poniedziałek, 18 lipca 2011

#3.

 -Dzień dobry, panno Milas- nauczyciel odwrócił się w moją stronę posyłając mi sympatyczny uśmiech, którego niestety ja nie byłam w stanie odwzajemnić.
-Dzień dobry- mruknęłam pod nosem po czym poszłam na sam koniec klasy zajmując wolną ławkę. Na szczęście ławki były pojedyncze więc nie musiałam się do nikogo dosiadać. Obok mnie była ławka jakiegoś chłopaka, który raczej nie był zainteresowany lekcją, gdyż w jego uszach znajdowały się słuchawki a oczy miał zamknięte. A po prawej stronie? Jakaś lalunia, malowała swoje tipsy, wywróciłam oczami. Dostrzegając, że odwrócił się do mnie chłopak, Hiszpan bądź Portugalczyk, aż moje serce mocniej zabiło. Był cholernie przystojny, czarne rozburzone włosy, piękna ciemniejsza karnacja i wielkie czarne oczy.
-Masz pożyczyć ołówek? -uśmiechnął się, opierając dłoń na mojej ławce. Pomrugałam kilkukrotnie oczami po czym spojrzałam na swoją ławkę, na której znajdował się jedynie długopis i jeden zeszyt.
-Nie- odparłam obojętnie, mimo tego że był przystojny, nie potrafiłam więcej z siebie wykrztusić. Po chwili spojrzałam na telefon, i ujrzałam na tapecie zdjęcie Filipa. Tak, Abbie ogarnij się, to tylko przystojny chłopak a Ty masz swojego ukochanego. Uśmiechnęłam się pod nosem. Zawiedziony chłopak odwrócił się, próbując pożyczyć ołówek, od osoby siedzącej obok niego. Po chwili usłyszałam dzwonek, uf kamień spadł serca. Wstałam z miejsca biorąc zeszyt do ręki i kierując się w stronę wyjścia z klasy. Na korytarzy była masa ludzi, nie wiedziałam nawet jak mam znaleźć swoją szafkę. Szłam wzdłuż korytarza... szafka numer 45,46,47.. skręciłam w prawo. Szafka numer 50,51 o i jest moja 52. Przekręciłam kluczyk po czym wrzuciłam do niej zeszyt z biologi. Teraz wf, kolejny przedmiot, którego nie znosiłam. Jedyne w co potrafiłam grać to siatkówka, nic więcej. Pokierowałam się w stronę szatni dziewcząt. Zajęłam pierwsze lepsze miejsce po czym przebrałam się w strój. Po chwili do szatni wbiegł jakiś chłopak w samych bokserkach, a za nim kolejny z mokrym ręcznikiem w ręku.
-Jak Cię dorwę to zapomnisz jak się nazywasz. -gonili się jak nienormalni, obaj śmiejąc się pod nosem, a skoro było im tak do śmiechu to znaczy, że to przyjaciele. Pokręciłam tylko głową i po chwili poczułam czyjeść dłonie za ramionach. To jeden z nich, chował się za mną.
-No wychodź, zostaw tą dziewczynę w spokoju, ściągaj gacie i dawaj tyłek- chłopak z ręcznikiem stał na przeciwko mnie i próbował dostać się do kolegi, który co chwile pchał mnie, raz w prawo raz w ledwo. Wyrwałam się z jego uścisku i obróciłam się w jego stronę.
-Dobrze się bawisz? -krzyknęłam unosząc brew ku górze i opierając ręce na biodrach. Chłopak wyprostował się po czym położył dłoń na brzuchu i ukłonił się.
-Wybacz mi, to się nie powtórzy- ukłonił się po raz kolejny a jego kolega rzucił się na niego i obaj leżeli na podłodze bijąc się. Zmierzyłam ich wzrokiem aż w końcu usłyszałam łagodny głos dochodzący zza moich pleców.
-Nie zwracaj na nich uwagi- odwróciłam się widać szatynkę, ubraną idenczytnie jak ja, no cóż, nawet stroje na wf były podpasowane pod szkołe. Podeszła do mnie wyciągając rękę w moim kierunku. - Lex.
