sobota, 30 lipca 2011

#13.

 Do moich uszu dobiegło uporczywe wciskanie klaksonu, co sygnalizowało, że przyjechano po mnie. Zarzuciłam torbę na ramię rozglądając się dookoła, musiałam się upewnić, że niczego nie zapomniałam. Sięgnęłam po klucze, które zawieszone były na haczyku, na drzwiach po czym opuściłam dom, zamykając drzwi na wszystkie możliwe sposoby. Przed samochodem stał Luis, który zabrał ode mnie torbę i rzucił ją na dach dokładnie zabezpieczając. W samochodzie byli już wszyscy prócz Katie, po nią mieliśmy jechać na końcu, bo mieszkała najdalej. Wsiadłam do pojazdu. Luis kierował, obok niego siedziała Lex, która zajęła chyba najlepsze miejsce z możliwych. Mi pozostało siedzenie z tyłu, wraz z Aaronem, który siedział za Lex, obok niego Toby, a obok Toby'ego Nathan, więc wszyscy musieliśmy się ścisnąć i jakoś zmieścić na tyle, gdzie miejsca było dla trzech. Jechaliśmy nieprzepisowo, jednak chyba nikt nie zwrócił na to szczególnej uwagi, najwyżej nas złapią i dostaniemy mandat. Po chwili zaparkowaliśmy pod domem Katie, po którą poszła Lex.
-Nathan, wbijasz mi łokieć w żebro- zgięłam się w pół szturchając chłopaka. To nie był najlepszy pomysł, już ledwo co dawałam radę, a przed nami kilka godzin jazdy. W samochodzie panował gwar, każdy coś krzyczał zupełnie nie zwracając uwagi na osoby trzecie. Jednak ten hałas umilkł gdy do samochodu weszła Lex, bez Katie i bez uśmiechu na twarzy, z którym przed chwilą opuszczała ten pojazd. Wychyliłam się.
-Gdzie Katie?- spojrzał na nią, co zrobiłam nie tylko jak, gdyż reszta również wychyliła się do przodu, przez co zrobiło się jeszcze ciaśniej. Sprzedałam jedynie cios Nate'owi, który od razu oparł się i momentalnie zrobiło się luźniej.
-Wyjechała, oddali ją, oddali ją do psychiatryka - Lex wybuchła histerycznym płaczem, na co zareagowała reszta. Aaron siedzący za nią położył jej ręka na ramieniu, a Luis nie czekając dłużej przytulił ją do siebie. Z każdej twarzy momentalnie zniknął uśmiech.
-Może to tym lepiej dla niej- wyszeptał Toby, jakby bał się to powiedzieć. I miał rację. Lex od razu odwróciła się i nie czekając dłużej uderzyła go w głowę. -Co?- krzyknął na cały samochód krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej.- To jej pomorze, sama wiesz, w jakiej była sytuacji, dwa razy próbowała popełnić samobójstwo, nie rozstawała się z notesem, nie było z nią żadnego kontaktu- słysząc te słowa, nie potrafiłam nawet drgnąć. Każdy element mojego ciała nagle zesztywniał. Czy mówili o tej dziewczynie którą znałam? O tej drobnej blondynce, która zawsze na twarzy miała namalowany uśmiech? Czy ona mogłaby chcieć odebrać sobie życie. Po słowach, które wypowiedział Toby, wszystkie pary oczu zostały skierowane na mnie. Zacisnęłam jedynie usta po czym oparłam się o siedzenie, odwracając twarz w stronę okna. Nie była to moja sprawa, nie znałam ich tak dobrze jak oni znali siebie. Nie powinnam się wtrącać do tego, powinnam chyba założyć słuchawki i przestać słuchać ich kłótni.
-Kurwa zamknijcie się wreszcie!- krzyknął Aaron, który przez całą tą aferę siedział cicho, zupełnie jak ja. Wszyscy momentalnie umilkli. - Każdy z nas chciałby żeby była z nami Katie, ale to niemożliwe, tak? -jego głos był stanowczy, mówił tak jakby był tutaj najstarszy i najmądrzejszy, ale zgadzałam się z jego zachowaniem. Wszyscy jedynie przytaknęli głowa. - Więc spędzimy ten tydzień sami, bez niej, a później wyciągniemy ją z tego gówna- miał rację czy nie, ale wszyscy przystali na tą propozycję i Luis nie czekając dłużej ruszył sprzed jej domu. Tak więc, zostawiamy Londyn na cały tydzień.
Uchyliłam powieki, dopiero po chwili przypominając sobie gdzie jestem. W samochodzie panowała cisza, wszyscy spali prócz kierowcy, którym tym razem był Nathan. Rozejrzałam się, obok mnie znajdował się Toby, Aaron i Luis, ok, wszystko się zgadza.
-Prześpij się jeszcze- usłyszałam głos dobiegający z przodu. Nachyliłam się tak by nie musieć mówić głośno, tylko kierować słowa od razu do ucha chłopaka.
-Mam taki zamiar, tylko powiedz mi ile jeszcze będę musiała siedzieć w tym samym miejscu. -uśmiechnęłam się pod nosem, kątem oka spoglądając na wyświetlającą się godzinę tuż obok licznika prędkości. Była dwudziesta trzecia, jechaliśmy już sporo czasu, z tym, że od czternastej do osiemnastej mieliśmy postój. Normalnie postoje trwają po kilkanaście minut, jednak z nami było inaczej. Weszliśmy do wielkiej galerii, w której ja wraz z Lex znalazłyśmy masę wspaniałych sklepów a faceci pokierowali się do salonu rozrywki, tak więc cztery godziny w plecy.
