-Gdzie Filip? -weszłam do kuchni ściągając przy tym trampki ze stóp. Brat właśnie robił sobie płatki, jak co dzień, często robię je razem z nim po czym idziemy do salonu i włączamy horror, który wcześniej wspólnie wypożyczyliśmy. Zazwyczaj siedzę wtulona w jego rękę i proszę go o to, żebyśmy wyłączyli ten film, jednak nigdy nie ulega. Później odprowadza mnie do pokoju zapewniając, że to tylko film, on idzie do swojego pokoju po czym zaczyna mi wysyłać sms'y przypominając mi najgorsze momenty z filmu. Ja oczywiście w panice albo odkładam telefon myśląc o czymś przyjemnym albo biegnę do niego i kładę się na podłodze zaraz obok jego łóżka, tak by czuć się bezpiecznie.
-Śpi, zamęczyłem go na śmierć- uśmiechnął się szyderczo po czym nabrał do buzi dużą ilość płatków. Pobiegłam na górę, po cichu wchodząc do pokoju. Uśmiechnęłam się pod nosem widząc jak słodko wygląda, okryty prawie po samą szyję moją różową pościelą w serduszka. Przebrałam się w krótkie spodenki i białą bokserkę po czym wślizgnęłam się jak najdelikatniej do łóżka, wtulając się do jego torsu.
-Uratowałaś świat? -usłyszałam cichy szept, po czym poczułam dotknięcie jego ust na mojej głowie.
-Mam nadzieję- zamknęłam oczy poddając się i zasypiając w oka mgnieniu.
Do moich uszu zaczął dobiegać głos bardzo dobrze znanej mi piosenki, black and yellow, black and yellow. Albo to mi się śniło, albo faktycznie w moim pokoju rozbrzmiewała się ta muzyka. Otworzyłam jedną powiekę by móc rozejrzeć się dookoła. Na moim biurku, leżał telefon chłopaka, który uporczywie dzwonił. Sięgnęłam po niego, był to budzik, ustawiony na czwartą nad ranem, faktycznie, dzisiaj wyjeżdża. Wyłączyłam alarm, po czym odłożyłam telefon i spojrzałam na jeszcze śpiącego chłopaka. Wyglądał tak słodko, uśmiechał się przez sen, aż szkoda było mi go budzić. Pogładziłam go opuszkami palców po nagim torsie po czym pocałowałam jego policzek.
-Tak mógłbym się codziennie budzić.- usłyszałam jedynie szept, a na moją twarz skradł się delikatny uśmiech. Chłopak przeciągnął się otwierając oczy.
-Która godzina? -pogładził mnie po włosach, uwielbiałam kiedy to robił. Spojrzałam na wielkie okno, które miałam prawie przed sobą. Na dworze robiło się już jasno, słychać było nawet ptaki.
-Po czwartej- chłopak słysząc to zerwał się na równe nogi, dosłownie w oka mgnieniu nie było go już w łóżku. Ubrał jeansowe spodnie i koszulkę, kiedy ja ledwo zdążyłam wyjść z łóżka. Przebrałam krótkie spodenki, na długie dresowe z gumką na dole i do tego bluzę, którą dostałam kiedyś od Filipa. Chłopak w tym czasie szorował swoje zęby a kiedy opuścił łazienkę zmierzył mnie wzrokiem.
-Nie musisz ze mną jechać, wracaj do łóżka, masz dzisiaj szkołę. -wrzucił do swojej torby szczoteczkę po czym rozejrzał się dookoła, sprawdzając czy zabrał ze sobą wszystko. Telefon, sięgnął po niego wkładając do kieszeni.
-Ale chcę. Tommy nas odwiezie, pożyczy samochód od ojca- uśmiechnęłam się i nagle do pokoju wszedł zaspany, ale gotowy brat. Powiedział nam jedynie, że czeka na nas w samochodzie. Spojrzałam na chłopaka, który ostatni raz sprawdzał swoją torbę. Zobaczę go dopiero za kilka, długich miesięcy. Nie wiem jak wtedy będzie wyglądał, jak bardzo się zmieni, czy nadal będziemy mieli o czym rozmawiać, człowiek potrafi się zmienić w przeciągu kilku dni, a tutaj mowa o prawie czterech miesiącach. Filip zarzucił torbę na ramię po czym objął mnie ramieniem całując w skroń.
