój, chwaląc mnie, że wyglądam cudownie. Uśmiechałam
się dziękując jej sto razy i zapewniając, że wygląda jeszcze lepiej.
-Julia w końcu Cię
znalazłem- głos zza moich pleców spowodował, że po ciele przeszły mnie
dreszcze. Chłopak rzucił się na dziewczynę przytulając ją do siebie i dopiero
później spojrzał na mnie, a jego szczęka omal nie upadła na podłogę.- Ja
pierdole Abbie- krzyknął tym razem do mnie obejmując z całej siły i nie
pozwalając na jakikolwiek ruch. Kuba urósł chyba z pięć centymetrów, albo to ja
zapomniałam jak wysocy potrafią być chłopacy. –Kiedy przyjechałaś?- przełknęłam
głośno ślinę i spojrzałam na Julię proszącym wzrokiem, niech mnie ratuje, niech
coś zrobi, powie, cokolwiek.
-Pójdę po coś do
picia, napijecie się? –rzuciła brunetka mrugając do mnie oczkiem. Oboje
powiedzieliśmy, żeby przyniosła to co dla siebie i dziewczyna zniknęła z pola
mojego widzenia.
-Ale wyrosłeś-
poklepałam chłopaka po klatce piersiowej mierząc go od stóp do głów. Kuba
jedynie poprawił swój garnitur będąc dumnym ze swojego wyglądu.
-Ty również-
uśmiechnął się zaraz później dodając- A nie to tylko szpilki- zaśmiał się pod
nosem patrząc na moje stopy.
-Dzięki- udałam
obrażoną rozglądając się dookoła czy przypadkiem nigdzie nie czai się Filip. –A
gdzie Rafał?
-Pojechał do Poznania
ze znajomymi- wyjaśnił chłopak a zaraz później wróciła Julia z naszymi
drinkami, które muszę przyznać smakowały całkiem nieźle. W trójkę usiedliśmy
przy jednym ze stolików, rozmawialiśmy, wspominaliśmy i śmialiśmy się z
wszystkiego czego popadnie. Czułam się jakbym nigdy nie mieszkała w Londynie,
jakbym po prostu zawsze tu była tylko bez Filipa. Po dwóch godzinach każde z
nas poinformowało rodziców, że wychodzą i trójką udaliśmy się do drugiej sali ,
w której mieliśmy powitać nowy rok z innymi znajomymi. Mogę Wam z ręką na sercu
powiedzieć, że idąc tam byłam cała spocona z nerwów, wiedziałam, że znajomi
będą się cieszyć z mojej obecności, że będą mnie ściskać, całować, pytać jak w
Londynie, jednak wciąż pozostawała osoba, której najbardziej się obawiałam.
-Zatańczymy? –Kuba
wyciągnął moim kierunku dłoń próbując zachować powagę na swojej twarzy.
-A co, stęskniłeś się
za deptaniem moich stóp? –zaśmiałam się chwytając go za dłoń i oboje ruszyliśmy
na parkiet. Lubiłam tańczyć jednak nie robiłam tego często z racji tego iż
rzadko miałam ku temu powody. Kluby mnie nie interesowały, na weselach rzadko
bywałam a zawodowo tego nie robiłam, więc okazje trafiały się raz na rok. Kuba
kręcił mną na wszystkie możliwe sposoby przez co przez chwilę robiło mi się
niedobrze, jednak szybko odzyskałam panowanie na sobą. Po kilku tańcach oboje
wyszliśmy na zewnątrz gdzie chłopak odpalił papierosa zaciągając się nim.
-Widziałaś się z
Filipem? –zapytał w pewnym momencie blondyn a moje serce przyśpieszyło swoje
bicie. Przełknęłam głośno ślinę kiwając przecząco głową i wpatrując się w niebo
pełne gwiazd. –Był w fatalnym stanie kiedy wrócił z Londynu. –dodał zupełnie
nie zwracając uwagi na to, że nie jestem skora do rozmowy na ten temat. –Nie
martw się, mówił tylko nam, zbyt bardzo mu na Tobie zależało by wszystkim
rozpowiadać co zrobiłaś.
-Do czego dążysz?
–spojrzałam na chłopaka opierając się o zimny murek dzięki, któremu na moim
ciele pojawiła się gęsia skórka.
-Do niczego, po
prostu myślałem, że może Cię to zainteresować- chłopak zgasił papierosa
wyrzucając peta w krzaki.
-Nie interesuje mnie,
między mną a Filipem wszystko skończone- nie wiem ile razy jeszcze będę to
musiała tłumaczyć, jednak nie zamierzałam tego robić ani razu więcej. Babcia o
to pytała, Tommy pytał, Julia pytała i wiele innych osób, które dzisiaj
napotkałam na swojej drodze. Po chwili zadzwonił mój telefon a na wyświetlaczu
pojawiło się imię „Nathan”, przeprosiłam Kubę i oddaliłam się naciskając
zieloną słuchawkę.
Niesamowicie-jak zawsze zresztą :)
OdpowiedzUsuńa mi w dalszym ciągu szkoda Filipa, bo był oddanym chłopakiem, a Abbie tak naprawdę go nigdy nie kochała.. mogłaby chociaż zainteresować się, co u niego słychać, w końcu kiedyś coś ich łączyło, a ona ma go totalnie gdzieś... tym bardziej, że to wszystko jej wina, a nie jego.. chyba ona po prostu boi się wyrzutów sumienia xD
OdpowiedzUsuńijea ! next !
OdpowiedzUsuńczeekam z niecierpliwością , a ja chcę żeby w końcu porozmawiała z tym Filipem -.-
masz tempo kobieto ;D piszesz jak nakręcona :P ale to fajnie ;) rozdział fajny, Julii się nie spodziewałam, ciekawe tylko czy spotka tego Filipa :p no i co chce Nathan ^_^
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :*
Niby szkoda mi Filipa, ale powinien wiedzieć - nowe miasto, nowe życie. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ;)
OdpowiedzUsuńsuper :*
OdpowiedzUsuń