-Zabierz mnie stąd, proszę, już nienawidzę tego miasta- marudziłam Filipowi, a kim on był? To mój chłopak, jesteśmy ze sobą od ponad roku. Jednak niestety mnie zabrano do Londynu, a on musiał pozostać w Polsce. Leżałam na swoim łóżku patrząc na sufit i przy okazji myśląc co mogę na nim zrobić, żeby nie świecił taką białą, przerażającą pustością.
-Słońce, przecież dopiero tam przyjechałaś, daj sobie czas- próbował mnie pocieszyć, zawsze próbował to robić i zazwyczaj zawsze mu to wychodziło, jednak ja teraz nie chciałam pocieszenia, chciałam żeby mnie zapewnił, że między nami nic się nie zmieni, po za tą kilkutysięczną odległością. -Wszystko się ułoży, poznasz nowych ludzi, a już na boże narodzenie się zobaczymy- wiedziałam, że się uśmiecha, czułam to i dlatego na mojej twarzy również pojawił się uśmiech. Usiadłam na łóżku patrząc w okno, przez, które miała widok na domy na przeciwko.
-Wolałabym być teraz z Wami- znowu marudziłam, chyba tylko tyle potrafiłam robić. A jak on mógł ze mną wytrzymywać? Każdego dnia spędzaliśmy ze sobą po kilka a czasem nawet po kilkanaście godzin. Całe wakacje spędziliśmy razem, a on ani razu nie powiedział, że ma mnie dość, mimo tego, że ja sama bym z sobą nie wytrzymała.
-Też wolałbym żebyś była tutaj, ale widocznie tak musiało być- jego głos mnie uspokajał, działał na mnie jak lekarstwo. Wzięłam do rąk koszulkę, którą dał mi jak się żegnaliśmy i przytknęłam ją do nosa czując woń jego perfum przez moment poczułam jakby był blisko mnie.
-Może masz rację- otworzyłam oczy widząc w drzwiach ojca, odwróciłam się tyłem do drzwi.
-Kochanie, ja zawsze mam rację, w końcu jestem starszym o dwa lata chłopcem- zaśmiał się mi prosto do słuchawki, co odwzajemniłam. - Odpocznij trochę, zadzwonię jutro. Kocham Cię- uśmiechnęłam się po czym odpowiedziałam jedynie 'ja Ciebie też' i rozłączyłam się wstając z łóżka. Ojciec pozwolił sobie wejść do mojego pokoju i oparł się pośladkami o moje biurko, które świeciło pustką, gdyż nie zdążyłam się jeszcze wypakować.
-Tu masz kartę na metro i autobus. -wyciągnął w moją stronę prostokątną kartkę, którą bez marudzenia zabrałam i rzuciłam na łóżko. Super, jeszcze mam się tłuc metrem. W Polsce jeździłam wraz z bratem do szkoły, jego samochodem. Jednak ojciec nie zgodził się na to by zabrać samochodu do Anglii, tak więc zmuszona jestem do poruszania się pojazdami komunikacji miejskiej. Kucnęłam przy walizkach wyciągając z nich wszystkie swoje ciuchy.
-Będzie dobrze. -ojciec pogładził mnie po głowie po czym udał się w stronę wyjścia.
-Nic nie będzie dobrze, Frank- burknęłam pod nosem, a ojciec jedynie odwrócił się w moją stronę.
-Miałaś nie mówić do mnie Frank- zwrócił mi uwagę, owszem, nie raz bym tak się do niego niezwracała jednak mimo wszystko to zawsze to robiłam kiedy byłam na jego zła, podobnie było z matką, zwracałam sie do nich po imieniu, kiedy nie miałam ochoty ich nazywać swoimi rodzicami. Wywróciłam oczami, a ojciec zamknął za sobą drzwi pozwalając mi pobyć samej.
-Abbie, wstawaj, spóźnisz się do szkoły- do mojego pokoju z hukiem wszedł brat od razu odsłaniając rolety i pozwalając na to by promyki słońca padały prosto na moją twarz. Zaciągnęłam jedynie kołdrę na twarz, nie chcąc budzić się z pięknego snu. Nowa szkoła, nowi znajomi, nowi nauczyciele, nowe problemy. Wszystko co nowe było okropne. Brat nie dał za wygraną i w przeciągu kilku sekund zrzucił ze mnie kołdrę. Posłałam mu złowrogie spojrzenie po czym wyszłam z łóżka, kierując się w stronę mojej łazienki. Po czterdziestu minutach byłam gotowa do wyjścia. Zeszłam na dół, gdzie w kuchni siedziała cała rodzina zajadająca się śniadaniem. Podeszłam jedynie do lodówki, z której wyciągnęłam karton pomarańczowego soku, w którym zamoczyłam usta i odłożyłam go na blat.
-Zjedz śniadanie- rozkazał? poprosił? zaproponował? ojciec, nie wiedziałam jak to odebrać, jednak pokręciłam tylko głową i wyszłam z domu, zatrzaskując za sobą drzwi. Droga do metra była banalna, gdyż było to zaledwie kilka minut od mojego domu. Znałam Londyn bardzo dobrze, więc wiedziałam jak sobie radzić. Mój angielski, również był na wysokim poziomie, z racji tego, że mój ojciec uczył mnie tego języka od małego, czasami nawet mówiliśmy w domu po angielsku. Wsiadłam do zatłoczonego pociągu, gdzie na moje szczęście znalazłam miejsce, na którym nikt nie chciał spocząć, tak więc zrobiłam to ja. Usłyszałam dźwięk mojej ulubionej piosenki, a to był znak, że dzwoni mój telefon. Na wyświetlaczu ukazało mi się 'Filip' nie zastanawiając się dłużej nacisnęłam zieloną słuchawkę przykładając telefon do ucha.
-Zboczeniec jeden- odparłam, krzywiąc się przy tym. I zupełnie zapominając o tym, że własnie zamierzam rozpocząć rozmowę z ukochanym.
-Słucham? -Filip zaśmiał się, a ja tylko odwróciłam wzrok, wpatrując się w szybę.
-Siedzi na przeciwko mnie murzyn, nie żebym coś miała do murzynów, ale gapi się na mój biust co chwile się oblizując. -kątem oka, znowu spojrzałam na mężczyznę. Odwróciłam się tak by siedzieć do niego tyłem po czym w słuchawce usłyszałem jedynie śmiech. -Dziękuję, to jest na prawdę bardzo śmieszne.
-Słonko, nie denerwuj się. Po prostu owiń się następnym razem jakimś grubym szalikiem -i znowu wybuch śmiechu, tym razem na mojej twarzy on również się pojawił, a w głośnikach usłyszałam kominikat, że zbliżamy się do stacji, na której akurat ja miałam wysiąść. Wytłumaczyłam Filipowi, że muszę już kończyć bo zbliżam się do szkoły po czym wrzuciłam telefon do torebki i stanęłam przed wielkim budynkiem. Zmierzyłam go od góry w dół po czym wzięłam głęboki oddech i pokierowałam się w stronę drzwi. Pierwsze co zrobiłam do poszłam do sekretariatu gdzie miałam odebrać swój plan lekcji. Pierwsza lekcja- biologia, mój znienawidzony przedmiot, z którym zawsze miałam problemy. Poprawiłam torbę, która co chwile spadała mi z ramienia, po czym pchnęłam drzwi od sali, w której siedzieli już wszyscy uczniowie.
coraz to lepsze masz te rozdziały :*;*
OdpowiedzUsuńPiszę, jestem na etapach prób i błędów, chcę się dobrze przygotować:) Na razie zaczęłam dwie historie i chcę sprawdzić, którą łatwiej mi kontynuować:)
OdpowiedzUsuńTak że już w ten piątek postaram się coś umieścić:)