-Będzie dobrze- pogładził mnie po policzku i oboje ruszyliśmy ku wyjściu. - Dobrze, że nie ubierasz się tak na co dzień- zaśmiał się pod nosem a ja jedynie zmierzyłam siebie od stóp do głów. Faktycznie, to nie był mój styl, nie nosiłam dresowych spodni, a bluzę wkładałam bardzo rzadko, jednak miałam go jedynie odwieźć na lotnisko, makijaż nawet nie był mi potrzebny. W samochodzie wszyscy siedzieliśmy cicho. Ja z Filipem z tyłu a mój brat skoncentrowany na drodze. Siedziałam oparta o ramię chłopaka i rozmyślałam jak to będzie, jak wytrzymam te kilka miesięcy, bez jego uśmiechu, bez jego zapachu i bez jego uścisków. Kiedy nie będę miała do kogo iść i prosić o pomoc, nikt mnie nie będzie zapewniał, że wszystko będzie dobrze, nie będzie mnie z samego rana rozśmieszał czy chwalił jaka dobra ze mnie kucharka, mimo tego, że potrafiłam robić jedynie kanapki. Brat zaparkował z piskiem opon, tak, że momentalnie z mojej głowy wyleciały wszystkie myśli. Westchnęłam głęboko wychodząc z samochodu. Filip podał rękę Tommy'emu na pożegnanie po czym dołączył do mnie. Oboje ruszyliśmy ku wejściu kierując się do odprawy, która już trwała. Przed nami stały trzy osoby, tak więc krótko czasu na to by się pożegnać. Spuściłam jedynie wzrok czując, że do moich oczu napływa wodospad łez, dokładnie tak jak było kilka dni temu, kiedy to żegnałam się z nim przed moim domem. W pewnej chwili poczułam mocny uścisk, właśne tego teraz potrzebowałam, jego silnych ramion i jego cudownego zapachu. Chłopak wplótł ręce w moje włosy, szepcząc mi do ucha.
-Dasz radę, szybko zleci i na święta już będziemy razem- pocałował mnie w głowę po czym odchylił się unosząc delikatnie moją głowę tak by spojrzeć w moje oczy, z których już płynęły łzy. - No nie mów, że będziesz płakać- na jego twarzy pojawił się grymas, uwielbiałam to kiedy wszystko obracał w żart, nawet kiedy ja nie miałam na to ochoty- Ej, przestań- szturchnął mnie jak kolega, koleżankę- nie rób siary, ludzie patrzą- po raz kolejny skrzywił się rozglądając się dookoła, jednak nikt, nawet jedna osoba na nas nie patrzyła. Pocałował mnie namiętnie w usta dając mi coś do ręki. Spojrzałam na nią, była to bransoletka, bransoletka, którą nosił odkąd go poznałam. Opowiadał mi, że dostał ją od swojego zmarłego brata i znowu fala łez wyleciała z moich oczu. Wtuliłam się w niego najmocniej jak potrafiłam.
-To tak jakbym był z Tobą- pocałował mnie ostatni raz po czym wślizgnął swoje dłonie do kieszeni od spodni uśmiechając się delikatnie.
-Kocham Cię- wyszeptałam a chłopak pokiwał jedynie głową. Rzadko mi mówił, że mnie kocha, ja robiłam to częściej, a on wtedy albo kiwał głową ze zrozumieniem, albo odpowiadał 'wiem'. Jednak nie miałam mu tego za złe, zdawałam sobie sprawę z tego, że mężczyzną jest trudniej mówić o swoich uczuciach. Chłopak opróżniał właśnie kieszenie swoich spodni, wrzucając całą ich zawartość do koszyka, nie obrócił się, ani razu się nie obrócił. Nigdy przy pożegnaniach tego nie robiliśmy. Po dłuższej chwili patrzenia na jego plecy ruszyłam z miejsca kierując się do wyjścia.
-Wszystko w porządku? -usłyszałam głos brata zaraz po tym jak zapięłam pasy bezpieczeństwa wpatrując się w boczną szybę. Pokiwałam jedynie głową, a brat ruszył z piskiem opon włączając się w uliczny tłok. Było kilka minut po szóstej, tak więc miałam jeszcze trochę czasu by pojechać do domu, ogarnąć się i iść do szkoły mimo tego, że nie miałam nawet najmniejszych chęci. Do domu dojechaliśmy w dwadzieścia minut, od razu powędrowałam do swojego pokoju biorąc krótkie szorty i białą bokserkę po czym udałam się do łazienki gdzie wzięłam szybki prysznic. Pomalowałam oczy robiąc kreski eyeliner i przejechałam tuszem kilka razy po rzęsach po czym ułożyłam mokre włosy i zabrałam się za pakowanie najpotrzebniejszych książek.
Już czekam na kolejne:)
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie ;))
OdpowiedzUsuńCzekam na ciag dalszy ;* ;D
pisz częściej, naprawdę <3
OdpowiedzUsuńmarlenabaraniecka.blogspot.com
genialne opowiadanie ;D
OdpowiedzUsuńczekam na następny rozdział <3