-Szacuję, że koło siódmej rano powinniśmy być na miejscu, biorę pod uwagę fakt, że zaraz zjadę na pobocze i sam prześpię się dwie godziny- poczułam, że chłopak się uśmiecha, więc ja zrobiłam to samo, rozburzając jego włosy. Powróciłam do poprzedniej pozycji i naciągnęłam na siebie koc, którym byłam nakryta wraz z pozostałą trójką. Oparłam głowę o szybę i pozwoliłam sobie na kolejne godziny snu.
Do mojej głowy, poprzez uszy zaczął wkradać się dźwięk, dźwięk jakiejś piosenki, nie wiedziałam czy mi się to śni, czy na prawdę gdzieś coś gra. Uchyliłam jedną powiekę, czyli się obudziłam, a muzyka nie przestawała grać. Dochodziła ona z lewej strony, z dołu, ach tak.
-Toby- szturchnęłam go, za pierwszym razem nawet nie drgnął, więc szturchnęłam go po raz drugi, aż się w końcu ocknął i zaczął wyciągać telefon z kieszeni, przy tym pchając mnie na szybę, ledwo zdołałam oddychać. -Ałaaa, Toby- wysyczałam przez zaciśnięte zęby, a ten jedynie wyszczerzył się wyciągając telefon i przykładając go do ucha. Tym razem prowadził Luis, chyba tylko on i Nate mieli prawo jazdy. Lex wciąż spała, a pozostała reszta została obudzona w ten sam sposób co ja. Aaron sięgnął po butelkę coca coli i zamoczył w niej usta wypijając połowę zawartości a na sam koniec beknął na cały samochód tym samym budząc Lex.
-Aaron, świnio - dziewczyna rzuciła w niego poduszką, którą miała pod głową, jednak chłopak miał refleks i zdążył ją złapać nim ta w niego uderzyła. Toby zaczął się śmiać przybijając mu pione. I po raz kolejny naszło mnie pytanie, z kim ja się zadaje? Chociaż mimo wszystko uwielbiałam ich, nawet kiedy zachowywali się tak obrzydliwie.
-Zróbmy chwilę postoju, muszę wyprostować nogi- nachyliłam się nad Luis'em, który skoncentrowany był na drodze, słysząc moją prośbę od razu skręcił na pobocze, mając szczęście, że akurat mijaliśmy stację benzynową, tak więc każdy mógł iść i załatwić swoją potrzebę. Wszyscy wyszliśmy z samochodu, przeciągnęłam się wdychając świeżego powietrza, którego tak mi teraz było potrzeba. Mimo, że w aucie mieliśmy wszystkie okna otwarte, to to, nie to samo, wciąż było duszno a przede wszystkim ciasno, przez co ledwo mogłam oddychać. Luis oparł się o maskę samochodu wpatrzony we mnie. Aaton gonił Toby'ego nie wiem co mu zrobił, ale od razu mu współczuję jeśli wpadnie w jego ręce, a Lex i Nathan poszli do niewielkiego sklepu załatwić swoje potrzeby. Podeszłam do chłopaka stając na przeciwko niego.
-Co u Ciebie? - muszę przyznać, że po pobiciu nie było śladu, może po za niewielką blizną pod jego wargą, która jak widać dobrze się goi.
-Wszystko w porządku- pokiwał głową, uśmiechając się w moim kierunku. - Byłem w sobotę na wielkich lodach, do teraz mnie boli brzuch- chłopak podniósł swoją koszulkę i poklepał się po brzuchu. Aż zaniemówiłam widząc jak dobrze jest zbudowany, nigdy bym nie powiedziała, że ktoś taki jak Luis może ukrywać coś takiego pod zwykłym t-shirt'em.
-Teraz ja mogę poprowadzić- zaproponowała Lex, czyli cała trójka miała prawo jazdy, w sumie tym lepiej, że ani Aaron ani Toby nie mieli, z nimi na pewno bałabym się wsiąść do samochodu.
-Ja siadam z przodu- krzyknął Aaron schodząc z leżącego na podłodze Toby'ego i zostawiając go sam na sam z bólem brzucha, nie wiem co mu zrobił, ale Toby nieźle się zwijał. Aaron zajął już swoje miejsce wyciągając przed siebie nogi, a za raz za nim reszta weszła do samochodu, prócz Toby'ego i mnie. Westchnęłam pod nosem podchodząc do leżącego chłopaka i wyciągnęłam w jego kierunku dłoń.
-Wstawaj mazgaju- zaśmiałam się i chłopak chwycił moją dłoń wstając z ziemi. Na jego twarzy był szeroki uśmiech i dumnie kroczył w stronę samochodu. On i Aaron zachowywali się jak bracia, ciągle się bili, wpadali na takie same pomysłu i zawsze byli dumni z czegoś czego raczej powinni się wstydzić. Oboje wsiedliśmy do samochodu, tym razem nie miałam takiego szczęścia i nie siedziałam przy szybie a pomiędzy Nathan'em i Toby'm. Zostało nam około dwie godziny jazdy, co zleciało bardzo szybko, pod koniec Aaron pozwolił mi usiąść z przodu, za co byłabym mu wzięczna gdyby nie fakt, że po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu i nawet nie zdążyłam się nacieszyć tym, że mogę w końcu wyciągnąć nogi, a nie siedzieć skulona pomiędzy chłopakami.