-Abbie- uśmiechnęłam się uściskając jej dłoń. Nie wiarygodne, w pierwszy dzień poznałam kogoś, zazwyczaj nie lubiłam poznawać nowych ludzi, gdyż miałam już swoją ekipę przyjaciół, jednak tutaj ich nie było, tutaj nikogo nie było, dlatego musiałam być miła i wtopić się w tłum. Obie ruszyłyśmy ku wyjściu na dwór, gdzie była już zbiórka. Lex jedynie kopnęła leżącego chłopaka, która własnie wyżywał się na swoim przyjacielu.
-Aaron daj mu już spokój- czyli dziewczyna ich znała. Uśmiechnęłam się pod nosem i po chwili już obie biegałyśmy po boisku grając w hokeja, którego tak cholernie nienawidzę. W pewnej chwili poczułam uderzenie w plecy i nie mogąc utrzymać równowagi poleciałam na asfal.
-Ała-krzyknęłam z bólu, podnosząc się z ziemi i widząc zakrwawione kolano złapałam się za nie, mierząc wzrokiem dziewczynę, która stała i śmiała się razem z koleżankami. Nim się obejrzałam Lex stała już przed nimi, coś do nich mówiąc, a do mnie podszedł Wfista.
-Luuuis- krzyknął mężczyzna, zupełnie nie zwracając na mnie uwagi. - Luuuuuuuuuis Carhvalo- krzyknął po raz drugi a u jego boku zjawił się chłopak, chłopak z biologi, który prosił mnie o ołówek. Przeklnęłam jedynie pod nosem. - Zabierz ją do pielęgniarki. -rozkazał chłopakowi, który już po chwili zarzucał sobie moją rękę na ramię.
-Poradzę sobie- odparłam pod nosem, dobrze wiedząc, że tego nie zrobię, gdyż kolano strasznie bolało a do tego jeszcze z drugiego leciała krew.
-Wystarczy podziękować- powiedział otwierając mi drzwi od gabinetu, w którym znajdowała się starsza kobieta. Wywróciłam jedynie oczami i zamknęłam mu drzwi przed nosem po czym usiadłam na krześle tak jak rozkazała mi pielęgniarka, która opatrzyła mi zakrwawione kolano naklejając na nie plaster a drugie owijając bandażem. Podziękowałam za pomoc po czym wyszłam na korytarz, na którym stał Luis. Westchnęłam głośno nie zwracając uwagi pokierowałam się w stronę podwórka.
-Zaczekaj, muszę Cię odprowadzić bo będzie, że nie dopilnowałem swojego obowiązku- podbiegł do mnie dotrzymując mi kroku, którego ja momentalnie przyśpieszyłam. Oboje znaleźliśmy się na dworze, on wrocił do siebie na wf a ja zajęłam miejsce na ławce, cały czas obserwując grupę chłopaków, gdzie był również on. Wszyscy grali w piłkę nożną, każdy przeklinał na głos a żaden nauczyciel nie zwracał na to nawet uwagi.



Mam nadzieję, że się podoba ;) 
Jak na razie dodaję często rozdziały, bo mam kilka napisanych, ale pewnie w przyszłości będą one rzadziej się ukazywały :D  

6 komentarzy:

  1. Wow, już jest kolejny:)

    Zostałaś wyróżniona przeze mnie w One Lovely Blog Award:)
    Więcej informacji: http://salutarylies.blogspot.com/2011/07/one-lovely-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne jest to ; D
    Czekam na następne i równie ciekawe rozdziały. ; )

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejna wielka talenciara się tutaj zjawiła ; )
    świetne ; *

    OdpowiedzUsuń
  4. dzięki :**
    Postaram sie o dluzsze ;p
    Świetne opowiadanko :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń