-Jesteśmy!- krzyknęła Lex i zahamowała z piskiem opon, tuż przed górką, z której wystarczyło zbiec i już się było na plaży. Opuściłam samochód. Reszta zrobiła dokładnie to samo, Toby i Aaron zaczęli z piskiem zbiegać z górki w tym samym czasie pozbywając się wszystkich ciuchów, które mieli na sobie. Nad brzegiem zostali już tylko w samych bokserkach i oboje rzucili się do wody, podsumowując? Zostawili nas z wszystkimi rzeczami, które my musieliśmy znieść na dół. Zabrałam tyle ile się dało, po czym wbiegłam z górki omal się nie wywracając z przeciążenia. Rzuciłam wszystko na piach, siadając zaraz później i wpatrując się w falujące morze. Dookoła nie było ani jeden żywej duszy, dosłownie nikogo, po za nami.
-Idąc wzdłuż plaży dojdzie się do centrum- usłyszałam zza pleców i odwróciłam się. Stał tam Luis i właśnie wskazywał i drogę, odwróciłam głowę w prawo wychylając się, jednak nic nie dostrzegłam. - To z kilometr drogi- uśmiechnął się i kiedy cała trójka była już na dole zabraliśmy się za rozbijanie namiotów, co wcale nie było takie łatwe. Mieliśmy jeden namiot trzy osobowy i dwa cztero, ja z Lex dostałyśmy ten pierwszy, co nam wcale nie przeszkadzało. Zabrałyśmy się za rozbijanie, nie szło nam to najlepiej.
-Kaleki z Was- machnął ręką Nathan, który wraz z Luis'em skończyli rozbijać drugi namiot, a my wciąż męczyłyśmy się z pierwszym. Naszą robotę dokończyli chłopacy, co poszło im sprawnie. Kiedy skończyliśmy wszyscy pobiegli do wody, prócz mnie, bo właśnie dostałam sms'a.
Cześć Abbie, co tam u Ciebie? Czemu się nie odzywasz? Martwie się i tęsknie.
Uśmiechnęłam się pod nosem widząc wiadomość od Filipa, po czym zabrałam się za odpisywanie.
Mam teraz tydzień wolnego, tak więc wyjechałam z przyjaciółmi, u mnie wszystko w porządku, nie masz o co się martwić.
-Uwagaaaa nadchodzę! - usłyszałam głośny krzyk. Podniosłam głowę znad telefonu widząc biegnącego w moją stronę Nathan'a. Mokry do suchej nitki, z jego dłuższych włosów kapały pojedyncze kropelki wody, aż w końcu podbiegł do mnie i podniósł mnie, zarzucając sobie na na plecy.
-O, nie, nie, nie Nate, proszę- będąc już nad ziemią rzuciłam telefon na torebkę. Próbowałam się wydostać z uścisku chłopaka, jednak nic mi nie pomogło, ani proszenie, ani szczypanie go w plecy, ani kopanie. Chłopak rzucił mnie do wody, zupełnie nie przejmując się tym, że jestem w ubraniach. Poczułam jedynie jak zanurzam się pod wodą i nagle wypływam. Przetarłam całą mokrą twarz, czując jak makijaż spływa mi po policzkach. Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu chłopaka, który stał tuż za mną, nie chcąc dać za wygraną rzuciłam się na niego próbując go zatopić, jednak on ani drgnął, był zbyt silny by zgiąć się pod moim ciężarem. Stanęłam na przeciwko niego, krzyżując ręce na piersiach po czym uśmiechnęłam się szyderczo zanurzając się pod wodą. Chwyciłam go za kostki i mocno pociągnęłam w moją stronę, udało się, chłopak w przeciągu kilku sekund znalazł się pod wodą. Kiedy od wynurzał się ja czym prędzej popłynęłam po brzegu i pokierowałam się w stronę naszych namiotów po drodze ściągając z siebie bluzkę i spodenki. Owinęłam się ręcznikiem, który wyciągnęłam z torby a mokre ciuchy zawiesiłam na sznurze, który wcześniej rozwiesili chłopacy. Usiadłam obok Lex, z której również kapała woda, a w dłoniach trzymała papierosa co chwilę się z nim zaciągają. Zebrałam wszystkie moje włosy na jedną stronę po czym wycisnęłam z nich wodę, która skapała na piach.
-O czym myślisz? - spojrzałam na dziewczynę, która wyraźnie potrzebowała rozmowy, może nie o tyle rozmowy jak tego by ktoś przy niej posiedział.
-Zastanawiam się jakby to było- wzięła głęboki oddech unosząc wzrok na morze. - gdyby była tu Katie i Mary- wzruszyła ramionami uśmiechając się kącikiem ust. Czasami zastanawiałam się, czy aby na pewno wszyscy chcą mnie w tej paczce. Niby to Lex mnie do niej wkręciła, ale miałam wrażenie, że nie wpraszam, że w końcu zepsuję ich kilkuletnią przyjaźń. - ale cieszę się, że Ty jesteś- uśmiechnęła się, i objęła mnie ramieniem opierając swoją głowę na mojej. I właśnie tych słów mi było trzeba, chciałam żeby w końcu ktoś mi powiedział, że jestem tu mile widziana.
-Myślisz, że Mary wróci? -wpatrywałam się w chłopaków, którzy właśnie urządzali w morzu jakąś bitwę, nie wiedziałam na czym polega ta zabawa, ale musieli się świetnie bawić.
-Nie mam pojęcia- Lex wzruszyła ramionami po czym wcisnęła peta w piach. - Była moją najlepszą przyjaciółką, a ja nawet nie wiedziałam co się z nią dzieje- z oczu dziewczyny popłynęły łzy, które szybko wytarła. Czułam się jakbym znała ich kilka lat, jakby Mary była również moją przyjaciółką, bo w końcu to mi się ostatnia wyżaliła. Nie wiedziałam czemu to zrobiła, przecież miała Lex, miała Katie, a wybrała mnie.
-Patrzcie co mam! -krzyknął Toby biegnąc w naszym kierunku a w rękach trzymając martwą rybę.
-Toooooooooby!- krzyknęłyśmy obie odsuwając się jak najdalej mogłyśmy. Chłopak zatrzymał się dwa kroki przed nami po czym wyciągnął rybę w naszą stronę.
-Zobaczcie jaka śliczna, puci puci - obie z Lex skrzywiłyśmy się i odwróciłyśmy twarzy by nie patrzeć na to. - To nasza dzisiejsza kolacja- powiedział dumny rzucając nam rybę przed nogi, po czym z krzykiem wrócił do morza skacząc na Aarona.
*
Usłyszałam głośne dźwięki dobiegające zza namiotu. Otworzyłam powieki sięgając po telefon, który leżał pod moją poduszką, było kilka minut po dziewiątej, Lex właśnie się przebudziła. Obie wyszłyśmy z namiotu a w tym samym czasie zrobił to Aaron jak i Nathan z Luis'em. Przed namiotami stał Toby, który łyżką uderzał o spód patelni, na której kilka godzin wcześniej smażyli rybę, gdy siedzieliśmy dookoła ogniska, które udało nam się rozpalić po pół godzinie.
-Dzień dobry wszystkim! Mamy piękny poranek, słonko świeci, ptaszki ćwierkają a śniadanko wciąż niezjedzone- krzyczał Toby nie przestając hałasować. Na każdego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, nawet moje usta uniosły się ku górze, co jest bardzo dziwne. Zazwyczaj gdy ktoś mnie obudzi, nie mam najmniejszych chęci na to by się uśmiechać czy też zaczynać jakąkolwiek rozmowę, na szczęście tym razem było inaczej.
-Następnym razem nie rób tyle hałasu- ziewają zwrócił mu uwagę Luis zabierając od niego patelnię i rzucając ją obok ogniska, a raczej kilku niewielkich gałęzi, które po nim zostały.
-To co na śniadanko? -zapytał przeciągając się Aaron, po czym poklepał się po gołym brzuchu.
-Pójdziemy do centrum- Toby wskazał ręką kierunek w którą stronę się udamy. Weszłam do namiotu, w którym przebrałam się w czyste ciuchy, nie zajęło mi to długo biorąc pod uwagę fakt, że nawet nie robiłam makijażu, bo nie miałam do tego warunków. Związałam włosy w niedbałego koka po czym powróciłam do przyjaciół, wszyscy byli gotowi by udać się na śniadanie. Całą szóstką udaliśmy się wzdłuż plaży, Toby z Aaron'em jak zwykle biegali po brzegu mocząc przy tym sobie spodnie, jednak nie przeszkadzało im to, liczyło się to, ze dobrze się bawią. Do centrum doszliśmy w około dwadzieścia minut, roiło się tam od ludzi, a my błądziliśmy szukając jakiegokolwiek baru, w którym w spokoju moglibyśmy skonsumować posiłek. W końcu zdecydowaliśmy się na niewielką, ale przytulną kawiarenkę. W powietrzu unosił się zapach świeżo pażonej kawy. Zajęliśmy miejsce tuż przy wielkim oknie, z narożną kanapą, na której od razu zajęłam miejsce biorąc do ręki menu, które składało się z jednej kartki. Na pierwszej stronie były wypisane przeróżne kawy, począwszy od expresso, poprzez mrożoną czy też capuccino, a na drugiej stronie wypisane były kanapki jakie tylko się chciało. Przeglądałam menu wraz z Lex, która siedziała obok mnie i po chwili nad naszymi głowami znalazła się młoda kelnerka.
-Fiufiu, cóż za słodycz- zagwizdał Aaron opierając się z wrażenia. Kobieta jedynie uśmiechnęła się słodko po czym zebrała od wszystkich zamówienia zapisując je w niewielkim notesiku. Zamówiłam gorącą kanapkę i do tego capuccino z dwoma łyżeczkami cukru. Na posiłki nie musieliśmy długo czekać, pewnie dlatego, że pracowników było więcej jak klientów. Po kilku minutach każdy z nas mógł zajadać się przepysznymi kanapkami, które popijaliśmy ciepłą kawą.
*
-Mój brzuch krzyczy- zaczął Toby, który zatrzymał się i wypiął brzuch po czym kaszlnął pod nosem- aaa, po coś tyle jadł, zaraz pęknę- krzyczał, a raczej piszczał Toby, próbując nadać inną barwę głosu, udało mu się, ludzie aż zaczęli zwracać na niego uwagę, my jedynie zaśmialiśmy się próbując nie zwracać na niego uwagi i udaliśmy się przed siebie.
-Paaaaaaaaatrzcie!- krzyknął Nathan wskazując dłonią na wielkie wesołe miasteczko, moja mina zrzędła, po ostatnim raznie mam dość tego typu miejsca, kto wie co się tym razem może wydarzyć. Chłopak jedynie spojrzał na mnie poruszając w zabawny sposób brwiami. - Nie mów, że nie chcesz tam iść- szturchnął mnie po czym zarzucił swoją rękę na moje ramię. Reszta już była w drodze do krainy zabawy, a my wciąż staliśmy na środku tamując przejście. Westchnęłam pod nosem po czym ruszyłam wraz z chłopakiem do wyznaczonego celu, wiedziałam, że nie zdołam go przekonać, po za tym reszta już stała w kolejnce po bilety na jedną z karuzeli.
-Ja biorę konika- krzyknął zadowolony Aaron wsiadając na... powiedziałabym, że to raczej kucyk, ale niech mu będzie. Ja zajęłam zwierzę tuż za nim, na moje oko był to słoń, trochę zdeformowany, ale trobę miał. I karuzela ruszyła, oprócz nas było jeszcze kilka osób, będących w przedziale wiekowym od trzech do dziesięciu góra dwunastu lat, cóż, trzeba nadrobić stracone lata dzieciństwa, mimo, że wcale ich nie straciłam. Po kilku kółkach karuzela się zatrzymała a miły starszy pan poprosił o opuszczenie swoich miejsc, więc wszyscy to uczyniliśmy.
-Czadowo- skomentował Nate, rozglądając się za kolejną atrakcją tego miejsca. Chyba tylko ja i Lex nie bawiłyśmy się najlepiej, może z racji tego iż chłopacy wybierali takie rzeczy na które my wcale nei miałyśmy ochoty iśc, właściwym przykładem były ta karuzela, na której dokładnie było napisane, że do lat piętnastu. Zastanawiam się jak udało im się przekonać tego mężczyznę, że nie mamy więcej lat.
Zadano mi pytanie "Czy najpierw szukam zdjęć a później biorę się za pisanie rozdziału". Otóż nie, najpierw skupiam się na pisaniu, a później staram się dobrać odpowiednie zdjęcie, za którym muszę wiele stron przeszukać. : )
bardzo fajnie.
OdpowiedzUsuń+przy okazji zapraszam na mojego bloga. :)
Trochę literówek, ale przyjemnie się czyta:)
OdpowiedzUsuńJedna rzecz, a raczej słowo, które mnie denerwuje to "chłopacy", nie chcę się czepiać, ale takiego słowa nie ma w słowniku:)
Po prostu nie lubię takich błędów:)
kolejny czadowy post ! ;D
OdpowiedzUsuńFajnie jest czytać i sobie to wyobrażać. Aż mi się tak miłoooo robi ;P
HyHy . ;D Czadowi ludzie; D.
OdpowiedzUsuńTeż znam takich co szaleją w wesołym miasteczku chodź mają nawet 20 lat. :D
świetne . Czekam na następny ;*
OdpowiedzUsuńświetnie .. to tak ciężko znaleźć odpowiednie zdjęcie.;p
OdpowiedzUsuń