11 komentarzy:

  1. Uwielbiam Twoje opowiadanie normalnie. Też bym chciała mieć taką walniętą paczkę. ; *

    OdpowiedzUsuń
  2. przeczytałam wszystkie jednym ciurkiem. booooskie. czekam na kolejne :)
    haha, śmiesznie to wyszło. kończe czytać post i jest stary nagłówek, a tylko daje na kolejny i już jest nowy. śmiesznie się złożyło ;D
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. mam jeszcze pytanie. wszystko jest wymyślone czy wszystko jest prawdą? Jak to jest? :>

    OdpowiedzUsuń
  4. oczywiście, że bardzo dobrze rozumiem. cieszę się, że dobrze to odebrałaś.
    a co do mojego bloga to miło, że tak to odbierasz, nie spodziewałam się. mam też drugiego bloga i nie wiedziałam, że ten w ogóle będzie miał w sobie coś fajnego, a co dopiero dojrzałego. zawsze uważałam się za taką dziecinną.. xD będzie więcej oczywiście.
    Ja Twojego też uwielbiam. Jak już pisałam przeczytałam wszystko za jednym razem i zawładnęło moim sercem ;) To jest takie prawdziwe, a najfajniejsze jest to, że ja właśnie jestem teraz na wakacjach w Londynie i fajnie mi się czyta o nim będąc tu ;D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Boska jest ta paczka ; )
    Czekam z niecierpliwością na dalsze rozdziały, nie mogę się doczekać, aż to wszystko się wyjaśni.
    Podoba mi się ; *

    OdpowiedzUsuń
  6. jestem najwieksza fanka twojego opowiadania xD
    podoba mi sie ze zdjecia nawiązuja do rozdzialu i mam pytanie, najpierw szukasz zdjec a pozniej wymyslach o czym bedzie rozdzial czy na odwrot? ;d :*

    OdpowiedzUsuń
  7. haha, fajnie :) czekam na kolejny. ;d

    OdpowiedzUsuń
  8. zapraszam na nową notkę. ;))

    OdpowiedzUsuń
  9. nawet nie wiesz jak mi miło. :)
    aha. No ja też, uwielbiam nade wszystko.. ;P
    Podpisuje się i czekam na kolejne posty ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Haha, dzięki wielkie.:D
    Rozdział jest po prostu genialny. :D Osoby w tej paczce są naprawdę walnięte, ale pozytywnie. :D Hahaha. Czekam na dalsze rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń