Koło trzeciej przebudziłam się, moje gardło były zaschnięte, a ręce całe drżały, pewnie miałam koszmar, a nawet nie pamiętam. Po ciuchy wyszłam z łóżka po czym udałam się na dół, zapaliłam najmniejsze światło w kuchni, gdzie dojrzałam ojca siedzącego przy stole.
-Jezu- podskoczyłam kiedy go ujrzałam po czym wyciągnęłam z lodówki sok, którego nalałam sobie do kubka i zasiadłam obok ojca.
-Wczoraj nie wróciłaś na noc- spojrzał na mnie kątem oka, nie wiedziałam co go gryzie, nie spał, czyli na pewno miał jakiś problem. Spojrzałam na kubek, który trzymałam w dłoniach.
-Tak, wiem, przepraszam, to się nie powtórzy- westchnęłam pod nosem a ojciec jedynie pogłaskał mnie po głowie. Z nim miałam lepszy kontakt niż z mamą, bo to z nim spędzałam większość czasu. Moja matka nie miała sił i chęci by mnie wychowywać, dlatego tym się zajął mój ojciec, i pewnie dlatego teraz tak bardzo różnię się z bratem, gdyż w jego życiu była matka, a w moim ojciec. Oparłam głowę jego ramię po czym spojrzałam na niego. Jak na anglika to był przystojny, i zawsze miał zarost, nigdy się go nie pozbywał bo wiedział, że to podoba się kobietom.
-Co się gryzie? -upiłam kilka łyków zimnego soku, a Frank jedynie wstał z miejsca gładząc mnie po głowie.
-Nic, po prostu nie umiem spać- pocałował mnie w głowę po czym ruszył ku schodom prowadzącym na górę. Nie czekając dłużej, zrobiłam to samo. Wróciłam do łóżka, wtulając się w Filipa.
Promyki słońca nie pozwoliły mi na kontynuację mojego wspaniałego snu. Szukając ręką chłopaka obok siebie, otworzyłam leniwie oczy nigdzie go nie widząc. Usłyszałam jedynie lejącą się wodę z łazienki, która po chwili ucichła. Sięgnęłam po laptopa pierwsze co to logując się na facebook'a, kolejne zaproszenia, od nowych znajomych, z chęcią zaakceptowałam po czym przeczytałam wiadomość od przyjaciółki z Polski. Julka jak zwykle opowiadała wszystko z dokładnymi szczegółami, które z chęcią wolałabym aby ominęła. Jej wiadomość ciągnęła się w nieskończoność, a kiedy dobrnęłam do końca, chęci na odpisanie jej zgasły. Drzwi do łazienki otworzyły się a nich stał chłopak ze szczoteczką w buzi.
-Powolilem szobie szie rożgoszczicz- wydukał chłopak, a ja jedynie zaśmiałam się widząc jak pasta wycieka mu z buzi.
-Jesteś obleśny- rzuciłam w niego poduszką, która oczywiście nie doleciała po czym wyszłam z łóżka kierując się w stronę łazienki. Stanęłam w drzwiach opierając się o ich framugę. Filip umył do końca zęby po czym wypłukał twarz i podszedł do mnie całując namiętnie moje usta.
-Co będziemy dzisiaj robić? -ominął mnie po czym wyciągnął ze swojej dobry białą polówke, którą ubrał na swoje gołe ciało. Ręcznik wciąż miał owinięty wokół pasa, a gestem ręki kazał mi się obrócić, co uczyniłam.
-Pójdziemy do kościoła- zacisnęłam usta by powstrzymać śmiech. W Polsce nigdy nie chodziłam do kościoła, mimo, że cała rodzina była wierząca. Tak samo było z Filipem, który ostatni raz w kościele był na swoje bierzmowanie, jakby nie patrzeć to nie tak dawno.
-Dobre żarty- zaśmiał się obejmując mnie od tyłu i całując swoimi zimnymi ustami moją szyję. Odwróciłam się w jego stronę po czym zmierzyłam go wzrokiem. Jak zwykle wyglądał cudownie, jego granatowe spodenki do kolan, które miał jak zwykle na połowie tyłka, który tak mnie cholernie pociągał i do tego ta biała polówka, która idealnie wyglądała z jego karnacją. Rozburzyłam mu jego mokre włosy po czym otworzyłam drzwi od pokoju, z którego wyszłam i pobiegłam po schodach na dół. Zdawałam sobie sprawę, że Filip zrobi tak samo i nie myliłam się, już po chwili stał obok mnie i przyglądał mi się jak robię kanapki.
-Z Tobą to mi będzie dobrze- uśmiechnął się, kiedy kończyłam robić kanapki, które ułożyłam na talerzu kładąc go na stole. Usłyszałam swój dźwięk telefonu, pobiegłam czym prędzej w stronę schodów, krzycząc jedynie do Filipa, by poczekał. Złapałam za telefon, który leżał na łóżku, nieznany numer, odebrałam.
-Słucham? -zdyszana ledwo zdołałam wypowiedzieć jedno słowo, w słuchawce odezwał się głos Luis'a, był roztrzęsiony, nie mógł się uspokoić, nie potrafił złożyć jednego sensownego zdania.
-Potrzebuję Cię- ostatnie zdanie jakie wypowiedział, jedno zdanie jakie potrafił złożyć, wiedziałam, że muszę mu pomóc, bo tylko ja mogę to zrobić. Jednak była druga sprawa, obiecałam Filipowi, ze nie będę się z nimi spotykać.
-Gdzie jesteś? -w głowie miałam już plan, który w oka mgnieniu zdążyłam wymyślić, chłopak jedynie odpowiedział po czym usłyszałam sygnał ukończenia rozmowy. Wrzuciłam telefon do torebki wybiegając z mojego pokoju, pobiegłam do brata , nie zwracając uwagi na to, że Filip co chwile woła mnie z dołu.
-Proszę pomóż mi- wparowałam do jego pokoju. Brat siedział na łóżku z laptopem na kolanach i rozmawiał przez skype ze swoją dziewczyną. Pomachałam jej jedynie a mój brat przeprosił ją obiecując, że zadzwoni później. Wstał z miejsca podchodząc do mnie i łapiąc mnie za ramiona.
-Zajmij się Filipem, wiem to głupio brzmi, ale ktoś mnie potrzebuje- to dziwne, że byłam w stanie zrezygnować z Filipa, dla chłopaka, którego nie znałam, ale tak mnie wychowano, zrobię wszystko by pomóc innym.
-Nie ma sprawy, leć- powiedział puszczając mnie, podziękowałam mu obdarowując go uśmiechem po czym zbiegłam na dół podchodząc do chłopaka, który konsumował moje kanapki.
-Słońce, wrócę niedługo, przepraszam Cię- pocałował go w usta kierując się z stronę wyjścia. Nie poszłam nawet na metro, biegłam do parku, w którym miał być Luis, ludzie obserwowalii mnie, jedni śmiejąc się a inni schodząc mi z drogi. Kiedy zobaczyłam chłopaka na ławce pobiegłam do niego zatrzymując się przed nim.
-Co jest? -spojrzałam na niego, jego nos krwawił, miał podbite oko, poszarpane ubrani i rozwaloną wargę. Podniosłam go delikatnie za podbródek patrząc na jego twarz. - Jezu, kto Ci to zrobił? - wyciągnęłam z torebki chusteczki nawilżające, zawsze miałam je przy sobie. Wytarłam mu krew z twarzy, a on jedynie krzywił się z bólu, nie zamierzając mi nawet odpowiedzieć na pytania. -Kto Ci do cholery jasnej to zrobił? -powiedziałam głośniej wyrzucając zużyte chusteczki do śmietnika po czym usiadłam obok niego na ławce.
-Włamali się do mojego domu, okradli nas, wszystko zniszczyli, pobili moją młodszą siostrzyczkę- mówił szeptem, a słowa ledwo przechodziły mu przed gardło. To było niewiarygodne, złapałam się za głowę, wiedząc, że chłopak jeszcze nie skończył. -Rodzice wyrzucili mnie z domu, twierdząc, że to moja wina, ale ja kurwa nawet nie znałem tych ludzi- dostrzegłam tuż obok jego nóg jedną torbę, za pewne z rzeczami, które zdążył ze sobą zabrać. Objęłam go ramieniem, chcąc dodać mu jakoś otuchy. W pocieszaniu nie byłam dobra, dlatego żaden ze znajomych nigdy nie przychodził do mnie z problemami, zazwyczaj kierowali się do Filipa, tak bym chciała żeby on teraz stał obok mnie i powiedział mi co powinnam zrobić.
-Gdzie teraz zamieszkasz? -spojrzałam na niego. On również to zrobił, pierwszy raz dzisiejszego dnia, spojrzał mi prosto w oczy, a jedyne co w nich dojrzałam to ból. Uniosłam kącik ust ku górze próbując się uśmiechnąć, jednak na próbach się skończyło.
-Zatrzymam się u Toby'ego- przełknął głośno ślinę, tak głośno, że nawet zdołałam to usłyszeć. Poklepałam go delikatnie po plecach po czym zeskoczyłam z ławki i wyciągnęłam ku niemu rękę.
-Chodź pójdziemy do niego- chłopak uśmiechnął się po czym położył swoją dłoń na mojej a drugą ręką sięgnął po torbę, którą zarzucił sobie na ramię.
-A jak Twoje kolano? -uśmiechnął się po czym skinął w stronę mojej prawej nogi, na której śladu po bandażu nawet nie było.
-Jest dobrze- zapewniłam go. Przez resztę drogi, opowiadałam mu o życiu w Polsce, był zachwycony, co chwile powtarzał, że to zupełnie co innego niż tutaj, że życie tutaj wydaje się być świetne, jednak on tak tego nie dostrzega. W Londynie mieszka od trzech lat, wcześniej mieszkał w Portugalii, skąd pochodził, tak jak Ja zostawił tam przyjaciół. Kiedy doszliśmy do mieszkania Toby'ego, w środku zastaliśmy jedynie Nathan'a i Mary leżących i oglądających jakiś program. Luis machnął do nich ręką kierując się do gościnnego pokoju.
-Siema, staaary co Ci się stało- krzyknął za nim Nathan, wyciągając rękę na przywitanie, której Luis nawet nie zauważył. Pokręciłam jedynie głową by nie zadawał więcej pytań po czym ruszyłam za chłopakiem. Pokój był duży, a w nim znajdował się jedynie materac, szafka nocna i jedna komoda. Po pomieszczeniu roznosiło się echo, kiedy postawiło się nawet stopę. Luis stanął przed oknem opierając dłonie o parapet. Przed dłuższą chwilę stałam w drzwiach nie wiedząc co powiedzieć, pewnie sobie nawet nie zdawał sprawy z tego, że jestem za nim. Dopiero po chwili oprzytomniałam podchodząc do niego i opierając się pośladkami o parapet.
-Powinieneś odpocząć- spojrzałam na jego ręce po czym położyłam dłoń na jego gładząc ją kciukiem. Czułam jego wzrok na naszych dłoniach a zaraz później na mnie, przyglądał mi się jakby chciał mnie przez to lepiej poznać, jakby chciał wiedzieć co myślę. Zabrałam dłoń odpychając się od parapetu. Po czym ruszyłam ku wyjściu z pokoju.
-Wpadnę jutro- odwróciłam się. Chłopak wciąż stał, bez ruchy, bez jakiegokolwiek zamiaru położenia się. Westchnęłam pod nosem, zamykając za sobą drzwi. Mary i Nathan wciąż leżeli w salonie, jednak byli zbyt zajęci sobą by mnie zobaczyć, dlatego przemknęłam po ciuchy wychodząc z mieszkania. Na dworze robiło się już ciemno, coraz silniejszy wiatr towarzyszył mi z każdym moim krokiem. Na szczęście stacja metra nie była tak daleko, a pociągi jeździły co kilka minut. Wbiegłam do pociągu, którego drzwi już do połowy były zamknięte.
-Toby- krzyknęłam, przeciskając się przez masę ludzi, którzy stali mi na drodze. Jego rozczochrane włosy widać wszędzie. Odwrócił się i widząc mnie od razu się uśmiechnął wyciągając ręce by mnie przytulić. Nie zrobiłam nic innego jak pozwoliłam mu na to wtulając się w jego ramiona.
-Dlaczego zawsze spotykamy się w metrze? -spojrzał na mnie poprawiając mi włosy. Albo miał fioła na punkcie wyglądu kobiet, albo to ja zawsze tak fatalnie wyglądam.
-Sama nie wiem, ale nie powinieneś jechać w odwrotną stronę? Twój dom jest tam- wskazałam ręką do tyłu. Po czym zmierzyłam go wzrokiem, zrobiłam to chyba pierwszy raz odkąd go poznałam. Nigdy nawet nie zwróciłam na niego szczególnej uwagi, a jak się okazuje potrafi świetnie wyglądać. Miał na sobie trampki do kostek, co prawda nawet nie zawiązane, ale wyglądały dobrze. Krótkie dresowe spodenki, których krok kończył się prawie na kolanach i zwykłą białą bluzkę z krótkim rękawkiem. I do tego jego błękitne oczy, które świetnie wyglądają z jego czarnymi wiecznie rozczochranymi włosami. Oj, tak, był przystojny i dostrzegłam to dopiero teraz, kiedy nie był ani pijany ani naćpany i kiedy nawet nie śmierdział papierosami a dobrą perfumą.
-Jadę do babci- poprawił swoje włosy unosząc dumnie głowę ku górze - Jak wyglądam? -zaprezentował mi się z każdej strony, a na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
-Idealnie w rzeczy samej- ukłoniłam się przed nim, chcąc pokazać mu tym gestem, że jestem zachwycona jego wyglądem, a on jedynie położył dłoń na mojej głowie czochrając mi włosy, które sam przed chwilą układał.
-Byłaś u mnie? -spojrzał na mnie po czym rozejrzał się dookoła i wskazał dłonią na wolne miejsce, z którego wstał właśnie mężczyzna. Pokręciłam jedynie głową, nie chcąc siadać ponieważ i tak zaraz miałam wychodzić.
-Tak, Luis u Ciebie się zatrzyma.- chłopak zaskoczony zmierzył mnie wzrokiem.
-Co? -zaśmiał się głośno, jednak widząc moją minę na jego twarzy momentalnie pojawiła się powaga. -O co chodzi?
-On Ci wszystko wytłumaczy.- wzruszyłam ramionami po czym odeszłam od niego dwa kroki zbliżając się do drzwi, które zaraz miały się otworzyć.
-Zajebiście, będę miał brata-krzyknął unosząc ręce ku górze w gescie radości. Zaśmiałam się pod nosem wychodząc z pociągu i machając mu na pożegnanie....
Ja chcę jeszcze:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam :) Świetne akcja, ciekawa jestem tylko jak Filip zareaguje ;) Pozdrawiam i do następnego ;p
OdpowiedzUsuń